: Jeśli poduszka w barwie ma chodzić z pościelą, Głowy głowie, a ciału trzeba twego ciała; Tak głowa z ciałem będzie zupełny wczas miała. GADKA
Drzewo nad wszytkie drzewa szczęśliwsze pod słońcem! Nieba się dwoistego wierzchołkiem, a końcem Spodnim dotykasz gruntu, w który ja nasieniem Rad bym się tam wsiał albo mocnym wrósł korzeniem. EKs DUOBUS MALIS MINUS ELIGENDUM
Kto-ć sto złotych daruje, dwóchset nie pożyczy, Ten raczej pół szkody mieć niźli całą życzy. NA NIEPŁODNEGO
Czeladź wałaszy, samemu nie wstaje, A żonie, dziwak, że nie rodzi, łaje. DO WALKA
Sam osobliwe stroje, sam masz dwory, Sam masz dochody
: Jeśli poduszka w barwie ma chodzić z pościelą, Głowy głowie, a ciału trzeba twego ciała; Tak głowa z ciałem będzie zupełny wczas miała. GADKA
Drzewo nad wszytkie drzewa szczęśliwsze pod słońcem! Nieba się dwoistego wierzchołkiem, a końcem Spodnim dotykasz gruntu, w który ja nasieniem Rad bym się tam wsiał albo mocnym wrósł korzeniem. EX DUOBUS MALIS MINUS ELIGENDUM
Kto-ć sto złotych daruje, dwóchset nie pożyczy, Ten raczej pół szkody mieć niźli całą życzy. NA NIEPŁODNEGO
Czeladź wałaszy, samemu nie wstaje, A żonie, dziwak, że nie rodzi, łaje. DO WALKA
Sam osobliwe stroje, sam masz dwory, Sam masz dochody
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 354
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, a on łatwiej odbycie mieć może. Aleć się ja z tego nie gorszę, bo uważając lada jaki w niestatku krój polski milej przyjmuję, że takowyż pod niego idzie gatunek, którego w wyborze swoim pożal by się Boże na teraźniejsze nie bez szkody odmiany, gdzie suknia raz opnie zadek, jakby weń wrosła, tak pociesznie i gładko, że cała jego i z podziałem fizognomija pokaże się jak na afront patrzącym, drugi raz kupa fałdów obłoży, że się zda tonąć jak w bałwanach na morzu, trzeci raz nie dopędzi kupra jak katanka góralska, owdzie niedostatek, a tam zbytek bezmierny, i tam, i tu szlak niedoskonałości
, a on łatwiej odbycie mieć może. Aleć się ja z tego nie gorszę, bo uważając lada jaki w niestatku krój polski milej przyjmuję, że takowyż pod niego idzie gatunek, którego w wyborze swoim pożal by się Boże na teraźniejsze nie bez szkody odmiany, gdzie suknia raz opnie zadek, jakby weń wrosła, tak pociesznie i gładko, że cała jego i z podziałem fizognomija pokaże się jak na afront patrzącym, drugi raz kupa fałdów obłoży, że się zda tonąć jak w bałwanach na morzu, trzeci raz nie dopędzi kupra jak katanka góralska, owdzie niedostatek, a tam zbytek bezmierny, i tam, i tu szlak niedoskonałości
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 293
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
widzę, zdechnę lada w dzień”. Pobiła jej klinika sąsiadka, także też dobra jako i ona, posłała po urząd i uczyniła dyspozycją; wszytko lada komu zleciła, a męża ekskludowała, — „Bo mi, powiada, nie dotrzymał wiary. Idzie, kędy mnie nie milo, a ja cierpię. Bodaj że wrósł, bodaj że na marach go przyniesiono”.
Miła babko, czy szalejesz? — „Nieprawda. Mam ja bobrowe stroje i tormentylę, skoro się tych lekarstw napiję, hipochondria precz odejdzie. ale ja przecię mam swoje rzeczy na baczeniu i mężowi nie odpuszczę, aż na sądzie Bożym i, póki mi piasku nie nasypią
widzę, zdechnę leda w dzień”. Pobiła jej klinika sąsiadka, także też dobra jako i ona, posłała po urząd i uczyniła dyspozycyą; wszytko leda komu zleciła, a męża ekskludowała, — „Bo mi, powiada, nie dotrzymał wiary. Idzie, kędy mnie nie milo, a ja cierpię. Bodaj że wrósł, bodaj że na marach go przyniesiono”.
Miła babko, czy szalejesz? — „Nieprawda. Mam ja bobrowe stroje i tormentylę, skoro sie tych lekarstw napiję, hipochondrya precz odejdzie. ale ja przecię mam swoje rzeczy na baczeniu i mężowi nie odpuszczę, aż na sądzie Bożym i, póki mi piasku nie nasypią
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 185
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
według Lemma: Dat Virgo Vigorem. Hedera albo Bluszcz toż drzewsuszy koło niego się obwinąwszy; Mala foedera perdunt. w MAGARZE Mieo ście Greckim na rynku długo Oliwne stało drzewo, na którym Bellatores odważni Rycerze swoje zawieszali Arma; Za czasem rozrastając się drzewo owy korą okryło arma, tak dalece, że tam cale zarosłe i wrosłe stało się potym dle Megarensów fatalnym drzewem, gdyż w tenczas upadek Miastu temu obiecja wały Oracula, kiedy Oliwa porodzi Arma: jakoż zarosłe żelasne groty i szyszaki znaleźli, jako Pliniusz i Jonstonus świadczą.
PALMOWE Drzewo jest Symbolum patientiae, z tej racyj, iż nakładszy na gałęzie jego najwięcej kamieni, drzewa, ugina się,
według Lemma: Dat Virgo Vigorem. Hedera albo Bluszcz toż drzewsuszy koło niego się obwinąwszy; Mala foedera perdunt. w MAGARZE Mieo ście Greckim na rynku długo Oliwne stało drzewo, na ktorym Bellatores odważni Rycerze swoie zawieszali Arma; Za czasem rozrastaiąc się drzewo owy korą okryło arma, tak dalece, że tam cale zarosłe y wrosłe stało się potym dle Megarensow fatalnym drzewem, gdyż w tenczas upadek Miastu temu obiecya wały Oracula, kiedy Oliwa porodzi Arma: iakoż zarosłe żelasne groty y szyszaki znalezli, iako Pliniusz y Ionstonus swiadczą.
PALMOWE Drzewo iest Symbolum patientiae, z tey racyi, iż nakładszy na gałęzie iego naywięcey kamieni, drzewa, ugina się,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 642
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Koronatów. Cnoty tego docieczono na człeku, w którym się wywiodła Jaszczurka, i na Psach umyślnie trutych. Jest tam i drugi Róg na łokci 4. długi, Morskiej ryby którejsi. W Szóstej Kamerze NATURALIA utytułowanej, są Perły Orientalne, i Okcidentalne, Saskie, jakiś kamień, w którym jak w Macicy wiele szmaragów wrosłych prezentuje się; jeden tak wielki Szmarag jak kurze jaje. Jeden Jubiler dawał za niego 30. tysięcy monety Ioachimicorum. Wielka sztuka się tu znajduje kamienia Porfirowego z ruin Kościoła Salomonowego,przez Najjaśn: Elektora Saskiego Wojciecha Roku 1476. z Jerozolimskiej peregrynacyj tu przyprowadzona. Są tu i drzewa morskie Korale, Ptaki Rajskie powietrzem żyjące
Koronatow. Cnoty tego docieczono ná człeku, w ktorym się wywiodła Iaszczurka, y ná Psach umyślnie trutych. Iest tam y drugi Rog ná łokci 4. długi, Morskiey ryby ktoreysi. W Szostey Kamerze NATURALIA utytułowaney, są Perły Orientalne, y Okcidentalne, Saskie, iakiś kamień, w ktorym iak w Macicy wiele szmarágow wrosłych prezentuie się; ieden tak wielki Szmarág iak kurze iaie. Ieden Iubiler dawał zá niego 30. tysięcy monety Ioachimicorum. Wielka sztuka się tu znáyduie kamienia Porfirowego z ruin Kościoła Salomonowego,przez Nayiaśn: Elektorá Saskiego Woyciecha Roku 1476. z Ierozolimskiey peregrynacyi tu przyprowádzona. Są tu y drzewá morskie Korale, Ptáki Rayskie powietrzem żyiące
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 239
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
nie puszczą, na kształt skorni i trzeba je dobrze zapłacić, bo na wagę przedają i nie zawsze dostanie.
(25) Kto chce co pięknego i niezwyczajnego widzieć, kiedy jedzie do Drezna, tam w książęcym skarbie rzeczy różne od wymysłów. A mianowicie jest tam pień dębowy, w który na obiedwie stronie rogi jelenie wrosły; tak potężnie, ze ani się ruszą. Jest koń miedziany, na którym we zbroi trębacz; kiedy na wietrze stoi, to trąbi, a kiedy w pokoju, stoi jak wryty. Jest zegar, co go na 12 mil słychać; ale pod ten czas wojny nie bije. Jest też tam diabeł, urobiony
nie puszczą, na kształt skorni i trzeba je dobrze zapłacić, bo na wagę przedają i nie zawsze dostanie.
(25) Kto chce co pięknego i niezwyczajnego widzieć, kiedy jedzie do Drezna, tam w książęcym skarbie rzeczy różne od wymysłów. A mianowicie jest tam pień dębowy, w który na obiedwie stronie rogi jelenie wrosły; tak potężnie, ze ani się ruszą. Jest koń miedziany, na którym we zbroi trębacz; kiedy na wietrze stoi, to trąbi, a kiedy w pokoju, stoi jak wryty. Jest zegar, co go na 12 mil słychać; ale pod ten czas wojny nie bije. Jest też tam diabeł, urobiony
Skrót tekstu: SzemTorBad
Strona: 290
Tytuł:
Z nowinami torba kursorska
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
śrzód przestronnego pola/ wielkie mnóstwo głów Zawojami okrytych/ słuchających z milczeniem i uczciwością mowy Księdza swojego. Każdy trzymał swoje miejsce porządnie szeregami/ a Starszyna na czele stała. Suknie mieli kolorów jasnych i wysokich/ których różność i odmiana/ przyjemny wdzięk oczom wydawała. Tak wszyscy stali nieruchomi/ że się zdało jakoby w ziemię wrośli. Niesłychać było/ żeby który albo kaszlnął/ albo charchnął/ albo przemówił/ i głowy nawet żaden nie ruszył/ ani pojrzał na tę albo na owę stronę. Kiedy Ksiądz wspomniał Imię Mahometowe/ wszyscy wraz głowę schylali aż do kolan/ a kiedy Boga wspomniał/ padali twarzą na ziemię/ i całowali ją.
śrzod przestronnego polá/ wielkie mnostwo głow Záwoiámi okrytych/ słucháiących z milczeniem y vczćiwośćią mowy Xiędza swoiego. Kożdy trzymał swoie mieysce porządnie szeregámi/ á Stárszyná ná czele stáłá. Suknie mieli kolorow iasnych y wysokich/ ktorych rożność y odmiána/ przyiemny wdźięk oczom wydawáła. Ták wszyscy stáli nieruchomi/ że się zdało iákoby w źiemię wrośli. Niesłycháć było/ żeby ktory álbo kaszlnął/ álbo chárchnął/ álbo przemowił/ y głowy náwet żaden nie ruszył/ áni poyrzał ná tę álbo ná owę stronę. Kiedy Xiądz wspomniał Imię Máhometowe/ wszyscy wraz głowę schyláli áż do kolan/ á kiedy Bogá wspomniał/ pádáli twarzą ná źiemię/ y cáłowáli ią.
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 192
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
Żonę, Dzieci wypędził przyszedłszy do domu, Spojzrzy na swą figurę w szkło, a potym z sromu Wypada, siada znowu w strasznym Trybunale, Chcąc we krwi tych Panienek swe uśmierzyć żale; Lecz aby chciwym okiem dogodził pragnieniu, Kazał ich nago zewlec jak są w przyrodzeniu. Szarpią ludzkie z ciał szaty, lecz te wrosły w skurę, Tym bardziej wlepiały się okrywać naturę, A oni zuchwałością swego chwaląc BOGA, Ni w twarzy, ni na sercu, niewiedzą co trwoga. Dulciusz w Majestacie usypia i mdleje, Odnieśli go Dworzanie, niewiem co się dzieje, Dotąd chrapliwie leży, te zaś sztuki czarta, Każda z nich trwając
Żonę, Dźieci wypędźił przyszedłszy do domu, Spoyzrzy na swą figurę w szkło, á potym z sromu Wypada, siada znowu w strasznym Trybunale, Chcąc we krwi tych Panienek swe uśmierzyć żale; Lecz áby chćiwym okiem dogodźił pragnieniu, Kazał ich nago zewlec iak są w przyrodzeniu. Szarpią ludzkie z ciał szaty, lecz te wrosły w skurę, Tym bardźiey wlepiały się okrywać naturę, A oni zuchwałośćią swego chwaląc BOGA, Ni w twarzy, ni na sercu, niewiedzą co trwoga. Dulciusz w Maiestacie usypia y mdleie, Odnieśli go Dworzanie, niewiem co się dźieie, Dotąd chrapliwie leży, te zaś sztuki czarta, Każda z nich trwaiąc
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFSędzia
Strona: G2
Tytuł:
Sędzia bez rozsądku
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
/ przy ziemi pod niebiem kuczała/ Naguczko/ bez towłosa/ pomierzwiwszy włosy. Przez dni dziewięć nie jedząc/ ani pijąc/ rosy Szczególnej/ a samych łez żywych pożywała. Ni się z miejsca ruszyła/ w twarz tylko patrzała Boga mijającego/ i wzrok po nim niosła/ Dotąd aż marnym ciałem w onoż miejsce wrosła. Jej cześć ozdoby/ bladość ześniała wegnała W martwe zioła/ rumianość w części pozostała: Usta kwiat/ jak fijołek nakrył/ i lud wrosła/ Zrży za słońcem/ i lubi/ lub zmianę odniosła. Skończyła rzecz. Cudo to wszytkim wlazło w głowę: Czego jedne niechcą mieć za prawdziwą mowę: Drugie
/ przy źiemi pod niebiem kuczáłá/ Náguczko/ bez towłosá/ pomierzwiwszy włosy. Przez dni dźiewięć nie iedząc/ áni piiąc/ rosy Szczegulney/ a sámych łez żywych pożywáłá. Ni się z mieyscá ruszyłá/ w twarz tylko pátrzáłá Bogá miiáiącego/ y wzrok po nim niosła/ Dotąd áż márnym ćiáłem w onoż mieysce wrosłá. Iey cześć ozdoby/ bladość ześniáłá wegnáłá W martwe źiołá/ rumiáność w częśći pozostáłá: Vstá kwiát/ iak fiiołek nakrył/ y lud wrosłá/ Zrży zá słoncem/ y lubi/ lub zmianę odniosłá. Skonczyła rzecz. Cudo to wszytkim wlázło w głowę: Czego iedne niechcą mieć zá prawdźiwą mowę: Drugie
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 86
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
a samych łez żywych pożywała. Ni się z miejsca ruszyła/ w twarz tylko patrzała Boga mijającego/ i wzrok po nim niosła/ Dotąd aż marnym ciałem w onoż miejsce wrosła. Jej cześć ozdoby/ bladość ześniała wegnała W martwe zioła/ rumianość w części pozostała: Usta kwiat/ jak fijołek nakrył/ i lud wrosła/ Zrży za słońcem/ i lubi/ lub zmianę odniosła. Skończyła rzecz. Cudo to wszytkim wlazło w głowę: Czego jedne niechcą mieć za prawdziwą mowę: Drugie w tej mierze dzierżą z bogami możnemi/ A wszkże przecię Bachus nie jest miedzy nimi. Zdadzą rzecz Alcotoej/ gdy drugie milczały. Ozwiesię czołnik
a sámych łez żywych pożywáłá. Ni się z mieyscá ruszyłá/ w twarz tylko pátrzáłá Bogá miiáiącego/ y wzrok po nim niosła/ Dotąd áż márnym ćiáłem w onoż mieysce wrosłá. Iey cześć ozdoby/ bladość ześniáłá wegnáłá W martwe źiołá/ rumiáność w częśći pozostáłá: Vstá kwiát/ iak fiiołek nakrył/ y lud wrosłá/ Zrży zá słoncem/ y lubi/ lub zmianę odniosłá. Skonczyła rzecz. Cudo to wszytkim wlázło w głowę: Czego iedne niechcą mieć zá prawdźiwą mowę: Drugie w tey mierze dźierżą z bogámi możnemi/ A wszkże przećię Bachus nie iest miedzy nimi. Zdadzą rzecz Alcotoey/ gdy drugie milczáły. Ozwiesię czołnik
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 87
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636