JEGO MOŚCI
, w obozie pod Grudziądzem, dnia 20. Września 1628.
Ciężko bardzo to opanowanie przez nieprzyjaciela Nowego przyjmując, przez nieopatrzność nieboszczyka Pilchowskiego, odbieżenie piechoty jego, a nie tak zdradę jako nieostrożność i niepilnowanie ordinacji mojej mieszczan nowskich, przemyśliwałem rozmaitemi sposobami, jakobym mu mógł z ręku za wczasu to miejsce wydrzeć. Jakoż były pewne sposoby, na
którem się był chciał resolwować; ale iż nieprzyjaciel nietak w Nowem korzystając, jako na Grudziądz i wojsko W. K. Mści imprezy sobie fingując, których już po dwie nocy tentować chciał, zabiegając większemu niebezpieczeństwu, i całości Rzeczpltej, za zdaniem Ich Mościów będących przy mnie, przychodzi
JEGO MOŚCI
, w obozie pod Grudziądzem, dnia 20. Września 1628.
Ciężko bardzo to opanowanie przez nieprzyjaciela Nowego przyjmując, przez nieopatrzność nieboszczyka Pilchowskiego, odbieżenie piechoty jego, a nie tak zdradę jako nieostrożność i niepilnowanie ordinatiej mojéj mieszczan nowskich, przemyśliwałem rozmaitemi sposobami, jakobym mu mógł z ręku za wczasu to miejsce wydrzeć. Jakoż były pewne sposoby, na
którem się był chciał resolwować; ale iż nieprzyjaciel nietak w Nowém korzystając, jako na Grudziądz i wojsko W. K. Mści imprezy sobie fingując, których już po dwie nocy tentować chciał, zabiegając większemu niebespieczeństwu, i całości Rzeczpltéj, za zdaniem Ich Mościów będących przy mnie, przychodzi
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 126
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
, gdy Konfederacja, gdy związek, gdy bezprawie samo chleb sobie naznacza, taksuje zasługi. Powiedzcie mi, czy w-Biskupach, Opatach, Zakonnikach, nie stydnie chęć, prosić Pana Boga o zachowanie stanu rzeczypospolitej, widząc że stan ten Rzeczypospolitej, o dobra Boże niedba, ale je Bogu nie-iako z-ręku wydrzeć, i wyszarpywać chce. 3. Trzecia okazja niepokoju jest niechęć, do Pana Boga, i do Wiary Świętej Katolickij, w-czym ta niechęć nie opisuję, to tylko namienię. Grecja, Multańska i Wołoska ziemia, wiary Katolickij odstąpiła, wolność straciła. Moskwa tym ci szczęśliwa, że Jedyno-władcę ma Chrześcijanina, ale
, gdy Konfederácyia, gdy związek, gdy bezpráwie samo chleb sobie náznacza, táxuie zasługi. Powiedzćie mi, czy w-Biskupách, Opátách, Zakonnikách, nie stydnie chęć, prośić Páná Bogá o záchowánie stanu rzeczypospolitey, widząc że stan ten Rzeczypospolitey, o dobrá Boże niedba, ále ie Bogu nie-iáko z-ręku wydrzeć, i wyszárpywáć chce. 3. Trzećia okázyia niepokoiu iest niechęć, do Páná Bogá, i do Wiáry Swiętey Kátolickiy, w-czym tá niechęć nie opisuię, to tylko námienię. Grecyia, Multáńska i Wołoska ziemiá, wiáry Kátolickiy odstąpiłá, wolność stráćiłá. Moskwá tym ći szczęśliwa, że Iedyno-władcę ma Chrześćiáńiná, ále
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 37
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
twardym głazem? Kochajmy, a to z macierzyńskiej ręki, Rwie się ku nam z usty przez dzięki, Jakowa zmiękczyć mogłaby dziecina I dzikiego Tatarzyna. A to ust rubin, perłom równe lice, Gwiazdy szczere dwie żrzenice, Na szyjkę białą kędziorki spuszczone, Złotem słońca powleczone. Nad kość słoniową bielsze ściąga ręce, Wydrzeć się każe mateńce. Z płaczem być pragnie gościem twego łona, I więżniem twego ramiona. Kochajmy, albo jeśli serce z stali, Niech nas w grobie głaz przywali. TOŻ NA POLSKIE.
Jeszcze Europa nie przytarła rogów Azji, tam gdzie swych pilnuje progów Neptun w tatarską niewolą zabrany, W Tracji rzeki na swe
twardym głazem? Kochajmy, a to z macierzyńskiej ręki, Rwie się ku nam z usty przez dzięki, Jakowa zmiękczyć mogłaby dziecina I dzikiego Tatarzyna. A to ust rubin, perłom równe lice, Gwiazdy szczere dwie żrzenice, Na szyjkę białą kędziorki spuszczone, Złotem słońca powleczone. Nad kość słoniową bielsze ściąga ręce, Wydrzeć się każe mateńce. Z płaczem być pragnie gościem twego łona, I więżniem twego ramiona. Kochajmy, albo jeśli serce z stali, Niech nas w grobie głaz przywali. TOŻ NA POLSKIE.
Jeszcze Europa nie przytarła rogów Azyi, tam gdzie swych pilnuje progów Neptun w tatarską niewolą zabrany, W Tracyi rzeki na swe
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 157
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
się tak zdało cesarzowi!
LXXIV.
Czemum się raczej z tego jako nie wymówił? I podomnoby mi beł cesarz nie odmówił; A choćby też odmówił, ktoby beł tak śmiały, Coby mi cię gwałtem wziąć chciał, kto tak zuchwały? Nie lepiej było użyć miecza w takiem razie I serce sobie wydrzeć dać w takiej urazie? I cesarzby mi beł jej nie mógł ze wszytkiemi Gwałtem i mocą odjąć wojskami swojemi.
LXXV.
Bym ją beł wżdy w obronnem zamku gdzie posadził Tu w Paryżu i strażą mocną go osadził! Ato nieostrożności swej garłem przypłacę I podomno, niestetyż, wiecznie ją utracę! Kto
się tak zdało cesarzowi!
LXXIV.
Czemum się raczej z tego jako nie wymówił? I podomnoby mi beł cesarz nie odmówił; A choćby też odmówił, ktoby beł tak śmiały, Coby mi cię gwałtem wziąć chciał, kto tak zuchwały? Nie lepiej było użyć miecza w takiem razie I serce sobie wydrzeć dać w takiej urazie? I cesarzby mi beł jej nie mógł ze wszytkiemi Gwałtem i mocą odjąć wojskami swojemi.
LXXV.
Bym ją beł wżdy w obronnem zamku gdzie posadził Tu w Paryżu i strażą mocną go osadził! Ato nieostrożności swej garłem przypłacę I podomno, niestetyż, wiecznie ją utracę! Kto
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 166
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
orka za liną, chocia się wydziera I choć się wielkiem gwałtem ciągnie i opiera, Bo Orland tak jest duży, że siłą dawnemu Może Herkulesowi porównać samemu.
XLII.
Jako nieokrócony poczuwszy byk srogi, Że mu nagle powrozy zarzucą na rogi, I tam i sam się miece i kręci się wkoło I bez skutku chce wydrzeć pojmane czoło: Tak morski dziw, ciągniony z dawnego mieszkania, Koła czyniąc i srogie tam i sam miotania, Idzie za długą liną, nie mogąc przez dzięki Wydrzeć się, od tak mocnej przyciągniony ręki.
XLIII.
Tak wiele z gęby leje krwie na wody słone, Że to dziś morze może nazywać czerwone, Które
orka za liną, chocia się wydziera I choć się wielkiem gwałtem ciągnie i opiera, Bo Orland tak jest duży, że siłą dawnemu Może Herkulesowi porównać samemu.
XLII.
Jako nieokrócony poczuwszy byk srogi, Że mu nagle powrozy zarzucą na rogi, I tam i sam się miece i kręci się wkoło I bez skutku chce wydrzeć poimane czoło: Tak morski dziw, ciągniony z dawnego mieszkania, Koła czyniąc i srogie tam i sam miotania, Idzie za długą liną, nie mogąc przez dzięki Wydrzeć się, od tak mocnej przyciągniony ręki.
XLIII.
Tak wiele z gęby leje krwie na wody słone, Że to dziś morze może nazywać czerwone, Które
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 237
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
.
Jako nieokrócony poczuwszy byk srogi, Że mu nagle powrozy zarzucą na rogi, I tam i sam się miece i kręci się wkoło I bez skutku chce wydrzeć pojmane czoło: Tak morski dziw, ciągniony z dawnego mieszkania, Koła czyniąc i srogie tam i sam miotania, Idzie za długą liną, nie mogąc przez dzięki Wydrzeć się, od tak mocnej przyciągniony ręki.
XLIII.
Tak wiele z gęby leje krwie na wody słone, Że to dziś morze może nazywać czerwone, Które tak mocno bije i tłucze, że wały Rozstępując się, morskie dno ukazowały. Czasem je tak wysoko ciska, że macają Same nieba i słońce jasne zasłaniają; Huczą
.
Jako nieokrócony poczuwszy byk srogi, Że mu nagle powrozy zarzucą na rogi, I tam i sam się miece i kręci się wkoło I bez skutku chce wydrzeć poimane czoło: Tak morski dziw, ciągniony z dawnego mieszkania, Koła czyniąc i srogie tam i sam miotania, Idzie za długą liną, nie mogąc przez dzięki Wydrzeć się, od tak mocnej przyciągniony ręki.
XLIII.
Tak wiele z gęby leje krwie na wody słone, Że to dziś morze może nazywać czerwone, Które tak mocno bije i tłucze, że wały Rozstępując się, morskie dno ukazowały. Czasem je tak wysoko ciska, że macają Same nieba i słońce jasne zasłaniają; Huczą
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 237
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, kłamco niewstydliwy, Sprosny, brzydki Maranie, zemną się kosztował? Niech wiem, kiedyś mię pożył, kiedyś mi folgował? Jam jest Orland, z którego chluby darmo szukasz, Tusząc, że jest daleko, ale się oszukasz; Wraz patrz, jeśli ty szyszak mnie, czyli ja twoję Będę mógł wydrzeć, co ją masz na sobie, zbroję.
XLVI.
A nie chcę nic mieć nad cię”. - Wtem sznur rozwięzował U szyszaka i z głowy prędko go zdejmował, Zawiesił go na dębie i biegł na Hiszpana, W ręku się mu dobyta błyska Duryndana. Nie ulękł się go namniej Ferat zawołany; Miecza od
, kłamco niewstydliwy, Sprosny, brzydki Maranie, zemną się kosztował? Niech wiem, kiedyś mię pożył, kiedyś mi folgował? Jam jest Orland, z którego chluby darmo szukasz, Tusząc, że jest daleko, ale się oszukasz; Wraz patrz, jeśli ty szyszak mnie, czyli ja twoję Będę mógł wydrzeć, co ją masz na sobie, zbroję.
XLVI.
A nie chcę nic mieć nad cię”. - Wtem sznur rozwięzował U szyszaka i z głowy prętko go zdejmował, Zawiesił go na dębie i biegł na Hiszpana, W ręku się mu dobyta błyska Duryndana. Nie ulękł się go namniej Ferat zawołany; Miecza od
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 259
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
/ które Contemptum mortis w sobie ma. Izali ten cnotliwie żyć na świecie nie będzie/ który dziś/ jutro/ wrota do krainy nowej otworzyć gotów: a Cnota jest nieśmiertelny filar Rzeczypospolitej. Izali ten rycerzem niezwyciężonym będąc/ który śmierć żołnierza niezwyciężonego/ najezdnika okrutnego pogardziwszy nią/ poraził/ wieki złote z sławą nieśmiertelną Ojczyźnie wydrzeć dopuści/ i jej nie ozdobi: Przeto kto chce aby Ojczyzna jego długo niezwyciężona trwała/ wprzód potrzeba aby w pośrzodek szczęśliwych Senatorów/ tej Rzeczypospolitej był przyjęty: żeby stamtąd Statut ich/ wziąwszy w Ojczyźnie swej/ takim się ukazał/ jakoby każdy obaczywszy/ rzekł: Inuictus est, è Republica humani generis. Ponieważ
/ ktore Contemptum mortis w sobie ma. Izali ten cnotliwie żyć ná świećie nie będzie/ ktory dziś/ iutro/ wrotá do kráiny nowey otworzyć gotow: á Cnotá iest nieśmiertelny filar Rzeczypospolitey. Izali ten rycerzem niezwyćiężonym będąc/ ktory śmierć żołnierzá niezwyćiężonego/ naiezdniká okrutnego pogárdziwszy nią/ poráźił/ wieki złote z sławą nieśmiertelną Oyczyznie wydrzeć dopuśći/ y iey nie ozdobi: Przeto kto chce áby Oyczyzná iego długo niezwyćiężona trwáłá/ wprzod potrzebá áby w pośrzodek sczęśliwych Senatorow/ tey Rzeczypospolitey był przyięty: żeby ztámtąd Statut ich/ wziąwszy w Oyczyznie swey/ tákim się vkazał/ iákoby káżdy obaczywszy/ rzekł: Inuictus est, è Republica humani generis. Poniewáż
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: H4
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
, pytam się, co z takim na ten czas czynić? złożić go ex ministerio? piaculum by było, tak zasłużonego civem degradare! Hetman naprzykład, też męstwo w sobie czując, co z młodszych lat, lubo nie tę przezorność et agilitatem, która z laty tępieje, turpe senex miles; nie da sobie wydrzeć komendy nad wojskiem, lubo salus Ojczyzny, przez to periclitatur; co za inszy sposób, tylko ten, żeby go czas sam prawem determinatus à Ministerio oddalił.
Mógłby tu kto zarzucić qwestyą pozorną, i w samej rzeczy refleksyj godną, ta jest, kiedy Minister się trafi, wieliemi talentami dotatus, wielkiej eksperiencyj przy
, pytam śię, co z takim na ten czas czynić? złoźyć go ex ministerio? piaculum by było, tak zasłuźonego civem degradare! Hetman naprzykład, teź męstwo w sobie cźuiąc, co z młodszych lat, lubo nie tę przezorność et agilitatem, ktora z laty tępieie, turpe senex miles; nie da sobie wydrzeć komendy nad woyskiem, lubo salus Oyczyzny, przez to periclitatur; co za inszy sposob, tylko ten, źeby go czas sam prawem determinatus à Ministerio oddalił.
Mogłby tu kto zarzućić qwestyą pozorną, y w samey rźeczy reflexyi godną, ta iest, kiedy Minister śię trafi, wieliemi talentami dotatus, wielkiey experyencyi przy
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 42
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
któryby nas chciał ratować nie zacźnie wojny dla nas, jeżeli się nie będzie mógł felicem Jej succesum przy naszych siłach spodziewać; albo jeżeli ją zacźnie, trzeba mu będzie te posiłki drogo zapłacić, tak dalece, że nie mając Wojska quantitatem proportionatè do sąmsiedzkich, zawsze nas jedno z tego czeka, albo dać sobie co wydrzeć, albo eodem pretio odkupić, żeby nam nie wydarto.
Przypominam targi o nasze Prowincje, gdyśmy się znajdowali in hoc fatali casu, pod czas ostatniej wojny szwedzkiej, kiedy trzy narody belligerantes przez tyle lat wojowały z sobą, z ostatnią opresją, i ruiną kraju nasżego, każdy z nich deklarował się być Protektorem wolności
ktoryby nas chćiał ratowáć nie zacźnie woyny dla nas, ieźeli się nie będźie mogł felicem Iey succesum przy naszych siłach spodźiewáć; albo ieźeli ią zacźnie, trzeba mu będźie te pośiłki drogo zapłáćić, tak dalece, źe nie maiąc Woyska quantitatem proportionatè do sąmsiedzkich, zawsze nas iedno z tego cźeka, albo dáć sobie co wydrzeć, albo eodem pretio odkupić, źeby nam nie wydarto.
Przypominam targi o nasze Prowincye, gdyśmy się znaydowali in hoc fatali casu, pod cźas ostatniey woyny szwedzkiey, kiedy trzy narody belligerantes przez tyle lat woiowáły z sobą, z ostatnią oppressyą, y ruiną kráiu nasźego, kaźdy z nich deklarował się bydź Protektorem wolnośći
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 109
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733