w konew nalawszy wina Utopiłem Kupidyna; Skąd kiedy podleję głowy, Czuję w sobie zapał nowy, Bo na miłość, co go słucha, Mokrym skrzydłem w sercu dmucha. DO BOGUMIŁY
Chcąc wiedzieć, jakom w twojej łasce, Bogumiło, Słałem serce na wzwiady; to się nie wróciło, Wdzięczną twoją gospodą wzdjęte i przyjemną Gościną, tam zostało i nie chce być ze mną.
Posłałem zaś westchnienie: i to tam zostało, I choć często powróci, tu się bawi mało Ani mi dostatecznej umie oddać sprawy, Gdzie serce i jeżeli umysł twój łaskawy. Szedłbym sam, lecz nie mogąc, posyłam ci duszę;
w konew nalawszy wina Utopiłem Kupidyna; Skąd kiedy podleję głowy, Czuję w sobie zapał nowy, Bo na miłość, co go słucha, Mokrym skrzydłem w sercu dmucha. DO BOGUMIŁY
Chcąc wiedzieć, jakom w twojej łasce, Bogumiło, Słałem serce na wzwiady; to się nie wróciło, Wdzięczną twoją gospodą wzdjęte i przyjemną Gościną, tam zostało i nie chce być ze mną.
Posłałem zaś westchnienie: i to tam zostało, I choć często powróci, tu się bawi mało Ani mi dostatecznej umie oddać sprawy, Gdzie serce i jeżeli umysł twój łaskawy. Szedłbym sam, lecz nie mogąc, posyłam ci duszę;
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 93
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
A mosiężnemi spięte brajcarami. Nawet podkówkom niemniej się dziwują, Jako przybite w botach — upatrują, Jako kołacą, jako bruk pod niemi Głosu dobywa, gdy chodzim po ziemi. Co sobie drudzy palcem skazowali, Że się przez ciżbę mocą przepychali, A to gdy doszło Prezydenta cnego, Który był stróżem praw miasta tamtego, Wzdjęty ludzkością, a przytym rodzaju Często nie widząc polskiego w swym kraju — Dobrym sposobem mieszczanów i swoich Kilku sług posłał w łosie ustrojonych Prosząc, abyśmy tak dyskretni byli, A ochotny dom jego nawiedzili. Ta suma rzeczy i te ich oddane Słowa nam były z ludzkości posłane. Co rozumiawszy — przyjazne prawice Przyjaznym dajem
A mosiężnemi spięte brajcarami. Nawet podkówkom niemniej się dziwują, Jako przybite w botach — upatrują, Jako kołacą, jako bruk pod niemi Głosu dobywa, gdy chodzim po ziemi. Co sobie drudzy palcem skazowali, Że się przez ciżbę mocą przepychali, A to gdy doszło Prezydenta cnego, Który był stróżem praw miasta tamtego, Wzdjęty ludzkością, a przytym rodzaju Często nie widząc polskiego w swym kraju — Dobrym sposobem mieszczanów i swoich Kilku sług posłał w łosie ustrojonych Prosząc, abyśmy tak dyskretni byli, A ochotny dom jego nawiedzili. Ta summa rzeczy i te ich oddane Słowa nam były z ludzkości posłane. Co rozumiawszy — przyjazne prawice Przyjaznym dajem
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 75
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971