nosy odlewają. Ale jak broda brodzie, jako wąs wąsowi, Tak żeby był we wszytkim równy nos nosowi I tak właśnie podobny jako jaje jaju, Takich dwóch nosów w żadnym nie pokażesz kraju. Jeden jest właśnie kształtny, bo sama natura Odlała go; drugi zaś barziej do pazura Niż do nosa podobny, mały, zakrzywiony; Inszy trochę przysporszy wisi pochylony I zagląda do gęby, gdzie jak indeks jaki Ukazuje godziny. Drugi zasię taki Jako największy kilof; ten więc przyrównują To do kotwic, którymi okręty hamują, To do haków, którymi nawy też spajają, To do osęk, którymi ognie rozrywają. Najdziesz drugi z dziurami tak rozdwojonymi,
nosy odlewają. Ale jak broda brodzie, jako wąs wąsowi, Tak żeby był we wszytkim rowny nos nosowi I tak właśnie podobny jako jaje jaju, Takich dwoch nosow w żadnym nie pokażesz kraju. Jeden jest właśnie kształtny, bo sama natura Odlała go; drugi zaś barziej do pazura Niż do nosa podobny, mały, zakrzywiony; Inszy trochę przysporszy wisi pochylony I zagląda do gęby, gdzie jak indeks jaki Ukazuje godziny. Drugi zasię taki Jako największy kilof; ten więc przyrownują To do kotwic, ktorymi okręty hamują, To do hakow, ktorymi nawy też spajają, To do osęk, ktorymi ognie rozrywają. Najdziesz drugi z dziurami tak rozdwojonymi,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 386
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
największy kilof; ten więc przyrównują To do kotwic, którymi okręty hamują, To do haków, którymi nawy też spajają, To do osęk, którymi ognie rozrywają. Najdziesz drugi z dziurami tak rozdwojonymi, Żeby w kościele świece mógł zagaszać nimi. Inszy, jako u sojki czubek, zakończony; Inszy zasię na bakier jakoś zakrzywiony; Inszy tak cienki, suchy, jak jaka motyka; Inszy jako u małpy plaski, że się tyka, Ba i leży na wargach; inszy zakrzywiony Wzgorę jak u perlisie; inszy zawieszony Właśnie jak ow potrzebny gmach nad Wisłą, ale Najdziesz i taki, co nim najmocniejsze pale Jak babą wbijać możesz, lub rozkołysanym
największy kilof; ten więc przyrownują To do kotwic, ktorymi okręty hamują, To do hakow, ktorymi nawy też spajają, To do osęk, ktorymi ognie rozrywają. Najdziesz drugi z dziurami tak rozdwojonymi, Żeby w kościele świece mogł zagaszać nimi. Inszy, jako u sojki czubek, zakończony; Inszy zasię na bakier jakoś zakrzywiony; Inszy tak cienki, suchy, jak jaka motyka; Inszy jako u małpy plaski, że się tyka, Ba i leży na wargach; inszy zakrzywiony Wzgorę jak u perlisie; inszy zawieszony Właśnie jak ow potrzebny gmach nad Wisłą, ale Najdziesz i taki, co nim najmocniejsze pale Jak babą wbijać możesz, lub rozkołysanym
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 386
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
rozrywają. Najdziesz drugi z dziurami tak rozdwojonymi, Żeby w kościele świece mógł zagaszać nimi. Inszy, jako u sojki czubek, zakończony; Inszy zasię na bakier jakoś zakrzywiony; Inszy tak cienki, suchy, jak jaka motyka; Inszy jako u małpy plaski, że się tyka, Ba i leży na wargach; inszy zakrzywiony Wzgorę jak u perlisie; inszy zawieszony Właśnie jak ow potrzebny gmach nad Wisłą, ale Najdziesz i taki, co nim najmocniejsze pale Jak babą wbijać możesz, lub rozkołysanym Ściany rozwalać możesz jakoby taranem, Taki pałce podobien. Drugi zaś natura Wielce ubogaciła, że jak jaka gora Wzniosła się nad doliny, tak żeby od niego
rozrywają. Najdziesz drugi z dziurami tak rozdwojonymi, Żeby w kościele świece mogł zagaszać nimi. Inszy, jako u sojki czubek, zakończony; Inszy zasię na bakier jakoś zakrzywiony; Inszy tak cienki, suchy, jak jaka motyka; Inszy jako u małpy plaski, że się tyka, Ba i leży na wargach; inszy zakrzywiony Wzgorę jak u perlisie; inszy zawieszony Właśnie jak ow potrzebny gmach nad Wisłą, ale Najdziesz i taki, co nim najmocniejsze pale Jak babą wbijać możesz, lub rozkołysanym Ściany rozwalać możesz jakoby taranem, Taki pałce podobien. Drugi zaś natura Wielce ubogaciła, że jak jaka gora Wzniosła się nad doliny, tak żeby od niego
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 386
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
zwabiłyby na się najgładsze nagości. Zmarszczki-ć czoło zorały, szczęki na dół spadły, Jagody aż przez zęby do języka wpadły, Oczy jak wróble gniazda łez i gnoju pełne, Stawy porozciągane, członki niezupełne, Boki zapadłe właśnie jak doły do rzepy, Nogi się powłaczają jak stłuczone cepy, Pojrzenie krzywouste i nos zakrzywiony W gębę patrzy, na straży zębom postawiony; Pouciekały przecię, a te, co zostały, Color di merda barwę na się przyodziały. Brzuch się jej przez pas wali i choć podkasany, Tłucze się po zsiniałych udach nad kolany; Cycki jak rzemień zmokły, gdy go wyprawiają, Wiszą i brodawkami aż pępka sięgają
zwabiłyby na się najgładsze nagości. Zmarszczki-ć czoło zorały, szczęki na dół spadły, Jagody aż przez zęby do języka wpadły, Oczy jak wróble gniazda łez i gnoju pełne, Stawy porozciągane, członki niezupełne, Boki zapadłe właśnie jak doły do rzepy, Nogi się powłaczają jak stłuczone cepy, Pojrzenie krzywouste i nos zakrzywiony W gębę patrzy, na straży zębom postawiony; Pouciekały przecię, a te, co zostały, Color di merda barwę na się przyodziały. Brzuch się jej przez pas wali i choć podkasany, Tłucze się po zsiniałych udach nad kolany; Cycki jak rzemień zmokły, gdy go wyprawiają, Wiszą i brodawkami aż pępka sięgają
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 328
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. około kolumny krople deszczu padają: gdyż wody cząstki niektóre od kolumny kręcąc się odrywają się, i rozlatują. 4. Ta kolumna nie pada zawsze prosto na ziemię, ani też stoi, ale częstokroć niższym, i razem silniejszym wiatrem uniesiona, z ukosa jest nakłoniona ku ziemi, Jub do morza, czasem zaś zakrzywiona, czasem też na dwie niby kolumny jest podzielona. Gdy jeden zwiatrów niższy jest silniejszy, ten ją częstokroć unosi nad ziemią, lub morzem, niedopuszczając zaraz spadać. Gdy zaś wisi nad morzem, i jego powierzchności jest bliska bardzo, woda wre pod nią, i podnosi się na przeciw niej, czyniąc drugą
. około kolumny krople deszczu padaią: gdyż wody cząstki niektóre od kolumny kręcąc się odrywaią się, y rozlatuią. 4. Ta kolumna nie pada zawsze prosto na ziemię, ani też stoi, ale częstokroć niższym, y razem silnieyszym wiatrem uniesiona, z ukosa iest nakłoniona ku ziemi, Iub do morza, czasem zaś zakrzywiona, czasem też na dwie niby kolumny iest podzielona. Gdy ieden zwiatrow niższy iest silnieyszy, ten ią częstokroć unosi nad ziemią, lub morzem, niedopuszczaiąc zaraz spadać. Gdy zaś wisi nad morzem, y iego powierzchności iest bliska bardzo, woda wre pod nią, y podnosi się na przeciw niey, czyniąc drugą
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 72
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
Boginiej Isidy nazwisko otrzymała. Powieść Dziewiętnasta.
A Gdy jeszcze Cillenius (mając swe na pieczy) Chciał tym podobnych więcej przypominać rzeczy/ Aż obaczywszy / ano ciężkim zwyciężone Snem oczy/ stanęły już wszystkie zamrużone: Zamilkł zaraz/ i chcąc snu przydać jeszcze/ oną Gnuśne oczy pomuskał B laską przyprawioną. Potym dobywszy miecza wnet zakrzywionego/ Ze wszystkiej mocy onym ciął w kark drzymiącego. I zrzuciwszy z kamienia głowę gęstooką/ Wysoką skałę świeżą popluskał posoką. Argu leżysz? a światło które rozsad zone W tak wielu oczu było/ już jest zagaszone. I sto ok twych jednaż noc o raz ogarnęła. C Jednak te Saturnowa córka wyłupieła/ D
Boginiey Isidy nazwisko otrzymałá. Powieść Dźiewiętnasta.
A Gdy ieszcze Cillenius (máiąc swe ná pieczy) Chćiał tym podobnych więcey przypominać rzeczy/ Aż obaczywszy / áno ćięszkim zwyćiężone Snem oczy/ stáneły iuz wszystkie zámrużone: Zámilkł záraz/ y chcąc snu przydác ieszcze/ oną Gnuśne oczy pomuskał B laską przypráwioną. Potym dobywszy mieczá wnet zákrzywionego/ Ze wszystkiey mocy onym ćiął w kárk drzymiącego. Y zrzućiwszy z kámieniá głowę gęstooką/ Wysoką skáłę świeżą popluskał posoką. Argu leżysz? á świátło ktore rozsad zone W tak wielu oczu było/ iuż iest zagaszone. Y sto ok twych iednáż noc o raz ogárnęłá. C Iednák te Sáturnowá corká wyłupiełá/ D
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 42
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
rzekli do siebie: «Czegóż już mieszkamy? Czemu Lucyperowym zębom jej nie damy?».
Zatym, wziąwszy oręża, porwać ją myślili, śmiercią i katowniami wiecznymi grozili. Wszyscy się jakby węgle ostygłe czernieli, oczy zaś gorejące jako panwie mieli. Zęby się ich jakby śnieg w paszczękach bielały, żądła zaś u ogonów zakrzywione tkwiały. By sępowie skrzydłami pierzchliwie latali, a pazury żelazne, długie wyciągali. Wtym przybędzie znikniony wódz, Anioł światłości, i rozgromi straszliwe anioły ciemności. Do tego się z radością dusza przystąpiła, a wtym książę ciemności na dnie obaczyła, to zaś wszytko, co przedtym rzetelnie widziała, wypowiedzieć nie mogła ani też umiała
rzekli do siebie: «Czegóż już mieszkamy? Czemu Lucyperowym zębom jej nie damy?».
Zatym, wziąwszy oręża, porwać ją myślili, śmiercią i katowniami wiecznymi grozili. Wszyscy się jakby węgle ostygłe czernieli, oczy zaś gorejące jako panwie mieli. Zęby się ich jakby śnieg w paszczekach bielały, żądła zaś u ogonów zakrzywione tkwiały. By sępowie skrzydłami pierzchliwie latali, a pazury żelazne, długie wyciągali. Wtym przybędzie znikniony wódz, Anioł światłości, i rozgromi straszliwe anioły ciemności. Do tego się z radością dusza przystąpiła, a wtym książę ciemności na dnie obaczyła, to zaś wszytko, co przedtym rzetelnie widziała, wypowiedzieć nie mogła ani też umiała
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 99
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
postać ludzką miała. Wielą barzo rąk wkoło była otoczona, ręka zaś na tysiąc sto łokci rozciągniona. Wmiąż dziesięć, u każdej zaś ręki palców było dwadzieścia, których długość sto piędzi mierzyło. Pazury też żelazne u rąk i nóg miała, tymi groty od kopij miąższość przewyszała. Pysk także barzo długi, miąższy, zakrzywiony, ogon zaś nazbyt ostry, w żądła uzbrojony. Leży to dziwowisko straszne, niewidane, na kracie rozpalonej mocno przykowane. Nieprzeliczeni czarci ognie podpalają, dmąc miechami, pod kratą płomienie wzniecają. Tak wiele czartów i dusz więźnia otoczyło, iż zda się niepodobno, aby kiedy było tak wiele dusz od ludzi początku stworzonych,
postać ludzką miała. Wielą barzo rąk wkoło była otoczona, ręka zaś na tysiąc sto łokci rozciągniona. Wmiąż dziesięć, u każdej zaś ręki palców było dwadzieścia, których długość sto piędzi mierzyło. Pazury też żelazne u rąk i nóg miała, tymi groty od kopij miąższość przewyszała. Pysk także barzo długi, miąższy, zakrzywiony, ogon zaś nazbyt ostry, w żądła uzbrojony. Leży to dziwowisko straszne, niewidane, na kracie rozpalonej mocno przykowane. Nieprzeliczeni czarci ognie podpalają, dmąc miechami, pod kratą płomienie wzniecają. Tak wiele czartów i dusz więźnia otoczyło, iż zda się niepodobno, aby kiedy było tak wiele dusz od ludzi początku stworzonych,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 99
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
postawiwszy /na nichze choćby po drabinie/ naresujesz to co chcesz mieć na szpalerze Lantszawt/ drzewa/ wody/ skały zwierzęta/ etc. Linie rysowania grubo wyrazisz/ Tam też gdzie umbra/ albo szafirunek ma być/ wyrazisz. Może sadzami rozczynionemi. Potym na tarcicach/ dłotkami/ nożami różnymi/ wedle potrzeby prostemi albo zakrzywionemi wyrzniesz to wszystko co biało zostało/ zostawiwszy same linie albo narysowanie czarne. Mając wzgląd na to/ iż gdzie szeroki plac białego zostaje miedzy liniami czarnemi/ tam trochę głębiej wybrać trzeba/ dla nabijania farbą/ o czym niżej/ wybrawszy wszystko/ masz formę gotową; Na której szpalerów wybijesz jednakowych ile tylko zechcesz/ a
postawiwszy /ná nichze choćby po drábinie/ naresuiesz to co chcesz mieć ná szpálerze Lántszáwt/ drzewá/ wody/ skáły zwierzętá/ etc. Linie rysowánia grubo wyráźisz/ Tam też gdźie umbrá/ álbo száfirunek ma bydź/ wyraźisz. Może sádzámi rozczynionemi. Potym ná tárcicách/ dłotkámi/ nożámi rożnymi/ wedle potrzeby prostemi álbo zákrzywionemi wyrzniesz to wszystko co biáło zostáło/ zostáwiwszy same linie álbo nárysowánie czárne. Máiąc wzgląd ná to/ iż gdźie szeroki plác biáłego zostáie miedzy liniámi czárnemi/ tám trochę głebiey wybráć trzebá/ dlá nábiiánia fárbą/ o czym niżey/ wybráwszy wszystko/ mász formę gotową; Ná ktorey szpálerow wybiiesz iednákowych ile tylko zechcesz/ á
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 82
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
szklane Jak Banie szklane Jak Banie szklane Jak wystawić Młynek
Są cztery słupki/ we troję u wierzchu/ we śrzodku/ i spodem związane. Na wierzchu deska, na której A. Kamienie dwa mierne. B. Kadka/ która kamienie okrąża. C. Kosz w który się sypie żboże. D. Wrzeciono albo żelazo zakrzywione/ na którym osadzony kamień E. Drążek od wrzeciona/ i pierścienie po obydwóch stronach F. Rękojeść/ za którą ciągną korbę. G. Drąg żelazny od rękojeści/ aż do deszczki. H. Co się nogami przyciska/ i za obróceniem się wrzeciona/ zaś podnosi. I. Wrzeciono. K. Drewno poprzeczne
śkláne Iák Bánie śkláne Iák Bánie śkláne Iák wystáwić Młynek
Są cztery słupki/ we troię u wierzchu/ we śrzodku/ i spodem związáne. Ná wierzchu deská, ná ktorey A. Kámięnie dwá mierne. B. Kádká/ ktora kámienie okrążá. C. Kosz w ktory się sypie żboże. D. Wrzećiono álbo zelázo zákrzywione/ ná ktorym osádzony kámień E. Drążek od wrzećiona/ i pierśćienie po obudwoch stronách F. Rękoieść/ żá ktorą ćiągną korbę. G. Drąg żelázny od rękoieśći/ áż do deszczki. H. Co się nogámi przyćiská/ i ża obroceniem się wrzećioná/ zás podnośi. I. Wrzećiono. K. Drewno poprzeczne
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 236
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689