nachodzę na domy Bom nie łotr łakomy. Ani się ciebie tykąm/ Choć się blisko przymykąm Ale chuć moja bieży Dla inszy Imprezy. Diamanty ja pragnę Jeźli nie dasz ukradnę Wydrę/ gdy nieuproszę Leć wprzód prośbę wnoszę. Czy nie lepiej uprosić Wszak przykładów masz dosyć Byś jej najbarziej strzegła A przecięć by zbiegła. Matka Danaej strzeże Wsadziwszy ją do Wieze Aż ktoś przez mocną kłódkę Nawiedzał sierotkę. Więzisz Ledę Dziewierzu Aż Jowisz w złotym pierzu Choć strzegą Warty wszędzie Przecię u niej będzie. Darmo darmo staruchno Tak jej strzezesz pilniuchno I przez zbrojne Szylwachty Dość muszą Kontrakty. Niegardź mym przedsięwzięciem Zeć dziś pragnę być Zięciem Co drugie twoje
náchodzę ná domy Bom nie łotr łákomy. Ani się ćiebie tykąm/ Choć się blisko przymykąm Ale chuć moiá biezy Dla inszy Imprezy. Dyámánty ia prágnę Ieźli nie dasz vkrádnę Wydrę/ gdy nieuproszę Leć wprzod prośbę wnoszę. Czy nie lepiey vprośić Wszák przykłádow masz dosyć Byś iey naybárźiey strzegłá A przećięć by zbiegła. Mátká Dánáey strzeże Wsádźiwszy ią do Wieze Aż ktoś przez mocną kłotkę Náwiedzał śierotkę. Więzisz Ledę Dźiewierzu Aż Iowisz w złotym pierzu Choć strzegą Warty wszędźie Przećię v niey będźie. Dármo dármo stáruchno Ták iey strzezesz pilniuchno Y przez zbroyne Szylwáchty Dość muszą Kontrákty. Niegardź mym przedśięwźięćiem Zeć dźiś prágnę bydź Zięćiem Co drugie twoie
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 196
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
nieba na złość Prośb mych nieprzyjmują/ A mnie wstyd gniew i żałość Haniebnie przejmują. Egzorcyzm nie pomoże Ni żadne ofiary/ Takli twej mocy Boże? Sprzeciwią się czary/ Ej rata kto cnotliwy? Wspomóż w doległości/ Odczyń kunszt ten złośliwy Dla Bożej miłości. Radzę się Rejnekiera Defekt powiadając/ Jak mi zbiegła Wenera Pomocy szukając. Wspominam dawne siły Zem bywał w tej Cenie/ Iże mię zazdrościły Driady Helenie. I tak mi się to wiodło w Afrodyty szkole Zem otrzymywał godło/ Od piękny Jole. Niewiem zgoła co czynić Niestaje mi rady/ Jako ten kunszt odczynić Bez sumnienia wady. Twej trzeba Kupidynie Przypisać to
niebá ná złość Prozb mych nieprzyimuią/ A mnie wstyd gniew y żáłość Hániebnie przeymuią. Exorcyzm nie pomoże Ni żadne ofiáry/ Tákli twey mocy Boże? Sprzećiwią się czáry/ Ey rátá kto cnotliwy? Wspomoż w doległośći/ Odczyń kunszt tęn złośliwy Dla Bożey miłośći. Rádzę się Reynekierá Defekt powiádáiąc/ Iák mi zbiegłá Venera Pomocy szukáiąc. Wspominam dawne śiły Zem bywał w tey Cęnie/ Iże mię zazdrośćiły Dryády Helęnie. Y ták mi się to wiodło w Aphrodyty szkole Zem otrzymywał godło/ Od piękny Iole. Niewiem zgołá co czynić Niestáie mi rády/ Iáko tęn kunszt odczynić Bez sumnienia wády. Twey trzebá Kupidynie Przypisáć to
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 213
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
żoną moją, u którego z tydzień bawiłem się, prowadząc miłą w domu jego konwersacją. Polowaliśmy i hulali. Na odjezdnym, (który był nie bez pasji), wziąłem psów troje i pięknych i dobrych: Płomienia, Wesoła i Łomżę. Byłem stamtąd w Usnarzu gościem, bom na dzień zbiegł tylko. Byli u mnie: ip. Jezierski rotmistrz janczarski, i ip. Pancerzyński, z któremim się do woli napił.
20 Septembris. Nad Niemnem cały tydzień polowałem, alem nie miał szczęścia: sarny uciekały i zajęcy małom co naszczwał; psy potraciłem.
4 Octobris. Byli u mnie goście
żoną moją, u którego z tydzień bawiłem się, prowadząc miłą w domu jego konwersacyą. Polowaliśmy i hulali. Na odjezdnym, (który był nie bez passyi), wziąłem psów troje i pięknych i dobrych: Płomienia, Wesoła i Łomżę. Byłem ztamtąd w Usnarzu gościem, bom na dzień zbiegł tylko. Byli u mnie: jp. Jezierski rotmistrz janczarski, i jp. Pancerzyński, z któremim się do woli napił.
20 Septembris. Nad Niemnem cały tydzień polowałem, alem nie miał szczęścia: sarny uciekały i zajęcy małom co naszczwał; psy potraciłem.
4 Octobris. Byli u mnie goście
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 34
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
nie byłem; wyście panowie sami stanowili, a do skutku czemu nie przyszło, nie wiem, to tylko wiem, że Kociełł kasztelan trocki na ten czas gromadzący chorągwie do Grodna, jak prędko o tym traktacie dowiedział się, zaraz rzekł: „nie będzie nic z tego.” et assumpsit alios spiritus. Zbiegli się tedy i zaraz formaverunt consilium, od Grodna umknęli wojsko, aby się nie porozumiało z granicą; wtenczas wchodziłem wprawdzie w pewne z pewnemi intrygi, ale vigore traktatu warszawskiego, zaraz zabroniono nam. Jest konfereneja o tych, którzy nie chcieli traktatu, aby był przyjęty od prowincji. Nim tedy panowie Sapiehowie z Warszawy
nie byłem; wyście panowie sami stanowili, a do skutku czemu nie przyszło, nie wiem, to tylko wiem, że Kociełł kasztelan trocki na ten czas gromadzący chorągwie do Grodna, jak prędko o tym traktacie dowiedział się, zaraz rzekł: „nie będzie nic z tego.” et assumpsit alios spiritus. Zbiegli się tedy i zaraz formaverunt consilium, od Grodna umknęli wojsko, aby się nie porozumiało z granicą; wtenczas wchodziłem wprawdzie w pewne z pewnemi intrygi, ale vigore traktatu warszawskiego, zaraz zabroniono nam. Jest konfereneya o tych, którzy nie chcieli traktatu, aby był przyjęty od prowincyi. Nim tedy panowie Sapiehowie z Warszawy
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 425
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
co rychlej suń do brzegu sterem, Źle? ile możesz jeszcze zabaw się lawirem, Pościgni, czego w młodym omieszkałeś wieku, Choć tam był jeden lepszy, niż tu sto dni, człeku. Już nierychło, nieboże, na radę z ratusza, Grzech cię, nie ty go, ciało gdy opuszcza dusza. Zbiegł zegarek dni twoich, minęły godziny. Cóż rzeczesz? Obyż jako pociągnąć sprężyny. 418. DO WIELKIEGO PANA
Żeś sławny, żeś bogaty, że wielki pan z ciebie, Niech cię chwali kto inszy stąd, ja nie pochlebię. Do nieba i wiecznego nic po tym żywota, Insza rzecz jest fortuna, insza
co rychlej suń do brzegu sterem, Źle? ile możesz jeszcze zabaw się lawirem, Pościgni, czego w młodym omieszkałeś wieku, Choć tam był jeden lepszy, niż tu sto dni, człeku. Już nierychło, nieboże, na radę z ratusza, Grzech cię, nie ty go, ciało gdy opuszcza dusza. Zbiegł zegarek dni twoich, minęły godziny. Cóż rzeczesz? Obyż jako pociągnąć sprężyny. 418. DO WIELKIEGO PANA
Żeś sławny, żeś bogaty, że wielki pan z ciebie, Niech cię chwali kto inszy stąd, ja nie pochlebię. Do nieba i wiecznego nic po tym żywota, Insza rzecz jest fortuna, insza
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 181
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
żyć rodzeni. Tym ci wyszła sposobem, choć zrazu pokawi. Lecz ja nie wiem, kto światu ten sekret objawi, Ponieważ matka tylko wiedziała i dzieci, A ludzie pospolicie tają, co ich szpeci. 495 (N). MYŚLIWSKA SZTUKA
Dowiedziawszy o wilkach, że blisko obiegli, Obsyła sąsiad, żeby w kompaniją zbiegli, Grzeczny jeden senator; a gdy dobrą sprawą Kilkanaście za jedną padło ich obławą, Ułożywszy na sanie źle okrzepłe trupy, Prosi owych do bliskiej na obiad chałupy I żartując przestrzega, żeby, kto tu siędzie, Wiedział, że wilcze mięso do obiadu będzie. Tymczasem kuchmistrzowi pośle flaszę wina, Żeby na stole była dzisiejsza
żyć rodzeni. Tym ci wyszła sposobem, choć zrazu pokawi. Lecz ja nie wiem, kto światu ten sekret objawi, Ponieważ matka tylko wiedziała i dzieci, A ludzie pospolicie tają, co ich szpeci. 495 (N). MYŚLIWSKA SZTUKA
Dowiedziawszy o wilkach, że blisko obiegli, Obsyła sąsiad, żeby w kompaniją zbiegli, Grzeczny jeden senator; a gdy dobrą sprawą Kilkanaście za jedną padło ich obławą, Ułożywszy na sanie źle okrzepłe trupy, Prosi owych do bliskiej na obiad chałupy I żartując przestrzega, żeby, kto tu siędzie, Wiedział, że wilcze mięso do obiadu będzie. Tymczasem kuchmistrzowi pośle flaszę wina, Żeby na stole była dzisiejsza
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 221
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nosim, atoli pieszczone Dziewczęta lekko chodzą ustrojone I przypadłyby, znając swą płeć czystą, Na materyją jaką przezroczystą. Teraz, w gorąco, Jaga grube szaty Zrzuca i stroje wdziewa Małgorzaty; Koszulka słabo gładkie ramię kryje, Włos nie w więzieniu po szyi się wije: Lub się przyczesze, lubo z wdzięcznej kosy Rozpuści zbiegłe po jagodach włosy, Na głowie nie masz nic oprócz warkoczy, Rozmarynowy które wieniec tłoczy. Piersi, francuskim kołnierzem okryte,
Wygodnym wiatrom nie tak niedobyte, Żeby nie miały, wionąwszy coś z boku, Ich mleka odkryć, mego cieszyć wzroku. Twarz cale wolna, sam kapelusz cienie Miece i górne wstrzymywa promienie; Tak
nosim, atoli pieszczone Dziewczęta lekko chodzą ustrojone I przypadłyby, znając swą płeć czystą, Na materyją jaką przezroczystą. Teraz, w gorąco, Jaga grube szaty Zrzuca i stroje wdziewa Małgorzaty; Koszulka słabo gładkie ramię kryje, Włos nie w więzieniu po szyi się wije: Lub się przyczesze, lubo z wdzięcznej kosy Rozpuści zbiegłe po jagodach włosy, Na głowie nie masz nic oprócz warkoczy, Rozmarynowy które wieniec tłoczy. Piersi, francuskim kołnierzem okryte,
Wygodnym wiatrom nie tak niedobyte, Żeby nie miały, wionąwszy coś z boku, Ich mleka odkryć, mego cieszyć wzroku. Twarz cale wolna, sam kapelusz cienie Miece i górne wstrzymywa promienie; Tak
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 177
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
dla ciebie ginę, Tę mi z łez moich dajesz dziesięcinę; Podobno mi cię ten płacz miększą sprawi, Wszak częsta kropla i kamień dziurawi. PRZECHADZKA
Czy z mej namowy, czy-li z dobrej woli Chciała Kasieńka na folwark do roli Albo na łąki kwitnące do siana I do dobytku przechodzić się z rana, Żeby jej czas zbiegł i w ciepłe południe Blisko siedziała gęstwiny i studnie, I mówi: „Pójdźmy kwiatki rwać rozliczne I z wymion krowich pożytki brać mleczne.” Jam rzekł: „Nie chodźmy, bo ja z kwiatków szydzę Oprócz tych, które na twych wargach widzę, I na mleko mię darmo insze prosisz, Prócz tego,
dla ciebie ginę, Tę mi z łez moich dajesz dziesięcinę; Podobno mi cię ten płacz miększą sprawi, Wszak częsta kropla i kamień dziurawi. PRZECHADZKA
Czy z mej namowy, czy-li z dobrej woli Chciała Kasieńka na folwark do roli Albo na łąki kwitnące do siana I do dobytku przechodzić się z rana, Żeby jej czas zbiegł i w ciepłe południe Blisko siedziała gęstwiny i studnie, I mówi: „Pójdźmy kwiatki rwać rozliczne I z wymion krowich pożytki brać mléczne.” Jam rzekł: „Nie chodźmy, bo ja z kwiatków szydzę Oprócz tych, które na twych wargach widzę, I na mleko mię darmo insze prosisz, Prócz tego,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 181
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
tam, gdzie chwyta jabłka Tantal chciwy, Nie tam, gdzie zastęp mar Plutona chwali, Ale gdzie serca sam Kupido pali. Tam za to, żeśmy dopełnili złości, Ty w ogniu gniewu, ja w ogniu miłości, To miłościwe będzie ciebie piekło W sercu mym, a mnie w oczach twoich piekło. SŁOWIK ZBIEGŁ
Niewdzięczne ptaszę, słowik zimowany, Kiedy mu ręka, ręka bez nagany, Mojej Jagusie daje zwykłą strawę I za muzyczną częstuje zabawę, Wyleciał z klatki i wesołym krzykiem Zaśpiewał: „Jużem nie twym niewolnikiem!” Ale dziewczyna, jak prędko postrzegła, Że jej kochana ptaszyna odbiegła, W płacz i lamenty smutne uderzyła
tam, gdzie chwyta jabłka Tantal chciwy, Nie tam, gdzie zastęp mar Plutona chwali, Ale gdzie serca sam Kupido pali. Tam za to, żeśmy dopełnili złości, Ty w ogniu gniewu, ja w ogniu miłości, To miłościwe będzie ciebie piekło W sercu mym, a mnie w oczach twoich piekło. SŁOWIK ZBIEGŁ
Niewdzięczne ptaszę, słowik zimowany, Kiedy mu ręka, ręka bez nagany, Mojej Jagusie daje zwykłą strawę I za muzyczną częstuje zabawę, Wyleciał z klatki i wesołym krzykiem Zaśpiewał: „Jużem nie twym niewolnikiem!” Ale dziewczyna, jak prędko postrzegła, Że jej kochana ptaszyna odbiegła, W płacz i lamenty smutne uderzyła
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 248
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
rozwił drzewa, więc starym zwyczajem Ustrójmy sobie, Jago, skronie majem I grajmy z sobą o zakład zielone: Ja jeśli przegram, dam ci wyrobione Francuskim szmelcem na piersi noszenie, Skąd go zaś potem zazdrość ma wyżenie; A ty gdy przegrasz, dasz mi trzykroć gęby, Gęby udolnej i ciemne pogrzeby Odwlec, i zbiegłą duszę nazad wrócić, I żywot przewlec, który śmierć chce skrócić.” Jam tak rzekł; ona tak odpowiedziała Krótko, lecz okiem coś więcej szeptała: „Jeśli mię zdybiesz sam bez zielonego, Dam gęby i coś nad gębę milszego.” Potem dawszy mi ust raz dla zadatku: „To teraz — mówi
rozwił drzewa, więc starym zwyczajem Ustrójmy sobie, Jago, skronie majem I grajmy z sobą o zakład zielone: Ja jeśli przegram, dam ci wyrobione Francuskim szmelcem na piersi noszenie, Skąd go zaś potem zazdrość ma wyżenie; A ty gdy przegrasz, dasz mi trzykroć gęby, Gęby udolnej i ciemne pogrzeby Odwlec, i zbiegłą duszę nazad wrócić, I żywot przewlec, który śmierć chce skrócić.” Jam tak rzekł; ona tak odpowiedziała Krótko, lecz okiem coś więcej szeptała: „Jeśli mię zdybiesz sam bez zielonego, Dam gęby i coś nad gębę milszego.” Potem dawszy mi ust raz dla zadatku: „To teraz — mówi
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 271
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971