tyranowi życzy doczekać siwizny? Ten się cieszy z bojaźni, tamten dla puścizny), Każdy garłem nawiedzin przypłacić mu musi, Żaden nazad nie wyńdzie, każdego udusi. Nie sfolgował, przyszedłli kto i z jego rodu, Dla wydania sekretu, a potem i z głodu. Gdy tak lwy, dziki, wilki w zgłodniałe tka kiszki, Widząc nad jamą, prosi w nawiedziny liszki: „Samaś — rzecze — siostrzyczko, tak jest niepobożna; Nawiedź mnie też kalekę, proszę, jeśli można.” Zaraz zdrady dowcipna przewąchawszy liszka: „Słusznać by rzecz chorego nawiedzić braciszka, Tylko patrząc na tropy lwie, niedźwiedzie, zdebie, Żaden
tyranowi życzy doczekać siwizny? Ten się cieszy z bojaźni, tamten dla puścizny), Każdy garłem nawiedzin przypłacić mu musi, Żaden nazad nie wyńdzie, każdego udusi. Nie sfolgował, przyszedłli kto i z jego rodu, Dla wydania sekretu, a potem i z głodu. Gdy tak lwy, dziki, wilki w zgłodniałe tka kiszki, Widząc nad jamą, prosi w nawiedziny liszki: „Samaś — rzecze — siestrzyczko, tak jest niepobożna; Nawiedź mnie też kalekę, proszę, jeśli można.” Zaraz zdrady dowcipna przewąchawszy liszka: „Słusznać by rzecz chorego nawiedzić braciszka, Tylko patrząc na tropy lwie, niedźwiedzie, zdebie, Żaden
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 195
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Pod hipogryfowemi skrzydłami widzący Tam i sam cień po wierzchu wody biegający. Orka na brzegu pewny pokarm zostawiała, A za próżnem i co się umykał, bieżała. Rugier się na dół z góry spuszcza i częstemi Straszliwą orkę bije razami ciężkiemi.
CIII.
Jako orzeł, gdy w górę wysoko wyleci, Upatrując obłowu dla zgłodniałych dzieci, Gdy na gołem kamieniu węża ujźrzy, który Gładzi przeciwko słońcu odnowione skóry, Nie bierze go od głowy, mijając tę stronę, Gdzie żądłem jadowitem świszczy, w mocną śponę, Ale w tył od ogona i macha skrzydłami, Aby go nie okręcił długiemi kołami:
CIV.
Tak on szablą i drzewem nie godzi
, Pod hipogryfowemi skrzydłami widzący Tam i sam cień po wierzchu wody biegający. Orka na brzegu pewny pokarm zostawiała, A za próżnem i co się umykał, bieżała. Rugier się na dół z góry spuszcza i częstemi Straszliwą orkę bije razami ciężkiemi.
CIII.
Jako orzeł, gdy w górę wysoko wyleci, Upatrując obłowu dla zgłodniałych dzieci, Gdy na gołem kamieniu węża ujźrzy, który Gładzi przeciwko słońcu odnowione skóry, Nie bierze go od głowy, mijając tę stronę, Gdzie żądłem jadowitem świszczy, w mocną śponę, Ale w tył od ogona i macha skrzydłami, Aby go nie okręcił długiemi kołami:
CIV.
Tak on szablą i drzewem nie godzi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 222
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przepowiedzi. Odjęty mi jest Prorok i Mistrz/ odjęty Wódz i Pasterz/ wiele teraz nazwiskiem Pasterzów/ ale mało rzeczą Abowiem niektórzy z dzisiejszych rozumnej trzody Chrystusowej Pasterzów/ zaledwieby się nad bez rozumnem osłów stadem Pasterzami być godnemi naleźli. Co więtsza? Nie Pasterze są/ ale wilcy drapieżni/ nie Wodzowie/ ale Lwy zgłodniałe/ którzy jedne owieczki sami nieszczędnie pożyrają. A drugiemi Smocze paszczęki bez litości zatykają/ O nieszczęsna trzodo/ izali ten Pasterzem i mistrzem być może/ który się sam nigdy nie uczył? który nie wie co Bogu powinien/ ani też co bliźniemu swemu? Cóż barziej powierzonym owieczkom? Który z dziecinnych lat swoich nie ćwiczeniem
przepowiedźi. Odięty mi iest Prorok y Mistrz/ odięty Wodz y Pásterz/ wiele teraz nazwiskiem Pásterzow/ ále máło rzecżą Abowiem niektorzy z dźiśieyszych rozumney trzody Chrystusowey Pásterzow/ záledwieby się nád bez rozumnem osłow stádem Pásterzámi być godnemi náleźli. Co więtszá? Nie Pásterze są/ ále wilcy drapieżni/ nie Wodzowie/ ále Lwy zgłodniáłe/ ktorzy iedne owiecżki sámi nieszcżędnie pożyráią. A drugiemi Smocże pászcżeki bez litośći zátykáią/ O nieszcżęsna trzodo/ izali ten Pásterzem y mistrzem być może/ ktory się sam nigdy nie vcżył? ktory nie wie co Bogu powinien/ áni też co bliźniemu swemu? Coż bárziey powierzonym owiecżkom? Ktory z dźiećinnych lat swoich nie ćwicżeniem
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 13
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
łupem, A tylko samym miejsca usłał trupem. Gdzie pokój i czas zmierżiwszy spokojny. Własnym popiołem ozdoby zagrzebła Niesprawiedliwej chęć prywatna wojny I lub interes nie zaważył ździebła, Szafunek na to odważyła hojny, Ażeby ludzi tysiącami grzebła. Albo zruciwszy łaskawość z natury, Ledwo ich z własnej nie odarła skóry. Gdzie się zgłodniałych sam cień tylko włóczy Ludzi ze wszystkiej odartych chudoby. Których się chlebem nie napchany tuczy, Serca nie mając prócz kiszki, wątroby, Drop niepotrzebny a jako sęp huczy, Lub go dokoła obiegły podroby, Ziewając na żyr ustawnie telbuchem, A na skwirk ludzki będąc ślepym, głuchem. Gdzie nieprzyjemna wolność panowaniu, Z praw
łupem, A tylko samym miejsca usłał trupem. Gdzie pokój i czas zmierżiwszy spokojny. Własnym popiołem ozdoby zagrzebła Niesprawiedliwej chęć prywatna wojny I lub interes nie zaważył ździebła, Szafunek na to odważyła hojny, Ażeby ludzi tysiącami grzebła. Albo zruciwszy łaskawość z natury, Ledwo ich z własnej nie odarła skóry. Gdzie się zgłodniałych sam cień tylko włóczy Ludzi ze wszystkiej odartych chudoby. Których się chlebem nie napchany tuczy, Serca nie mając prócz kiszki, wątroby, Drop niepotrzebny a jako sęp huczy, Lub go dokoła obiegły podroby, Ziewając na żyr ustawnie telbuchem, A na skwirk ludzki będąc ślepym, głuchem. Gdzie nieprzyjemna wolność panowaniu, Z praw
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 168
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Moskiewskich/ skąd niektóre Regimenty Niemieckie/ mają być cassowane/ dla trudnej im dalszej Subsistencji. Tym czasem Szlachta oprócz wyraźnego Cesarskiego Mandatu niechcą i niemogą się na nic resolwować. Zniwa teraźniejsze cale nieforemne/ ponieważ/ sieła bardzo Roll/ zostało po nie zasiewanych/ co zaś było posiano to się raczej wpożytek zgłodniałego Żołnierza obraca. Mają jednak jeszcze niektórzy nadzieję/ że się jeszcze przed Zimą skończi/ ta taka dyferentia.
Takie Gazety/ sądo Nabycia/ w Drukarni Jana Dawida Cenkiera Drukarza Polskiego/ na Ulicy długiej Staromiejskiej. Anno 1718. No. 6. Poczta Królewiecka. w Królewcu/ 10. Septembra: z Wiednia/ 27
Moskiewskich/ zkąd niektore Regimenty Niemieckie/ máią być cássowáne/ dla trudney im dálszey Subsistentiey. Tym ćzásem Szláchtá oprocż wyráźnego Cesárskiego Mándátu niechcą y niemogą śię ná nic resolwowáć. Zniwá terázńieysze cále nieforemne/ poniewasz/ siełá bárdzo Roll/ zostáło po nie záśiewánych/ co záś było pośiano to śię rácżey wpożytek zgłodniáłego Zołńierza obraca. Máią iednák ieszcże niektorzy nádzieię/ że śię ieszcże przed Zimą zkoncźy/ tá táka differentia.
Tákie Gázety/ sądo Nábycia/ w Drukárńi Ianá Dawidá Cenkiera Drukárzá Polskiego/ ná Ulicy długiey Stáromieyskiey. Anno 1718. No. 6. Posztá Krolewiecka. w Krolewcu/ 10. Septembrá: z Wiedńiá/ 27
Skrót tekstu: PoczKról
Strona: 36
Tytuł:
Poczta Królewiecka
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Królewiec
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1718
Data wydania (nie wcześniej niż):
1718
Data wydania (nie później niż):
1718
Pozwolił orzeł, mówiąc: „Po czymże mam twego Znać potomka? co za znak urodzenia jego?” „Piękność” – prawi; bo sowa, że nad jej nie miała Natura piękniejszego stworzenia, mniemiała. Buja wtym orzeł przez świat, dość pięknych mijając Ptaków, onę ich piękność sowie przysądzając. Już i zgłodniał, wyrok swój mając w wiernej pieczy; Aż z trafunku usłyszy, że coś szpetnie skrzeczy. Porwie się na głos, którym gdy gniazda doleci, Obaczy, siedząc na nim, zbyt szkarade dzieci. Patrzy znaków piękności, czy nie przyjacielskie, Które według udania miały być anielskie. Ale im dłużej patrzy, tym szpetniejsze
Pozwolił orzeł, mówiąc: „Po czymże mam twego Znać potomka? co za znak urodzenia jego?” „Piękność” – prawi; bo sowa, że nad jej nie miała Natura piękniejszego stworzenia, mniemiała. Buja wtym orzeł przez świat, dość pięknych mijając Ptaków, onę ich piękność sowie przysądzając. Już i zgłodniał, wyrok swój mając w wiernej pieczy; Aż z trafunku usłyszy, że coś szpetnie skrzeczy. Porwie się na głos, którym gdy gniazda doleci, Obaczy, siedząc na nim, zbyt szkarade dzieci. Patrzy znaków piękności, czy nie przyjacielskie, Które według udania miały być anielskie. Ale im dłużej patrzy, tym szpetniejsze
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 9
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
tak się więc z nich śmiejąc: „Dziwne – pry – czasów naszych nastały zwyczaje, Już teraz niźli kokosz, chce być mędrsze jaje”. Dziwniejszać to, że mędrsze w piąci lat bywają Dzieci, aniż osłowie, choć dwadzieścia mają. XXXIX. Kto mocniejszy, ten lepszy. O SMOKU Z PIŁKĄ.
Smok zgłodniały, nie mogąc dostać co inszego, Czymby był mógł ratować żołądka strawnego, Nalazł piłkę ślusarską: więc ją pocznie swymi, To tam, to sam, obracać zębami ostrymi.
Ale gdy się tak dobrą chwilę z nią mocował, Nic nie sprawił i darmo zęby sobie psował. Rzekła piłka do niego: „Ty
tak się więc z nich śmiejąc: „Dziwne – pry – czasów naszych nastały zwyczaje, Już teraz niźli kokosz, chce być mędrsze jaje”. Dziwniejszać to, że mędrsze w piąci lat bywają Dzieci, aniż osłowie, choć dwadzieścia mają. XXXIX. Kto mocniejszy, ten lepszy. O SMOKU Z PIŁKĄ.
Smok zgłodniały, nie mogąc dostać co inszego, Czymby był mógł ratować żołądka strawnego, Nalazł piłkę ślusarską: więc ją pocznie swymi, To tam, to sam, obracać zębami ostrymi.
Ale gdy się tak dobrą chwilę z nią mocował, Nic nie sprawił i darmo zęby sobie psował. Rzekła piłka do niego: „Ty
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 40
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
grobowe głębiny. 13. SERCE JEŚĆ
Osadzi-li myśliwiec jastrząbami klatki, Musi często posyłać po serca do jatki: To, co w człeku najdrożej cenisz, miły panie, Najtaniej u rzeźnika z bydlęcia dostanie. Sercem żyje krogulec, sercem sęp chowany; Jem i ja serce swoje, bo żal niezrównany (Jeśli orzeł zgłodniały Prometego płuca Albo sęp nieśmiertelną wątrobę wyrzuca Z piersi Tytyjusowych na każdy dzień srodze) W mizernym ciele moim zwiędłe serce głodzę. Nie ja go, serce mnie je, serce ciało trawi, Że tylko kości w skórze robactwu zostawi. Serce mnie je, żal serce; zgoła zmysłem tępem Nie pojmę, czy ja sercu,
grobowe głębiny. 13. SERCE JEŚĆ
Osadzi-li myśliwiec jastrząbami klatki, Musi często posyłać po serca do jatki: To, co w człeku najdrożej cenisz, miły panie, Najtaniej u rzeźnika z bydlęcia dostanie. Sercem żyje krogulec, sercem sęp chowany; Jem i ja serce swoje, bo żal niezrównany (Jeśli orzeł zgłodniały Prometego płuca Albo sęp nieśmiertelną wątrobę wyrzuca Z piersi Tytyjusowych na każdy dzień srodze) W mizernym ciele moim zwiędłe serce głodzę. Nie ja go, serce mnie je, serce ciało trawi, Że tylko kości w skórze robactwu zostawi. Serce mnie je, żal serce; zgoła zmysłem tępem Nie pojmę, czy ja sercu,
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 548
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
doszła, bardzo sieła koni narzucała i leży tego niezmierna moc po szlakach; sami poganie od głodu i zimna poczęli bardzo padać; napadłszy pieszo Jassy, cokolwiek do pożywienia zastali, rabowali; u jednego Żyda browar piwny napadłszy, mluto garścią jedli i nazajutrz zdechło ich pięć objadłszy się; niewolników chyba co
celniejszych konserwują, drugich zgłodniałych i pomorzonych podobijali. Od Kijowa różni przejeżdżający tak Grecy, jaiko też i czerńcowie powiadają o wielkich za Dnieprem nad Tatarami wiktoriach, którzy tam z Krymu mieli wpaść i od Kozaków być zniesieni, ale są dowodne informacyje, że to wszystko ad iactantiam zmyślono i tylko czterysta koni podjazdem za Dnieprem było. Ludzie nasi konni,
doszła, bardzo sieła koni narzucała i leży tego niezmierna moc po szlakach; sami poganie od głodu i zimna poczęli bardzo padać; napadłszy pieszo Jassy, cokolwiek do pożywienia zastali, rabowali; u jednego Żyda browar piwny napadłszy, mluto garścią jedli i nazajutrz zdechło ich pięć objadłszy się; niewolników chyba co
celniejszych konserwują, drugich zgłodniałych i pomorzonych podobijali. Od Kijowa różni przejeżdżający tak Grecy, jaiko też i czerńcowie powiadają o wielkich za Dnieprem nad Tatarami wiktoryjach, którzy tam z Krymu mieli wpaść i od Kozaków być zniesieni, ale są dowodne informacyje, że to wszystko ad iactantiam zmyślono i tylko czterysta koni podjazdem za Dnieprem było. Ludzie nasi konni,
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 208
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
jemu poprzeczny ustawa, A Afrykus na morzu tyranem zostawa.
LII.
Ten srodze dmie i gniewu używa bez miary I wypuszcza z czarnawej gęby sprosne pary, Wziąwszy do towarzystwa wicher prędki, który Wzburzone wody miece ode dna do góry; I tak mocno pcha okręt, że prędzej nie leci Sokół, gdy obłów niesie dla zgłodniałych dzieci, Z strachem szypra, aby go, co mogło być snadno, Nie wpędził gdzie na koniec świata albo na dno.
LIII.
Na to uczony szyper lekarstwo najduje I z rufy wielkie koła zrzucić rozkazuje I linę co nawiętszą spuszcza i tak godzi, Że okręt trzecią częścią biegu tylko chodzi. Ta rada, ale
jemu poprzeczny ustawa, A Afrykus na morzu tyrannem zostawa.
LII.
Ten srodze dmie i gniewu używa bez miary I wypuszcza z czarnawej gęby sprosne pary, Wziąwszy do towarzystwa wicher prędki, który Wzburzone wody miece ode dna do góry; I tak mocno pcha okręt, że pręcej nie leci Sokół, gdy obłów niesie dla zgłodniałych dzieci, Z strachem szypra, aby go, co mogło być snadno, Nie wpędził gdzie na koniec świata albo na dno.
LIII.
Na to uczony szyper lekarstwo najduje I z rufy wielkie koła zrzucić rozkazuje I linę co nawiętszą spuszcza i tak godzi, Że okręt trzecią częścią biegu tylko chodzi. Ta rada, ale
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 98
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905