lubo żadnej otworzystości, dziury żadnej widać nie było prócz jednej rozwaliny, której próżno chciano zmierzyć głębokość; gdyż się sama przez się zamkneła. Płomienie lubo były większe na miejscach drzewami, i zbożem okrytych, przecież nic nie zapaliły: swąd był ich nieznośny, lecz nie siarczysty. Wiele domów upadło. Woda zrzodła bliskiego miasta zmęczona, stała się podobna nie tylko kolorem, ale też i własnościami, do wody z mydłem rozwiedzionej. Na powierzchności zrzodła tego pływała piana, która zebrana obracała się w massę gęstą, i podobnie jako mydło brudy wyciągającą, i w wodzie rozpuszczającą się. Zrzodło nazwane Plombiers, które jest blisko miasta, wyrzucało tego czasu więcej
lubo żadney otworzystości, dziury żadney widać nie było procz iedney rozwaliny, którey prożno chciano zmierzyć głębokość; gdyż się sama przez się zamkneła. Płomienie lubo były większe na mieyscach drzewami, y zbożem okrytych, przecież nic nie zapaliły: swąd był ich nieznośny, lecz nie siarczysty. Wiele domow upadło. Woda zrzodła bliskiego miasta zmęczona, stała się podobna nie tylko kolorem, ale też y własnościami, do wody z mydłem rozwiedzioney. Na powierzchności zrzodła tego pływała piana, która zebrana obracała się w massę gęstą, y podobnie iako mydło brudy wyciągaiącą, y w wodzie rozpuszczaiącą się. Zrzodło nazwane Plombiers, które iest blisko miasta, wyrzucało tego czasu więcey
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 132
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
szeroki na dwa łokcie około słońca nieprzerwanego trzęsienia. Doświadczono też, iż linie czarne na niebie od pułnocy ku południowi, bladość księżyca, i niektóre linie białe, cyrkuły otaczające księżyc, nagłe i krótkie wruszenie powietrza z gwizdaniem, mruczenia podziemne, szelest na powietrzu tak spokojnym iż liścia drzew niewzruszał, wody w studniach zmęczone, wrzask kur, kaczek, i innych małych ptaków, niespokojność koni, wołów, i innych bydląt, wycie psów, ulatywanie do lasu gołębi, albo dłuższe nad zwyczaj latanie, były znakami pewnemi trzęsienia, które tego roku były. Rzecz godna uwagi, iż koło otaczające księżyc im bardziej zbliżało się do tej Planety tym
szeroki na dwa łokcie około słońca nieprzerwanego trzęsienia. Doświadczono też, iż linie czarne na niebie od pułnocy ku południowi, bladość księżyca, y niektore linie białe, cyrkuły otaczaiące księżyc, nagłe y krotkie wruszenie powietrza z gwizdaniem, mruczenia podziemne, szelest na powietrzu tak spokoynym iż liścia drzew niewzruszał, wody w studniach zmęczone, wrzask kur, kaczek, y innych małych ptakow, niespokoyność koni, wołow, y innych bydląt, wycie psow, ulatywanie do lasu gołębi, albo dłuższe nad zwyczay latanie, były znakami pewnemi trzęsienia, ktore tego roku były. Rzecz godna uwagi, iż koło otaczaiące księżyc im bardziey zbliżało się do tey Planety tym
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 157
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
zda mi się, żem go widział w izbie. A do tego wszyscy mi się natenczas zdawali posłami. Pytam się z komplementem, czy poseł. Odpowiada: „Do usług WMć Pana
poseł. „Przepraszam najuniżeniej, bom dosyć widział summam activitatem w izbie WMć Pana, alem teraz tak zakłócony, tak zmęczony, że sam pojąć się i co gadam, nie mogę. Proszę tu do Kamzeta, poślę po gdańską wódeczkę”. Weszliśmy. IMć Pan poseł dał swego fidelisa, posłałem do Bramy Krakowskiej. Myślę sobie: to mój rycerz, niech tam nieszczęście wszystkich tych poczciwych weźmie, z którymi darmo napracowałem się
zda mi się, żem go widział w izbie. A do tego wszyscy mi się natenczas zdawali posłami. Pytam się z komplementem, czy poseł. Odpowiada: „Do usług WMć Pana
poseł. „Przepraszam najuniżeniej, bom dosyć widział summam activitatem w izbie WMMć Pana, alem teraz tak zakłócony, tak zmęczony, że sam pojąć się i co gadam, nie mogę. Proszę tu do Kamzeta, poślę po gdańską wódeczkę”. Weśliśmy. JMć Pan poseł dał swego fidelisa, posłałem do Bramy Krakowskiej. Myślę sobie: to mój rycerz, niech tam nieszczęście wszystkich tych poczciwych weźmie, z którymi darmo napracowałem się
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 152
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
lekarstwa, słusznie można dorozumiewać się czy nie jest: lues gallica. Co postrzegłszy, mówię, wypytywałem się chorego, o przeszłym jego życiu, który badającemu się odpowiedział:
IV. Od lat czternastu dostałem zaraźliwej gonorei; która przez wiele lat zwyczajnym płynęła miejscem; bolami więc nieznosnemi z symptomatów pospolitych w tej chorobie zmęczony, szarlatanów rady, i pomocy używałem, które że bezskutecznie były, do Cerulików, i Doktorów niepoślednich udałem się; ci dekoktami, pigułkami etc. mię leczyli, co trochę pomogło, alem nigdy do zupełnego nie powrócił zdrowia, najmniejsze w jedzeniu wykroczenie, niezdrowia było przyczyną, te są jego słowa.
lekarstwa, słusznie można dorozumiewać się czy nie iest: lues gallica. Co postrzegłszy, mowię, wypytywałem się chorego, o przeszłym iego życiu, ktory badaiącemu się odpowiedział:
IV. Od lat czternastu dostałem zaraźliwey gonorei; ktora przez wiele lat zwyczaynym płynęła mieyscem; bolami więc nieznosnemi z symptomatow pospolitych w tey chorobie zmęczony, szarlatanow rady, y pomocy używałem, ktore że bezskutecznie były, do Cerulikow, y Doktorow niepoślednich udałem się; ci dekoktami, pigułkami etc. mię leczyli, co trochę pomogło, alem nigdy do zupełnego nie powrocił zdrowia, naymnieysze w iedzeniu wykroczenie, niezdrowia było przyczyną, te są iego słowa.
Skrót tekstu: ListDokt
Strona: 4
Tytuł:
List doktorski i anatomiczny o chorobie od lat czternastu do doskonałych medycyny nauczycielów
Autor:
Stefan Bisio
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
się złego. Świeckimi jeszcze będąc zabawny sprawami, widzenie miał takowe duchem, nie zmysłami. Wiosna była, gdy w nocy przy czasie spokojnym zasnął był nie tak ciało, jako snem duchownym: “Obaczę – mówi – Ciało martwe, lada jakie, o którym ujrzę dziwne objawienie takie. Spać nieco pocznę, długą czujnością zmęczony, a oto Duch zmarłego świeżo wypuszczony z martwym Ciałem, wielkimi zmazany grzechami, z ciężkim żalem, z krwawymi umawia się łzami”. Dusza mówi
Płacze Duch, ciężko jęczy, stanąwszy przy Ciele, ostro mówi i kładzie skarg na Ciało wiele: “O Ciało moje nędzne, któż cię tak powalił, które,
się złego. Świeckimi jeszcze będąc zabawny sprawami, widzenie miał takowe duchem, nie zmysłami. Wiosna była, gdy w nocy przy czasie spokojnym zasnął był nie tak ciało, jako snem duchownym: “Obaczę – mówi – Ciało martwe, lada jakie, o którym ujrzę dziwne objawienie takie. Spać nieco pocznę, długą czujnością zmęczony, a oto Duch zmarłego świeżo wypuszczony z martwym Ciałem, wielkimi zmazany grzechami, z ciężkim żalem, z krwawymi umawia się łzami”. Dusza mówi
Płacze Duch, ciężko jęczy, stanąwszy przy Ciele, ostro mówi i kładzie skarg na Ciało wiele: “O Ciało moje nędzne, któż cię tak powalił, które,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 35
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
in hoc Antro hahitare decrevi, Była rodu Królewskiego, z linii Karola Wielkiego.
ROZY de Viterbio albo Witerbieńskiej Panny Z. trzeciej Reguły Z. Franciszka 4 Września albo 18 Marca. Lat mając 10 Heretyków i grzeszników kazaniami nawracała: prawdy probując w ogniu trzy godziny nietknięta, od Matki Najś: nawiedzona. Chrystusa widząc zmęczonego krwią na Krzyżu, pytała się: ktoby ubiczował Chrystusa: odpowiedżyał: Ardens amor; ktoby do Krzyża przybił, odebrała respons: peccata mortalium. Umarła Roku 1258, lat mając 18 dnia 6 Marca. Aleksandrowi VI. Papieżowi pokazała się mówiąc: Ego sum Rosa Viterbiensis, serva IESU et MARIAE. Więc w
in hoc Antro hahitare decrevi, Była rodu Krolewskiego, z linii Karola Wielkiego.
ROZY de Viterbio albo Witerbieńskiey Panny S. trzeciey Reguły S. Franciszka 4 Wrzesnia albo 18 Marca. Lat máiąc 10 Heretykow y grzesznikow kazaniami nawracała: prawdy probuiąc w ogniu trzy godziny nietknięta, od Matki Nayś: nawiedzona. Chrystusa widząc zmęczonego krwią na Krzyżu, pytała się: ktoby ubiczował Chrystusa: odpowiedżiał: Ardens amor; ktoby do Krzyża przybił, odebrała respons: peccata mortalium. Umarła Roku 1258, lat maiąc 18 dnia 6 Marca. Alexandrowi VI. Papieżowi pokazała się mowiąc: Ego sum Rosa Viterbiensis, serva IESU et MARIAE. Więc w
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 194
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Io:: 3 Psal: 94 Prou: 6. Psal. 40 Matt: 5, Ier. 9. Heb. 1. Isai: 34. ib. 1. Cor. 11, Serm: 14 Suri[...] 22, Aprilis. SPOSÓB Jako możemy miluchno uszanować tegoż CHrystusa JEZUSA dla miłości naszej tak okrutnie zmęczonego i ukrzyżowanego.
ZApewnie Dobrodzieja naszego tak wielkiego i przedziwnego ile z nas/ uczcimy: jeśli te pięć Punktów o Męce jego przenadroższej uważymy: i co do nas na krzyżu wołający mówi: przysłuchiwać się pilnie postaramy. Punkt Pierwszy. Uważ kto to/ i jaki ten który dla ciebie/ i dla miłości twojej chciał ucierpieć
Io:: 3 Psal: 94 Prou: 6. Psal. 40 Matt: 5, Ier. 9. Heb. 1. Isai: 34. ib. 1. Cor. 11, Serm: 14 Suri[...] 22, Aprilis. SPOSOB Iáko możemy miluchno vszanowáć tegoż CHrystusá IEZVSA dla miłośći nászey ták okrutnie zmęczonego y vkrzyżowánego.
ZApewnie Dobrodźieiá nászego ták wielkiego y przedźiwnego ile z nas/ vczćimy: ieśli te pięć Punktow o Męce iego przenádroższey vwáżymy: y co do nas na krzyżu wołaiący mowi: przysłuchiwać się pilnie postaramy. Punkt Pierwszy. Vważ kto to/ y iáki ten ktory dlá ćiebie/ y dlá miłośći twoiey chćiał vćierpieć
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 121
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
i tam się nad nią pastwi według upodobania: Tak nie którzy trafiają się jako wyzuci znatury ludzkiej do miłosierdzia i polutowania nad bliźnim skłonni/ i serca katowskiego nieużytego/ bo zajuszywszy się na bliźniego/ a widząc że mu nie idą po myśli uchwalone prawem i zwyczajne kwiestie spomowionym w mieście/ i widząc że nic na zmęczonym nie może wybadać według swego zamysły i smaku/ pod pokrywką obawiania się by miejśce nie było sczarowane/ gdzie powołanego pierwej męczono/ wozi się z utrapionym polesiech w nocy i granicach/ pastwiąc się do upodobania/ i męki/ o których się prawu nieśniło tamże nad niem wymyślając/ na które i sami kaci patrzyć
y tam się nad nią pástwi według vpodobania: Tak nie ktorzy trafiaią się iako wyzuci znátury ludzkiey do miłośierdzia y polutowánia nad bliźnim skłonni/ y sercá kátowskiego nieużytego/ bo zaiuszywszy się ná bliźniego/ á widząc że mu nie idą po myśli vchwalone práwem y zwyczáine kwiestie zpomowionym w mieście/ y widząc że nic ná zmęczonym nie moze wybadáć według swego zamysły y smaku/ pod pokrywką obawiánia sie by mieiśce nie było zczárowáne/ gdzie powołánego pierwey męczono/ wozi się z utrapionym poleśiech w nocy y gránicach/ pástwiąc się do vpodobania/ y męki/ o ktorych się prawu nieśniło tamże nád niem wymyśláiąc/ na ktore y sami káći pátrzyć
Skrót tekstu: WisCzar
Strona: 99
Tytuł:
Czarownica powołana
Autor:
Daniel Wisner
Drukarnia:
Wojciech Laktański
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
magia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
o stanie ich, a potym Królowi Roziadłemu pojmanców przed oczy stanowi, Których gdy ujrzał, zdał się, że mu ogień szczery Połał z oczu, a płomień z rozgniewanej cery. I natychmiast bić kazał nago rozebranych Srodze, których gdy jednak widział skatowanych, Poczał w sobie zwierzęcą surowość hamować, I wyrzekł hasło, przestać zmęczonych katować! A potym do nich mówi: ku jakiej ozdobie Te wy kości umarłych nosicie przy sobie, I na jaką pamiątkę? bo jeśli pragniecie Być w bractwie z umarłemi, wnet znimi będziecie; A tak dość się wam stanie, jak chcecie, od ręki Katowskiej, lecz mnie macie w przód dać za to
o stánie ich, á potym Krolowi Roziádłemu poimáncow przed oczy stanowi, Ktorych gdy vyrzał, zdał się, że mu ogień szczery Połał z ocżu, á płomień z rozgniewaney cery. Y nátychmiast bić kazał nágo rozebránych Srodze, ktorych gdy iednák widźiał skátowánych, Poczał w sobie zwierzęcą surowość hámowáć, Y wyrzekł hásło, przestáć zmęczonych kátowáć! A potym do nich mowi: ku iákiey ozdobie Te wy kośći vmárłych nośićie przy sobie, Y ná iáką pámiątkę? bo ieśli prágniećie Bydz w bráctwie z vmárłemi, wnet znimi będźiećie; A ták dość się wam stánie, iák chcećie, od ręki Kátowskiey, lecz mnie maćie w przod dáć zá to
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 164
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
pospólstwa przegrodzeni ścianą wywiedzioną śrzodkiem cerkwie. a ma ta ściana dwoje drzwi/ z których jednej zowią Carskie/ i nie otwierają ich nigdy/ tylko kiedy niosą zgotowaną hoscją ku ofierze obiedniej. Wiele Czernców z Moskwy chodzą opowiadając Tatarom Ewangelią świętą/ z których niejaki Stefan/ co potym był Władyką Permskim/ srodze od tamtych ludzi zmęczony był/ a nakoniec obłupiony z skory. Lecz Iwan Wielki Kniaź przyprowadził ich do wiary. Rozszerzyła się ta ich wiara Moskiewska za Coloniami abo osadami z Moskiewskich i z Liwlandskich ludzi/ które ci Hospodarowie zaprowadzili do królestw Astrachańskiego i Kazańskiego. Ale z inszej miary więcej tam jest bałwochwalców. Czwartej części, Księgi pierwsze.
pospolstwá przegrodzeni śćiáną wywiedźioną śrzodkiem cerkwie. á ma tá śćiáná dwoie drzwi/ z ktorych iedney zowią Cárskie/ y nie otwieráią ich nigdy/ tylko kiedy niosą zgotowáną hostią ku ofierze obiedniey. Wiele Czerncow z Moskwy chodzą opowiádáiąc Tátárom Ewángelią świętą/ z ktorych nieiáki Stefan/ co potym był Władiką Permskim/ srodze od támtych ludźi zmęczony był/ á nákoniec obłupiony z skory. Lecz Iwan Wielki Kniáź przyprowádźił ich do wiáry. Rozszerzyłá się tá ich wiárá Moskiewska zá Coloniámi ábo osádámi z Moskiewskich y z Liwlandskich ludźi/ ktore ći Hospodárowie záprowádźili do krolestw Astrácháńskiego y Kázáńskiego. Ale z inszey miáry więcey tám iest báłwochwálcow. Czwartey częśći, Kśięgi pierwsze.
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 132
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609