niż złoto Tracisz z wielką swą szkodą, a nic nie dbasz o to? Czas jest, którego lekceważysz dystrybutę, A ono byś za jednę kiedysi minutę Dał złota Paktolowe, Krezusowe zbiory, Dał syryjski urodzaj, królewskie honory. Czas jest, czas, który ludziom równo płynie z wodą, Z największą, podobieństwem niezrównany, szkodą. Wszytko możesz mieć z ręki fortuny bogatej, Coś stracił, jednej czasu nie wetujesz straty. Zgubisz skarby, klejnoty, dostatki, wieś z domem, Na jeden czas, bez wstydu, radzę być łakomem. Aleś ty tym najszczodrszy, to najchętniej tracisz, Czego zdrowiem i wieczną sromotą przypłacisz.
niż złoto Tracisz z wielką swą szkodą, a nic nie dbasz o to? Czas jest, którego lekceważysz dystrybutę, A ono byś za jednę kiedysi minutę Dał złota Paktolowe, Krezusowe zbiory, Dał syryjski urodzaj, królewskie honory. Czas jest, czas, który ludziom równo płynie z wodą, Z największą, podobieństwem niezrównany, szkodą. Wszytko możesz mieć z ręki fortuny bogatej, Coś stracił, jednej czasu nie wetujesz straty. Zgubisz skarby, klejnoty, dostatki, wieś z domem, Na jeden czas, bez wstydu, radzę być łakomem. Aleś ty tym najszczodrszy, to najchętniej tracisz, Czego zdrowiem i wieczną sromotą przypłacisz.
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 139
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ja tym barziej pragnę i muszę się trapić, Że mając w ręku, nie wiem, którego obłapić. Jeżeli macierzyńskiej miłości obroku Nie dasz, ręką mnie swą ślesz do wiecznego mroku, Swą mnie ręką zabijasz, swą mnie pchasz do grobu; Czy nie masz żony zabić inszego sposobu, Z najokrutniejszym, mężu, nie zrównany katem?” „Jeden jest twój — rzecze ten — drugi twego bratem; Mnie by też tak bolało, jako ciebie boli. Na twej, nie mieć żadnego pasierba z nich, woli, Obu synów; lecz gdy się napierasz przez dzięki, Obu oddaję do twej pasierbami ręki.” Na to żona: „
ja tym barziej pragnę i muszę się trapić, Że mając w ręku, nie wiem, którego obłapić. Jeżeli macierzyńskiej miłości obroku Nie dasz, ręką mnie swą ślesz do wiecznego mroku, Swą mnie ręką zabijasz, swą mnie pchasz do grobu; Czy nie masz żony zabić inszego sposobu, Z najokrutniejszym, mężu, nie zrównany katem?” „Jeden jest twój — rzecze ten — drugi twego bratem; Mnie by też tak bolało, jako ciebie boli. Na twej, nie mieć żadnego pasierba z nich, woli, Obu synów; lecz gdy się napierasz przez dzięki, Obu oddaję do twej pasierbami ręki.” Na to żona: „
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 175
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Bielszego nadeń nie masz nic pod niebem. CHŁÓD DAREMNY
Kiedy się słońce przez Haka przedziera I Lwa strasznego nawiedzić napiera, W powszechnym świata znoju i spaleniu Szukałem, gdzie by głowę skłonić w cieniu. Raz się przechodzę do bliskiego gaju I żebrzę łaski zielonego maju; Tam mię wspomaga dąb chaoński cieniem I grab twardością zrównany z kamieniem, I piękny jawor fladrowanej więzi, I szkolna brzoza drobniuchnej gałęzi,
I żerne buki, i klon niewysoki, I lipa, matka pachniącej patoki, Jasion wojenny, i brzost, który naszem Krajom intraty przyczynia potaszem. Drugi raz w gęste zapuszczam się bory, Kędy świerk czarny roście w górę spory I modrzewina
Bielszego nadeń nie masz nic pod niebem. CHŁÓD DAREMNY
Kiedy się słońce przez Haka przedziera I Lwa strasznego nawiedzić napiera, W powszechnym świata znoju i spaleniu Szukałem, gdzie by głowę skłonić w cieniu. Raz się przechodzę do bliskiego gaju I żebrzę łaski zielonego maju; Tam mię wspomaga dąb chaoński cieniem I grab twardością zrównany z kamieniem, I piękny jawor fladrowanej więzi, I szkolna brzoza drobniuchnej gałęzi,
I żerne buki, i klon niewysoki, I lipa, matka pachniącej patoki, Jasion wojenny, i brzost, który naszem Krajom intraty przyczynia potaszem. Drugi raz w gęste zapuszczam się bory, Kędy świerk czarny roście w górę spory I modrzewina
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 158
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
przewyższysz i laty Ponętę greckiej i trojańskiej straty,
Przejdziesz jej matkę, chociaż dla jej wzięcia Najwyższy z bogów okrył się w łabęcia, I tę, dla której zmienił się w deszcz srogi, , Zaćmisz Kloryndę, Kamillę, Armidę, I greckich gniewów pożar, Bryzeidę; I Kleopatra, i niebieska Psyche, Z twoją zrównane sławą, będą ciche, Że póki będzie Helikon otwarty I z mojej będą Muzy śpiewać karty, Gdziekolwiek siostry kastalijskie siędą, Insze minąwszy, Jagę śpiewać będą. RÓWNA SŁOŃCA
Różana zorza farbuje obłoki, Czas głowy podnieść i gnuśnogłęboki Sen przerwać sobie i, niźli do końca Wnidzie, uważyć wdzięk i piękność słońca. Ale po
przewyższysz i laty Ponętę greckiej i trojańskiej straty,
Przejdziesz jej matkę, chociaż dla jej wzięcia Najwyższy z bogów okrył się w łabęcia, I tę, dla której zmienił się w deszcz srogi, , Zaćmisz Kloryndę, Kamillę, Armidę, I greckich gniewów pożar, Bryzeidę; I Kleopatra, i niebieska Psyche, Z twoją zrównane sławą, będą ciche, Że póki będzie Helikon otwarty I z mojej będą Muzy śpiewać karty, Gdziekolwiek siostry kastalijskie siędą, Insze minąwszy, Jagę śpiewać będą. RÓWNA SŁOŃCA
Różana zorza farbuje obłoki, Czas głowy podnieść i gnuśnogłęboki Sen przerwać sobie i, niźli do końca Wnidzie, uważyć wdzięk i piękność słońca. Ale po
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 242
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
samego aniś jeszcze obaczył ostatnich mąk jego». Zwyczajnie dotknąwszy się, Anioł, dusze onej, rozkazał iść za sobą cale uzdrowionej. § VIII O studni piekielnej
A gdy, idąc pospołu, wzajem rozmawiają, oto nowe uciski duszę napadają: strach srogi, także zimno prawie niewytrwane, smród, ciemności z pierwszymi nigdy niezrównane, tak iż ziemia z swoimi drżeć się grunty zdała, a dusza do swojego wodza rzec musiała: «Ach ci mnie, cóż jest, żem tak barzo osłabiona? Stać nie mogę i chodzić od strachu zemdlona». Wtym dusza wodza swego prędko postradała i będąc opuszczoną, desperować chciała. A tu usłyszy ludzi
samego aniś jeszcze obaczył ostatnich mąk jego». Zwyczajnie dotknąwszy się, Anioł, dusze onej, rozkazał iść za sobą cale uzdrowionej. § VIII O studni piekielnej
A gdy, idąc pospołu, wzajem rozmawiają, oto nowe uciski duszę napadają: strach srogi, także zimno prawie niewytrwane, smród, ciemności z pierwszymi nigdy niezrównane, tak iż ziemia z swoimi drżeć się grunty zdała, a dusza do swojego wodza rzec musiała: «Ach ci mnie, cóż jest, żem tak barzo osłabiona? Stać nie mogę i chodzić od strachu zemdlona». Wtym dusza wodza swego prędko postradała i będąc opuszczoną, desperować chciała. A tu usłyszy ludzi
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 97
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
kroku Przeciw pokoje, dość wielkie; W nich są malowania wszelkie; Mistrzów dobrych piękne sztuki, Tam dokazali nauki. Obicia, nie pytaj o tym, Obacz, zdziwisz się napotym. W sklepach murowych zoczyłem, Tam szkatuły obaczyłem, W których klejnoty są drogie, Diamenty świetne, srogie, Z inszemi rzadko zrównane, Wysoko oszacowane. W zygary, muszę to przyznać, Mówiąc poprawdzie, i wyznać, Strudna znaleźć znaczniejszego
Pana, w nie przeważniejszego, Jak jego mość pan podskarbi. I w kryształy się on skarbi, Tak w złoto, srebro, kamienie, Ma, jako pan, dobre mienie. Przy tym konie zacne
kroku Przeciw pokoje, dość wielkie; W nich są malowania wszelkie; Mistrzów dobrych piękne sztuki, Tam dokazali nauki. Obicia, nie pytaj o tym, Obacz, zdziwisz się napotym. W sklepach murowych zoczyłem, Tam szkatuły obaczyłem, W których klejnoty są drogie, Dyjamenty świetne, srogie, Z inszemi rzadko zrównane, Wysoko oszacowane. W zygary, muszę to przyznać, Mówiąc poprawdzie, i wyznać, Strudna znaleźć znaczniejszego
Pana, w nie przeważniejszego, Jak jego mość pan podskarbi. I w krzyształy się on skarbi, Tak w złoto, srebro, kamienie, Ma, jako pan, dobre mienie. Przy tym konie zacne
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 95
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
, prześwietna jasność pańskiego przez lat dwanaście set aż dotąd szczęśliwie kwitnęła majestatu
Tudzież starożytność domów i rodowitość familii, teologiczne, polityczne nauki, przestrogi, argucje, żarty i co się z okazji którego podało herbu krótko zwięzłym opisuje wierszem
Przez Wacława z Potoka Potockiego podczaszego krakowskiego
1. Dzieł wiekopomnych, niezwyciężonego serca, nieprzełomionej siły, niezrównanej odwagi miłośnikom ojczyzny, żwawym wiary świętej obrońcom pod znakiem Krzyża Chrystusowego zostającym w wojsku. Jego Królewskiej Mości Pana Miłościwego Żołnierzom, Mnie Wielce Miłościwym Panom
Wam, wam, mężne rycerstwo, sauromacka młodzi, Prace mej owoc, który w obozach się rodzi, Kędy go krwią i słonym oblawszy Mars potem, Szafował nie pieniędzmi,
, prześwietna jasność pańskiego przez lat dwanaście set aż dotąd szczęśliwie kwitnęła majestatu
Tudzież starożytność domów i rodowitość familiej, teologiczne, polityczne nauki, przestrogi, argucje, żarty i co się z okazjej którego podało herbu krótko zwięzłym opisuje wierszem
Przez Wacława z Potoka Potockiego podczaszego krakowskiego
1. Dzieł wiekopomnych, niezwyciężonego serca, nieprzełomionej siły, niezrównanej odwagi miłośnikom ojczyzny, żwawym wiary świętej obrońcom pod znakiem Krzyża Chrystusowego zostającym w wojsku. Jego Królewskiej Mości Pana Miłościwego Żołnierzom, Mnie Wielce Miłościwym Panom
Wam, wam, mężne rycerstwo, sauromacka młodzi, Prace mej owoc, który w obozach się rodzi, Kędy go krwią i słonym oblawszy Mars potem, Szafował nie pieniądzmi,
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 383
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, w rzędy swoje sprawił, A część na słabszych miejscach tam i sam zostawił; Ostatek, chcąc grę wygrać onę, jako tuszył, Przeciwko Sarracenom nie mieszkając ruszył, Puściwszy ich bramami razem dwojem torem Między świętem Germanem, a świętem Wiktorem.
XXXIX.
I rozkazał do bramy Marcella świętego, Kędy była wielka część pola zrównanego, Aby się oba pułki do kupy ściągały, Puszczone stąd i zowąd, i tam się czekały; Stamtąd zagrzewając ich, aby się stawili Tak, żeby onego dnia wieczną uczynili Pamięć, kazał chorągwiom wchodzić w swoje rzędy I dać po wszytkiem wojsku znak potkania wszędy.
XL.
Tem czasem król Agramant, z siodła wysadzony
, w rzędy swoje sprawił, A część na słabszych miejscach tam i sam zostawił; Ostatek, chcąc grę wygrać onę, jako tuszył, Przeciwko Sarracenom nie mieszkając ruszył, Puściwszy ich bramami razem dwojem torem Między świętem Germanem, a świętem Wiktorem.
XXXIX.
I rozkazał do bramy Marcella świętego, Kędy była wielka część pola zrównanego, Aby się oba pułki do kupy ściągały, Puszczone stąd i zowąd, i tam się czekały; Stamtąd zagrzewając ich, aby się stawili Tak, żeby onego dnia wieczną uczynili Pamięć, kazał chorągwiom wchodzić w swoje rzędy I dać po wszytkiem wojsku znak potkania wszędy.
XL.
Tem czasem król Agramant, z siodła wysadzony
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 46
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
XIX.
XVIII.
Ta, skoro znowu swego pierścienia dostała, Którego przez Brunella beła postradała, Tak zhardziała i tak się wysoko ważyła, Że wszytkiem prawie światem, tak rzekę, gardziła. Sama tam i sam jeździ, ani chce żadnego Mieć w swojem towarzystwie, by najzacniejszego; Niemiło jej, że kiedy w męstwo niezrównany Służył jej Orland i król z Cyrkas zawołany.
XIX.
Ale najbarziej tego błędu żałowała, Że kiedy Rynaldowi chęć pokazowała, Gniewając się, że się tak podło położyła I że tak nisko beła wzrok swój obróciła, I teraz jej tego wstyd; ale bóg miłości Nie mógł znieść takiej pychy i takiej hardości I na ścieżce
XIX.
XVIII.
Ta, skoro znowu swego pierścienia dostała, Którego przez Brunella beła postradała, Tak zhardziała i tak się wysoko ważyła, Że wszytkiem prawie światem, tak rzekę, gardziła. Sama tam i sam jeździ, ani chce żadnego Mieć w swojem towarzystwie, by najzacniejszego; Niemiło jej, że kiedy w męstwo niezrównany Służył jej Orland i król z Cyrkas zawołany.
XIX.
Ale najbarziej tego błędu żałowała, Że kiedy Rynaldowi chęć pokazowała, Gniewając się, że się tak podło położyła I że tak nizko beła wzrok swój obróciła, I teraz jej tego wstyd; ale bóg miłości Nie mógł znieść takiej pychy i takiej hardości I na ścieszce
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 90
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
by beł Albaniusz w kościele, o srogi Wyroku, błagał swą krwią niepobożne bogi; Ale stara królowa, która na tem była, Aby córce dogodzić, tak wiele wnosiła Wywodów wielkich, że jej przewyższyło zdanie I wszytek białogłowski przypadł senat na nie.
LV.
Gładkość Albaniusza prawie niesłychana I grzeczność i uroda, z nikiem niezrównana, Tak wiele w sercach młodych białychgłów ważyły, Które w radzie na on czas z Oronteą były, Że starsze z Artemią niewiasty przegrały, Które się praw i dawnych zwyczajów trzymały; I blisko tego było, że od drugiej strony Mało nie beł Albani młody wypuszczony.
LVI.
Krótko mówiąc, miał szczęście i padł dekret
by beł Albaniusz w kościele, o srogi Wyroku, błagał swą krwią niepobożne bogi; Ale stara królowa, która na tem była, Aby córce dogodzić, tak wiele wnosiła Wywodów wielkich, że jej przewyszszyło zdanie I wszytek białogłowski przypadł senat na nie.
LV.
Gładkość Albaniusza prawie niesłychana I grzeczność i uroda, z nikiem niezrównana, Tak wiele w sercach młodych białychgłów ważyły, Które w radzie na on czas z Oronteą były, Że starsze z Artemią niewiasty przegrały, Które się praw i dawnych zwyczajów trzymały; I blizko tego było, że od drugiej strony Mało nie beł Albani młody wypuszczony.
LVI.
Krótko mówiąc, miał szczęście i padł dekret
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 127
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905