sama dziura komina taka jak była z cegły. Inszych jest tam dość piękności. Osobliwy jest skarbiec kościelnych skarbów, i te mi chcieli pokazać, alem się spieszył w drogę i weturynowie czekać nie chcieli; bawiłem się tam dzień cały i dwie nocy. Curiosum, wiedzieć, że przez morze i teraz znaczna droga bieleje się, któredy aniołowie nieśli domek N. Panny do Loretu; Item okno; którędy archanioł Gabriel wszedł, zwiastując; Item miejsce to, gdzie Ona modliła się natenczas; Item mizeria domku ubogiego, który dłubią i biorą sobie ludzie na relikwie, przecie go nie ubywa. Zażywszy nabożeństwa, wyjechałem die 20 rano.
20^go^
sama dziura komina taka jak była z cegły. Inszych jest tam dość piękności. Osobliwy jest skarbiec kościelnych skarbów, i te mi chcieli pokazać, alem się spieszył w drogę i weturynowie czekać nie chcieli; bawiłem się tam dzień cały i dwie nocy. Curiosum, wiedziéć, że przez morze i teraz znaczna droga bieleje się, któredy aniołowie nieśli domek N. Panny do Loretu; Item okno; którędy archanioł Gabryel wszedł, zwiastując; Item miejsce to, gdzie Ona modliła się natenczas; Item mizerya domku ubogiego, który dłubią i biorą sobie ludzie na relikwie, przecie go nie ubywa. Zażywszy nabożeństwa, wyjechałem die 20 rano.
20^go^
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 87
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Bohuszewiczowi rotm.
Ciebie to tu o wielki mężu pochowano, Nad tobą tę chorągiew świetną zawieszono, Na której wyrażone jest rzemiesło twoje, Wojska, szyki, obozy, czaty, krwawe boje. Żegnaj ziemskich hetmanów a służ lepiej z tymi, Co w niebie rządzą wojski niezwyciężonymi. Pawłowi Morsztynowi kap
.
W polu Pawła Morsztyna bieleją się kości Dobrego kawalera. Czemuż ich nagości Ziemia nie skryła? Żeby niebieskie obroty Patrzyły ustawicznie na tak dzielne cnoty. Grafemberkowi chorąż. het.
Mój to trup od psów po tym polu rozwłoczony, Na którym za ojczyznę jestem położony. O jakożeś niewdzięczna ma ojczyzno miła, Żeś mię przynajmniej ziemią swoją nie przykryła
Bohuszewiczowi rotm.
Ciebie to tu o wielki mężu pochowano, Nad tobą tę chorągiew świetną zawieszono, Na ktorej wyrażone jest rzemiesło twoje, Wojska, szyki, obozy, czaty, krwawe boje. Żegnaj ziemskich hetmanow a służ lepiej z tymi, Co w niebie rządzą wojski niezwyciężonymi. Pawłowi Morstynowi kap
.
W polu Pawła Morstyna bieleją się kości Dobrego kawalera. Czemuż ich nagości Ziemia nie skryła? Żeby niebieskie obroty Patrzyły ustawicznie na tak dzielne cnoty. Graffemberkowi chorąż. het.
Moj to trup od psow po tym polu rozwłoczony, Na ktorym za ojczyznę jestem położony. O jakożeś niewdzięczna ma ojczyzno miła, Żeś mię przynajmniej ziemią swoją nie przykryła
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 473
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
czuje i cierpi bez przestania. Chwałę widzi pożądaną, którą przez grzech straciła; bacząc się być opłakaną, uważa, co zgubiła. Jakowe są, kto to pojmie, nieba górne kochania, gdzie z tak drogich, kto obejmie, żywych pereł mieszkania? Dachem złotym pokładane pałace tam jaśnieją, z drogich pereł murowane altany się bieleją. Złotem czystym położono drogi miasta onego; wszytkie miejsca oczyszczono, niemasz błota żadnego.
Zima sroga ni gorące lato tam nie przewija, ale róże, jak pachnące, wdzięczna wiosna rozwija. Ciecze balsam, kwitną śliczne lilije ogrodowe, pstrzą się łąki ustawiczne, rzeki płyną miodowe. Piżma zapach wydawają, likwory jak słodnieją
czuje i cierpi bez przestania. Chwałę widzi pożądaną, którą przez grzech straciła; bacząc się być opłakaną, uważa, co zgubiła. Jakowe są, kto to pojmie, nieba górne kochania, gdzie z tak drogich, kto obejmie, żywych pereł mieszkania? Dachem złotym pokładane pałace tam jaśnieją, z drogich pereł murowane altany się bieleją. Złotem czystym położono drogi miasta onego; wszytkie miejsca oczyszczono, niemasz błota żadnego.
Zima sroga ni gorące lato tam nie przewija, ale róże, jak pachnące, wdzięczna wiosna rozwija. Ciecze balsam, kwitną śliczne lilije ogrodowe, pstrzą się łąki ustawiczne, rzeki płyną miodowe. Piżma zapach wydawają, likwory jak słodnieją
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 129
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
/ aby tam dodać pomocy i pokonać je/ jako Piotr Tylicki Biskup Krakowski? abo kto bacząc tak wiele niewiernych Heretyków/ a oni pływają około łodki ś. Piotra/ i drudzy toną/ rychlej zawoła one słowa z Dawidem: In circuitu impij ambulant, secundùm altitudinem tuam multiplicasti filios hominum? abo też kto bacząc iż się bieleją zewsząd pola/ a niemasz ktoby ich pilnował/ zawoła z więtszym sercem: Messis quidem multa, operarij autem pauci: i nawet prosić będzie P. B. góręcej/ oprócz ciebie/ vt ille mittat operarios in vineamsuam? Proszę powtóre/ abyś W. M. Mił: P. ubogi nasz
/ áby tám dodáć pomocy y pokonáć ie/ iáko Piotr Tylicki Biskup Krákowski? ábo kto bacząc ták wiele niewiernych Haeretykow/ á oni pływáią około łodki ś. Piotrá/ y drudzy toną/ rychley záwoła one słowá z Dawidem: In circuitu impij ambulant, secundùm altitudinem tuam multiplicasti filios hominum? ábo też kto bacząc iż się bieleią zewsząd polá/ á niemász ktoby ich pilnował/ záwoła z więtszym sercem: Messis quidem multa, operarij autem pauci: y náwet prośić bedźie P. B. goręcey/ oprocz ćiebie/ vt ille mittat operarios in vineamsuam? Proszę powtore/ ábyś W. M. Mił: P. vbogi nász
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 8 nlb
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
. Troje niech będzie noszenie Pierwsze zudzców, Żydowskich, drugie Tatarskich, a trzecie Tureckich. T. Dusza Żydowska śmierdzi przed śmiercią, a dla tych drugich do Krymu, do Konstantynopola, bieżeć musi Szafarz. B. Przydasz aby miasto fructów, stół był okryty petardami, śnieg, lody, grady, miasto cukrów niech się bieleją, po stolach, Kredencerze miasto stukadertów, niech dodają spisów, dard, halabart, i szefelinów bystrych. T. Wety bardzo jako widzę nie strawne, a od stukadertów odbieży i dusza. B. Miasto wina, niech dodawa soku z jadowitej szarance, i ze krwie onego zalotnego byka, a że ciepła niechże
. Troie niech będźie noszenie Pierwsze zudzcow, Zydowskich, drugie Tátárskich, á trzecie Tureckich. T. Duszá Zydowska śmierdźi przed śmierćią, á dla tych drugich do Krymu, do Konstántinopolá, bieżeć muśi Száfarz. B. Przydasz aby miásto fructow, stoł był okryty petárdámi, śnieg, lody, grady, miásto cukrow niech się bieleią, po stolach, Kredencerze miásto stukádertow, niech dodáią spisow, dard, hálábart, y szefelinow bystrych. T. Wety bárdzo iáko widzę nie stráwne, á od stukádertow odbieży y duszá. B. Miásto winá, niech dodawa soku z iádowitey száránce, y ze krwie onego zalotnego byká, á że ćiepła niechże
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 9
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
tym wzorem/ Na Kasztelany/ na Kanclerze/ Starosty/ Tylko co jeszcze lud zostawał prosty. Matka radosna gdy tego postrzegła/ Tudzież po drugich do gumna pobiegła/ I rzekła: cóż dasz tej kupie co stoi Panie/ boć też to są synowie moi. Pan widząc wszytkie zarosłe jak sowy/ Bo im plewami bielały się głowy/ Po plecach była zmierzwą pajęczyna/ A zatym taka potka ich nowina. Wasza rzecz będzie brony/ radła/ pługi/ Będziecie orać tak jeden jak drugi/ Drudzy będziecie koniarze/ wołowcy/ Inni pilnować na ugorze owcy. Koszarze/ flisi/ żeńcy/ i tak kmieci Was chce mieć wiecznie/ także wasze
tym wzorem/ Ná Kásztelany/ ná Kánclerze/ Stárosty/ Tylko co ieszcze lud zostawał prosty. Mátká rádosna gdy tego postrzegłá/ Tudziesz po drugich do gumná pobiegłá/ Y rzekłá: coż dasz tey kupie co stoi Pánie/ boć też to są synowie moi. Pan widząc wszytkie zárosłe iák sowy/ Bo im plewámi bieláły się głowy/ Po plecách byłá zmierzwą páięczyná/ A zátym táka potka ich nowina. Wászá rzecz będzie brony/ rádłá/ pługi/ Będziećie oráć ták ieden iák drugi/ Drudzy będziećie koniarze/ wołowcy/ Inni pilnowáć ná vgorze owcy. Koszarze/ fliśi/ żeńcy/ y ták kmieći Was chce mieć wiecznie/ tákże wásze
Skrót tekstu: LamChłop
Strona: A3v
Tytuł:
Lament chłopski na pany
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1618 a 1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1624
: Na kasztelany, kanclerze, starosty, Tylko co jeszcze lud zostawał prosty.
Matka radosna gdy tego postrzegła, Tudzież po drugich do gumna pobiegła I rzekła: „Cóż dasz tej kupie, co stoi, Panie, boć też to są synowie moi!”
Pan widząc wszytkie zarosłe jak sowy, Bo im plewami bielały się głowy, Po plecach była z mierzwą pajęczyna; A zatem taka potka ich nowina:
„Wasza rzecz będzie: brony, radła, pługi, Będziecie orać tak jeden, jak drugi!
Drudzy będziecie koniarze, wołowcy, Inni pilnować na ugorze owcy.
Kosiarze, flisy, żeńcy i tak kmieci Was chcę mieć wiecznie,
: Na kasztelany, kanclerze, starosty, Tylko co jeszcze lud zostawał prosty.
Matka radosna gdy tego postrzegła, Tudzież po drugich do gumna pobiegła I rzekła: „Cóż dasz tej kupie, co stoi, Panie, boć też to są synowie moi!”
Pan widząc wszytkie zarosłe jak sowy, Bo im plewami bielały się głowy, Po plecach była z mierzwą pajęczyna; A zatem taka potka ich nowina:
„Wasza rzecz będzie: brony, radła, pługi, Będziecie orać tak jeden, jak drugi!
Drudzy będziecie koniarze, wołowcy, Inni pilnować na ugorze owcy.
Kosiarze, flisy, żeńcy i tak kmieci Was chcę mieć wiecznie,
Skrót tekstu: PopSowBar_II
Strona: 648
Tytuł:
Poezja popularna i sowizdrzalska
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1647
Data wydania (nie wcześniej niż):
1647
Data wydania (nie później niż):
1647
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
jego mógł duszę swoję przyłączyć/ który dla mnie/ nie bał się oblec na się ciała mojego. Azaż nie baczysz miły Panie twego miłego Syna głowy/ przez mękę na ramię pochylonej i obumarłej? Racz miły Panie nachylić głowy mojej ku sobie/ aby się od wszytkich spraw szatańskich odchylała/ ku twej wolej ś. Bieleją się odkryte piersi/ czerwieni się skrwawiony bok i wnętrzności wyschły dla bolenia/ piękne oczy zsłabiały/ twarz Królewska zbladła/ scieńczały podniesione ramiona/ piękne nogi zawieszono/ ciecze po przybitych nogach krew. Obacz chwalebny Ojcze twego miłego Syna podrapane członki/ a racz łaskawie baczyć/ jakom ja jest nędzny. Patrz na męki Syna twojego
iego mogł duszę swoię przyłącżyć/ ktory dla mnie/ nie bał się oblec ná się ćiáłá moiego. Azaż nie bacżysz miły Pánie twego miłego Syná głowy/ przez mękę ná rámię pochyloney y obumárłey? Rácż miły Pánie náchylić głowy moiey ku sobie/ áby się od wszytkich spraw szátáńskich odchyláłá/ ku twey woley ś. Bieleią sie odkryte pierśi/ cżerwieni sie skrwáwiony bok y wnętrznośći wyschły dla bolenia/ piękne ocży zsłábiáły/ twarz Krolewska zbládłá/ zćieńcżáły podnieśione rámioná/ piękne nogi záwieszono/ ćiecże po przybitych nogách krew. Obácż chwalebny Oycże twego miłego Syná podrápáne cżłonki/ á rácż łáskáwie bacżyć/ iákom ia iest nędzny. Pátrz ná męki Syná twoiego
Skrót tekstu: KraDzien
Strona: 259
Tytuł:
Dziennik, to jest modlitwy o krześcijańskie potrzeby
Autor:
Krzysztof Kraiński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1605
Data wydania (nie wcześniej niż):
1605
Data wydania (nie później niż):
1605
rozproszyli, atakując z armat i ręcznej broni przez godzin 4 i 3 kwadranse, a potem spędzonych z placu goniąc o półtory mili, to jest aż za wieś Lubień zwaną, skąd się wrócili do Śląska, ale popsuwszy wprzód Moskalom magazyny w Kobylinie, w Gostyniu, w Poznaniu, Stęszewie. Od mąk wysypowanych na powietrze bielały się dachy i ulice, tak jak w zimie od śniegu, choć się to działo ultimis 7bris roku 1761. Moskale zaś po rozsypce pod Gostyniem nie oparli się, aż w wielkim obozie swoim, który natenczas był w Prusach Brandenburskich, zupełnie od Moskalów podbitych, zawojowanych i na imię Elżbiety carowej jakoby w dziedzictwo wziętych. Pieniądze
rozproszyli, atakując z armat i ręcznej broni przez godzin 4 i 3 kwadranse, a potem spędzonych z placu goniąc o półtory mili, to jest aż za wieś Lubień zwaną, skąd się wrócili do Szląska, ale popsuwszy wprzód Moskalom magazyny w Kobylinie, w Gostyniu, w Poznaniu, Stęszewie. Od mąk wysypowanych na powietrze bielały się dachy i ulice, tak jak w zimie od śniegu, choć się to działo ultimis 7bris roku 1761. Moskale zaś po rozsypce pod Gostyniem nie oparli się, aż w wielkim obozie swoim, który natenczas był w Prusach Brandeburskich, zupełnie od Moskalów podbitych, zawojowanych i na imię Elżbiety carowej jakoby w dziedzictwo wziętych. Pieniądze
Skrót tekstu: KitPam
Strona: 95
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jędrzej Kitowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Tekst uwspółcześniony:
tak
, o wielki mężu położono, Nad tobą tę chorągiew świetną zawieszono, Na której wyrażone jest rzemiesło twoje, Wojska, szyki, obozy, czaty, krwawe boje. Żegnaj ziemskich hetmanów, a służ raczej z tymi, Co w niebie rządzą wojski niezwyciężonymi. PAWŁOWI MorsztynOWI, KAPITANOWI, POD BATOHEM ZABITEMU
W polu Pawła Morsztyna bieleją się kości, Dobrego kawalera. Czemuż ich nagości Ziemia nie skryła? — Żeby niebieskie obroty Ustawicznie patrzyły na tak dzielne cnoty. GRA F EMBERGOWI, CHORĄŻEMU HETMAŃSKIEMU
Mój to trup od psów po tym polu rozwleczony, Na którym za Ojczyznę jestem położony. O, jakożeś niewdzięczna, ma Ojczyzno miła, Żeś mię przynamniej
, o wielki mężu położono, Nad tobą tę chorągiew świetną zawieszono, Na której wyrażone jest rzemiesło twoje, Wojska, szyki, obozy, czaty, krwawe boje. Żegnaj ziemskich hetmanów, a służ raczej z tymi, Co w niebie rządzą wojski niezwyciężonymi. PAWŁOWI MORSTYNOWI, KAPITANOWI, POD BATOHEM ZABITEMU
W polu Pawła Morstyna bieleją się kości, Dobrego kawalera. Czemuż ich nagości Ziemia nie skryła? — Żeby niebieskie obroty Ustawicznie patrzyły na tak dzielne cnoty. GRA FF EMBERGOWI, CHORĄŻEMU HETMAŃSKIEMU
Mój to trup od psów po tym polu rozwleczony, Na którym za Ojczyznę jestem położony. O, jakożeś niewdzięczna, ma Ojczyzno miła, Żeś mię przynamniej
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 79
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975