polsku, po łacinie drugi; Więc kiedy w instrukcyją mieszają łacinę, Czyta ów piśmienniejszy: felici ominę. Aż ten, co po łacinie nie rozumiał słowa: „Proszę, żeby nie mijać, mędrsza — rzecze — głowa, Niż nasze, to pisała, lepiej wszytko czytać.” Przyszło z śmiechu królowi za boki się chwytać. A ten się jednym słowem, że nieukiem, wyda. Kto nierozmyślnie mówi, częstokroć się wstyda. 32 (F). NA GNIEW
Płynąc imo Warszawę do Gdańska, na drzewie, Pytam: Gdzie król jegomość? Powiedzą mi: W Gniewie. Wiem ja, co za przystęp król rozgniewany miewa; Choć mam
polsku, po łacinie drugi; Więc kiedy w instrukcyją mieszają łacinę, Czyta ów piśmienniejszy: felici ominę. Aż ten, co po łacinie nie rozumiał słowa: „Proszę, żeby nie mijać, mędrsza — rzecze — głowa, Niż nasze, to pisała, lepiej wszytko czytać.” Przyszło z śmiechu królowi za boki się chwytać. A ten się jednym słowem, że nieukiem, wyda. Kto nierozmyślnie mówi, częstokroć się wstyda. 32 (F). NA GNIEW
Płynąc imo Warszawę do Gdańska, na drzewie, Pytam: Gdzie król jegomość? Powiedzą mi: W Gniewie. Wiem ja, co za przystęp król rozgniewany miewa; Choć mam
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 25
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i sprawiedliwe i grzeszne dusze na jedno jakie miejsce kupią się. Ale Abla pomieszczać z Kaimem/ Lota z Sodomczykami/ Piotra Apostoła z Judaszem zdrajcą/ i tym podobnych: nie jest rzecz zbożna. Przyrodzony tedy rozum człowieczy ukazać to nam był miał/ że jest sąd Pojedynkowy Duszam/ a za te Zyzaniego Hereticką opinią nie chwytać się. Tym takiem pojedynkowym sądem sądził Chrystus Pan onego rozumnego Zbójcę/ rzekszy do niego/ Dzisia ze mną będziesz w Raju. Tym takowymże sądem sądził i Judasza rzekszy o nim/ Biada człowiekowi temu. przez którego Syn człowieczy wyda się. O tym takowym sądzie Augustyn ś. Barzo/ mówi/ słusznie/ i wielce
y spráwiedliwe y grzeszne dusze ná iedno iákie mieysce kupią sie. Ale Ablá pomieszczáć z Kaimem/ Lotá z Sodomczykámi/ Piotrá Apostołá z Iudaszem zdraycą/ y tym podobnych: nie iest rzecz zbożna. Przyrodzony tedy rozum cżłowieczy vkázáć to nam był miał/ że iest sąd Poiedynkowy Duszam/ á zá te Zyzániego Hęreticką opinią nie chwytáć sie. Tym tákiem poiedynkowym sądem sądźił Christus Pan onego rozumnego Zboycę/ rzekszy do niego/ Dźiśia ze mną będźiesz w Ráiu. Tym tákowymże sądem sądźił y Iudászá rzekszy o nim/ Biáda człowiekowi temu. przez ktorego Syn człowiecży wyda sie. O tym tákowym sądźie Augustyn ś. Bárzo/ mowi/ słusznie/ y wielce
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 27
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
w nierównej lec musiał obronie, Odważny Ronie.
I cny Milczewski nie jest zapomniony I ten na tymże placu położony:
Strasznej potędze kiedy nasza mała Garść nie strzymała.
Patrzajmyż jedno na swego Morsztyna, Jakoć zbrojnego zsadził Moskwicina, Lecz go w misiurkę drugi nad ciemieniem Urwał kiścieniem.
Leci nieborak ciężko uderzony, Chwyta się łęku na dół pochylony, Ale go prędko z onej wyniosł trwogi Koń wiatronogi,
Cnotliwy bachmat, co wyniozszy pana Z dwóch ciężkich potrzeb krew jego wylana, W jednej zacięty, w drugiej położony Wpoł postrzelony.
Ba i nasz Kimbar dobrze się sprawował Na swym dzianecie, lecz potym szwankował, Bo w lewą rękę porwał,
w nierownej ledz musiał obronie, Odważny Ronie.
I cny Milczewski nie jest zapomniony I ten na tymże placu położony:
Strasznej potędze kiedy nasza mała Garść nie strzymała.
Patrzajmyż jedno na swego Morstyna, Jakoć zbrojnego zsadził Moskwicina, Lecz go w misiurkę drugi nad ciemieniem Urwał kiścieniem.
Leci nieboras ciężko uderzony, Chwyta się łęku na doł pochylony, Ale go prędko z onej wyniosł trwogi Koń wiatronogi,
Cnotliwy bachmat, co wyniozszy pana Z dwoch ciężkich potrzeb krew jego wylana, W jednej zacięty, w drugiej położony Wpoł postrzelony.
Ba i nasz Kimbar dobrze się sprawował Na swym dzianecie, lecz potym szwankował, Bo w lewą rękę porwał,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 360
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, I cnotliwych Stadnickich w kacerstwo zajurzył. Krowicki zaś dom dawny Oleśnickie z wiary
Kościelnej zwiódł, a dał ich czartom na ofiary. A sam Rej, pan tej Okszej, Postylę im pisał, Nie z swej głowy, ale co od czarta usłyszał. O, głupstwo! O, rozumie niemądry w tej mierze! Chwytać się tego, co im piękną sławę bierze! Bo wszyscy co z kościołów Boga wyrzucili, Bóg ich też z majętności wygnał w krótkiej chwili. Drugich tak skurczył twardo, zamknął im żywoty, Że się na nich skończył wiek, zamazawszy ich cnoty. Był też i Diskordia, pleban z Bochnie stary, I Koźmin akademik -
, I cnotliwych Stadnickich w kacerstwo zajurzył. Krowicki zaś dom dawny Oleśnickie z wiary
Kościelnej zwiódł, a dał ich czartom na ofiary. A sam Rej, pan tej Okszej, Postylę im pisał, Nie z swej głowy, ale co od czarta usłyszał. O, głupstwo! O, rozumie niemądry w tej mierze! Chwytać się tego, co im piękną sławę bierze! Bo wszyscy co z kościołów Boga wyrzucili, Bóg ich też z majętności wygnał w krótkiej chwili. Drugich tak skurczył twardo, zamknął im żywoty, Że się na nich skończył wiek, zamazawszy ich cnoty. Był też i Diskordyja, pleban z Bochnie stary, I Koźmin akademik -
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 369
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
swoich nie reformował i nie polepszał ustaw. Jakoż dzikość to jakąś znaczy, nie ludzki rozsądek widzieć by co najlepszego u inszych, a ich naśladować w tym nie chcieć dla tej jednej przyczyny, że to są obcych krajów wymysły lub cudzoziemskie praktyki. Roztropności zaś ludzkiej ta jest reguła, ani postronnych płocho i lekkomyślnie nie chwytać się i nie łapać zwyczajów, ani dla nich ojczystymi nie gardzić, jako nasi, co ich zowią, ptymetrowie, z zagranic powracający, czynią, ale też ani tym pogardzać, co w inszych narodach i rzeczachpospolitych doskonalszego widziemy i czym naszę lepszą, rządniejszą, obfitszą, bogatszą i mocniejszą Rzeplitą uczynić możemy.
Nie mówię tedy
swoich nie reformował i nie polepszał ustaw. Jakoż dzikość to jakąś znaczy, nie ludzki rozsądek widzieć by co najlepszego u inszych, a ich naszladować w tym nie chcieć dla tej jednej przyczyny, że to są obcych krajów wymysły lub cudzoziemskie praktyki. Roztropności zaś ludzkiej ta jest reguła, ani postronnych płocho i lekkomyślnie nie chwytać się i nie łapać zwyczajów, ani dla nich ojczystymi nie gardzić, jako nasi, co ich zowią, ptymetrowie, z zagranic powracający, czynią, ale też ani tym pogardzać, co w inszych narodach i rzeczachpospolitych doskonalszego widziemy i czym naszę lepszą, rządniejszą, obfitszą, bogatszą i mocniejszą Rzeplitą uczynić możemy.
Nie mówię tedy
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 296
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
wzdychaniem na oko, jako się zanurzyła w występkach głęboko. Ale bogdaj (kogo już zalewają wały) wielokrotnie wypłynął z oceanu cały, tym barziej, gdy zatapia grzechów fala sroga, wzgórę tonący ręce ma wznosić do Boga, albo jako gdy w ciemną wleci kto jaskinię i tam się jeszcze w skrytym sapisku ochynie, skał się chwyta i ostry marmur tłoczy nogą, żeby mógł jakąkolwiek z bagna wyleźć drogą. Tak właśnie których w przepaść wrzuca zbrodni burza, ledwie się który stamtąd szczęśliwie wynurza. Widzisz, jako ze dwiema wraz muszę certować, gdy i morze, i wiatry chcą mię oprymować. Widzisz, że już tę głowę wnet woda zaleje i stąd
wzdychaniem na oko, jako się zanurzyła w występkach głęboko. Ale bogdaj (kogo już zalewają wały) wielokrotnie wypłynął z oceanu cały, tym barziej, gdy zatapia grzechów fala sroga, wzgórę tonący ręce ma wznosić do Boga, albo jako gdy w ciemną wleci kto jaskinię i tam się jeszcze w skrytym sapisku ochynie, skał się chwyta i ostry marmur tłoczy nogą, żeby mógł jakąkolwiek z bagna wyleźć drogą. Tak właśnie których w przepaść wrzuca zbrodni burza, ledwie się który stamtąd szczęśliwie wynurza. Widzisz, jako ze dwiema wraz muszę certować, gdy i morze, i wiatry chcą mię oprymować. Widzisz, że już tę głowę wnet woda zaleje i stąd
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 59
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
, chba że się sam naje.
Poznać w młodości, co ma być wstarości.
Przy złym mieszka często dobry.
Niedzwiedz wlesie, a skore jego przedajesz.
Dobra wola za uczynek stoi.
W nocy dobrze Kordy chwytać. Węgorze w zamęcie łowią.
Dobry o każdym dobrze rozumie.
Tonący lada czego i brzytwy się chwyta.
Jeśli żyto drogie, to na bakier, jeśli tanie, to woczy czapki chłopi wsadzają. Ze szczęściem animuszu przybywa abo ubywa.
Jak pozdrowisz, tak ci podziękują.
Jak sobie pościelesz, tak się wyspisz. Jak zasiejesz, tak będziesz, źniwował.
Wieczerza hojna, noc niespokojna. Wieczerza skromna daje spokojne w
, chba że śię sam naje.
Poznać w młodośći, co ma być wstarośći.
Przy złym mieszka często dobry.
Niedzwiedz wleśie, a skore jego przedajesz.
Dobra wola za uczynek stoji.
W nocy dobrze Kordy chwytać. Węgorze w zamęcie łowią.
Dobry o każdym dobrze rozumie.
Tonący leda czego y brzytwy śię chwyta.
Jeśli żyto drogie, to na bakier, jeśli tanie, to woczy czapki chłopi wsadzają. Ze szczęśćiem animuszu przybywa abo ubywa.
Jak pozdrowisz, tak ci podziękują.
Jak sobie pośćielesz, tak śię wyspisz. Jak zaśiejesz, tak będziesz, źniwował.
Wieczerza hoyna, noc niespokoyna. Wieczerza skromna daje spokoyne w
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 191
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
godności swojej, trawiąc, zicie swoje, i substancją tracąc w nadziei niepewnej, ex pane bene merentium. Z kąd dwojakie inkonweniencje pochodzą; że Senator albo nie ma sposobu fungi suo officio, do czego sama Rzeczpospolita obligować go nie może, będąc extra possibilitatem być jej w tym posłusznym, albo chcąc ukryć swój niedostatek, chwyta się niegodziwych sposobów do substystencyj. Źeby tedy nie mieli Senatorowie pretekstu i racyj mówić, że tak służą, jak im płacą; nie widzę nic słuszniejszego jako im providere to, co exigit potrzeba przy tej godności do usług Rzeczypospolitej.
Podałem na to sposób antecedenter z kapitału tak znacznego Dóbr królewskich, jeżeli je Rzeczpopolita zechce sobie
godnośći swoiey, trawiąc, źyćie swoie, y substancyą tracąc w nadźiei niepewney, ex pane bene merentium. Z kąd dwoiakie inkonweniencye pochodzą; źe Senator albo nie ma sposobu fungi suo officio, do czego sama Rzeczpospolita obligować go nie moźe, będąc extra possibilitatem bydź iey w tym posłusznym, albo chcąc ukryć swoy niedostatek, chwyta śię niegodźiwych sposobow do substystencyi. Źeby tedy nie mieli Senatorowie pretextu y racyi mowić, źe tak słuźą, iak im płacą; nie widzę nic słuszńieyszego iako im providere to, co exigit potrzeba przy tey godnośći do usług Rzeczypospolitey.
Podałem na to sposob antecedenter z kapitału tak znacznego Dobr krolewskich, ieźeli ie Rzeczpopolita zechce sobie
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 47
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
do dostąpienia wszystkich in statu godności, nie trzeba ani zasług, umiejętności, ani eksperiencyj, dosyć jest urodzić się szlachcicem, żeby mieć generalem infusam Scientiam.
W każdego Państwa rządzie, są dwie profesye: jedna Polityczna ad Civilia obligująca; druga Wojskowa, na słuźbę wojenną poświęcona: U nas tej dystynkcyj nie masz, obudwu się chwytamy, lubo rzadko się może trafić do obydwóch sposobność, owszem trudno obojgom wydołać; Pluribus intentus, minor est ad singula sensus; Dla tego też widziemy pospolicie w wojsku, więcej racjocynacyj, niżeli wojennie egzekucyj, i więcej statystów niż żołnierzy, a è converso na Radach, gdzie duch pokoju i moderacyj praesidere powinien, oratorów
do dostąpieńia wszystkich in statu godnośći, nie trzeba ani zasług, umieiętnośći, ani experyencyi, dosyć iest urodźić się szlachćicem, źeby mieć generalem infusam Scientiam.
W kaźdego Państwa rządźie, są dwie professye: iedna Polityczna ad Civilia obliguiąca; druga Woyskowa, na słuźbę woienną poświęcona: U nas tey dystinkcyi nie masz, obudwu śię chwytamy, lubo rzadko śię moźe trafić do obudwuch sposobność, owszem trudno oboygom wydołać; Pluribus intentus, minor est ad singula sensus; Dla tego teź widźiemy pospolićie w woysku, więcey racyocynacyi, niźeli woiennye exekucyi, y więcey statystow niź źołnierzy, á è converso na Radach, gdzie duch pokoiu y moderacyi praesidere powińien, oratorow
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 57
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
na ostatek exactitudo w najmniejszym drzewku, wprzód kwitnącym, a potym owoc przynoszącym, tak dalece, że tym porządkiem natura się każdego stworzenia in perpetuum propagat.
Jeden tylko człowiek rebellis intencyj stwórcy swego, dla którego ten porządek postanowił, inszej regulam nie zna, tylko swoję pasją, w niwczym nienasiconej, wszystkich dróg się chwyta, po których błądząc nie może trafić do terminu szczęścia, który sobie zakłada; nie biorąc porządku za najpewniejszego przewodnika, który sam tylko może stabilire securam tranquillitatem, Rolnikowi w polu, Rzemieślnikowi w mieście, szlachcicowi na jego dziedzinie, Magistratom w ich funkcjach, i Królom nawet na Tronie; ten sam może coadunare chociaź in
na ostátek exactitudo w naymnieyszym drzewku, wprzod kwitnącym, á potym owoc przynoszącym, tak dálece, źe tym porządkiem natura się kaźdego stworzenia in perpetuum propagat.
Ieden tylko człowiek rebellis intencyi stworcy swego, dla ktorego ten porządek postánowił, inszey regulam nie zna, tylko swoię passyą, w niwczym nienaśyconey, wszystkich drog się chwyta, po ktorych błądząc nie moźe tráfić do terminu szczęśćia, ktory sobie zákłada; nie biorąc porządku za naypewnieyszego przewodnika, ktory sam tylko moźe stabilire securam tranquillitatem, Rolnikowi w polu, Rzemieślnikowi w mieśćie, szlachćicowi na iego dźiedźinie, Mágistratom w ich funkcyach, y Krolom náwet na Tronie; ten sam moźe coadunare choćiaź in
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 155
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733