Przypominać, jak groźno, jako niełaskawo Śmierć się obeszła z nami, kiedy z woli Bożej Oraz córkę i syna na marach położy. Przecięż jest w płaczu ulga, jest gdy co nas tłoczy, Ciężkiego znoju serce uleje przez oczy, Gdy co ściskając oddech w piersiach nam osiędą, Płacz i rzewliwe łkania na wierzch się dobędą. Płakać tedy – a że ta gorących łez zbiórka Z inkaustem się miesza i ciśnie do piórka, Płaczliwe pisać żale i żałosne pieśni Chce się sercu smutnemu w teraźniejszej cieśni, Sobie nucę. Niech mój żal nie wychodzi z domu! Żeby mi go pomagał, nie życzę nikomu. Lecz ty, kochana żono, okrutnym
Przypominać, jak groźno, jako niełaskawo Śmierć się obeszła z nami, kiedy z woli Bożéj Oraz córkę i syna na marach położy. Przecięż jest w płaczu ulga, jest gdy co nas tłoczy, Ciężkiego znoju serce uleje przez oczy, Gdy co ściskając oddech w piersiach nam osiędą, Płacz i rzewliwe łkania na wierzch się dobędą. Płakać tedy – a że ta gorących łez zbiórka Z inkaustem się miesza i ciśnie do piórka, Płaczliwe pisać żale i żałosne pieśni Chce się sercu smutnemu w teraźniejszej cieśni, Sobie nucę. Niech mój żal nie wychodzi z domu! Żeby mi go pomagał, nie życzę nikomu. Lecz ty, kochana żono, okrutnym
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 109
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
nie da, nie odchodzi. 154. OMYŁKA W SŁOWIE
Gdy po śmierci Michała króla Korybuta, Żeby po nim koronie obrać substytuta, Zwyczajnie do Warszawy szlachta się zjechała, Aż pierwsza poczta niesie, że Litwa obrała Książęcia Konstantego; czemuż po kryjomu? Myślę, nie wyńdzie berło w Wiśniowieckich domu. Ano ci, dobywszy się w nocy do gospody, Obiorą ze wszytkiego, nie bez wielkiej szkody. 155 (P). RADA PO CZASIE
Przyszedszy na słaby lód niedźwiednicy radzą, Jako na tamtę stronę zwierza przeprowadzą. Toż wszytkie cztery nogi związawszy mu trokiem,
Na długiej linie, przez lód przeciągną go bokiem, Dopieroż gdy mu kudły
nie da, nie odchodzi. 154. OMYŁKA W SŁOWIE
Gdy po śmierci Michała króla Korybuta, Żeby po nim koronie obrać substytuta, Zwyczajnie do Warszawy szlachta się zjechała, Aż pierwsza poszta niesie, że Litwa obrała Książęcia Konstantego; czemuż po kryjomu? Myślę, nie wyńdzie berło w Wiśniowieckich domu. Ano ci, dobywszy się w nocy do gospody, Obiorą ze wszytkiego, nie bez wielkiej szkody. 155 (P). RADA PO CZASIE
Przyszedszy na słaby lód niedźwiednicy radzą, Jako na tamtę stronę zwierza przeprowadzą. Toż wszytkie cztery nogi związawszy mu trokiem,
Na długiej linie, przez lód przeciągną go bokiem, Dopieroż gdy mu kudły
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 266
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
chmy pokoje w zamku i skarbiec, gdzie różne raritates pokazywano nam. Miedzy inszemi krokodyle, więdłe syreny, różne bestie morskie stupenda, lamparta żywego, który jest naturaliter ferocissima bestia. Jakośmy z ganku wysokiego patrzali tedy skakał aż pod ów sam ganek, chcąc arripere aliquem, ale że nie podobna przez kratę tak wysoko dobyć się, nic nie szkodził nikomu.
Dnia 15 Octobris, w dzień św. Teresy, nabożeństwa księstwo IM słuchali u mniszek reguły tejże św. Teresy, gdzie po nabożeństwie u forty księstwo IM byli. Tam mniszki prezentowały za kratą jednę już od lat trzydziestu umarłą, barzo pobożnego żywota mniszkę, calusieńką i teraz jak żywą
chmy pokoje w zamku i skarbiec, gdzie różne raritates pokazywano nam. Miedzy inszemi krokodyle, więdłe syreny, różne bestie morskie stupenda, lamparta żywego, który jest naturaliter ferocissima bestia. Jakośmy z ganku wysokiego patrzali tedy skakał aż pod ów sam ganek, chcąc arripere aliquem, ale że nie podobna przez kratę tak wysoko dobyć się, nic nie szkodził nikomu.
Dnia 15 Octobris, w dzień św. Teresy, nabożeństwa księstwo IM słuchali u mniszek reguły tejże św. Teresy, gdzie po nabożeństwie u forty księstwo IM byli. Tam mniszki prezentowały za kratą jednę już od lat trzydziestu umarłą, barzo pobożnego żywota mniszkę, calusieńką i teraz jak żywą
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 124
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
nawał taki, Skoro do Bram i Wałów Hultajstwo poparło, Szlachty się tam niemało z-Zonami zawarło. Miedzy Lew był którymi znakomitszy Wojną: Ci owszem obierając sobie śmierć przystojną, Tak długo się bronili, póki dawszy rece Trwogi w-tym posłyszeli i Trąby Książece; Z-czego serca podniósłszy i wysokie duchy, Dobyli się nakoniec z-takiej zawieruchy, I przy zdrowiu zostali. Kiedy za owymi Książę goniąc, trupami przepada krwawymi Do samego Taboru; który z-tamte stronę Stał za Miastem, i niż mu przyspieszy obronę, Strwożony tym Krzywonos swoich uciekaniem, Tylkoż go nie przełomi. luż upadał na niem Uniesiony ochotnik; już brał za Armate,
nawał táki, Skoro do Bram i Wáłow Hultaystwo poparło, Szlachty sie tam niemało z-Zonami zawarło. Miedzy Lew był ktorymi znakomitszy Woyną: Ci owszem obieraiąc sobie śmierć przystoyną, Ták długo sie bronili, poki dawszy rece Trwogi w-tym posłyszeli i Trąby Xiążece; Z-czego serca podnioższy i wysokie duchy, Dobyli sie nakoniec z-takiey zawieruchy, I przy zdrowiu zostali. Kiedy zá owymi Xiąże goniąc, trupami przepada krwáwymi Do sámego Táboru; ktory z-tamte strone Stał zá Miastem, i niż mu przyspieszy obrone, Strwożony tym Krzywonos swoich ućiekaniem, Tylkoż go nie przełomi. luż upadał na niem Uniesiony ochotnik; iuż brał za Armate,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 19
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Han przynagla, im swoich znacznie uroniwszy Razem spolnym boleje. Czemu nas nie ima? (Wyrzucając na oczy) i długo go trzyma W-słowie próżnym? Wiec znowu, i znowu się kusi, Podpadając raz poraz; wszakże zawsze musi lak od deski odpadać. Póki sa m nakoniec Słoneczny z-Antypodów dobywszy się Goniec, Jego do tąd ukrytych konsztów nie objawi, I od takich inkursyj wolniejszy dzień sprawi. W-iakim także nazajutrz, i codzień, obrocie Nasi będąc, przy mestwie i zwykłej swej cnocie Dużo się otrzymali. Prócz którzy dla trawy, Albo łowu skorego nieśmiertelnej Sławy, Nie ostróżnie z-Okopów kiedy tam wyciekli,
Han przynagla, im swoich znacznie uroniwszy Razem spolnym boleie. Czemu nas nie ima? (Wyrzucaiąc na oczy) i długo go trzyma W-słowie prożnym? Wiec znowu, i znowu sie kuśi, Podpadáiąc raz poraz; wszakże zawsze muśi lák od deski odpadać. Poki sa m nakoniec Słoneczny z-Antypodow dobywszy sie Goniec, Iego do tąd ukrytych konsztow nie obiáwi, I od takich inkursyy wolnieyszy dźień sprawi. W-iakim także nazaiutrz, i codźień, obroćie Naśi bedąc, przy mestwie i zwykłey swey cnoćie Dużo sie otrzymali. Procz ktorzy dla trawy, Albo łowu skorego nieśmiertelney Sławy, Nie ostrożnie z-Okopow kiedy tam wyćiekli,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 66
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
wziął poruczoną Pospolitej rzeczy Na głowę swą dopiero; w-zalu był niemniejszym, Ze o Wojsku z-Hetmany, po najpośledniejszym Z-pód Zbaraża pisaniu, i swojej wyprawie Wzajem ku nim z-Lublina nie wiedział nic prawie. Oprócz to suspikował, jeźli nie zginieni, Ze tak twardo (co było) zewsząd są zamknieni, Z-kąd dobyć się me mogą, ani w tej ciężkości Dać o sobie przynamniej jakiej wiadomości. O! coby dał! żeby mógł słyszeć wzdy co o nich Którymby Pegazem nie przeleciał do nich. Król w Toporowie O co solicitus?
Acz dla takiej przysługi wiele się ważyło Ich w-te droge, cóż? Przebyć? niepodobne dzieło.
wziął poruczoną Pospolitey rzeczy Ná głowe swą dopiero; w-zalu był niemnieyszym, Ze o Woysku z-Hetmány, po náypoślednieyszym Z-pod Zbarażá pisaniu, i swoiey wypráwie Wzáiem ku nim z-Lubliná nie wiedźiał nic prawie. Oprocz to suspikował, ieźli nie zginieni, Ze ták twárdo (co było) zewsząd są zamknieni, Z-kąd dobyć sie me mogą, áni w tey ćieszkośći Dać o sobie przynamniey iakiey wiádomośći. O! coby dał! żeby mogł słyśzeć wzdy co o nich Ktorymby Pegazem nie przelećiał do nich. Krol w Toporowie O co solicitus?
Acz dla takiey przysługi wiele sie ważyło Ich w-te droge, coż? Przebyć? niepodobne dźieło.
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 78
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
i swobody ojczystej ponabywali, narodom obcym strachem i konsyderacyją bywali, królów i panów swoich według wolności i prawa zażywali, imię narodu wsławili, obfitość błogosławieństwa Boskiego rozkrzewili. Nie tak, mówię, bywało przedtem, bo też od inszych rodziców i ćwiczenia pochodziło potomstwo. Na pospolitą prawdziwie mizeryją rodziły się panięta. Ledwo z przykrej dobyło się kolebki, już pacierz, już Bogarodzico, już chwałę Boską doskonale śpiewać umiało. Już go wąsaty i przykry dla bojaźni sługa w pilnym i ostrym dozorze pod ręką trzymał, litery i owej szczęśliwej szczyroprostej manijery polskiej uczył, w obyczaje i układność rodzicielską tudzież w submisyją i przyjemność każdemu, do wyższej za tym szkoły i nauki
i swobody ojczystej ponabywali, narodom obcym strachem i konsyderacyją bywali, królów i panów swoich według wolności i prawa zażywali, imię narodu wsławili, obfitość błogosławieństwa Boskiego rozkrzewili. Nie tak, mówię, bywało przedtem, bo też od inszych rodziców i ćwiczenia pochodziło potomstwo. Na pospolitą prawdziwie mizeryją rodziły się panięta. Ledwo z przykrej dobyło się kolebki, już pacierz, już Bogarodzico, już chwałę Boską doskonale śpiewać umiało. Już go wąsaty i przykry dla bojaźni sługa w pilnym i ostrym dozorze pod ręką trzymał, litery i owej szczęśliwej szczyroprostej manijery polskiej uczył, w obyczaje i układność rodzicielską tudzież w submisyją i przyjemność każdemu, do wyższej za tym szkoły i nauki
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 215
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
prądem potrącony. A gdy tak leżał w wodzie, sól się roztopiła, Przygoda go ciężaru jakoś pozbawała. Drugi widząc, że tamten zbył ciężaru swego,
Położył się umyślnie, gdzie towarzysz jego Leżał przedtym. Wtym gębki wody nabirają Im dalej w się, tym więcej, aż i wstać nie dają. Skąd iż się dobyć nie mógł, zginął w onej wodzie, Nie myśląc jako żywo o takiej przygodzie.
Tak też nie każdemu się równo po szwie porze, Ten parą, a ów zasię ośmią wołów orze. Owa zgoła nie wszystkim jednako przystoi, Jeden umrze od tego, czym się drugi goi. XXXVI. Bez wiosła na morze.
prądem potrącony. A gdy tak leżał w wodzie, sól się roztopiła, Przygoda go ciężaru jakoś pozbawała. Drugi widząc, że tamten zbył ciężaru swego,
Położył się umyślnie, gdzie towarzysz jego Leżał przedtym. Wtym gębki wody nabirają Im dalej w się, tym więcej, aż i wstać nie dają. Skąd iż się dobyć nie mógł, zginął w onej wodzie, Nie myśląc jako żywo o takiej przygodzie.
Tak też nie każdemu się równo po szwie porze, Ten parą, a ów zasię ośmią wołów orze. Owa zgoła nie wszystkim jednako przystoi, Jeden umrze od tego, czym się drugi goi. XXXVI. Bez wiosła na morze.
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 36
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
, i onego nieboraka wybawił. Zgoła komu Bóg nie naznaczy śmierci, ten się i z grobu wywierci. W drugim liście, który pisał Choromandel do doktora z Głogowa. Rybacy, łowiąc ryby dla J. Mci, napadli dwaj na tak wielką szczukę w jezierze, że obaj miedzy zębami i z czołnami zawięźli. I dobyć się nie mogąc, wołali na gwałt, aż ludzie bieżąc obaczą, a ona bestia z nimi chciała w jamę. Aż się wiosłami odpychali, a że im dodano liny, którą za ząb założywszy, cała wieś ledwie na brzeg wyciągnęli, rozplatali, cały post mieli co jeść. Jest suchej jeszcze polowa we zborze.
Z
, i onego nieboraka wybawił. Zgoła komu Bóg nie naznaczy śmierci, ten się i z grobu wywierci. W drugim liście, który pisał Choromandel do doktora z Głogowa. Rybacy, łowiąc ryby dla J. Mci, napadli dwaj na tak wielką szczukę w jezierze, że obaj miedzy zębami i z czołnami zawięźli. I dobyć się nie mogąc, wołali na gwałt, aż ludzie bieżąc obaczą, a ona bestya z nimi chciała w jamę. Aż się wiosłami odpychali, a że im dodano liny, którą za ząb założywszy, cała wieś ledwie na brzeg wyciągnęli, rozplatali, cały post mieli co jeść. Jest suchej jeszcze polowa we zborze.
Z
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 324
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Co się wijecie w wiecznej odmienności W tym ziemskim obrocie, Świata kołowrócie. Zazdrosne fata! Ślepo-ście natarły, Żeście zaranną perlę nam wydarły, Żeście ozdoby, co świecić poczęły, Z kochania, z źrzenic naszych nam odjęły I fant wszech piękności Wzięły z śmiertelności! Zaledwoć jeno dociekła godzina, Gdy się dobywszy z lochów Próżerpina Twojej ozdoby i krasy łakoma Kazała podciąć nić; sama znikoma Wziąwszy twe zewłoki Poszła w kraj głęboki. A ty podobien lilijom lub roży, Co swe dopiero purpury rozłoży, Rozkosz kwiateczków, tę nielitościwa Ręka panieńska gdy zazdrośnie zrywa. Wszytkie kwiatki za tą W żałobie są stratą. Płakać li cię nam i
Co się wijecie w wiecznej odmienności W tym ziemskim obrocie, Świata kołowrocie. Zazdrosne fata! Ślepo-ście natarły, Żeście zaranną perlę nam wydarły, Żeście ozdoby, co świecić poczęły, Z kochania, z źrzenic naszych nam odjęły I fant wszech piękności Wzięły z śmiertelności! Zaledwoć jeno dociekła godzina, Gdy się dobywszy z lochów Prozerpina Twojej ozdoby i krasy łakoma Kazała podciąć nić; sama znikoma Wziąwszy twe zewłoki Poszła w kraj głęboki. A ty podobien lilijom lub roży, Co swe dopiero purpury rozłoży, Rozkosz kwiateczków, tę nielutościwa Ręka panieńska gdy zazdrośnie zrywa. Wszytkie kwiatki za tą W żałobie są stratą. Płakać li cię nam i
Skrót tekstu: GawPieśBar_II
Strona: 139
Tytuł:
Pieśni
Autor:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965