reb. gest. Alex. lib. 8. p. 300.
Król Aleksander/ gdy Clitusa Przyjaciela swego wiernego i szczerego po pijanu zabił/ takie nagabanie w sumnieniu swoim miał/ że z jednego pokoju do drugiego biegał: na ziemię się kładł: przez całą noc lamentował/ narzekał/ utyskował/ pazurami po twarzy się drapał/ etc. Psal. 73. v. 19.
Drugi w opilstwie z czego spadszy szyje złamie; i tak niemal w oka mgnieniu niszczeje/ i ginie od strachu. Awa krótko o tym mówiąc: nie jeden więc przepije zdrowie/ czesne i wieczne; a coby mógł względem wieku swego jeszcze dłużej Żyć:
reb. gest. Alex. lib. 8. p. 300.
Krol Aleksánder/ gdy Clitusá Przyjaćielá swego wiernego y sczerego po pijánu zábił/ tákie nágábánie w sumnieniu swoim miał/ że z jednego pokoju do drugiego biegał: ná źiemię śię kładł: przez cáłą noc lámentował/ nárzekał/ utyskował/ pázurámi po twarzy śię drápał/ etc. Psal. 73. v. 19.
Drugi w opilstwie z czego spadszy szyje złamie; y ták niemal w oká mgnieniu nisczeje/ y ginie od stráchu. Awá krotko o tym mowiąc: nie jeden więc przepije zdrowie/ czesne y wieczne; á coby mogł względem wieku swego jescze dłużey zyć:
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 18.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Lirycorum Polskich Księgi Trzecie. Pieśń XVI. Wierny Sługa. Bez Płacy i Datku.
RZucę sprędka oko Aż ujrzę wysoko Woknie cosi/ Dziwna mi jest zrazu Ta piękność obrazu Pięknej Zosi. Sprzeciwka stałem Leć zakrzyształem/ Wszytko jej nadobne Ciałeczko widziałem/ Ona płeszki biła/ Pierzynkę zruciła/ Wtej zabawie. To się drapie w noszkę Podniósłszy ciasnoszkę/ Do krwie prawie. To piekne Czoło Gdy pot wesoło Zrumienił/ giezłeczkiem ociera w około. Myślę sobie długo Podź niewdzięczny sługo Do Jej Mości. Cóż ci się wzdy dzieje Widzisz iże mdleje Umrze w mdłości Wezm Wachlarz wiewać/ Niedaj omdlewać/ By miała żyć dłużej/ trudno się spodziewać.
Lyricorum Polskich Kśięgi Trzećie. PIESN XVI. Wierny Sługá. Bez Płacy y Datku.
RZucę zprędká oko Aż vyrzę wysoko Woknie cośi/ Dźiwna mi iest zrázu Tá piękność obrázu Piękney Zośi. Zprzećiwká stałem Leć zákrzyształem/ Wszytko iey nadobne Ciałeczko widźiałem/ Oná płeszki biłá/ Pierzynkę zrućiłá/ Wtey zabáwie. To się drapie w noszkę Podnioższy ćiásnoszkę/ Do krwie práwie. To piekne Czoło Gdy pot wesoło Zrumienił/ giezłeczkiem oćiera w około. Myślę sobie długo Podź niewdźięczny sługo Do Iey Mośći. Coż ći się wzdy dźieie Widźisz iże mdleie Vmrze w mdłośći Wezm Wáchlarz wiewáć/ Nieday omdlewáć/ By miáłá żyć dłuzey/ trudno się spodźiewáć.
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 173
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
cukrem potrawy.
Cóż przecię, że tam ludzie długo nie żyją, choć się maja tak dobrze. Jeszcze żadnego nie znam, co by się stamtąd wrócił. Ja tylko sam ledwiem się wymknął dla dobrego bytu, teraz nędzę klepię. Nazad trudno, bo niż tam dojdzie, trzeba 20 dni na brzuchu po piernatach drapać się jak po obłokach; na dzień ledwie ujdziesz półczwierci mile, a wspinać się trzeba do góry jako do Tybetu abo Tunkwin. Pytałem jednak ludzi tamtych, jako tę prowincją zową? Jedni mówili Buttubata, drudzy Minar, trzeci Uleks. Jakożkolwiek, przecię tam lepiej na Polaki, co nieradzi robią.
Droga na Nowy Swiat
cukrem potrawy.
Cóż przecię, że tam ludzie długo nie żyją, choć się maja tak dobrze. Jeszcze żadnego nie znam, co by się stamtąd wrócił. Ja tylko sam ledwiem się wymknął dla dobrego bytu, teraz nędzę klepię. Nazad trudno, bo niż tam dojdzie, trzeba 20 dni na brzuchu po piernatach drapać się jak po obłokach; na dzień ledwie ujdziesz półczwierci mile, a wspinać się trzeba do góry jako do Tybetu abo Tunkwin. Pytałem jednak ludzi tamtych, jako tę prowincyą zową? Jedni mówili Buttubata, drudzy Minar, trzeci Ulex. Jakożkolwiek, przecię tam lepiej na Polaki, co nieradzi robią.
Droga na Nowy Swiat
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 342
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
choćby upadł (broń Boże!), nie stłucze. To ma, kto się w miesięcznej pełni na świat rodzi, Że po ścianach krom zdrowia naruszenia chodzi; Tak mu stąpać po ziemi, jako i po stropie. Ty przecie, radzę, mocno każ kręcić konopie, Inakszy bowiem aspekt waszej świetnej Luny; Niech się drapią po drzewach wiewiórki i kuny. 17. DO PANIEJ HERBOWNEJ
Odmienny miesiąc w herbie ma ta grzeczna pani, Ale w mowie i w głowie nie znać tego na niej. Statek jej patrzy z oczu, każdą rzecz uważa; Brzuchem tylko odmienność herbowną wyraża: Raz w pełni, że mu trzeba rozpuszczać sukienki,
Drugi zwężać
choćby upadł (broń Boże!), nie stłucze. To ma, kto się w miesięcznej pełni na świat rodzi, Że po ścianach krom zdrowia naruszenia chodzi; Tak mu stąpać po ziemi, jako i po stropie. Ty przecie, radzę, mocno każ kręcić konopie, Inakszy bowiem aspekt waszej świetnej Luny; Niech się drapią po drzewach wiewiórki i kuny. 17. DO PANIEJ HERBOWNEJ
Odmienny miesiąc w herbie ma ta grzeczna pani, Ale w mowie i w głowie nie znać tego na niej. Statek jej patrzy z oczu, każdą rzecz uważa; Brzuchem tylko odmienność herbowną wyraża: Raz w pełni, że mu trzeba rozpuszczać sukienki,
Drugi zwężać
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 400
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
od kompanii pozwolenie, i rzecz potrzebną krótkiemy słowy wyraź. LEKCJA V. O sposobie zachowania się u stołu.
Siedząc u stołu, jest rzecz bardzo nieprzystojna łokcie na nim wspierać, albo trącać niemi tych, którzy przy tobie siedzą. 2. I to bardzo rzecz niepolityczna rozwalać się, i rozciągać się na stołku, drapać się, ruszać nogami, abo głowę ną tę i na owę stronę bez potrzeby obracać. 3. Jest to rzecz bardzo nie miła i nie przyjemna kaszlać, plwać, i nos wycierać przy stole. Jeżeli się jednak od tego wstrzymać nie możesz, trzeba zasłonić serwetą twarz najbardziej kiedy nos wycierasz, i w tym wszystkim ile
od kompanii pozwolenie, y rzecz potrzebną krotkiemy słowy wyraź. LEKCYA V. O sposobie zachowania się u stołu.
Siedząc u stołu, iest rzecz bardzo nieprzystoyna łokcie na nim wspierać, albo trącać niemi tych, ktorzy przy tobie siedzą. 2. Y to bardzo rzecz niepolityczna rozwalać się, y rozciągać się na stołku, drapać się, ruszać nogami, abo głowę ną tę y na owę stronę bez potrzeby obracać. 3. Jest to rzecz bardzo nie miła y nie przyiemna kaszlać, plwać, y nos wyćierać przy stole. Jeżeli się iednak od tego wstrzymać nie możesz, trzeba zasłonić serwetą twarz naybardziey kiedy nos wyćierasz, y w tym wszystkim ile
Skrót tekstu: AkDziec
Strona: 21
Tytuł:
Akademia dziecinna albo zbiór nauk różnych
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia JKM i Rzeczypospolitej Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1761
Data wydania (nie wcześniej niż):
1761
Data wydania (nie później niż):
1761
przyszli okrutnie poczęli parzyć owe snopy słomy Już się czeladzi trzymac uprzykrzyło i poczęli je ciskać w fosę jaki taki obaczywszy u pierwszych tak że czynił i wyrownali owę fosę, tak że już daleko lepiej było przeprawiać się tym co na ostatku szli niżeli nam, cośmy szli wprzodzie z Pułku królewskiego bo zle było zowemi snopami drapać się dogóry po śniegu na wał kto jednak swój wyniósł pomagał i z najdowano wnich kulę co i do połowy nieprzewierciała. Wychodząc tedy z Fosy kazałem ja swoim wołać Jezus Maryja lubo insi wołali hu, hu, hu. Bom się spodziewał że mi więcej pomoże Jezus. Niżeli ten jakiś Pan Hu.
przyszli okrutnie poczęli parzyć owe snopy słomy Iuz się czeladzi trzymac uprzykrzyło y poczęli ie ciskać w fossę iaki taki obaczywszy u pierwszych tak że czynił y wyrownali owę fossę, tak że iuż daleko lepiey było przeprawiać się tym co na ostatku szli nizeli nam, cosmy szli wprzodzie z Pułku krolewskiego bo zle było zowemi snopami drapać się dogory po sniegu na wał kto iednak swoy wyniosł pomagał y z naydowano wnich kulę co y do połowy nieprzewierciała. Wychodząc tedy z Fossy kazałęm ia swoim wołac Iezus Maryia lubo insi wołali hu, hu, hu. Bom się spodziewał że mi więcey pomoze Iezus. Nizeli tęn iakiś Pan Hu.
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 59
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
wespół mieszkali/ młodzieniec on do kościoła nie chodził/ ani się żegnał/ ani się Bogu modlił. Czego gdy ludzie niektórzy postrzegli/ mówili żenie jego. wiesz że mąż twój któregoś sobie ulubiła/ nie jest Chrześcijaninem/ i do Kościoła nie chodży? co ona usłyszawszy barzo się zlę kła/ i na ziemię padszy/ drapać się poczęła/ bijąc się w piersi i mówiąc: Ach mnie nędznej czemum się ja urodziła/ abo urodziwszy się zaraz nie umarła: Gdy tedy mężowi co o nim słyszała powiedziała/ nie znał się do tego/ i owszem powiedział/ że fałszywie to o nim mówiono. Rzecze mu żona: Chceszli żebymci wierzyła/
wespoł mieszkáli/ młodźieniec on do kośćiołá nie chodźił/ áni sie żegnał/ áni sie Bogu modlił. Czego gdy ludźie niektorzy postrzegli/ mowili żenie iego. wiesz że mąż twoy ktoregoś sobie vlubiłá/ nie iest Chrześćiáninem/ y do Kościołá nie chodżi? co oná vsłyszawszy bárzo się zlę kłá/ y ná ziemię padszy/ drápáć się poczęłá/ biiąc się w pierśi y mowiąc: Ach mnie nędzney czemum sie ia vrodźiłá/ ábo vrodźiwszy sie záraz nie vmárłá: Gdy tedy mężowi co o nim słyszáłá powiedźiałá/ nie znał sie do tego/ y owszem powiedźiał/ że fałszywie to o nim mówiono. Rzecze mu żoná: Chceszli żebymći wierzyłá/
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 26.
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
darmopych się suwa, Żarłok i pijanica ustawicznie spluwa; Frant bywa z orlim nosem, z szczupłym uchem sknera, Kłamcy, pochlebcy z gęby ozorek wyziera; Mężny wysoką, tetryk miewa brew obwisłą, Dowcipny skroń podniosłą, niepojętny ścisłą; Umiezga się nieszczyry; w głowę człek markotny, W dłoń wesoły, w zadek zaś drapie się ochotny (Bo ten członek do kuchnie ma swą relacyją, Czyni, że rad gościowi, manifestacyją). Wszytkie afekty, czym się pozwierzchownie znaczą, Mają: błaznowie śmieją, miłosierni płaczą. 337. NIE NALEŻY WODZOWI PRZEZ CAŁĄ NOC SPAĆ NA TOŻ DRUGI RAZ
Czemuż by nie do Krymu, wybrawszy się lekko?
darmopych się suwa, Żarłok i pijanica ustawicznie spluwa; Frant bywa z orlim nosem, z szczupłym uchem sknera, Kłamcy, pochlebcy z gęby ozorek wyziera; Mężny wysoką, tetryk miewa brew obwisłą, Dowcipny skroń podniosłą, niepojętny ścisłą; Umiezga się nieszczyry; w głowę człek markotny, W dłoń wesoły, w zadek zaś drapie się ochotny (Bo ten członek do kuchnie ma swą relacyją, Czyni, że rad gościowi, manifestacyją). Wszytkie afekty, czym się pozwierzchownie znaczą, Mają: błaznowie śmieją, miłosierni płaczą. 337. NIE NALEŻY WODZOWI PRZEZ CAŁĄ NOC SPAĆ NA TOŻ DRUGI RAZ
Czemuż by nie do Krymu, wybrawszy się lekko?
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 200
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mogli Turcy wychodzić i dla tegoż ani tańcowano, ani gonitwy strojono, jako zwykli. Był tam jeden Polak więzień, rodem z Kromołowa, który chcąc się cesarzowi podobać, prosił o działo, aby mógł z niego o sztukę strzelić. Dozwolono mu, wyrychtowawszy do góry, upatrzył na gałce jednego meczetu komara, co drapał się nóżką w lewe ucho, i tak go z onego działa wymierzył, że mu przepadła kula przez obiedwie oczy, aż spadł na ziemię. Którego zaraz on Polak, skoczywszy, porwał i jeszcze na póły żywego, bez oczu, cesarzowi do stołu przyniósł. Co cesarz obaczywszy, pochwalił i onego z więzienia wypuścić kazał,
mogli Turcy wychodzić i dla tegoż ani tańcowano, ani gonitwy strojono, jako zwykli. Był tam jeden Polak więzień, rodem z Kromołowa, który chcąc sie cesarzowi podobać, prosił o działo, aby mógł z niego o sztukę strzelić. Dozwolono mu, wyrychtowawszy do góry, upatrzył na gałce jednego meczetu komara, co drapał sie nóżką w lewe ucho, i tak go z onego działa wymierzył, że mu przepadła kula przez obiedwie oczy, aż spadł na ziemię. Którego zaraz on Polak, skoczywszy, porwał i jeszcze na póły żywego, bez oczu, cesarzowi do stołu przyniósł. Co cesarz obaczywszy, pochwalił i onego z więzienia wypuścić kazał,
Skrót tekstu: SzemTorBad
Strona: 313
Tytuł:
Z nowinami torba kursorska
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950