ich naprowadził W tak przeklete Werteby, i umyślnie zdradził. Ale i to po czasie. Bo gdy wozy przednie Ciężko w-góre pracują, owe zaś poślednie Przykro nadół spuszczają, a trzecie, pomału Z-owego się zaledwie dobywają kału, Tym czasem Nieprzyjaciel zasiekł lasy wszedy, I przekopy pokopał. Jednakże i tedy Drą się gwałtem, aż kiedy cześć przez te parowy Wozów się przeprawiła, cześć w-dolinie owy Zatarszy pozostała, Szyk już przełomiony, lako w-dziure gotową z tej i z-owej strony, Przypadną Tatarowie niesłychanym gwałtem I ogarną strwożonych. Nie inakszym kształtem Powodź z-Wiosny do stawu niezmiernego wpadszy, A skrytym się ponikiem przez groblą wykradszy
ich naprowádźił W tak przeklete Werteby, i umyślnie zdrádźił. Ale i to po czásie. Bo gdy wozy przednie Cieszko w-gore pracuią, owe záś poślednie Przykro nadoł spuszczaią, á trzećie, pomáłu Z-owego sie zaledwie dobywáią kału, Tym czásem Nieprzyiaćiel zasiekł lasy wszedy, I przekopy pokopał. Iednakże i tedy Drą sie gwałtem, aż kiedy cześć przez te parowy Wozow sie przeprawiła, cześć w-dolinie owy Zátarszy pozostała, Szyk iuż przełomiony, láko w-dźiure gotową z tey i z-owey strony, Przypadną Tátárowie niesłychanym gwałtem I ogarną strwożonych. Nie inakszym kształtem Powodź z-Wiosny do stawu niezmiernego wpadszy, A skrytym sie ponikiem przez groblą wykradszy
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 10
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
; Które jako pioruny z-góry ostre biły. Z tądże wszytkie, ile ich, jednostajne siły Obrócą na Firleja, dopinając głowy Przez aaboje szkaradne; i aż same rowy Trupem wyrownywając. Cóż? Chłopstwo szalone Żadnym, ani baczeniem, ani uwiedzione Względem jakim żywota, jako nawał ślepy Osoczonych Niedźwiedzi, na wszytkie oszczepy Darło się i żelaza: tak że nie nadąży Strzelać ich i zabijać. Ale i Chorąży, Lanckoroński, Osłroróg, przy swoich obronach Ciężko także pracują, i po wszytkich stronach Wrzawa sroga: Zaczym znieść nie mogąc takiego Razem gwałtu, do Zamku rekurs Zbaraskiego Niektórzy perswadują. O czym gdy się dowie Wiśniowiecki żarliwy: I owszem (
; Ktore iáko pioruny z-gory ostre biły. Z tądże wszytkie, ile ich, iednostayne siły Obrocą na Firleiá, dopinaiąc głowy Przez aaboie szkárádne; i aż same rowy Trupem wyrownywáiąc. Coż? Chłopstwo szalone Zadnym, ani baczeniem, ani uwiedźione Wzgledem iakim żywota, iáko nawał ślepy Osoczonych Niedźwiedźi, na wszytkie oszczepy Darło sie i żeláza: tak że nie nadąży Strzelać ich i zabiiać. Ale i Chorąży, Lanckoroński, Osłrorog, przy swoich obronach Cieszko także pracuią, i po wszytkich stronach Wrzáwá sroga: Zaczym znieść nie mogąc takiego Razem gwałtu, do Zamku rekurs Zbaraskiego Niektorzy perswaduią. O czym gdy sie dowie Wiśniowiecki żarliwy: I owszem (
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 59
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
gniewy, Zgruntów samych wywraca: z-kąd przyległe Sioła Strach ogarnie, a ruszyć żadną miarą czoła Tym zapedem nie mogąc, na Zamkowe tyły I Miasto wysfworują wszytkie swoje siły. Gdzie od Stawu Piechota Zuater tamtych strzegła, A gwałtowi nie radząc na dół aż ubiegła, Porzuciwszy Obrony. W-które zaraz tropy, Chłopstwo jako szalone drze się przez Okopy I Parkanów dobiera; a tylkoż na dachy Nie Spada i Ulice. Trwogi tu i strachy Wezmą się po Obozie, jakoż i źle było Znowu barzo, by nie w-tym Pospólstwo skoczyło Z-Maszyckim Kapitanem, it ci Osekami, Owi nastrożonymi do góry Kosami, Z- Wałów ich sturbowali. Czym
gniewy, Zgruntow samych wywraca: z-kąd przyległe Sioła Strach ogarnie, á ruszyć żadną miarą czoła Tym zapedem nie mogąc, na Zamkowe tyły I Miasto wysfworuią wszytkie swoie siły. Gdźie od Stawu Piechota Zuater tamtych strzegła, A gwałtowi nie radząc na doł áż ubiegła, Porzućiwszy Obrony. W-ktore zaraz tropy, Chłopstwo iako szalone drze sie przez Okopy I Parkanow dobiera; á tylkoż na dachy Nie Spada i Ulice. Trwogi tu i strachy Wezmą sie po Oboźie, iakoż i źle było Znowu barzo, by nie w-tym Pospolstwo skoczyło Z-Maszyckim Kápitanem, it ći Osekami, Owi nastrożonymi do gory Kosami, Z- Wałow ich zturbowali. Czym
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 68
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
omnes ferventes; tojest, aby do Ciała Chrystusowego żaden się nie ważył z obrzydliwością, żaden rozpuszczony przystąpić, ale wszyscy zapaleni, wszyscy gorący etc. I te są słowa jego: Adora et communica. Wtejże Homilii animuje tenże do czci Sakramentu tego Zelant Święty, aby ludzie jako dzieci do piersi Matek, tak oni darli się gwałtem do Najś: Sakramentu. Wmawiają teraźniejsi Duchowni Unici w prostaków częste komunie, i z postu tygodniowego, który przed komunią zwyczajnie obserwują, dyspensują ich; a oni składają na Duchownych, że swemi eksakcjami nas od tej Świętej Potrawy odrażają; co fałszywie zadają. Zgoła tak wielki Pan, Miłośnik, karmiciel nasz,
omnes ferventes; toiest, aby do Ciała Chrystusowego żaden się nie ważył z obrzydliwością, żaden rospuszczony przystąpić, ale wszyscy zapaleni, wszyscy gorący etc. I te są słowa iego: Adora et communica. Wteyże Homilii animuie tenże do czci Sakramentu tego Zelant Swięty, aby ludzie iako dzieci do piersi Matek, tak oni darli się gwałtem do Nayś: Sakramentu. Wmawiaią teraznieysi Duchowni Unici w prostakow częste kommunie, y z postu tygodniowego, ktory przed kommunią zwyczaynie obserwuią, dyspensuią ich; á oni składaią na Duchownych, że swemi exakcyami nas od tey Swiętey Potrawy odrażaią; co fałszywie zadaią. Zgoła tak wielki Pan, Miłośnik, karmiciel nasz,
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 57
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
że przyczyny nie może być bez podżogi/ iże tak nazowę bez żagwi/ tedy ten nasz ogień dwojakie ma poruszenie/ to jest/ motum, jeden ku gorze jako i on ogień/ który jest żywiołem/ że zawżdy ogień ku gorze się pnie/ i byś go ty nabarziej przyciskał/ przecię on w zgórę się drze: a drugie poruszenie ma ku dołowi/ dla zachowania i przymnożenia samego siebie/ z materii na niskości sobie przyzwoitey/z której jakoby pokarm ma. I słusznie ten ogień Aleksander nazywa/ rzecz jakaś zmieszaną a nieszczery żywioł/ iż nigdy nie jest bez jakowej drugiej materii/ którą się pasie/ i z której ustawiczność swoję
że przycżyny nie może bydź bez podżogi/ iże tak názowę bez żágwi/ tedy ten nász ogień dwoiákie ma poruszenie/ to iest/ motum, ieden ku gorze iáko y on ogień/ ktory iest żywiołem/ że záwżdy ogień ku gorze się pnie/ y byś go ty nabárźiey przyćiskał/ przećię on w zgorę się drze: á drugie poruszenie ma ku dołowi/ dla záchowánia y przymnożenia sámego śiebie/ z máteryey ná niskośći sobie przyzwoitey/z ktorey iákoby pokarm ma. Y słusznie ten ogień Alexánder názywa/ rzecż iákaś zmieszáną á nieszcżery żywioł/ iż nigdy nie iest bez iákowey drugiey máteryey/ ktorą się páśie/ y z ktorey vstáwicżność swoię
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 105.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
, jak kiedy skrytym wiatr pośmykiem W Las się w kradnie, i pięknym wyniesione szykiem Dęby, Sosny, jedlice, z cichym skrązy tłumem; Toż się wzdąwszy rozpostrze, i burzącym szumem Wali, łamie, wywraca, druzgoce, rozdziera, Cokolwiek wspaniałego w sobie las zawiera, Lecą sośnie, walą się wysmukłe jedliny, Drą się trzaskiem niezmiernym, buki i dębiny A lubo wysilony wicher co ocali; Sam się las sobą tłucze, drzewo drzewo wali. Poselstwa Wielkiego do Turek.
Takać burza i w Polsce, lat dziesięć bez mała Obses, wszystko z kreteszem ruinując, trwała: Póki jej Bóg w dobroci swojej nieskończony Znaszych ruin, na insze
, iák kiedy skrytym wiatr posmykiem W Las się w kradnie, y pięknym wyniesione szykiem Dęby, Sosny, iedlice, z cichym skrązy tłumem; Toż się wzdąwszy rospostrze, y burzącym szumem Wali, łamie, wywraca, druzgoce, rozdziera, Cokolwiek wspániáłego w sobie las záwiera, Lecą sośnie, walą się wysmukłe iedliny, Drą się trzaskiem niezmiernym, buki y dębiny A lubo wysilony wicher co ocali; Sam się las sobą tłucze, drzewo drzewo wali. Poselstwa Wielkiego do Turek.
Takać burza y w Polszcze, lat dzieśięć bez małá Obses, wszystko z kreteszem ruinuiąc, trwała: Poki iey Bog w dobroci swoiey nieskonczony Znaszych ruin, ná insze
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 4
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
z płaczem u nóg jego upadała Raz pomstą Boską, drugiraz i groźbą, Trzeci raz miękcząc serce jego prośbą. Ale cóż potym, gdy niemal twardego Żelaza albo krzemienia durnego Człowiek poruszał! Takiej był twardości, Że skry nie puścił z siebie do litości! Owszem jak niedźwiedź, gdy się wysforuje Z swemi paznokty, a drzeć się gotuje Kogo w swej kniei, tak on z bestwej chuci Na mnie się z ostrym wnet pujnałem rzuci I krzyknie: ,,Nie chcesz? nie chcesz zaczętego Kochania zażyć i pragnienia mego? Musisz, Praksedo! Aczci w takiej sprawie Nie szukam chwały ni myślę o sławie, Bo wiem, że to źle,
z płaczem u nóg jego upadała Raz pomstą Boską, drugiraz i groźbą, Trzeci raz miękcząc serce jego prośbą. Ale cóż potym, gdy niemal twardego Żelaza albo krzemienia durnego Człowiek poruszał! Takiej był twardości, Że skry nie puścił z siebie do litości! Owszem jak niedźwiedź, gdy się wysforuje Z swemi paznokty, a drzeć się gotuje Kogo w swej kniei, tak on z bestwej chuci Na mnie się z ostrym wnet pujnałem rzuci I krzyknie: ,,Nie chcesz? nie chcesz zaczętego Kochania zażyć i pragnienia mego? Musisz, Praksedo! Aczci w takiej sprawie Nie szukam chwały ni myślę o sławie, Bo wiem, że to źle,
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 185
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
sferę, Zwierciadło, w którym widzieć ich możecie cerę, Gdy o miłą ojczyznę i kościoły święte Walcząc z pogany, brali ich szablami rznięte Na ciała charaktery, żeby w sukcesorach Świeciły; na grobowych kładli je marmorach. To stopnie do honorów, do czci, do fortuny, Przez grady strzał tatarskich, przez gęste pioruny Drzeć się dział otomańskich; przez ich szabel ostrze Cnota i wieczna sława plac sobie rozpostrze, Do której i czas, i śmierć, choć pożyra żwawo Wszytko, co jest pod słońcem, utraciła prawo. Niech tu jako chce zazdrość, co się w piekle lęże, Tłumi cnotę — w niebie jej pewnie nie dosięże;
I
sferę, Zwierciadło, w którym widzieć ich możecie cerę, Gdy o miłą ojczyznę i kościoły święte Walcząc z pogany, brali ich szablami rznięte Na ciała charaktery, żeby w sukcesorach Świeciły; na grobowych kładli je marmorach. To stopnie do honorów, do czci, do fortuny, Przez grady strzał tatarskich, przez gęste pioruny Drzeć się dział otomańskich; przez ich szabel ostrze Cnota i wieczna sława plac sobie rozpostrze, Do której i czas, i śmierć, choć pożyra żwawo Wszytko, co jest pod słońcem, utraciła prawo. Niech tu jako chce zazdrość, co się w piekle lęże, Tłumi cnotę — w niebie jej pewnie nie dosięże;
I
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 383
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Purpurze/ kiedy kropla padnie/ Wina Piołunkowego/ tam zblakuje snadnie. Jako na Aksamicie czarnym/ znaczne plany/ Kiedy czym nieostrożnie będzie nadpluskany. Jako w wonnym Dzardynie/ Liliej wstydliwy/ Blisko rosnące zdobić niemogą pokrzywy/ Jako spokojne Nocy/ łyskawica szpeci/ Jako pszenice hańbią niewyplewłe śnieci/ Jako szpetnie kiedy głóg/ drze się między Wiśnie/ Tak się i ten siwy włos/ niepotrzebnie ciśnie. Wbrody twojej Dziedzinieć. Aleś sobie krzywy/ Iześ Praeserwatywie/ wierzył na włos siwy. Ale to żart/ i tobie samemu doznany/ Siwizny nieuczerni/ grzebień Ołowiany. Księgi Pierwsze. Do Niegosz.
GNiewnoć na brodę twoję/ Olku mój
Purpurze/ kiedy kropla pádnie/ Winá Piołunkowego/ tám zblákuie snádnie. Iáko ná Axámićie czarnym/ znáczne plány/ Kiedy czym nieostrożnie bęndźie nadpluskány. Iáko w wonnym Dzardynie/ Liliey wstydliwy/ Blisko rosnące zdobić niemogą pokrzywy/ Iáko spokoyne Nocy/ łyskáwicá szpeći/ Iáko pszenice háńbią niewyplewłe śnieći/ Iáko szpetnie kiedy głog/ drze sie między Wiśnie/ Ták sie y ten śiwy włos/ niepotrzebnie ćiśnie. Wbrody twoiey Dźiedźinieć. Aleś sobie krzywy/ Iześ Praeserwátywie/ wierzył ná włos śiwy. Ale to żart/ y tobie sámemu doznány/ Siwizny nieuczerni/ grzebień Ołowiány. Kśięgi Pierwsze. Do Niegosz.
GNiewnoć ná brodę twoię/ Olku moy
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 19
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Polskim Rymem wydawszy/ za fraszki/ Dworzanki. Aleć widżę Dworzanki/ twe Cerę zmieniły/ Gdy od pióra do krety/ ciebie przeciągnęły. Księgi Pierwsze. Znakomitość.
W Oczu ześ/ na głowie szafran/ łyssy/ kuternoga/ Jeżeli w nim krzysznyna Cnoty/ cud to jest od Boga. Do Amadury.
DRą się do ciebie oczy/ choć przesz stół szeroko/ Gdzieżby można zbliżywszy/ zairzeć oko w oko. Jednemu w wytartej Fereziej z pogryzionym od Moli kołnierzem.
MAmmonę widzę karzesz/ Mammertyńską Wiezą/ Gdy za dziesiącią kluczów/ w skrzyniach worki leżą. Poprzestąń sukien chować/ i z Monetą wcieśni/ Bo źle Rysiom z molami
Polskim Rymem wydawszy/ zá frászki/ Dworzánki. Aleć widźę Dworzánki/ twe Cerę zmieniły/ Gdy od piorá do krety/ ćiebie przećiągnęły. Kśięgi Pierwsze. Znákomitość.
W Oczu ześ/ ná głowie száfrąn/ łyssy/ kuternogá/ Ieżeli w nim krzysznyná Cnoty/ cud to iest od Bogá. Do Amádury.
DRą sie do ćiebie oczy/ choć przesz stoł szeroko/ Gdźieszby można zbliżywszy/ záirzeć oko w oko. Iednemu w wytártey Fereziey z pogryźionym od Moli kołnierzem.
MAmmonę widzę karzesz/ Mámmertyńską Wiezą/ Gdy zá dźieśiąćią kluczow/ w skrzyniách worki leżą. Poprzestąń sukien chowáć/ y z Monetą wćieśni/ Bo źle Ryśiom z molámi
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 59
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674