Błąd zatem w puszczy stanął, że sami nie wiedzieli, dokąd jechali. Tak tedy cały dzień, mało co dla wielkich śniegów mogąc jechać, brat mój błądził. Nastąpiła druga noc i mróz ekstraordynaryjny, że mój brat,
aby z ludźmi i z końmi nie zmarzł, był w bo jaźni. Przecież ognia wykrzesawszy, grzali się przy roznieconym ogniu, śniegiem roztopionym i konie pojąc, i sami tenże śnieg pijąc. Znowu cały dzień błądzili, przecież ku wieczorowi do wioski się szczęściem dobili, gdzie mój brat musiał dzień cały odpoczywać, a potem do Mińska przyjechał. Gdzie gdy ani Grabowski, sędzia ziemski, ani Parowińska stawać nie śmieli, kondemnatę
Błąd zatem w puszczy stanął, że sami nie wiedzieli, dokąd jechali. Tak tedy cały dzień, mało co dla wielkich śniegów mogąc jechać, brat mój błądził. Nastąpiła druga noc i mróz ekstraordynaryjny, że mój brat,
aby z ludźmi i z końmi nie zmarzł, był w bo jaźni. Przecież ognia wykrzesawszy, grzali się przy roznieconym ogniu, śniegiem roztopionym i konie pojąc, i sami tenże śnieg pijąc. Znowu cały dzień błądzili, przecież ku wieczorowi do wioski się szczęściem dobili, gdzie mój brat musiał dzień cały odpoczywać, a potem do Mińska przyjechał. Gdzie gdy ani Grabowski, sędzia ziemski, ani Parowińska stawać nie śmieli, kondemnatę
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 218
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Trzeba też mieć chałupy dobrze zbudowane Robotnice/ a huty blisko postawione. Więc i dom gospodarski niech przy Hucie będzie/ Z któregoby mógł widzieć po kuźnijc wszędzie.
Dymarskie piece siebie nie mają być blisko/ Ani namiejscu błotnym kędy jest zrzodlisko. Bo więc spodek w takowym piecu wilgotnieje/ Z czego zawżdy żelazo surowo się grzeje.
Nie ma też piec być barzo wysoko lepiony/ Ale nisko i równo prawie z dobrej gliny. Bo wiem w piecu wysokim węgla wiele góre/ I dęcie w nim nie spieszne bywa i niektóre.
Kominy też mają być dobrze ulepione/ Przestrone i wysoko na górę wniesione: Dla tego aby iskry z pieca nie padały
Trzebá też mieć cháłupy dobrze zbudowáne Robotnice/ á huty blisko postáwione. Więc y dom gospodárski niech przy Hućie będźie/ Z ktoregoby mogł widzieć po kuźniyc wszędźie.
Dymárskie piece śiebie nie máią bydź blisko/ Ani námieyscu błotnym kędy iest zrzodlisko. Bo więc spodek w tákowym piecu wilgotnieie/ Z czego záwżdy żelázo surowo się grzeie.
Nie ma też piec być bárzo wysoko lepiony/ Ale nisko y rowno práwie z dobrey glyny. Bo wiem w piecu wysokim węgla wiele gore/ Y dęcie w nim nie spieszne bywa y niektore.
Kominy też máią bydź dobrze vlepione/ Przestrone y wysoko ná gorę wnieśione: Dla tego áby iskry z piecá nie pádáły
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: I2
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
drzwi zostawili. Zaczym wyszedł zwolennik on/ którego znano; Rzekł wrotnej służebnicy: wnet mu wolą dano. Ioan: 18. Pamiątka
Uchylił drzwi/ i wpuścił Piotra aż do sieni: Wszedł chudzina/ strach co raz na nim postać mieni. Żołnierze się po sieni przechadzając śmieją/ A drudzy co poziębli u ognia się grzeją: Miedzy te wmieszał się Piotr/ grzeje się też w rzeczy: A owdzie koniec sprawy na pilnej ma pieczy. Tu Pana przed Annasza/ z wesołą postawą Postawią posługacze/ dzielnością i sławą Popisując się swoją: Otośmyć dostali Tego zbrodnia/ którego Bogiem nazywali. Jego sztucznym matactwem oszaleni ludzie: Patrzcie/ Panie Annaszu/
drzwi zostáwili. Záczym wyszedł zwolennik on/ ktorego znano; Rzekł wrotney służebnicy: wnet mu wolą dano. Ioan: 18. Pámiątká
Vchylił drzwi/ y wpuśćił Piotra áż do śieni: Wszedł chudźiná/ strách co raz ná nim postáć mieni. Zołnierze się po śieni przechadzáiąc śmieią/ A drudzy co poźiębli v ogniá się grzeią: Miedzy te wmieszał się Piotr/ grzeie się też w rzeczy: A owdźie koniec spráwy ná pilney ma pieczy. Tu Páná przed Annaszá/ z wesołą postáwą Postáwią posługácze/ dźielnośćią y sławą Popisuiąc się swoią: Otosmyć dostáli Tego zbrodniá/ ktorego Bogiem názywáli. Iego sztucznym mátáctwem oszaleni ludźie: Pátrzćie/ Pánie Annaszu/
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 18.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
znano; Rzekł wrotnej służebnicy: wnet mu wolą dano. Ioan: 18. Pamiątka
Uchylił drzwi/ i wpuścił Piotra aż do sieni: Wszedł chudzina/ strach co raz na nim postać mieni. Żołnierze się po sieni przechadzając śmieją/ A drudzy co poziębli u ognia się grzeją: Miedzy te wmieszał się Piotr/ grzeje się też w rzeczy: A owdzie koniec sprawy na pilnej ma pieczy. Tu Pana przed Annasza/ z wesołą postawą Postawią posługacze/ dzielnością i sławą Popisując się swoją: Otośmyć dostali Tego zbrodnia/ którego Bogiem nazywali. Jego sztucznym matactwem oszaleni ludzie: Patrzcie/ Panie Annaszu/ jeśli tej obłudzie Bogiem abo Chrystusem namniej być przystoi
znano; Rzekł wrotney służebnicy: wnet mu wolą dano. Ioan: 18. Pámiątká
Vchylił drzwi/ y wpuśćił Piotra áż do śieni: Wszedł chudźiná/ strách co raz ná nim postáć mieni. Zołnierze się po śieni przechadzáiąc śmieią/ A drudzy co poźiębli v ogniá się grzeią: Miedzy te wmieszał się Piotr/ grzeie się też w rzeczy: A owdźie koniec spráwy ná pilney ma pieczy. Tu Páná przed Annaszá/ z wesołą postáwą Postáwią posługácze/ dźielnośćią y sławą Popisuiąc się swoią: Otosmyć dostáli Tego zbrodniá/ ktorego Bogiem názywáli. Iego sztucznym mátáctwem oszaleni ludźie: Pátrzćie/ Pánie Annaszu/ iesli tey obłudźie Bogiem ábo Chrystusem namniey być przystoi
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 18.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
na twojej twarzy powtarzamy: Gdy w nieprawościach naszych/ jak w morzu pływamy. 3 Reg. 22 Iob: 16. Thren: 3. Piotr się Pana zaprzał.
Petrus autem sedebat foris in atrio. Matth: 26.
GDy się to z Panem owdzie okrucieństwo dzieje; Tu Piotr/ miedzy inszymi/ u ognia się grzeje. Troskliwego skrzętna myśl/ to tam/ to sam wodzi: Ilekroć drzwiami skrzypną/ on co raz zachodzi/ Żeby mógł Pana zajrzeć/ a owdzie się boi/ Jakoby tym nie wydać onej troski swojej. Nędznesz to twoje grzanie staruszku ubogi/ Ziębnie z bojaźni ciało/ krzepnie serce z trwogi. Pan opodal/ nie
ná twoiey twarzy powtarzamy: Gdy w niepráwośćiách nászych/ iák w morzu pływamy. 3 Reg. 22 Iob: 16. Thren: 3. Piotr się Páná záprzał.
Petrus autem sedebat foris in atrio. Matth: 26.
GDy się to z Pánem owdźie okrućieństwo dźieie; Tu Piotr/ miedzy inszymi/ v ognia się grzeie. Troskliwego skrzętna myśl/ to tám/ to sám wodźi: Ilekroć drzwiámi skrzypną/ on co raz záchodzi/ Zeby mogł Páná záyrzeć/ á owdźie się boi/ Iákoby tym nie wydáć oney troski swoiey. Nędznesz to twoie grzanie stáruszku vbogi/ Ziębnie z boiáźni ćiáło/ krzepnie serce z trwogi. Pan opodal/ nie
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 20.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
bez odpoczynku Moc pierwsza ustała.
Ale ty świeża do tego z bliża, Ludziom oczywista, Mocą wrodzoną, niewysieloną, Wszytkaś jest ognista.
Nie tylko z bliska twego ogniska Płomień ludźmi władnie, Ale z daleka palisz człowieka Każdego szkaradnie.
Kto na cię dwornie lubo pokornie Okiem rzucić kusi, Jako topnieje wosk, gdy się grzeje, Rozpływać się musi.
O nimfo morska, jużeś nie górska, Jużeś i nie zimną, Z wody płomienie nad przyrodzenie Wydając rzecz dziwna! WTÓREGO CHÓRU MŁODZIEŃSKIEGO PIERWSZY: HELIODOR
Kiedy Amfijon, lutnista ćwiczony, Na dziewięć buntów nawiązane strony Przy cichym trącał Kaistrze, Już tam naprzedniejsze mistrze, Którzy się szczycą Talią
bez odpoczynku Moc pierwsza ustała.
Ale ty świéża do tego z bliża, Ludziom oczywista, Mocą wrodzoną, niewysieloną, Wszytkaś jest ognista.
Nie tylko z bliska twego ogniska Płomień ludźmi władnie, Ale z daleka palisz człowieka Każdego szkaradnie.
Kto na cię dwornie lubo pokornie Okiem rzucić kusi, Jako topnieje wosk, gdy się grzeje, Rozpływać się musi.
O nimfo morska, jużeś nie gorska, Jużeś i nie zimną, Z wody płomienie nad przyrodzenie Wydając rzecz dziwna! WTÓREGO CHÓRU MŁODZIEŃSKIEGO PIERWSZY: HELIODOR
Kiedy Amfijon, lutnista ćwiczony, Na dziewięć buntów nawiązane strony Przy cichym trącał Kaistrze, Już tam naprzedniejsze mistrze, Którzy się szczycą Taliją
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 53
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
do okrętów. Wino popłaca podług jego dobroci/ i dalekości miejsca skąd go wożą; w Potozie pułbarełek piętnaście abo ośmnaście szkutów kosztuje (w jeden szkut groszy czterdzieści i dwa licząc.) W Tukumanie pięćdziesiąt szkutów/ u ś. Krzyża w Serrze dziewięćdziesiąt abo sto kosztować musi. W Peru dla łaskawości powietrza/ nie potrzebują się grzać u ognia/ ani szat odmieniać/ a osobliwie w Chytem: dla tego że są w miernym kraju/ tak iż jakoby u nich Kwiecień trwa przez cały rok; wszakże na niektórych miejscach górzystych w jedenże dzień czuć zimno abo gorąco mniejsze abo większe podług niskości abo wysokości miejsca. Skąd się też trafia/ że
do okrętow. Wino popłaca podług iego dobroći/ y dálekośći mieyscá skąd go wożą; w Potoźie pułbárełek piętnaśćie ábo ośmnaśćie szkutow kosztuie (w ieden szkut groszy czterdźieśći y dwá licząc.) W Tukumanie pięćdźieśiąt szkutow/ u ś. Krzyżá w Serrze dźiewięćdźieśiąt ábo sto kosztowáć muśi. W Peru dla łáskáwośći powietrza/ nie potrzebuią się grzać u ogniá/ áni szat odmieniáć/ á osobliwie w Chytem: dla tego że są w miernym kráiu/ ták iż iákoby u nich Kwiećień trwa przez cáły rok; wszákże ná niektorych mieyscách gorzystych w iedenże dźień czuć źimno ábo gorąco mnieysze ábo większe podług niskośći ábo wysokośći mieyscá. Skąd się też tráfia/ że
Skrót tekstu: TorRoz
Strona: 2.
Tytuł:
O rozszerzeniu wiary świętej chrześcijańskiej katolickiej w Ameryce na Nowym Świecie
Autor:
Diego de Torres
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
dobrym. Czemu zaś w osobności Państwa Prowincje, Miasta, tym albo owym podległe są Planetom i Znakom? Odp: iż są sposobne tych a nie owych Planetów i znaków przyjmować influencje, z któremi consentiunt Phisicè: co przez długą obserwacją Astrologowie wyprobowali. Podobnie wosk od ciepła topnieje; a twardnieje błoto: pies na słońcu się grzeje, a Salamandra i w ogniu się chłodzi Albowiem Quid quid recipitur, secundum recipientis modum recipitur Według Aksjoma Z. Tomasza His suppositis, kładę takie z influencyj Niebieskich Inklinacje. MAŁA POLSKA i Kraków.
ZIMA, nie złe ze wszystkim obiecuje czasy: oprócz iż nie jaki w sprawach impediment czyni, nie dostatek wiktu i pożytków
dobrym. Czemu záś w osobnośći Pánstwá Prowincye, Miástá, tym álbo owym podległe są Plánetom y Znakom? Odp: iż są sposobne tych á nie owych Plánetow y znákow przyimowáć influencye, z ktoremi consentiunt Phisicè: co przez długą obserwacyą Astrologowie wyprobowáli. Podobnie wosk od ćiepłá topnieie; á twárdnieie błoto: pies ná słoncu sie grzeie, á Sálámándra y w ogniu się chłodźi Albowiem Quid quid recipitur, secundum recipientis modum recipitur Według Axiomá S. Tomasza His suppositis, kłádę tákie z influencyi Niebieskich Inklinácye. MAŁA POLSKA y Krákow.
ZIMA, nie złe ze wszystkim obiecuie czásy: oprocz iż nie iaki w spráwach impediment czyni, nie dostátek wiktu y pożytkow
Skrót tekstu: DuńKal
Strona: G
Tytuł:
Kalendarz polski i ruski na rok pański 1741
Autor:
Stanisław Duńczewski
Drukarnia:
Paweł Józef Golczewski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Tematyka:
astrologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741
karczmie niż u szlachcica na ryżu kapłona. 506. DOM GORE, A GOSPODARZ OGIEŃ NA KOMINIE KŁADZIE
Dom gore, z domem wszytko, co tylko miał, ginie, Przecie ogień gospodarz kładzie na kominie. Co miał gasić, szalony, co miał gwałtu wołać, Nim całe miasto zgore, a przynajmniej połać, Woli się grzać, choć zaraz abo wyńdzie nagi, Abo i sam zaginie z domem bez uwagi. Zagrzejesz się, zły duchu, gdzie pod cudzym płotem Leżąc na mrozie z żoną i z dziećmi pokotem! Gore Polska, gore dom, gdzie za gospodarza Każdy się kładzie szlachcic. Już nas ogień parza, Już dach spadł, ściany
karczmie niż u szlachcica na ryżu kapłona. 506. DOM GORE, A GOSPODARZ OGIEŃ NA KOMINIE KŁADZIE
Dom gore, z domem wszytko, co tylko miał, ginie, Przecie ogień gospodarz kładzie na kominie. Co miał gasić, szalony, co miał gwałtu wołać, Nim całe miasto zgore, a przynajmniej połać, Woli się grzać, choć zaraz abo wyńdzie nagi, Abo i sam zaginie z domem bez uwagi. Zagrzejesz się, zły duchu, gdzie pod cudzym płotem Leżąc na mrozie z żoną i z dziećmi pokotem! Gore Polska, gore dom, gdzie za gospodarza Każdy się kładzie szlachcic. Już nas ogień parza, Już dach spadł, ściany
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 308
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
D. Deska gontowa, na glinę nalepiona
Naprzód, że się z głowy w której matka mięszka. daleko jejm na dół do miodu, jedzenia spuszczać; bo go ona jeść z inąd nie będzie, jedno ze spodku: a tym, i morduje się, i oziąbia co raz: (bo ona w kupie siedząc się grzeje) więc siana, o którym idziej,) mieć już nie będzie: a zatym wilgotności więcej, a ciepła mniej: a co nagorsza, pczoła napotężniejsza, to jest, by nawiętszy rój, nie z je przez zimę dwu kwart miodu: wyjadszy tedy tyle, co jedno w ulu nad to zostanie miodu w plastrach
D. Deská gontowa, ná glinę nálepioná
Naprzod, że się z głowy w ktorey mátká mięszka. dáleko ieym ná doł do miodu, iedzenia spuszczáć; bo go oná ieść z inąd nie będźie, iedno ze spodku: á tym, y morduie się, y oźiąbia co raz: (bo oná w kupie siedząc się grzeie) więc śiáná, o ktorym idźiey,) mieć iusz nie będźie: á zátym wilgotności więcey, á ćiepłá mniey: á co nagorsza, pczołá napotężnieyszá, to jest, by nawiętszy róy, nie z ié przez źimę dwu kwart miodu: wyiadszy tedy tyle, co iedno w vlu nád to zostánie miodu w plastrách
Skrót tekstu: OstrorNauka
Strona: Biijv
Tytuł:
Nauka koło pasiek
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Marcin Łęcki
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614