węgla, pochodzi z dobroci lub niedoskonałości drzewa, z którego jest palony. z Drzewa twardego można mieć węgiel wydający z siebie wiele gorącości co jest przyczyną, że w niektórych okolicznościach wielki ma szacunek węgiel z cierniu i z dębu: węgiel bukowy i węgiel trzmielowy drugie po nim mają miejsce, lecz węgle z drzew twardych bardzo się iskrzą i trzeszczą, co w niektórych okolicznościach wielceby mogło być rzeczą szkodliwą. Teofrastus szacuje w tej mierze najwięcej drzewa grube i gęste, najpierwsze dając miejsce dębowi i jeżowemu drzewu, wyciąga zaś, a żeby były drzewa te młode, proste, nie pokłute; mówi nawet, że drzewa rosnące na ziemi suchej, będące na
węgla, pochodzi z dobroci lub niedoskonałosci drzewa, z ktorego iest palony. z Drzewa twardego można mieć węgiel wydaiący z siebie wiele gorącosci co iest przyczyną, że w niektorych okolicznosciach wielki ma szacunek węgiel z cierniu i z dębu: węgiel bukowy i węgiel trzmielowy drugie po nim maią mieysce, lecz węgle z drzew twardych bardzo się iskrzą i trzeszczą, co w niektorych okolicznosciach wielceby mogło byc rzeczą szkodliwą. Theofrastus szacuie w tey mierze naywięcey drzewa grube i gęste, naypierwsze daiąc mieysce dębowi i ieżowemu drzewu, wyciąga zaś, á żeby były drzewa te młode, proste, nie pokłute; mowi nawet, że drzewa rosnące na ziemi suchey, będące na
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 13
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
jakikolwiek wyrażają: jako to doświadczamy w tęczy, w koronie koło słońca i księżyca, i w innych niezliczonych widokach.
Potrzecie. Światło gwiazd i planet czyste, i wyraźne dowodem jest, iż w przeciągach niebios nie masz nic takowego, coby przejście tamując z drogi pierwszej promienie spychało i one łamało, Migocą wprawdzie i iskrzą się gwiazdy, lecz to pochodzi już od powietrza wahającego się, już od oczu promienie z drogi zwracających, gdyż patrząc przez teleskopia żadnego nie masz migania się i iskrzenia się.
Trzecie zdanie jest: iż ogon komet czynią wapory, i kurzawy z komety wychodzące, ciepłem słonecznym rozrzadzone, i promieniami tego oświecone. I to zdanie
iakikolwiek wyrażaią: iako to doświadczamy w tęczy, w koronie koło słońca y księżyca, y w innych niezliczonych widokach.
Potrzecie. Światło gwiazd y planet czyste, y wyraźne dowodem iest, iż w przeciągach niebios nie masz nic takowego, coby przeyście tamuiąc z drogi pierwszey promienie spychało y one łamało, Migocą wprawdzie y iskrzą się gwiazdy, lecz to pochodzi iuż od powietrza wahaiącego się, iuż od oczu promienie z drogi zwracaiących, gdyż patrząc przez teleskopia żadnego nie masz migania się y iskrzenia się.
Trzecie zdanie iest: iż ogon komet czynią wapory, y kurzawy z komety wychodzące, ciepłem słonecznym rozrzadzone, y promieniami tego oświecone. Y to zdanie
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 94
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
perspektywę. Napis: Któż bowiem jest na niebie i na ziemi, kogo bym chciał okrom Ciebie. Psalm 72, 25.
Któż nierad patrzy na śliczne lazury Jasnego nieba, gdy od mgły i chmury Wolne, gdy rany dzień niesie wesoło Słoneczne koło.
Piękne i nocy pogodnych są cienie, Gdy gwiazd ogniste iskrzą się płomienie, Gdy swój kieruje w pełni księżyc śliczny Bieg ustawiczny.
Ale choć to wzrok rwie na się człowieczy, Insze rozum nasz upatruje rzeczy I nad to, gdzie sięjiko zapatruje, Wyżej wstępuje.
A cóż mam widzieć na wysokim niebie, Co i na ziemi krom samego Ciebie, Żebym nasycił żądość uprzejmego Serca mojego
perspektywę. Napis: Któż bowiem jest na niebie i na ziemi, kogo bym chciał okrom Ciebie. Psalm 72, 25.
Któż nierad patrzy na śliczne lazury Jasnego nieba, gdy od mgły i chmury Wolne, gdy rany dzień niesie wesoło Słoneczne koło.
Piękne i nocy pogodnych są cienie, Gdy gwiazd ogniste iskrzą się płomienie, Gdy swój kieruje w pełni księżyc śliczny Bieg ustawiczny.
Ale choć to wzrok rwie na się człowieczy, Insze rozum nasz upatruje rzeczy I nad to, gdzie sięjiko zapatruje, Wyżej wstępuje.
A cóż mam widzieć na wysokim niebie, Co i na ziemi krom samego Ciebie, Żebym nasycił żądość uprzejmego Serca mojego
Skrót tekstu: MorszZEmbWyb
Strona: 332
Tytuł:
Emblemata
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
emblematy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wybór wierszy
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975
ma obojętne szale. Teraz, gdy Osman każe, lub zysk lubo strata Walą się wojska, idzie i groźna armata; Straszne się bisurmańskie z góry garną roje A białe jako gęsi migocą zawoje. Janczaraga we środku ustrzmiwszy w puch pawi Ogniste swoje pułki na czele postawi, Sam dosiadszy białego arabina grzbieta, Jako między gwiazdami iskrzy się kometa, W barwistym złotogłowie pod żurawią wiechą; Bonczuk nad nim z miesiącem, ottomańską cechą. Dwanaście tylko było tysięcy janczarów, Prócz piechot Gaborego i dwu hospodarów; Janczarowie WOJNA CHOCIMSKA
Na dwadzieścia-ć pieniądze spełna z skarbu dano, Ale to, co miało być na ośm, ukraszono. Wszędy pełno nierządu, gdzie nie masz
ma obojętne szale. Teraz, gdy Osman każe, lub zysk lubo strata Walą się wojska, idzie i groźna armata; Straszne się bisurmańskie z góry garną roje A białe jako gęsi migocą zawoje. Janczaraga we środku ustrzmiwszy w puch pawi Ogniste swoje pułki na czele postawi, Sam dosiadszy białego arabina grzbieta, Jako między gwiazdami iskrzy się kometa, W barwistym złotogłowie pod żurawią wiechą; Bonczuk nad nim z miesiącem, ottomańską cechą. Dwanaście tylko było tysięcy janczarów, Prócz piechot Gaborego i dwu hospodarów; Janczarowie WOJNA CHOCIMSKA
Na dwadzieścia-ć pieniądze spełna z skarbu dano, Ale to, co miało być na ośm, ukraszono. Wszędy pełno nierządu, gdzie nie masz
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 117
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924