/ ruszać się gotowe/ Jakby się/ z śmiechu trzęsły/ i to ich ruszanie/ Ze się z zbytku śmiać trzeba/ jest znaku dawanie. O Włosach nic nie mówić: Bo to jest męczarnia Tych światowych sidełek; wymysłów spiżarnia. Instrumenta żelazne/ ogniem rozpalone/ Trapią Włosy/ by były do Mody kręcone. Kręcą się w koła inne; buchy robią drugie: Z krącają się z gorąca/ lubo były długie Wstążki/ na to gotowe/ wnet kołka krępują: I nie w przód im/ niż wieczor nadejdzie/ folgują. Jakoby same włosy nie mogły dotrzymać; Biorą Wstęgi/ na pomoc/ gdy chcą serca imać. A Muszczki większe
/ ruszáć się gotowe/ Iákby się/ z śmiechu trzęsły/ y to ich ruszánie/ Ze się z zbytku smiać trzebá/ iest znáku dawánie. O Włosách nic nie mowić: Bo to iest męczárnia Tych świátowych śidełek; wymysłow spiżárnia. Instrumentá żelázne/ ogniem rospalone/ Trapią Włosy/ by były do Mody kręcone. Kręcą się w kołá inne; buchy robią drugie: Z krącáią się z gorącá/ lubo były długie Wstążki/ ná to gotowe/ wnet kołká krępuią: Y nie w przod im/ niż wieczor nádeydźie/ folguią. Iákoby sáme włosy nie mogły dotrzymáć; Biorą Wstęgi/ ná pomoc/ gdy chcą sercá imáć. A Muszczki większe
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: D
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
, a chciałeś mnie ogolić co prędzej; Przyznam się, zapomniałem wziąć z sobą pieniędzy.” Słowem jednak przyrzecze, że mu je dziś pośle; A ten niecnota, brzytwy przytarszy na ośle, Weźmie go cuazić, aż mu skwierczki staną w oczu. Ten, ni wałach pod ostrym grzebłem na poboczu, Kręci się, zęby ściska i dźwiga ku górze, Kiedy mu pasamony bramuje po skórze.
Tymczasem kwiczy Świnia; pyta gospodyni Cyrulik: „Co się stało, że kwiczy, tej świni? Jeśli kędy uwięzia, niechaj ją wyzwolą!” Aż ów szlachcic: „Pewnie ją też to na borg golą. Nie trzeba większej cieśni
, a chciałeś mnie ogolić co prędzej; Przyznam się, zapomniałem wziąć z sobą pieniędzy.” Słowem jednak przyrzecze, że mu je dziś pośle; A ten niecnota, brzytwy przytarszy na ośle, Weźmie go cuazić, aż mu skwierczki staną w oczu. Ten, ni wałach pod ostrym grzebłem na poboczu, Kręci się, zęby ściska i dźwiga ku górze, Kiedy mu pasamony bramuje po skórze.
Tymczasem kwiczy Świnia; pyta gospodyni Cyrulik: „Co się stało, że kwiczy, tej świni? Jeśli kędy uwięzia, niechaj ją wyzwolą!” Aż ów szlachcic: „Pewnie ją też to na borg golą. Nie trzeba większej cieśni
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 171
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
kosztuje, barzo tanio ceni, Kto się prosić nie wstyda, podpisać nie leni; Stąd rzadko prosty szlachcic na sejmikach naszych, Pełno łowczych, cześników, stolników, podczaszych), I ci, o głos w kościele uprzedzając swary, Żonę jeden, drugi się położył na mary. Wdowie chodzi o tytuł, z pilnością się kręci, Żeby się nie zalęgły mole w jej pieczęci; O swój także przywilej turbuje się wdowiec, Bo i jemu z pieczęci dawno spadł pokrowiec. Cóż czynią? Uchyliwszy kęs bożej bojaźni, Ociec na marach, urząd niech będzie dwuraźni, Co prędzej na kobierzec, z kobierca do betu, Aż obie u jednego pieczęci blankietu
kosztuje, barzo tanio ceni, Kto się prosić nie wstyda, podpisać nie leni; Stąd rzadko prosty szlachcic na sejmikach naszych, Pełno łowczych, cześników, stolników, podczaszych), I ci, o głos w kościele uprzedzając swary, Żonę jeden, drugi się położył na mary. Wdowie chodzi o tytuł, z pilnością się kręci, Żeby się nie zalęgły mole w jej pieczęci; O swój także przywilej turbuje się wdowiec, Bo i jemu z pieczęci dawno spadł pokrowiec. Cóż czynią? Uchyliwszy kęs bożej bojaźni, Ociec na marach, urząd niech będzie dwuraźni, Co prędzej na kobierzec, z kobierca do betu, Aż obie u jednego pieczęci blankietu
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 190
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tak dalece świecą. Święty Tadeus w swojej kanonice opisując takich/ patrząc na niestateczność ich/ patrząc jako świat nimi igra by piłą: zowie ich Fluctus feri maris, despumantes suas confusiones. Falą Morską/ która nigdy w jednej mierze nie stoi/ ale nią zawsze wiatry igrają/ rzucając ją to tam to sam/ zawżdy się kręci/ odmienia/ a jeżeli co wyrzuci z siebie/ tedy pewną pianę/ która na nic jest dobra/ jedno że jest znakiem Konfuzji i zamieszania morskiego. Tym kochankom świata/ zawsze czego nie dostaje/ zawsze czego pragną/ nigdy nie mówią dosyć/ niegdy nie bywają bez frasunku/ bez nowych zamysłów/ jakoby to rozszerzyc
ták dálece świécą. Swięty Thádeus w swoiey kánonice opisuiąc tákich/ pátrząc ná niestátéczność ich/ pátrząc iáko świát nimi igra by piłą: zowie ich Fluctus feri maris, despumantes suas confusiones. Fálą Morską/ która nigdy w iedney mierze nie stoi/ ále nią záwsze wiátry igráią/ rzucáiąc ią to tám to sam/ záwżdy sie kręći/ odmienia/ á ieżeli co wyrzući z śiebie/ tedy pewną piánę/ ktora ná nic iest dobra/ iedno że iest znákiem Confuzyey y zámieszánia morskiego. Tym kochánkom świátá/ záwsze czego nie dostaie/ záwsze czego prágną/ nigdy nie mowią dosyć/ niegdy nie bywáią bez frásunku/ bez nowych zamysłow/ iákoby to rozszerzyc
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: C3
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
co ma w sobie skoku, Do łasa; ów z usraną twarzą ku potoku. 149 (N). ŻYD Z JASTRZĄBEM
Ktoś w szarej kamienicy kupując u Żyda Czapkę i chcąc doświadczyć, jeśli się nań przyda, Dał mu na gołą rękę jastrząba potrzymać. Jastrząb, poczuwszy miękkie, pocznie Żyda zżymać. Ten się kręcąc: „Mospanie! — zrazu cicho szepce, A potem woła głosem — że mię ten ptak depce.” Szlachcic opuszkę wstrząsa i włos przedmuchuje, A Żydek pod jastrząbem przed nim kawałkuje, Właśnie kiedy się pod kim rześki koń komosi. „Mospanie, barzo depce, żeby go wziąć, prosi.” „Wara
co ma w sobie skoku, Do łasa; ów z usraną twarzą ku potoku. 149 (N). ŻYD Z JASTRZĄBEM
Ktoś w szarej kamienicy kupując u Żyda Czapkę i chcąc doświadczyć, jeśli się nań przyda, Dał mu na gołą rękę jastrząba potrzymać. Jastrząb, poczuwszy miękkie, pocznie Żyda zżymać. Ten się kręcąc: „Mospanie! — zrazu cicho szepce, A potem woła głosem — że mię ten ptak depce.” Szlachcic opuszkę wstrząsa i włos przedmuchuje, A Żydek pod jastrząbem przed nim kawałkuje, Właśnie kiedy się pod kim rześki koń komosi. „Mospanie, barzo depce, żeby go wziąć, prosi.” „Wara
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 264
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, jest piękna — o tym wszyscy wiemy, Ale nie jednookiem pono nad ślepemi. 81. SKĄD TO: „KIEDYŚ GRZYB, LEŻŻE W KOBIEL”?
Trafunkiem w grzybach przyniósł żabę chłop do miasta. Przedawszy — sypie grzyby. Aż się ów gad szasta: Kupiec zbrzydził; chłop grzyby z żabskiem, co się kręci, Biorąc — rzekł: „Gdyś grzyb, w kobiel leź!” — To z tej pamięci. 82. ŁGARZOWI NAGROBEK
Siste gradum viator, Bo tu leży nugator.
Ten, co zawsze łgał a łgał, żyjąc na tym świecie, Gdy zmarł, nie wierzą — mówiąc, że on i to plecie
, jest piękna — o tym wszyscy wiemy, Ale nie jednookiem pono nad ślepemi. 81. SKĄD TO: „KIEDYŚ GRZYB, LEŻŻE W KOBIEL”?
Trafunkiem w grzybach przyniosł żabę chłop do miasta. Przedawszy — sypie grzyby. Aż się ów gad szasta: Kupiec zbrzydził; chłop grzyby z żabskiem, co się kręci, Biorąc — rzekł: „Gdyś grzyb, w kobiel leź!” — To z tej pamięci. 82. ŁGARZOWI NAGROBEK
Siste gradum viator, Bo tu leży nugator.
Ten, co zawsze łgał a łgał, żyjąc na tym świecie, Gdy zmarł, nie wierzą — mówiąc, że on i to plecie
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 26
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
po zegarze. Ach! na rożen pójdą z nami żywe ekscytarze! Kto da wiarę takiej naszej weksie, Pięć zegarki na żelaznym i długim indeksie. Patrz, kuchenna jak matematyka Na obrotnej stali z kurcząt czyni Kopernika. Koło ognia niby koło słońca, Pójdziem kręto, jako z świata ktoś uczyni gońca. Jak z obrotnym kręcąc się żelazem, Idącego w koło świata będziemy obrazem. Jeśli wejrzysz do publicznych kronik, Przyznasz, że nie chybił prawdy warmiński kanonik. Kołem chodzi świat i próżność jego, Państwa z państwy, miasta z miasty w zawód rączo biega. Pełno takich alternat na Wschodzie, W samym panów co niemiara liczym w Carogrodzie. Wprzód pod
po zegarze. Ach! na rożen pójdą z nami żywe ekscytarze! Kto da wiarę takiej naszej weksie, Pięć zegarki na żelaznym i długim indeksie. Patrz, kuchenna jak matematyka Na obrotnej stali z kurcząt czyni Kopernika. Koło ognia niby koło słońca, Pójdziem kręto, jako z świata ktoś uczyni gońca. Jak z obrotnym kręcąc się żelazem, Idącego w koło świata będziemy obrazem. Jeśli wejrzysz do publicznych kronik, Przyznasz, że nie chybił prawdy warmiński kanonik. Kołem chodzi świat i próżność jego, Państwa z państwy, miasta z miasty w zawód rączo biega. Pełno takich alternat na Wschodzie, W samym panów co niemiara liczym w Carogrodzie. Wprzód pod
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 612
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Romsdat Portowe miasto w Gubernii Dronheim. 11. Waranger portowe w Lapponii. P. Powiedz rzeki i wody znaczniejsze w Norwegii? O. Najznaczniejsza rzeka Norwegii, pominąwszy inne niezliczone prawie, jest a. Gluma w Gubernii Aggerhus. Na zachód Norwegii nie daleko brzegów jest wir na morzu sławny, który co sześć godzin wgłąb kręcąc się zapada, i znowu co sześć godzin impetem na wierzch wybucha i wytryskuje, nazywa się wielki Malstrom, czyli tylko Malstrom, wyraża się na tej Karcie znaczkiem ¤. P. Norwegia ma jakie góry znakomitsze? O. Cała Norwegia górami i skałami okryta: te jednak są znakomitsze, które wzdłuż ciągną się dzieląc Norwegią od
Romsdat Portowe miasto w Gubernii Dronheim. 11. Waranger portowe w Lapponii. P. Powiedz rzeki y wody znacznieysze w Norwegii? O. Nayznacznieysza rzeka Norwegii, pominąwszy inne niezliczone prawie, iest a. Gluma w Gubernii Aggerhus. Na zachod Norwegii nie daleko brzegow iest wir na morzu sławny, ktory co sześć godzin wgłąb kręcąc się zapada, y znowu co sześć godzin impetem na wierzch wybucha y wytryskuie, nazywa się wielki Malstrom, czyli tylko Malstrom, wyraża się na tey Karcie znaczkiem ¤. P. Norwegia ma iakie gory znakomitsze? O. Cała Norwegia gorami y skałami okryta: te iednak są znakomitsze, ktore wzdłuż ciągną się dzieląc Norwegią od
Skrót tekstu: SzybAtlas
Strona: 94
Tytuł:
Atlas dziecinny
Autor:
Dominik Szybiński
Drukarnia:
Michał Groell
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astronomia, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
I dziwowi paszczękę sprosną roździerała. Idzie orka za liną, chocia się wydziera I choć się wielkiem gwałtem ciągnie i opiera, Bo Orland tak jest duży, że siłą dawnemu Może Herkulesowi porównać samemu.
XLII.
Jako nieokrócony poczuwszy byk srogi, Że mu nagle powrozy zarzucą na rogi, I tam i sam się miece i kręci się wkoło I bez skutku chce wydrzeć pojmane czoło: Tak morski dziw, ciągniony z dawnego mieszkania, Koła czyniąc i srogie tam i sam miotania, Idzie za długą liną, nie mogąc przez dzięki Wydrzeć się, od tak mocnej przyciągniony ręki.
XLIII.
Tak wiele z gęby leje krwie na wody słone, Że to dziś
I dziwowi paszczekę sprosną roździerała. Idzie orka za liną, chocia się wydziera I choć się wielkiem gwałtem ciągnie i opiera, Bo Orland tak jest duży, że siłą dawnemu Może Herkulesowi porównać samemu.
XLII.
Jako nieokrócony poczuwszy byk srogi, Że mu nagle powrozy zarzucą na rogi, I tam i sam się miece i kręci się wkoło I bez skutku chce wydrzeć poimane czoło: Tak morski dziw, ciągniony z dawnego mieszkania, Koła czyniąc i srogie tam i sam miotania, Idzie za długą liną, nie mogąc przez dzięki Wydrzeć się, od tak mocnej przyciągniony ręki.
XLIII.
Tak wiele z gęby leje krwie na wody słone, Że to dziś
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 237
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
XLIX.
Potem, kiedy obaczył Tatarzyn zuchwały, Że wrota odbieżane bez straży zostały, Ścieszkami, w gęstej trawie świeżo ubitemi, Gdzie słyszał płacz żałosny z wrzaski niewieściemi, Jedzie widzieć z Granaty dziewkę, jeśli była Tak gładka, za jaką się była rozsławiła; I przez trupy pobite koniem przeskakuje Tam, gdzie woda, kręcąc się, przystęp zostawuje.
L.
I widzi Doralikę na łące zielonej - Takie imię królewnie było pomienionej - Która wsparta na starem jesionie płakała I na onę przygodę swoję narzekała. Łzy jej tak, jako strumień, który z żywej żyły Wychodzi, nie przestając, zanadrze moczyły I znać było na twarzy, jako żałowała Cudzego,
XLIX.
Potem, kiedy obaczył Tatarzyn zuchwały, Że wrota odbieżane bez straży zostały, Ścieszkami, w gęstej trawie świeżo ubitemi, Gdzie słyszał płacz żałosny z wrzaski niewieściemi, Jedzie widzieć z Granaty dziewkę, jeśli była Tak gładka, za jaką się była rozsławiła; I przez trupy pobite koniem przeskakuje Tam, gdzie woda, kręcąc się, przystęp zostawuje.
L.
I widzi Doralikę na łące zielonej - Takie imię królewnie było pomienionej - Która wsparta na starem jesionie płakała I na onę przygodę swoję narzekała. Łzy jej tak, jako strumień, który z żywej żyły Wychodzi, nie przestając, zanadrze moczyły I znać było na twarzy, jako żałowała Cudzego,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 307
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905