mój mały.
Tam skoro tylko gnuśna zima minie A wiosna śliczny warkocz swój rozwinie, Kiedy się śmieją kwiatkami upstrzone Łąki zielone,
Sam świat i samo rzeczy przyrodzenie Radość wydaje przez swe odnowienie I samo nawet światło najjaśniejsze Zda się świetniejsze,
Jako koluber gdy z nowymi roki Nowe na stare odmienia powłoki, Blaskiem promieni południowych bity Lśni się nieskryty.
Kiedy i Wenus pospołu z nimfami Poplotszy ręce pięknymi parami, Pieszczoną nogą zaczynają wesoło Taneczne koło.
Jako rzecz piękna lub ptastwo pierzchliwe Łowić, lub głosy słyszeć świegotliwe, Lub leśny pędzić zwierz w niepostrzeżone Sieci wstawione.
Lub patrzać kiedy sady zakwitają, Gdy łąki sieką, gdy siana sprzątają, Gdy wół roboczy w
moj mały.
Tam skoro tylko gnuśna zima minie A wiosna śliczny warkocz swoj rozwinie, Kiedy się śmieją kwiatkami upstrzone Łąki zielone,
Sam świat i samo rzeczy przyrodzenie Radość wydaje przez swe odnowienie I samo nawet światło najjaśniejsze Zda się świetniejsze,
Jako koluber gdy z nowymi roki Nowe na stare odmienia powłoki, Blaskiem promieni południowych bity Lśni się nieskryty.
Kiedy i Wenus pospołu z nimfami Poplotszy ręce pięknymi parami, Pieszczoną nogą zaczynają wesoło Taneczne koło.
Jako rzecz piękna lub ptastwo pierzchliwe Łowić, lub głosy słyszeć świegotliwe, Lub leśny pędzić zwierz w niepostrzeżone Sieci wstawione.
Lub patrzać kiedy sady zakwitają, Gdy łąki sieką, gdy siana sprzątają, Gdy woł roboczy w
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 348
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
.
Tu równego pobożnym pradziadom ojczyca Ciało troskliwe dzieci zagrzebły rodzica, Lecz i tego nie długie do górnej dziedziny, Kiedy już duch wyleciał, będą przenosiny. Matce własnej.
W tym grobie święta matka nasza pogrzebiona, Godna by była żywo do nieba wzniesiona, Aleć i to chociaż się w popiół rozsypało, Jak słońce lśnić się będzie świątobliwe ciało. Obojgu rodzicom.
Tu szlachetnych rodziców mych ciała złożone, Duchy zaś świątobliwe do raju wzniesione. Panie, jako tu po nich dziedziczym na ziemi, Tak niechaj mamy cząstkę w tym dziedzictwie z nimi. Macosze swej.
Tu leży wzór wysokich cnot dobra macocha A iż ledwie tak matka własne dzieci kocha,
.
Tu rownego pobożnym pradziadom ojczyca Ciało troskliwe dzieci zagrzebły rodzica, Lecz i tego nie długie do gornej dziedziny, Kiedy już duch wyleciał, będą przenosiny. Matce własnej.
W tym grobie święta matka nasza pogrzebiona, Godna by była żywo do nieba wzniesiona, Aleć i to chociaż się w popioł rozsypało, Jak słońce lśnić się będzie świątobliwe ciało. Obojgu rodzicom.
Tu szlachetnych rodzicow mych ciała złożone, Duchy zaś świątobliwe do raju wzniesione. Panie, jako tu po nich dziedziczym na ziemi, Tak niechaj mamy cząstkę w tym dziedzictwie z nimi. Macosze swej.
Tu leży wzor wysokich cnot dobra macocha A iż ledwie tak matka własne dzieci kocha,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 475
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Ireneusz: Mundana felicitas et pompa habet àurum divittarum et altitudinem honorum et potentiae, sed fallacem et mendacem. Szczęścia świeckie i pompy poszłyście wy na Nabuchodonozorów posąg, jest w-was złoto bogactw, jest wysokość honoru i potencyj albo władzy, ale to wszystko omylne i kłamliwe. Pozór ci macie, ale stateczności nie macie, lśni się w-was złoto, ale idzie zatym niestateczność i odmiana, Sed fallacem et mendacem. 2. SKOMPONUIĘ TU DEKLINACJIĄ JEDNĘ POLITYCZNEJ GRAMATYKI. Będzie Panię, co go tu wszyscy chwalą; Paneś ty, nie z-chdych pachołków, ale Pan z-Panów, każdy się przy nim wiąże, u niego zjeść, spić, myśli
Ireneusz: Mundana felicitas et pompa habet àurum divittarum et altitudinem honorum et potentiae, sed fallacem et mendacem. Szczęśćia świeckie i pompy poszłyśćie wy ná Nabuchodonozorow posąg, iest w-was złoto bogactw, iest wysokość honoru i potencyi álbo władzy, ále to wszystko omylne i kłamliwe. Pozor ći maćie, ále státecznośći nie maćie, lśni się w-was złoto, ále idźie zátym niestáteczność i odmiána, Sed fallacem et mendacem. 2. ZKOMPONUIĘ TU DEKLINACYIĄ IEDNĘ POLITYCZNEY GRAMATYKI. Będźie Pąnię, co go tu wszyscy chwalą; Paneś ty, nie z-chdych páchołkow, ále Pąn z-Pánow, kożdy się przy nim wiąże, u niego zieść, zpić, myśli
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 75
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
i grady oddala. Dziecięciu jeno się uródży, dawszy w usta utartego przed skosztowaniem pokarmu, na całe go życie od bólu głowy prezerwuje. U Majolusa o koralu takie iudicium.
Umbras Daemoniacas et Thesala monstra repellit.
Tojest: że czartów i czary czarnoksięstwa odpędza.
KARBUNKUŁ, ognistego koloru świtnego i płomienistego, zgoła jak węgiel lśni się rozpalony. Ma pierwsze miejsce między Purpurowemi Kamieniami. Cornelius à Lapide świadczy, że Karbunkuł najdroższy między klejnotami, twierdząc, że jeden ważący, jednę Drahmę, wart jest 60 tysięcy Czerwonych złotych, za co by kupił 4. Diamenty takowejże wagi. Izydor, Alkazar, Kircber twierdzą, iż Karbunkuł od Rubina, tylko
y grady oddála. Dziecięciu ieno się urodżi, dawszy w usta utartego przed skosztowaniem pokarmu, na całe go życie od bolu głowy prezerwuie. U Maiolusa o koralu takie iudicium.
Umbras Daemoniacas et Thesala monstra repellit.
Toiest: że czartow y czary czarnoxięstwa odpędza.
KARBUNKUŁ, ognistego koloru switnego y płomienistego, zgoła iak węgiel lśni się rospalony. Ma pierwsze mieysce między Purpurowemi Kamieniami. Cornelius à Lapide swiadczy, że Karbunkuł naydroższy między kleynotami, twierdząc, że ieden ważący, iednę Drahmę, wart iest 60 tysięcy Czerwonych złotych, za co by kupił 4. Dyamenty takoweyże wagi. Izydor, Alkazar, Kircber twierdzą, iż Karbunkuł od Rubina, tylkò
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 654
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
siarki;) wywarza się klejowatość znajdująca się obficie wtym minerale. Lubo węgiel ten różni się mocno od węglów zrobionych z drzewa, staje się jednak do nich bardzo podobnym, łatwiejszym albowiem robi się do przyjęcia ognia, i daleko mniej po wypaleniu wypuszcza z siebie dymu; prócz tego wydaje z siebie dźwięk, i części jego lśnią się daleko lepiej, niźli przedtym gdy był wyjętym z ziemi i surowym. Co daje nam poznać, że klejowatość w nim jest rozpuszczona, jako sobie wnosić możemy z tąd że się toż samo dzieje w węglu drzewowym. SZTUKA WĘGLARSKA. Żywicznej i oleistej materyj nigdy w węglach kopanych nad to być nie może Przynajmniej dla tej przyczyny
siarki;) wywarza sie kleiowatość znayduiąca się obficie wtym minerale. Lubo węgiel ten różni się mocno od węglow zrobionych z drzewa, staie się iednak do nich bardzo podobnym, łatwieyszym albowiem robi się do przyięcia ognia, i daleko mniey po wypaleniu wypuszcza z siebie dymu; procz tego wydaie z siebie dzwięk, i częsci iego lśnią się daleko lepiey, niźli przedtym gdy był wyiętym z ziemi i surowym. Co daie nam poznać, że kleiowatość w nim iest rospuszczona, iako sobie wnosić możemy z tąd że się toż samo dzieie w węglu drzewowym. SZTUKA WĘGLARSKA. Zywiczney y oleistey materyi nigdy w węglach kopanych nad to być nie może Przynaymniey dla tey przyczyny
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 11
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
samego I świat cały niewilisz. czemuż podziemnego Króla państwo próżnuje, niechaj ciemnej nocy Obywatel, neich piekło twej podlega mocy. Nowy ogień i pęta daj Acherontowi, Wskrusz zmiękczone strzałami serce Plutonowi. Słucha Wenus rozkazu. Za Ojcowskim słowem W towarzystwie z nią Pallas idzie, i co łowem Straszna słynie Bogini. Boskiemi dotknione Lśni się niebo krokami, jak gdy zapalone Ognie niecąc Kometa, prognostyki swoje Morzu daje na fale, królestwem na boje. Przyszły tam gdzie Cerery bogate pozłaca Gmachy, ręka Cykklopów wyrobiona praca. Rozłożyste pokoje opasują mury, Środkiem wrota spiżowe, wspanialszej struktury Nie wysławił Pirakmon, nigdy tak prawdziwe Nie stanęły figury, i nigdy w tak
sámego I świát cáły niewilisz. czemuż podźiemnego Krola páństwo prożnuie, niechay ćiemney nocy Obywatel, neich piekło twey podlega mocy. Nowy ogień y pęta day Acherontowi, Wskrusz zmiękczone strzałámi serce Plutonowi. Słucha Wenus rozkazu. Zá Oycowskim słowem W towarzystwie z nią Pallas idźie, y co łowem Straszna słynie Bogini. Boskiemi dotknione Lśni się niebo krokami, iák gdy zapalone Ognie niecąc Kometa, prognostyki swoie Morzu daie ná fále, krolestwem ná boie. Przyszły tám gdźie Cerery bogate pozłáca Gmáchy, ręka Cykklopow wyrobiona práca. Rozłożyste pokoie opasuią mury, Srodkiem wrota spiżowe, wspanialszey struktury Nie wysławił Pirakmon, nigdy ták prawdźiwe Nie stanęły figury, y nigdy w ták
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 11
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
. 29. I stało się/ gdy zstępował Mojżesz z góry Synaj/ (a dwie tablice świadectwa miał w ręku Mojżesz/ gdy zstępował z góry) że nie wiedział Mojżesz iżby się lsniła skora twarzy jego/ gdy PAN mówił z nim. 30. I ujrzeli Aaron/ i wszyscy synowie Izraelscy Mojżesza/ a oto lśniła się skora twarzy jego/ i bali się przystąpić do niego. 31. Ale zawołał na nich Mojżesz: i nawrócili się ku niemu Aaron/ i wszystkie książęta zgromadzenia: i mówił Mojżesz do nich. 32. Potym też przyszli wszyscy synowie Izraelscy/ którym przykazał wszystko/ co mówił PAN z nim/ na gorze Synaj.
. 29. Y stáło śię/ gdy zstępował Mojzesz z gory Synáj/ (á dwie tablice świádectwá miał w ręku Mojzesz/ gdy zstępowáł z gory) że nie wiedźiał Mojzesz iżby śię lsniłá skorá twarzy jego/ gdy PAN mowił z nim. 30. Y ujrzeli Aáron/ y wszyscy synowie Izráelscy Mojzeszá/ á oto lśniłá śię skorá twarzy jego/ y bali śię przystąpić do niego. 31. Ale záwołał ná nich Mojzesz: y náwroćili śię ku niemu Aáron/ y wszystkie kśiążętá zgromádzenia: y mowił Mojzesz do nich. 32. Potym też przyszli wszyscy synowie Izráelscy/ ktorym przykazał wszystko/ co mowił PAN z nim/ ná gorze Synáj.
Skrót tekstu: BG_Wj
Strona: 93
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Wyjścia
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
Gra bardziej zdradza, jeźli się nie mylę, Jeden lub drugi złoty ma wkieszeni, Tak mu się widzi, że tysiące liczy, Takowe dary zmyśla, kunszt nie ceni, Kunsztem w kolorze nie tylko dziedziczy, Ile w Szkatule mniemasz mieć pieniędzy, Tylo się przypatrz z tych pieniędzy cieni,
Sąd twój o świecie lśni się tylko w nędzy Ta chciwość prawie w omyłkę się mieni, Kunszt twój jest kłamać, kłamstwo rzecz swą zdobi, Tak bogatego Crassa sławne skrzynie, Żółtą czerwoną miedzią przysposobi, Ten fawor który oszukaniem słynie, Rozumiesz że ma ów bogactwa Kreza Są w nienawiści Krassowe imiona, Wynicowana bywa ich impreza, Krezusem żyjąc aż Irusem skona
Gra bárdziey zdrádza, jeźli się nie mylę, Jeden lub drugi złoty ma wkieszeni, Ták mu się widzi, że tysiące liczy, Tákowe dary zmyśla, kunszt nie ceni, Kunsztem w kolorze nie tylko dziedziczy, Jle w Szkátule mniemasz mieć pieniędzy, Tylo się przypatrz z tych pieniędzy ćieni,
Sąd twoy o świecie lśni się tylko w nędzy Tá chćiwość práwie w omyłkę się mieni, Kunszt twoy iest kłamać, kłamstwo rzecz swą zdobi, Ták bogatego Crassa sławne skrzynie, Zołtą czerwoną miedzią przysposobi, Ten fawor ktory oszukaniem słynie, Rozumiesz że ma ow bogactwa Kreza Są w nienawiści Krassowe imiona, Wynicowana bywa ich impreza, Krezusem żyiąc aż Irusem skona
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 167
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
ofiara, Jednym już cnota, drugim kryminały, Twierdze nie równo w sercu są szkodliwe, Tym się żywota Bramy zamykały, Drugim śmierć Niebo otwiera szczęśliwe, Mniemam na koniec iż się tak nie brzydzi, Samą miłością ta nienawiść wściekła, Jak już Niebieska miłość nienawidzi, Ów płód Wenery co napełnia piekła, Jedno na świecie lśni się tylko słońce, W jednym Królestwie jeden się Król rządzi, Jedne miłości doskonałej końce, I jedna miłość Niebieska nie błądzi, Widzisz promienie jak rozrzuca ryte, Z Niebieskich gmachów gdzie lustr idzie spory, Jak na zachodzie Zamki nie dobyte, Słońce w Obłokach w piękne stawia wzory, Pierwej się będą Gwiazdy pluskać w wodach,
ofiára, Jednym iuż cnota, drugim kryminały, Twierdze nie rowno w sercu są szkodliwe, Tym się żywota Bramy zámykały, Drugim śmierć Niebo otwiera szczęśliwe, Mniemam ná koniec iż się ták nie brzydzi, Samą miłością tá nienáwiść wściekła, Ják iuż Niebieska miłość nienawidzi, Ow płod Wenery co nápełnia piekła, Jedno ná świecie lśni się tylko słońce, W iednym Krolestwie ieden się Krol rządzi, Jedne miłości doskonáłey końce, Y jedna miłość Niebieska nie błądzi, Widzisz promienie iák rozrzuca ryte, Z Niebieskich gmachow gdzie lustr idzie spory, Ják ná záchodzie Zámki nie dobyte, Słońce w Obłokach w piękne stawia wzory, Pierwey się będą Gwiazdy pluskać w wodach,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 171
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
tak po pięknych gmachach grof chodził wspaniały, A to tam, to sam bawił wzrok i słuch zdumiały, Pilno na pierwsze naszych lat patrząc początki, Które miały uporne w mocy swojej prządki, W kącie jednem z przędziwa oczy jego chciwe Uraził płomień, co go blaski niecierpliwe Miotały; nigdy kruszec, ślicznie wygładzony, Nie lśnił się, tak i perła z orlentalskiej strony.
I
Tem barziej mu się piękność wełny podobała, Im wdzięczniejszą nad insze światłością błyskała. Zaczem ewangelisty wnet pyta świętego, Komu należy, hasłem żywota czyjego. Ten mówi: „Kiedy, synu, dzień zjawi się taki, Z którem na świat wynikną złotych wieków znaki,
tak po pięknych gmachach grof chodził wspaniały, A to tam, to sam bawił wzrok i słuch zdumiały, Pilno na pierwsze naszych lat patrząc początki, Które miały uporne w mocy swojej prządki, W kącie jednem z przędziwa oczy jego chciwe Uraził płomień, co go blaski niecierpliwe Miotały; nigdy kruszec, ślicznie wygładzony, Nie lśnił się, tak i perła z orlentalskiej strony.
I
Tem barziej mu się piękność wełny podobała, Im wdzięczniejszą nad insze światłością błyskała. Zaczem ewangelisty wnet pyta świętego, Komu należy, hasłem żywota czyjego. Ten mówi: „Kiedy, synu, dzień zjawi się taki, Z którem na świat wynikną złotych wieków znaki,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 86
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905