Król nieba i ziemie Chrystus Jezus Soliustitie wystawił w kościele swoim stół ołtarza swojego świętego/ na którym daje nam do pożywania Ciało i krew swoję przenadroższą/ mówiąc przez Łukasza świętego Ewangelistę: Ego dispono vobis, sicut disposuit mihi Pater meus regnum, vt edatis et bibatis super mensam meam in regno meo. Aby każdy wierny/ omywszy się w jezierze pokuty świętej/ i łez prawdziwych/ mógł przystępować do tego stołu jego świętego. A po dokończeniu tego nędznego żywota/ wrzucony w rzekę Aquae salientis in vitam aeternam. zażywał widzenia Bóstwa jego świętego/ będąc stąd sam jasnym jako słońce/ w Bóstwo Pana Chrystusowe przyobleczony. I dla tego to ten stół Chrystusów Areopagita
Krol niebá y źiemie Chrystus Iezus Soliustitiae wystáwił w kośćiele swoim stoł ołtarzá swoiego świętego/ ná ktorym dáie nam do pożywánia Ciáło y krew swoię przenadroższą/ mowiąc przez Lukaszá świętego Ewángelistę: Ego dispono vobis, sicut disposuit mihi Pater meus regnum, vt edatis et bibatis super mensam meam in regno meo. Aby káżdy wierny/ omywszy się w ieźierze pokuty świętey/ y łez prawdźiwych/ mogł przystępowáć do tego stołu iego świętego. A po dokończeniu tego nędznego żywotá/ wrzucony w rzekę Aquae salientis in vitam aeternam. záżywał widzenia Bostwá iego świętego/ będąc ztąd sam iásnym iáko słońce/ w Bostwo Páná Chrystusowe przyobleczony. Y dla tego to ten stoł Chrystusow Areopagita
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 76
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
pokoleniu/ wnidą do zgromadzenia Pańskiego. 9.
GDy się ruszysz z wojskiem/ na przeciwko nieprzyjaciołom twoim/ strzeż się od wszelkiej złej rzeczy. 10. Jeśliby był miedzy wami kto/ coby był nieczystym z przygody nocnej/ wynidzie za Obóz/ a nie wróci się do niego: 11. A ku wieczorowi omyje się wodą/ a po zaściu słońca/ wnidzie do Obozu. 12. Będziecie też mieli miejsce za Obozem/ gdzie będziecie wychodzili na potrzebę przyrodzoną: 13. I będziesz miał rydlik miedzy naczyniem swoim/ a gdybyś chciał usieść dla potrzeby/ wykopiesz nim dołek/ a obróciwszy się/ zagrzebiesz plugastwo twoje: 14. Abowiem
pokoleniu/ wnidą do zgromádzenia Páńskiego. 9.
GDy śię ruszysz z wojskiem/ ná przećiwko nieprzyjaćiołom twojim/ strzesz śię od wszelkiey złey rzecży. 10. Iesliby był miedzy wámi kto/ coby był niecżystym z przygody nocney/ wynidźie zá Oboz/ á nie wroći śię do niego: 11. A ku wiecżorowi omyje śię wodą/ á po záśćiu słońcá/ wnidźie do Obozu. 12. Będźiećie też mieli miejsce zá Obozem/ gdźie będźiećie wychodźili ná potrzebę przyrodzoną: 13. Y będźiesz miał rydlik miedzy naczyniem swojim/ á gdybyś chćiał uśieść dla potrzeby/ wykopiesz nim dołek/ á obroćiwszy śię/ zágrzebiesz plugástwo twoje: 14. Abowiem
Skrót tekstu: BG_Pwt
Strona: 209
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Powtórzonego Prawa
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
tak prędko dał mu Pan Bóg odmianę. Człowiek tedy on przed wszytkiemi jawnie powiedział mówiąc: Człowiek grzeszny jestem/ i przez długi czas żyłem w nierządzie aż do tąd. Teraz wszedszy do tego Kościoła Bożego/ usłyszałem głos Izaisza Proroka gdy czytano/ ale więcej głos Boży w nim mówiący/ gdzie tak mówi: Omyjcie się/ a czystymi bądźcie/ oddalajcie złość myśli waszych od oczu moich. Uczcie się dobrze czynić. A choćby były grzechy wasze jako szarłat/ jako śnieg wybieleją. Jeśli zechcecie a posłuchacie mię/ dóbr ziemie pożywać będziecie. Ja tedy porobca/ z tych słów skruszyłem się barzo/ a westchnąwszy rzekłem do Boga:
ták prędko dał mu Pan Bog odmiánę. Człowiek tedy on przed wszytkiemi iáwnie powiedźiał mowiąc: Człowiek grzeszny iestem/ y przez długi czás żyłem w nierządźie áż do tąd. Teraz wszedszy do tego Kośćiołá Bożego/ vsłyszałem głos Izáisza Proroká gdy czytano/ ále więcey głos Boży w nim mowiący/ gdźie ták mowi: Omyyćie sie/ á czystymi bądźćie/ oddalayćie złość myśli wászych od oczu moich. Vczćie sie dobrze czynić. A choćby były grzechy wásze iáko szárłat/ iáko śnieg wybieleią. Iesli zechcećie á posłuchaćie mię/ dobr źiemie pożywać będźiećie. Ia tedy porobcá/ z tych słow skruszyłem sie bárzo/ á westchnąwszy rzekłem do Bogá:
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 36
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
ciała jeść nie będziecie/ bo dusza wszelkiego ciała/ jest krew jego: ktoby ją kolwiek jadł/ wytracony będzie. Rozd. XVIII. LEVITICUS. Rozd. XVIII. 15.
JEśliby też kto jadł co zdechłego/ albo od zwierza rozszarpanego/ tak doma zrodzony/ jako przychodzień/ tedy upierze szaty swoje/ i omyje się wodą/ a nieczystym będzie aż do wieczora: potym czysty będzie. Ale jeśliby nie uprał szat swoich, a ciała swego nie omył/ poniesie nieprawość swoję. Rozdział XVIII. Zakazanie Pogańskich obyczajów. 6. Kazirodztwa we wszystkich stopniach krewności. 20. Cudzołóstwo zganione, i Ofiary Molochowi. 1.
RZekł jeszcze PAN do
ćiáłá jeść nie będźiećie/ bo duszá wszelkiego ćiáłá/ jest krew jego: ktoby ją kolwiek jadł/ wytrácony będźie. Rozd. XVIII. LEVITICUS. Rozd. XVIII. 15.
IEsliby też kto jadł co zdechłego/ álbo od zwierzá rozszárpánego/ ták domá zrodzony/ jáko przychodźień/ tedy upierze száty swoje/ y omyje śię wodą/ á niecżystym będźie áż do wiecżorá: potym czysty będźie. Ale jesliby nie uprał szat swojch, á ćiáłá swego nie omył/ ponieśie niepráwość swoję. ROZDZIAL XVIII. Zákazánie Pogánskich obyczájow. 6. Káźirodztwá we wszystkich stopniách krewnośći. 20. Cudzołostwo zganione, y Ofiáry Molochowi. 1.
RZekł jeszcze PAN do
Skrót tekstu: BG_Kpł
Strona: 122
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Kapłańska
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
z serca smutek, i frasunek z głowy, Mówiąc: Czemuś jest smutny, i czemu cię trwoga Ojcze turbuje? składaj swą dufność na Boga, I spowiadaj mu się, on wszytkich jest ufanie Ziemskich granic daleko, i na Oceanie. On woła przez Proroka na każdego z ludu Leżącego w grzechach, tak: Omyjcie się z brudu, Bądźcie czystemi; w’aszych myśli próżne złości Odrzuccie precz na stronę, od mej obliczności, Uczcie się dobrze czynić. Jeśli wasze zbrodnie Będą, jak szarłat, z białym śniegiem ujdą zgodnie. I jeśli, jako czerwiec będą tak czerw’one, Jako bawełna biała będą w’ybielone.
z sercá smutek, y frásunek z głowy, Mowiąc: Czemuś iest smutny, y czemu ćie trwogá Oycze turbuie? skłáday swą dufność ná Bogá, Y spowiáday mu się, on wszytkich iest vfánie Ziemskich gránic dáleko, y ná Oceánie. On woła przez Proroká ná káżdego z ludu Leżącego w grzechách, ták: Omyyćie się z brudu, Bądźćie czystemi; w’ászych myśli prozne złośći Odrzucćie precz ná stronę, od mey oblicznośći, Vczćie się dobrze czynić. Ieśli wásze zbrodnie Będą, iák szárłat, z biáłym śniegiem vydą zgodnie. Y ieśli, iáko czerwiec będą ták czerw’one, Iáko báwełná biała będą w’ybielone.
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 264
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Uczynił tam Namiestnikiem swoim niejakiego Misser Romiro d: Oro, Człowieka okrutnego/ i nielitościwego/ który w krótkim czasie/ przez gwałt i okrucieństwo/ ustanowił rzeczy Pana swojego tak/ jako życzył. Ale ledwo tego dzieła dokończył/ kiedy Książę na ugłaskanie podrażnionego pospólstwa/ i chcąc winę złych rządów z siebie zwalić/ i omyć się z opiniej/ którą poczęli mieć nie dobrą o jego osobie i postępkach/ krwią Pana Administratora/ jakoby on to z własnego domysłu robił/ kazał go na sztuki rozsiekać/ i tak wystawić na oczy pospólstwa/ położywszy przy nim kawałek drewna/ i noż zakrwawiony. Przez co oraz/ jako Machiawell mówi/ i zdumieni/
Vczynił tám Namiestnikiem swoim nieiákiego Misser Romiro d: Oro, Człowieká okrutnego/ y nielutośćiwego/ ktory w krotkim czáśie/ przez gwałt y okrućieństwo/ vstánowił rzeczy Páná swoiego ták/ iáko życzył. Ale ledwo tego dźiełá dokończył/ kiedy Xiąże ná vgłáskánie podrażnionego pospolstwá/ y chcąc winę złych rządow z śiebie zwálić/ y omyć się z opiniey/ ktorą poczęli mieć nie dobrą o iego osobie y postępkách/ krwią Páná Administrátorá/ iákoby on to z własnego domysłu robił/ kázał go ná sztuki rozśiekáć/ y ták wystawić ná oczy pospolstwá/ położywszy przy nim káwałek drewná/ y noż zákrwáwiony. Przez co oraz/ iáko Máchiáwell mowi/ y zdumieni/
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 98
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
dla ozdoby powszechnej. Gdyby nie było różności, odmian, i mieszanin co raz innych, nie zdałaby się tak piękna, i tak dziwna stworzonych rzeczy machina. Między tymi jest najpiękniejsze słońce, ale wdzęczniejsze kiedy po ciemnych obłokach, uprzykrzonej niepogodzie, i posępnym powietrzu, z błękitnych Oceanu nurtów, jako z kompieli jakiej omywszy się, powstaje, a posławszy przed sobą złotą Jutrzeńkę, dzień pożądany wydaje, który okropne wypędzając cienie, światłością swoją i wdziękiem, wdzięczny barzo czyni widok, na który wszystek świat niby się śmieje, i powszechną wszędy pokazuje wesołość: Wdzięczne mi miłe nam lato, ale barziej zaleca, i siła przydaje mu wdzięczności okropna zima
dla ozdoby powszechney. Gdyby nie było rożności, odmian, i mieszanin co raz innych, nie zdałaby się tak piękna, i tak dziwna stworzonych rzeczy machina. Między tymi iest naypięknieysze słońce, ale wdzęcznieysze kiedy po ciemnych obłokach, uprzykrzoney niepogodzie, i posępnym powietrzu, z błękitnych Oceanu nurtow, iako z kompieli iakiey omywszy się, powstaie, á posławszy przed sobą złotą Jutrzeńkę, dzień pożądany wydaie, który okropne wypędzaiąc cienie, światłością swoią i wdziękiem, wdzięczny barzo czyni widok, na który wszystek świat niby się śmieie, i powszechną wszędy pokazuie wesołość: Wdzięczne mi miłe nam lato, ale barziey zaleca, i siła przydaie mu wdzięczności okropna zima
Skrót tekstu: KryszStat
Strona: 158
Tytuł:
Stateczność umysłu
Autor:
Andrzej Kazimierz Kryszpin Kirszensztein
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
, nad smołę czarniejsze, Nie tylko pobrudziły szaty subtelniejsze, Ale do ostatniego przeszły gwałtem ciała, Koszulę zaraziwszy, co je przykrywała. Musi wody gdziekolwiek Astolf dobry szukać, Aby z brzydkiego smrodu mógł członki opłukać. Pojrzy w bok prawy: alić przy pięknej gęstwinie Z góry wysokiej rzeczka spada i wciąż płynie.
XLVII.
Omywszy się od stopy aż do wierzchu głowy, Do hipogryfa bieży, co czeka gotowy. W żartkiem locie pod same wzbija się obłoki, Aby wierzch góry onej oglądał wysoki, Która na wschód rumiany pogląda wesoło, A pod sferę miesięczną pyszne wznosi czoło. Opuszcza ziemię, siecze powietrze zrzedzone I już wlata na góry, pod niebo
, nad smołę czarniejsze, Nie tylko pobrudziły szaty subtelniejsze, Ale do ostatniego przeszły gwałtem ciała, Koszulę zaraziwszy, co je przykrywała. Musi wody gdziekolwiek Astolf dobry szukać, Aby z brzydkiego smrodu mógł członki opłukać. Pojrzy w bok prawy: alić przy pięknej gęstwinie Z góry wysokiej rzeczka spada i wciąż płynie.
XLVII.
Omywszy się od stopy aż do wierzchu głowy, Do hipogryfa bieży, co czeka gotowy. W żartkiem locie pod same wzbija się obłoki, Aby wierzch góry onej oglądał wysoki, Która na wschód rumiany pogląda wesoło, A pod sferę miesięczną pyszne wznosi czoło. Opuszcza ziemię, siecze powietrze zrzedzone I już wlata na góry, pod niebo
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 73
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905