że z lichem, błaźnie, kiedyć się podoba.
Ba, już ci czołem bije, po ziemi się tara, na komplementa wy wnętrza, nogi całuje i liże, z trzewika brud żłopie, na wągiel się pali, sztafiruje, umizga i oblizuje, z godzinami w zawody jak zagorzały kot lata, pod zorze się pławi, w nocy nie sypia, ustawicznie wzdycha, nudzi, melancholizuje i od siebie, jakby konał, odchodzi. Już na upominki ojca kradnie, na fortunę sekretnie zaciąga, trębaczów, muzyki, moczywąsów, darmostojów okrywa, chłopców na kozaki, na błazny i różne cudotwory strzyże, układa i przerabia. Już im od amorów
że z lichem, błaźnie, kiedyć się podoba.
Ba, już ci czołem bije, po ziemi się tara, na komplementa wy wnętrza, nogi całuje i liże, z trzewika brud żłopie, na wągiel się pali, sztafiruje, umizga i oblizuje, z godzinami w zawody jak zagorzały kot lata, pod zorze się pławi, w nocy nie sypia, ustawicznie wzdycha, nudzi, melancholizuje i od siebie, jakby konał, odchodzi. Już na upominki ojca kradnie, na fortunę sekretnie zaciąga, trębaczów, muzyki, moczywąsów, darmostojów okrywa, chłopców na kozaki, na błazny i różne cudotwory strzyże, układa i przerabia. Już im od amorów
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 255
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
sposobów; ale żeby nie miał człowiek baczny i mądry/ wyrozumiawszy przyrodzenie onej materii z którą woda jest pomieszana dojśdź władzej i mocy wody na które choroby jest pożyteczna/ tego baczny żaden nie może przeć. Wiele abowiem jest Cieplic/ które abo bydło chore/ abo ludzie z trafunku onę wodę pijąc/ abo też wniej się pławiąc/ choroby swe uleczali: i przeto potym do wiadomości ludzkiej i do sławy przychodziły. Tak abowiem u Brandule woły/ które czasu swego krwią mokrzyły/ a chorobę tę jakoby przyrzutną wszytkie w tamtym kraju miały: a to się działo roku Pańskiego 1448. które napiwszy się onej wody/ zaraz ozdrowiały: a które woły opodal
sposobow; ále żeby nie miał cżłowiek bácżny y mądry/ wyrozumiawszy przyrodzenie oney máteriey z ktorą wodá iest pomieszána doyśdź władzey y mocy wody na ktore choroby iest pożytecżna/ tego bácżny żaden nie może przeć. Wiele abowiem iest Cieplic/ ktore ábo bydło chore/ ábo ludźie z trafunku onę wodę piiąc/ ábo też wniey się pławiąc/ choroby swe vlecżali: y przeto potym do wiádomośći ludzkiey y do sławy przychodźiły. Tak ábowiem v Brándule woły/ ktore cżásu swego krwią mokrzyły/ á chorobę tę iákoby przyrzutną wszytkie w támtym kráiu miáły: á to się dźiało roku Pańskiego 1448. ktore nápiwszy się oney wody/ záraz ozdrowiáły: á ktore woły opodal
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 131.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
tedy dla tego w sadzawce cieplicznej/ (której jeszcze dla zdrowia nie używali) utopić: gdzie iż utonąć nie mogła dla miałkości onej wody/ tak się jej zstało/ jako onemu którego służebnica jego otruć jaszczurką/ dla sprosności onej choroby i brzydliwości chciała/ a ona jego uzdrowiła: tak też i ona niewiasta/ długo się pławiąc i topiąc w onej wodzie/ po kilku godzinach świeższą i zdrowszą wyszła; i kończąc potym na każdy dzień ono kąpanie/ do zdrowia dobrego przyszła: i tak na potym ludziom na insze flury zaleciła/ że i teraz w niemałej cenie jest ta woda. O naszej Jaworowskiej wodzie we Skle/ kiedym się dowiadował/
tedy dla tego w sadzawce ćieplicżney/ (ktorey ieszcże dla zdrowia nie vżywáli) vtopić: gdźie iż vtonąć nie mogłá dla miáłkośći oney wody/ ták się iey zstáło/ iáko onemu ktorego służebnicá iego otruć iaszcżurką/ dla sprosnośći oney choroby y brzydliwośći chćiałá/ á oná iego vzdrowiłá: ták też y oná niewiastá/ długo się pławiąc y topiąc w oney wodźie/ po kilku godźinách świeższą y zdrowszą wyszłá; y końcżąc potym ná káżdy dźień ono kąpánie/ do zdrowia dobrego przyszłá: y ták ná potym ludźiom ná insze flury zálećiłá/ że y teraz w niemáłey cenie iest tá wodá. O naszey Iáworowskiey wodźie we Skle/ kiedym się dowiádował/
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 132.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
ogromną zarazem Oderwał od Olimpu; rozdzielone skały Morzu rzeki, a ludziom ziemię wnet oddały. Ledwie się Sycylia ciężką rozstąpiła Bita ręką, i ciemną otchłań otworzyła: nagła chmura na niebo padnie, i swe biegi Odmieniają niebieskich Planetów szeregi. Przelęknie się Orion, i Atlas, gdy koni Głos piekielnych usłyszy, w zakazanej toni Pławi się nocna Arktos, popędzi leniwej Z strachu Sfery Bootes, w podziemnych straszliwej Nocy lochach, przywykłe Plutona przez długi Czas, skoro dksień ujźrzały, nazad gwałtem cugi W piekło się napierają: lecz tylko uznały Rękę Pańską, i karę: nad wiatry, nad strzały, Nad gwałtowne powodzi, nad myśl ludzką bieżą: Pola tchem
ogromną zárázem Oderwał od Olimpu; rozdźielone skáły Morzu rzeki, á ludźiom źiemię wnet oddáły. Ledwie się Sycylia cięszką rozstąpiłá Bitá ręką, y ćiemną otchłań otworzyłá: nagła chmurá ná niebo pádnie, y swe biegi Odmieniáią niebieskich Plánetow szeregi. Przelęknie się Oryon, y Atlás, gdy koni Głos piekielnych usłyszy, w zákazáney toni Pławi się nocna Arktos, popędźi leniwey Z stráchu Sfery Bootes, w podźiemnych strászliwey Nocy lochách, przywykłe Plutoná przez długi Czás, skoro dxień uyźrzáły, názad gwałtem cugi W piekło sie nápieráią: lecz tylko uznáły Rękę Pánską, y kárę: nad wiátry, nad strzáły, Nád gwałtowne powodźi, nád myśl ludzką bieżą: Polá tchem
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 21
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
uwiedzie W daleką drogę, próżnością zwiedzione, Z swego niestatku w cudzy kraj wyjedzie, Pochlebnym zmysłu wiatrem uniesione: Ciało opieszy, a serce na przedzie Swej ciekawości trunkiem napojone, Przecież mu stanąć wpół samego biegu, Czy wysieść trzeba ku którego brzegu. 3
Puszczony okręt, by największe fale, Czy miłym nieba pławi się faworem, Czy niebezpiecznie kieruje zuchwale Zwykłym po morzu krążąc ten świat torem, Nie uważając, czy strwa, czy w cale, Wtem głos usłyszy marynarz z rankorem: Dopędź do portu, zwiń maszty, nauklerze. Bo się z nas każdy na spoczynek bierze. 4
Niech, kto chce, wejrzy bystrym w niebo okiem
uwiedzie W daleką drogę, próżnością zwiedzione, Z swego niestatku w cudzy kraj wyjedzie, Pochlebnym zmysłu wiatrem uniesione: Ciało opieszy, a serce na przedzie Swej ciekawości trunkiem napojone, Przecież mu stanąć wpół samego biegu, Czy wysieść trzeba ku którego brzegu. 3
Puszczony okręt, by największe fale, Czy miłym nieba pławi się faworem, Czy niebezpiecznie kieruje zuchwale Zwykłym po morzu krążąc ten świat torem, Nie uważając, czy strwa, czy w cale, Wtem głos usłyszy marynarz z rankorem: Dopędź do portu, zwiń maszty, nauklerze. Bo się z nas każdy na spoczynek bierze. 4
Niech, kto chce, wejrzy bystrym w niebo okiem
Skrót tekstu: KolBar_II
Strona: 678
Tytuł:
Kolędy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
kolędy i pastorałki
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1721
Data wydania (nie wcześniej niż):
1721
Data wydania (nie później niż):
1721
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
pod strażą czułą jeszcze chodzi, Wiek z każdej strony błogosławiony.
Tych samych mija bożeczek skrzydlaty Na ciele nagim nie mający szaty, Strzelec okrutny, zbójca wierutny.
Chocze się jako między nie wśrubuje, Złoty od boku sajdak odpasuje, Pochodnią z dłonie kładzie na stronie.
Z nimi w wieczornym przechadza się chłodzie, Z nimi się pławi w przeźrzoczystej wodzie, Z nimi on śpiewa i tańce miewa.
Spraw, dobry Febie, żeby moje przędze Leniwo wiły niezbłagane jędze, Abym w młodości zniknął starości. TRZYNASTY: KRYSPINUS
Tobie ja samej, kochanie moje, Oddawam dzisia posługi swoje, Tylko ten jeden miałem darunek, Jednak największy ma mieć
pod strażą czułą jeszcze chodzi, Wiek z każdej strony błogosławiony.
Tych samych mija bożeczek skrzydlaty Na ciele nagim nie mający szaty, Strzelec okrutny, zbójca wierutny.
Choćże się jako między nie wśrubuje, Złoty od boku sajdak odpasuje, Pochodnią z dłonie kładzie na stronie.
Z nimi w wieczornym przechadza się chłodzie, Z nimi się pławi w przeźrzoczystej wodzie, Z nimi on śpiewa i tańce miewa.
Spraw, dobry Febie, żeby moje przędze Leniwo wiły niezbłagane jędze, Abym w młodości zniknął starości. TRZYNASTY: KRYSPINUS
Tobie ja samej, kochanie moje, Oddawam dzisia posługi swoje, Tylko ten jeden miałem darunek, Jednak największy ma mieć
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 71
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
sieć Marsa zbrojnego żelazną wprawiły. Zaczym rozruch po niebie z tak małej przyczyny. Już sam Jowisz począł się pytać o maliny A sprawiony w tej mierze od swej własnej cory, Spuścił się z nieba na dół łabęcimi piory Do ślicznej Ledy wonią malin uwiedziony. I natenczas kiedy był w wołu przewierzgniony Z nadobną Europą przez morze się pławiąc, Zdybał ją malinami przy kwiatkach się bawiąc. Maliny stąd w tej wadze, że zawsze na wety Flora je dawać musi, ilekroć bankiety Odprawują mieszkańcy Olimpu jasnego. Maliny do napoju zapach niebieskiego Niezwyczajny przydają; gdy bogowie piją, Ganimedes z maliną miesza ambrosią. Nie tylko górni lubią maliny bogowie, Ale i wodne nimfy
sieć Marsa zbrojnego żelazną wprawiły. Zaczym rozruch po niebie z tak małej przyczyny. Już sam Jowisz począł się pytać o maliny A sprawiony w tej mierze od swej własnej cory, Spuścił się z nieba na doł łabęcimi piory Do ślicznej Ledy wonią malin uwiedziony. I natenczas kiedy był w wołu przewierzgniony Z nadobną Europą przez morze się pławiąc, Zdybał ją malinami przy kwiatkach się bawiąc. Maliny ztąd w tej wadze, że zawsze na wety Flora je dawać musi, ilekroć bankiety Odprawują mieszkańcy Olimpu jasnego. Maliny do napoju zapach niebieskiego Niezwyczajny przydają; gdy bogowie piją, Ganimedes z maliną miesza ambrosią. Nie tylko gorni lubią maliny bogowie, Ale i wodne nimfy
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 304
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
nieśmiertelnych wity/ Nosisz na głowie wieniec znakomity: Ty sama podaj do serca mojego Krople twej rosy z źrzodła zbawiennego. Bych mógł opłakać łaską twą wzniecony/ W plugawych grzechach żywot utopiony. A jeśli kędy grzech wierszem farbuję/ Niech w twojej łasce odmiany nie czuję. A ty ucieszna lecz nie trwała młodzi/ Która się pławisz w niestałej powodzi. Chroń się Syrt morskich/ Kaukazu śnieżnego/ Waruj z daleka/ byś okrętu twego Oń nie rozbiła/ by snadź morskie wały/ W zbiwszy go na głąb wiecznie nie zalały. Zij skromnie radzę/ radzę żyj cnotliwie/ Chczeszli do portu przypłynąć szczęśliwie: A te kart kilka będzielić się zdało
nieśmiertelnych wity/ Nośisz ná głowie wieniec znakomity: Ty sámá poday do serca moiego Krople twey rosy z źrzodła zbáwiennego. Bych mogł opłakać łaską twą wzniecony/ W plugawych grzechach żywot vtopiony. A ieśli kędy grzech wierszem farbuię/ Niech w twoiey łasce odmiany nie czuię. A ty vćieszna lecz nie trwała młodźi/ Ktora się pławisz w niestałey powodźi. Chroń się Syrt morskich/ Kaukazu snieżnego/ Waruy z dáleka/ byś okrętu twego Oń nie rozbiła/ by snadź morskie wały/ W zbiwszy go na głąb wiecznie nie zalały. Ziy skromnie radzę/ radzę żiy cnotliwie/ Chczeszli do portu przypłynąć sczęśliwie: A te kart kilká będźielić się zdało
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: B2
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
widział świat pomienione atrybuta przy nieskąpym zawsze krwie i zdrowia swego szafowaniu. A osobliwie tez już pod Chojnicami plus quam satis od ręki Nieprzyjacielskiej otrzymawszy Circum ventus Multitudine Rubieszowski Czterydziestą kilą razów strzelanych sztychowych i rapirami sieczonych na pobojowisku położony za niezywego którego gdyśmy w kilim z placu zbierali. Bo ten zacny kawaler do pułboków prawie wswojej pławił się krwi tak że w Niej ledwie niespłynął Lubośmy wszyscy rozumieli że po tak ciężkim pokaleczeniu już tez obmierzy sobie wojnę. Ale nic to virescit vulnere virtus Jako mówią piłka a męstwo bite większy impet bierze Nieustawa odważny Cynegerus w przed się wziętej imprezie kodrus zdrowia pozbył dla Ojczyzny i stąd mają na cały świat wieczystą sławę
widział swiat pomięnione attrybuta przy nieskąpym zawsze krwie y zdrowia swego szafowaniu. A osobliwie tez iuz pod Choynicami plus quam satis od ręki Nieprzyiacielskiey otrzymawszy Circum ventus Multitudine Rubieszowski Czterydziestą kilą razow strzelanych sztychowych y rapirami sieczonych na poboiowisku połozony za niezywego ktorego gdysmy w kilim z placu zbierali. Bo tęn zacny kawaler do pułbokow prawie wswoiey pławił się krwi tak że w Niey ledwie niespłynął Lubosmy wszyscy rozumieli że po tak cięszkim pokaleczeniu iuz tez obmierzi sobie woynę. Ale nic to virescit vulnere virtus Iako mowią piłka a męstwo bite większy impet bierze Nieustawa odwazny Cynegerus w przed się wziętey imprezie kodrus zdrowia pozbył dla Oyczyzny y ztąd maią na cały swiat wieczystą sławę
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 86v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
do ust zwyciężonym Niech się osądzi, jakiej kary godzien Hardy Bissurman; za swój ku wam zbrodzień. 71. Nie tak się lasy biedzą z swymi wiatry Wyuzdanymi na własne statywy, I zakradszy się w niedostępne Tatry Nie tak drzuzgocą klony, buki, Iwy, Jak Orły razą, te Idololatry I roszczą nimi Podparkańskie niwy Pławią się we krwi; podcięte zawoje A toż masz brzydki Pohańce za swoje. 72. Nałepc się teraz swej obmierzłej juchy I własnym ścierwem nasyć żądze głodne, A coś nam w Krymie dawać miał kozuchy I ręce ściągać arkanem swobodne Sam już dybkami brząkaj i łańcuchy Które takiego Jubilera godne. Zdarząli Nieba; fortunniejsze pole Nie
do vst zwyćiężonym Niech się osądźi, iákiey káry godźien Hárdy Bissurman; zá swoy ku wam zbrodźien. 71. Nie ták się lásy biedzą z swymi wiátry Wyuzdánymi ná własne státywy, Y zákradszy się w niedostępne Thátry Nie ták drzuzgocą klony, buki, Iwy, Iák Orły rázą, te Idololátry Y roszczą nimi Podpárkáńskie niwy Pławią się we krwi; podćięte záwoie A tosz masz brzytki Poháńce zá swoie. 72. Náłepc się teraz swey obmierzłey iuchy Y własnym śćierwem násyć żądze głodne, A coś nam w Krymie dawáć miał kozuchy Y ręce śćiągáć árkánem swobodne Sam iuż dybkámi brząkay y łáńcuchy Ktore tákiego Iubilerá godne. Zdárząli Niebá; fortunnieysze pole Nie
Skrót tekstu: ChrośTrąba
Strona: D
Tytuł:
Trąba wiekopomnej sławy
Autor:
[Chrościński Wojciech Stanisław]
Drukarnia:
Karol Ferdynand Schreiber
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684