sobie wszelkie sposoby życia na tym świecie i ukazująca, w czym największe szczęście człowiecze nadewszytko zawiera się
.
Trzykroć szczęśliwy, który od młodości I wiek znikomy i czasu spłynności Choć w ranym, ale dojrzałym rozumie Uważać umie.
Szczęśliwy, który na dwu prowadzących Rożno gościńcach nie idzie błądzących Stopami, ale wie, którędy trzeba Piąć się do nieba.
Szczęśliwy, który świat z jego wabami Pogardzić umiał i zdeptać nogami, Którego umysł jest nieporuszony W kwadrat złożony.
Szczęśliwy, mówię, ale gdzież takiego Najdziesz na świecie wieku dzisiejszego, Żeby od swojej najpierwszej młodości Nie uznał złości?
Żeby od kresu samego puszczony Biegł na tak ślizkiej drodze niepotkniony; Żeby
sobie wszelkie sposoby życia na tym świecie i ukazująca, w czym największe szczęście człowiecze nadewszytko zawiera się
.
Trzykroć szczęśliwy, ktory od młodości I wiek znikomy i czasu spłynności Choć w ranym, ale dojrzałym rozumie Uważać umie.
Szczęśliwy, ktory na dwu prowadzących Rożno gościńcach nie idzie błądzących Stopami, ale wie, ktorędy trzeba Piąć się do nieba.
Szczęśliwy, ktory świat z jego wabami Pogardzić umiał i zdeptać nogami, Ktorego umysł jest nieporuszony W kwadrat złożony.
Szczęśliwy, mowię, ale gdzież takiego Najdziesz na świecie wieku dzisiejszego, Żeby od swojej najpierwszej młodości Nie uznał złości?
Żeby od kresu samego puszczony Biegł na tak ślizkiej drodze niepotkniony; Żeby
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 337
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
dwa zmieszczali; Wtóry pcha wielką mocą przed sobą trzeciego, Będąc i sam popchniony gwałtem od pierwszego. Każdy się dobrze z męstwa albo z strachu stawi I rad nie rad iść musi, bo kto się zabawi, Kto namniej osłabieje, zaraz rozgniewany Rodomont go zabija lub zadawa rany.
CXVII.
Wszyscy miedzy ogniami i rozwalinami Pną się gwałtem na mury wszytkiemi siłami; Ale inszy patrzają, jeśli jaką drogą, Gdzie nie tak chrześcijanie pilnują, wleźć mogą: Sam Rodomont iść nie chce, jeno gdzie zwątpione I gdzie przystępy widzi nabarziej bronione, I co drudzy w złym razie Bogu czynią śluby, On go bluźni i żadnej nie boi się zguby.
CXVIII
dwa zmieszczali; Wtóry pcha wielką mocą przed sobą trzeciego, Będąc i sam popchniony gwałtem od pierwszego. Każdy się dobrze z męstwa albo z strachu stawi I rad nie rad iść musi, bo kto się zabawi, Kto namniej osłabieje, zaraz rozgniewany Rodomont go zabija lub zadawa rany.
CXVII.
Wszyscy miedzy ogniami i rozwalinami Pną się gwałtem na mury wszytkiemi siłami; Ale inszy patrzają, jeśli jaką drogą, Gdzie nie tak chrześcijanie pilnują, wleść mogą: Sam Rodomont iść nie chce, jeno gdzie zwątpione I gdzie przystępy widzi nabarziej bronione, I co drudzy w złym razie Bogu czynią śluby, On go bluźni i żadnej nie boi się zguby.
CXVIII
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 324
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
go oracz znowu w pług zwyczajny wprzęga, rogiem broniąc wolności, w bok oracza sięga, tak i ludziom w swych żądzach wolności smakują, choć w nich podczas żadnego pożytku nie czują. Tak chcący od swej osi giniesz, Faetonie, gdy w poczwórny wóz wprzęgasz nader żartkie konie; tak też i ty, Ikary, pnąc się pod obłoki, ciężkim skrzydłem gruntujesz ocean głęboki. Gdy często fatygujem prośbą bogów uszy, niesłuszna żądza pono czasem śmiech im wzruszy. Jeden prosi o żonę i o miłe dziatki, drugi pragnie co prędzej z dziećmi pozbyć matki; ten ojcu zdrowia życzy, ów śmierci ze złości, stary żąda lat młodych, a młody starości
go oracz znowu w pług zwyczajny wprzęga, rogiem broniąc wolności, w bok oracza sięga, tak i ludziom w swych żądzach wolności smakują, choć w nich podczas żadnego pożytku nie czują. Tak chcący od swej osi giniesz, Faetonie, gdy w poczwórny wóz wprzęgasz nader żartkie konie; tak też i ty, Ikary, pnąc się pod obłoki, ciężkim skrzydłem gruntujesz ocean głęboki. Gdy często fatygujem prośbą bogów uszy, niesłuszna żądza pono czasem śmiech im wzruszy. Jeden prosi o żonę i o miłe dziatki, drugi pragnie co prędzej z dziećmi pozbyć matki; ten ojcu zdrowia życzy, ów śmierci ze złości, stary żąda lat młodych, a młody starości
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 77
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
trzeba, bym długość czasu Tobą wetowała. A Ty już z skąd nagrodę na oczy wyrzucasz i – ledwiem co poczęła – z sytością mię rzucasz. Ale pewnie nie umkniesz, mocno ściskać będę, nie wyśliźniesz się z garści, chyba że sił zbędę, mocniej, niźli wężownik, niż liście bluszczowe, które się pnie do góry na drzewa dębowe. XIII
Pożyteczno mi przylgnąć do Boga, położyć w Panu Bogu nadzieję moję. W Psalmie 72
Jest tak wielą mój żywot fatyg sturbowany, jako balon do góry wielą rąk miotany. Naprzód mi się Marsowa zabawa w myśl wkradła i broń krwawa dla sławy do boku przypadła, która, serca dodając
trzeba, bym długość czasu Tobą wetowała. A Ty już z skąd nagrodę na oczy wyrzucasz i – ledwiem co poczęła – z sytością mię rzucasz. Ale pewnie nie umkniesz, mocno ściskać będę, nie wyśliźniesz się z garści, chyba że sił zbędę, mocniej, niźli wężownik, niż liście bluszczowe, które się pnie do góry na drzewa dębowe. XIII
Pożyteczno mi przylgnąć do Boga, położyć w Panu Bogu nadzieję moję. W Psalmie 72
Jest tak wielą mój żywot fatyg sturbowany, jako balon do góry wielą rąk miotany. Naprzód mi się Marsowa zabawa w myśl wkradła i broń krwawa dla sławy do boku przypadła, która, serca dodając
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 113
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
jak i bywał przedtem i być zawsze powinien, eksplikuje samo jego powołanie. Niech mi tu trochę ustąpią najeżone prezumpcyją urodzenia swojego imiona, które do doskonałości prerogatywy szlacheckiej dosyć być rozumieją urodzić się z rodziców szlachty i zażywać wolności według urodzenia swojego. Albo poważając w sobie godność i zacność honoru antecesorów swoich przez wielkość substancji i kondycji pną się i górują nad równość szlachecką, imieniem szlachcic niesłusznie, tak jak szlachcic nazwiskiem chłopa sprawiedliwie irytując w sobie wściekłe jakieś pasyje i obmierzenia. Jest to bowiem błąd wielki i gruba niejako hipokondria żyć według rozumienia pierwszego podło i niecnotliwie, nie regulując się akcjami do tak wysokiego stanu prerogatywy, albo nad nie imaginować i pretendować stopień wyższy
jak i bywał przedtem i bydź zawsze powinien, eksplikuje samo jego powołanie. Niech mi tu trochę ustąpią najeżone prezumpcyją urodzenia swojego imiona, które do doskonałości prerogatywy szlacheckiej dosyć bydź rozumieją urodzić się z rodziców szlachty i zażywać wolności według urodzenia swojego. Albo poważając w sobie godność i zacność honoru antecessorów swoich przez wielkość substancyi i kondycyi pną się i górują nad równość szlachecką, imieniem szlachcic niesłusznie, tak jak szlachcic nazwiskiem chłopa sprawiedliwie irytując w sobie wściekłe jakieś pasyje i obmierzenia. Jest to bowiem błąd wielki i gruba niejako hipokondryja żyć według rozumienia pierwszego podło i niecnotliwie, nie regulując się akcyjami do tak wysokiego stanu prerogatywy, albo nad nie imaginować i pretendować stopień wyższy
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 181
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
grzechu rodziców pierwszych/ rodzaj ludzki wpadł w chuci serca swego/ i zaśmierdnął w zbrodniach swych; nie tylko bogomyślność stwórce/ ale i rzeczy stworzonych cudownych zbawienne rozmyślanie/ przez które miał powstawać do Boga/ od niego zniknęło. Widzisz jakim sposobem przy upadku ludzkim/ dostojeństwo rzeczy wszytkich upadło? W rozmyślaniu abowiem ich człowiek miał się piąć do poznania Boga; i tak miał z nich mieć jako stopnie/ którymi miał przyść do stwórce: ale na ten czas ta godność w nich zginęła/ gdy żadnego nie było/ któryby godnie ich mógł używać. I ani się mogły kreatury zebrać na odyskanie tego dostojeństwa swego/ i dobra swego/ aż się narodziła
grzechu rodźicow pierwszych/ rodzay ludzki wpadł w chući sercá swego/ y záśmierdnął w zbrodniách swych; nie tylko bogomyślność stworce/ ále y rzeczy stworzonych cudownych zbawienne rozmyślánie/ przez ktore miał powstáwáć do Bogá/ od niego zniknęło. Widźisz iákim sposobem przy vpadku ludzkim/ dostoieństwo rzeczy wszytkich vpádło? W rozmyślániu ábowiem ich człowiek miał się piąć do poznánia Bogá; y ták miał z nich mieć iáko stopnie/ ktorymi miał przyść do stworce: ále ná ten czás tá godność w nich zginęła/ gdy żadnego nie było/ ktoryby godnie ich mogł vżywáć. I áni się mogły kreátury zebráć ná odiskánie tego dostoieństwá swego/ y dobrá swego/ áż się národźiłá
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 8
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
albo też, ze ją Gwiazdy, i Słońcę do góry vi attractivâ ciągną ; albo też że ziemia na górach od Słońca i wiatrem wysuszona, naturalnie wilgoci pretendując, jak gębką z Morza i rzek wodę ciągnie w siebie; to też nawałnościami Morskiemi napędzona woda przez kanały podziemne, jak z sikawki stemplem popędzona, na wysokie pnie się miejsca. Ognie też podz emne do tej elewacyj nie mało pomagają. Sam ciężar tak wielkiego Morza, jak prasa ciśnie ziemię, a ta z siebie wyciska Zrzodła. Ze zaś choć z Morza Zrzodła originem mają, przecież nie słone; racja jest, że idąc przez tyle mil, przez wnętrzności ziemskie, słoność tracą
albo też, ze ią Gwiazdy, y Słońcę do gory vi attractivâ ciągną ; albo też że ziemia na gorach od Słońca y wiatrem wysuszona, naturalnie wilgoci pretenduiąc, iak gębką z Morza y rzek wodę ciągnie w siebie; to też nawałnościami Morskiemi napędzona woda przez kanały podziemne, iak z sikawki stemplem popędzona, ná wysokie pnie się mieysca. Ognie też podz emne do tey elewacyi nie mało pomagaią. Sam ciężar tak wielkiego Morza, iak prasa ciśnie ziemię, a ta z siebie wyciska Zrzodła. Ze zaś choć z Morza Zrzodła originem maią, przecież nie słone; racya iest, że idąc przez tyle mil, przez wnętrzności ziemskie, słoność tracą
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 568
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
wskórał, a tymczasem trybunał ziemski nowogródzki zalimitowany został.
Wszystkie zatem staranie księcia hetmana było, ażeby trybunał następujący sobie afidowany ufundował. Ze strony księcia kanclerza usilne także staranie było, aby mieć swój trybunał, i tak Jodkę, podkomorzego lidzkiego, do laski wielkiej trybunalskiej promowował. Z drugiej zaś strony Wawrzecki, podstarości orszański, piął się do tejże laski, ale że Wawrzecki był człowiek obojętny i łatwo odmienny, za czym mu książę hetman nie konfidował, ale Bohusz sekretny projekt podał, aby jako Pac, pisarz lit., na Flemingowskim trybunale nie mógł dopiąć laski i prostym był deputatem, tak aby ad satisfactionem jego Jasiński, deputat kowieński, komisarz
wskórał, a tymczasem trybunał ziemski nowogródzki zalimitowany został.
Wszystkie zatem staranie księcia hetmana było, ażeby trybunał następujący sobie afidowany ufundował. Ze strony księcia kanclerza usilne także staranie było, aby mieć swój trybunał, i tak Jodkę, podkomorzego lidzkiego, do laski wielkiej trybunalskiej promowował. Z drugiej zaś strony Wawrzecki, podstarości orszański, piął się do tejże laski, ale że Wawrzecki był człowiek obojętny i łatwo odmienny, za czym mu książę hetman nie konfidował, ale Bohusz sekretny projekt podał, aby jako Pac, pisarz lit., na Flemingowskim trybunale nie mógł dopiąć laski i prostym był deputatem, tak aby ad satisfactionem jego Jasiński, deputat kowieński, komisarz
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 817
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, chęć go zbiorów palii, Lub wielkim jest bogaczem, na nędzę się żali.
Na drugiej tamże ścianie ten był napis w altance,
Optimi mortalium semper altissima cupiunt.
Czyj geniusz wspaniały, nie kontent jest czaczkiem, Z orłami lata górą, nie łazi z robaczkiem, Nie lubi jak kret ziemi, ani jako węże Pnie się tam rzeskim krokiem, gdzie wstępują męże
Stały też dwie piękne na kształt Piramid postumenta: na jednym Pan JEZUS miłosierny siedżyał, z napisem Regi Dolorum
Zbawca twój Król Boleści W twoim sercu niech się mieści. Inskrypcje Firlejowskie
Na przeciwko tego postumentu, stał drugi takąż formą z statuą Siedzącej Najs: Panny Bolesnej, i z
, chęć go zbiorow palii, Lub wielkim iest bogaczem, na nędzę się żali.
Na drugiey tamże ścianie ten był napis w altance,
Optimi mortalium semper altissima cupiunt.
Czyi geniusz wspaniały, nie kontent iest czaczkiem, Z orłámi lata gorą, nie łazi z robaczkiem, Nie lubi iak kret ziemi, ani iako węże Pnie się tam rzeskim krokiem, gdzie wstępuią męże
Stały też dwie piękne na kształt Pyramid postumenta: na iednym Pan IEZUS miłosierny siedżiał, z napisem Regi Dolorum
Zbawca twoy Krol Boleści W twoim sercu niech się mieści. Inskrypcye Firleiowskie
Na przeciwko tego postumentu, stał drugi takąż formą z statuą Siedzącey Nays: Panny Bolesney, y z
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 550
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
: niemniej będąc srogi Jej przeciwnikom. Doznał męstwa twego Maksymilian Rakuszanin dumny, Choć wielką dosyć potęgą ogromny,
Gdyś pod Byczyną, wespół z wielkim onym Janem Zamojskim, kanclerzem koronnym, Oraz i wodzem wojsk niewychwalonym, Pogromił jego ufce i potomnym Pokazał wiekom, że się na znikomym Ten sadzi gruncie, ktokolwiek nieskromnym Afektem pnie się na królewskie trony I gwałtem chce brać berła i korony.
Kto insze czyny przystojne i dary Bogato z nieba wyliczy nadane! Żarliwość z strony świętej rzymskiej wiary, I nabożeństwo Bogu oddawane, Roztropność i wiek, które chował stary, Ludzkość i mierność, cnoty zawołane, Kto godnie powie afekt znamienity I miłość przeciw rzeczypospolitej?
: niemniej będąc srogi Jej przeciwnikom. Doznał męstwa twego Maxymilian Rakuszanin dumny, Choć wielką dosyć potęgą ogromny,
Gdyś pod Byczyną, wespół z wielkim onym Janem Zamojskim, kanclerzem koronnym, Oraz i wodzem wojsk niewychwalonym, Pogromił jego ufce i potomnym Pokazał wiekom, że się na znikomym Ten sadzi gruncie, ktokolwiek nieskromnym Affektem pnie się na królewskie throny I gwałtem chce brać berła i korony.
Kto insze czyny przystojne i dary Bogato z nieba wyliczy nadane! Żarliwość z strony świętej rzymskiej wiary, I nabożeństwo Bogu oddawane, Rostropność i wiek, które chował stary, Ludzkość i mierność, cnoty zawołane, Kto godnie powie affekt znamienity I miłość przeciw rzeczypospolitej?
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 329
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842