słowo da, temuż go nie dotrzyma, obiecuje, nie sprawdzi, pozór uczyni że łaskaw, a w-sercu jad, nie dobry to pasterz, bo nieprawdziwy Bonus, Verus. 4. PASTOR BONUS. Trudno jednego chwalić, a drugiego choć cicho nie poganić. Pochwała jednego, wielu despekt. Chrystus sam pochwalić się nie mógł, Pasterzem się dobrym nazwać nie mógł, chyba niektórym przymowiwszy Dobryś Panie, ale przedcię drugim że tak rzekę przycinasz. Wyraził to Augustyn Święty. Nieprzydałby był że on Dobry, gdyby nie było pasterzów złych. Tak się Pan pochwalił, że przy sobie wytknął drugich. Ale będą się na
słowo da, temuż go nie dotrzyma, obiecuie, nie zprawdźi, pozor vczyni że łáskaw, á w-sercu iad, nie dobry to pásterz, bo nieprawdźiwy Bonus, Verus. 4. PASTOR BONUS. Trudno iednego chwalić, á drugiego choć ćicho nie pogánić. Pochwałá iednego, wielu despekt. Christus sąm pochwalić się nie mogł, Pásterzem się dobrym názwáć nie mogł, chybá niektorym przymowiwszy Dobryś Pánie, ále przedćię drugim że ták rzekę przyćinasz. Wyraźił to Augustyn Swięty. Nieprzydałby był że on Dobry, gdyby nie było pásterzow złych. Ták się Pan pochwalił, że przy sobie wytknął drugich. Ale będą się ná
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 59
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
także to, jedno tylko prawi? Już się na początku Ewangelyj nazwał pasterzem dobrym, postaremu się do tejże mowy wraca, i pasterzem się dobrym nazywa. Nazywa się powtórnie Pasterzem, powtórnie się tytułuje, wielbi, bo to słowo Pańskie nie takie, jakie nasze mizerne. Wyrwie się drugiemu słówko nie ostróżnie, pochwali się nad drugich przeniósł się, aż mu wnet tego żal; bo ona pochwała ćmić go poczęła, i naganami wikłać, odprzysiągłby się był mówić tego. Chrystusowe pochwały stateczne, raz założone zawsze trwają. A czemu? bo pochwały ludzkie częstokroć czcze. chluba jest, rzeczy nie masz; i cofać słowo potrzeba. Chrystus zaś
tákże to, iedno tylko práwi? Iuż się ná początku Ewángelyi názwał pásterzem dobrym, postáremu się do teyże mowy wraca, i pásterzem się dobrym názywa. Názywa się powtornie Pásterzem, powtornie się tytułuie, wielbi, bo to słowo Páńskie nie tákie, iákie násze mizerne. Wyrwie się drugiemu słowko nie ostrożnie, pochwali się nád drugich przeniosł się, áż mu wnet tego żal; bo oná pochwała ćmić go poczęłá, i nágánámi wikłáć, odprzysiągłby się był mowić tego. Chrystusowe pochwáły státeczne, raz założone záwsze trwáią. A czemu? bo pochwały ludzkie częstokroć czcze. chlubá iest, rzeczy nie mász; i cofáć słowo potrzebá. Christus záś
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 68
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
.
Była naówczas w Wołczynie Suzinowa, stolnikowa, tytułarna wołkowyska, z domu Hornowska, która u dworu księżny kanclerzyny lit. Radziwiłłowej długo była i jako dama dworska miała u panów swoją akceptacją. Ta tedy widziawszy, że się Flemingowi kłaniam, dziękując za tę pensją, pytała się mnie, za co dziękuję. Ja chcąc się pochwalić, skłamałem przed nią, że mi pensji na rok Fleming 1000 tynfów deklarował. Rozniosła to wszędzie, a osobliwie w Białej u księżny kanclerzyny, co mi i u Sapiehy kanclerza dyfidencją uczyniło. Z tego kłamstwa w drugie wpadłem, bo gdy mi na sejmiku wymawiano, że kapitulacją ekonomiczną biorę, zaparłem się tego
.
Była naówczas w Wołczynie Suzinowa, stolnikowa, tytularna wołkowyska, z domu Hornowska, która u dworu księżny kanclerzyny lit. Radziwiłłowej długo była i jako dama dworska miała u panów swoją akceptacją. Ta tedy widziawszy, że się Flemingowi kłaniam, dziękując za tę pensją, pytała się mnie, za co dziękuję. Ja chcąc się pochwalić, skłamałem przed nią, że mi pensji na rok Fleming 1000 tynfów deklarował. Rozniosła to wszędzie, a osobliwie w Białej u księżny kanclerzyny, co mi i u Sapiehy kanclerza dyfidencją uczyniło. Z tego kłamstwa w drugie wpadłem, bo gdy mi na sejmiku wymawiano, że kapitulacją ekonomiczną biorę, zaparłem się tego
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 231
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
do Parysa.
NIewiem, jeśli się wprzód nie trzeba spytać, Czylić da nowa Zona mój list czytać; Czytaj go przecię, choć nie z Grejckiej ręki, Może i on mieć zapomniane wdzięki. W Frygijskich lasach Nimfa wychowana, Ani krom ciebie nikomu nie znana, Jeżeliś jest mój, i z tym się pochwalę, Na cię samego skarżę się, i żalę. Którysz Bóg nasze zamysły przeszkodził, I drogę w dalszej miłości zagrodził? Co za kryminał? co mię za grzech szpeci? Abym nie była matką twoich dzieci? Ktokolwiek cierpi słusznie co i godnie, Cierpliwie przyjąć karę ma za zbrodnie Ale niegodna kogo zemsta dusi,
do Párysá.
NIewiem, ieśli się wprzod nie trzebá spytáć, Czylić da nowa Zoná moy list czytáć; Czytay go przećię, choć nie z Greyckiey ręki, Może y on mieć zápomniáne wdźięki. W Frygiyskich lásach Nimfá wychowána, Ani krom ćiebie nikomu nie znána, Ieżeliś iest moy, y z tym się pochwalę, Ná ćię samego skárżę się, y żalę. Ktorysz Bog násze zámysły przeszkodźił, Y drogę w dalszey miłośći zágrodźił? Co zá kryminał? co mię zá grzech szpeći? Abym nie byłá mátką twoich dźieći? Ktokolwiek ćierpi słusznie co y godnie, Cierpliwie przyiąc karę ma zá zbrodnie Ale niegodna kogo zemstá duśi,
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 55
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
w rzeczy oczywistej, Ze Niebo, Ziemie, Słowa Jego dały, Zamknijcież gębę Hidrze siedmiołbistej, Żeby przestała więcej o tym brydzić, Czego się będzie wpiekle wiecznie wstydzić. Ja w równość z żadnym uczonym nie wchodzę, Bojąć się porwać na słońce z motyką, Po niskiej Ziemi nie po Niebie chodzę, Ni się pochwalić, ztą mogę Praktyką, Żebym wiedziała czego dowcip chciwy, Z Astrologicznej dojrzy Perspektywy? Dosyć tu będzie na mój rozum podły, Nie potrafiwszy Gwiazd na Niebie zliczyć, Przynajmniej w lesie Dęby, Sosny, Jodły Rachować, w tej się Artmetyce ćwiczyć; A co na Ziemi BÓG dał widzieć oku, Chwalić go zacznę
w rzeczy oczywistey, Ze Niebo, Ziemie, Słowa Jego dáły, Zámknijcież gębę Hidrze siedmiołbistey, Zeby przestáła więcey o tym brydzić, Czego się będzie wpiekle wiecznie wstydzić. Ja w rowność z żadnym uczonym nie wchodzę, Boiąć się porwać ná słońce z motyką, Po niskiey Ziemi nie po Niebie chodzę, Ni się pochwálić, ztą mogę Práktyką, Zebym wiedziała czego dowcip chciwy, Z Astrologiczney doyrzy Perspektywy? Dosyć tu będzie ná moy rozum podły, Nie potrafiwszy Gwiazd ná Niebie zliczyć, Przynáymniey w lesie Dęby, Sosny, Jodły Ráchować, w tey się Artmetyce ćwiczyć; A co ná Ziemi BOG dał widzieć oku, Chwálić go zácznę
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 96
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
postrzeże, Ktoby rzekł, że śmierć Panom mięszki rzeże? Śmiałam, bo gdzie chcę tam sobie otworzę, Fortece murem, skałą obwiedzione, W nich Komendantów najpierwej pomorzę, Potym straż czułą i całą obronę, Mogę snem uspić, gdy się mor rozszerzy, Zamki mieszkaniem będą niedoperzy. Nie pysznam, chociaż sama się pochwalę, Ze najuboższej chaty nie ominę, Znają mnie babskie, dziadowskie szpitale, W jeden wór kładę aksamit, płachcinę, Na szczupły powóz, na wywrotne taczki, Biorę najpierwsze Damy, biorę praczki. Mocnam, bo komuż tak statecznie sprzyja, Jako mnie szczęście od świata początku? Bez rewolucyj moja Monarchia, Wszystko jak
postrzeże, Ktoby rzekł, że śmierć Pánom mięszki rzeże? Smiałam, bo gdzie chcę tam sobie otworzę, Fortece murem, skáłą obwiedzione, W nich Komendantow náypierwey pomorzę, Potym straż czułą y cáłą obronę, Mogę snem uspić, gdy się mor rozszerzy, Zámki mieszkániem będą niedoperzy. Nie pysznam, chociaż sama się pochwálę, Ze náyuboższey cháty nie ominę, Znaią mnie babskie, dziadowskie szpitale, W ieden wor kłádę aksamit, płachcinę, Ná szczupły powoz, ná wywrotne tácżki, Biorę náypierwsze Damy, biorę práczki. Mocnam, bo komuż ták státecznie sprzyia, Jáko mnie szczęście od świata początku? Bez rewolucyi moia Monarchia, Wszystko iák
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 254
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
, i nawałność pogrążyła mię. A jako tonący lub drewna/ lub też ziołka i trzciny chwyta się/ tak on tonący w męce swojej kolumnę mocno obłapił/ i że ta barziej zanurzała/ ujął się trzciny aby go w morzu unosiła. I bacząc Piłat że go wyzwoli z niebezpieczeństwa śmierci/ zaprowadziwszy jego na ganek/ pochwali się z tym/ że go wybawył: Oto człowiecze. Już już/ prawie tonął ten człowiek człowiecze: Bym go był katom nie odjął/ pogrąził by się był ten człowiek człowiecze. Jużci dosyć ma człowiek człowiecze. Aleć oni na te głosy dbać nie będą/ nic ich nie pobudzi nawa okrutnie ciała jego
, y náwáłność pogrążyłá mię. A iako tonący lub drewna/ lub też źiołká y trzćiny chwyta się/ tak on tonący w męce swoiey kolumnę mocno obłápił/ y że tá bárźiey zánurzáłá/ viął się trzćiny áby go w morzu vnośiła. Y bacząc Piłat że go wyzwoli z niebeśpieczeństwa śmierći/ záprowádźiwszy iego ná ganek/ pochwali się z tym/ że go wybáwył: Oto człowiecze. Iuż iuż/ práwie tonął ten człowiek człowiecze: Bym go był kátom nie odiął/ pogrąźił by się był ten człowiek człowiecze. Iużći dosyć ma człowiek człowiecze. Aleć oni ná te głosy dbáć nie będą/ nic ich nie pobudźi nawá okrutnie ćiáłá iego
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 461
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
dzieci; „Pięćdziesiąt lat bez mała, moja droga młodzi! Jakom twardego Marsa służbę wziął, dochodzi; Jako krew hustem leję za miłą Ojczyznę, Że mi już żadnej rany, chyba by przez bliznę, Ani szabla turecka ani szwedzka kula, Łuk tatarski i oszczep grubego Moskula Lipskiego ekshorta WOJNA CHOCIMSKA
(Z tem się pochwalić mogę przed wszytkimi śmiele), Z przodu zadać nie może na skrzywionym ciele. To herby, to są moje Śreniawy rumiane, Z tymi z grobu na trąbę archangelską wstanę, W on popis generalny i da mi wódz święty Niebieski indygenat za takie prezenty, Że sławy, która i tu będzie żyła po mnie W piersiach
dzieci; „Pięćdziesiąt lat bez mała, moja droga młodzi! Jakom twardego Marsa służbę wziął, dochodzi; Jako krew hustem leję za miłą Ojczyznę, Że mi już żadnej rany, chyba by przez bliznę, Ani szabla turecka ani szwedzka kula, Łuk tatarski i oszczep grubego Moskula Lipskiego exhorta WOJNA CHOCIMSKA
(Z tem się pochwalić mogę przed wszytkimi śmiele), Z przodu zadać nie może na skrzywionym ciele. To herby, to są moje Śreniawy rumiane, Z tymi z grobu na trąbę archangelską wstanę, W on popis generalny i da mi wódz święty Niebieski indygenat za takie prezenty, Że sławy, która i tu będzie żyła po mnie W piersiach
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 296
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
to scedzi, Właśnie jakby na zmowie, do Polski niebogi, Krwią naszą zalewając wzniecone pożogi: Wtenczas cię było widzieć, gdyś w rozruchy one Z bracią swą zatrzymywał rzeczy już zgubione, I będąc w ośminastem wieku swego lecie, Piastowałeś w tak ludnym buzdygan powiecie. Po te, po te, że sami pochwalim się, kresy Wszytkich szwedzkich triumfów stanęły progresy. Skoro Forgiel spadł z Sącza, jako z wiersze żaba, Już się on nie śmie kusić, już go nie nagaba: Obmierzło mu Podgórze, gdzie pierwszymi między Dał się cny Lipski poznać sowicie tej nędzy. PRZEMOWA
O jako wiele razy w twoich cię wsiach macał! Jak wiele
to scedzi, Właśnie jakby na zmowie, do Polski niebogi, Krwią naszą zalewając wzniecone pożogi: Wtenczas cię było widzieć, gdyś w rozruchy one Z bracią swą zatrzymywał rzeczy już zgubione, I będąc w ośminastem wieku swego lecie, Piastowałeś w tak ludnym buzdygan powiecie. Po te, po te, że sami pochwalim się, kresy Wszytkich szwedzkich tryumfów stanęły progresy. Skoro Forgiel spadł z Sącza, jako z wiersze żaba, Już się on nie śmie kusić, już go nie nagaba: Obmierzło mu Podgórze, gdzie pierwszymi między Dał się cny Lipski poznać sowicie tej nędzy. PRZEMOWA
O jako wiele razy w twoich cię wsiach macał! Jak wiele
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 399
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
. Ja sama wszytkim rządzę, nie ma on nie w mocy, Jak mi się w czym uprzykrzy, pewnie psiego skoczy. By kata chciał, żebym mu miała deferować, Musi mnie on po wodę z konwiami wendrować, Drew, gdy trzeba, narąbać i w piecu zapalić, Stoi mi za usnachta, mogę się pochwalić. Dzieciątko mi kołysze, wypierze pieluszki, Pościołkę sam pościele, postrząsa poduszki. Kiedy się ja rozgniewam, to on mknie na stronę I w nocy go, kiedy chcę, z pościeli wyżonę. Jak mi słowo przemarknie, to mu ja naśpiewam, Czasem tydzień nie gadam, kiedy się rozgniewam. Co chcę, to
. Ja sama wszytkim rządzę, nie ma on nie w mocy, Jak mi się w czym uprzykrzy, pewnie psiego skoczy. By kata chciał, żebym mu miała deferować, Musi mnie on po wodę z konwiami wendrować, Drew, gdy trzeba, narąbać i w piecu zapalić, Stoi mi za usnachta, mogę się pochwalić. Dzieciątko mi kołysze, wypierze pieluszki, Pościołkę sam pościele, postrząsa poduszki. Kiedy się ja rozgniewam, to on mknie na stronę I w nocy go, kiedy chcę, z pościeli wyżonę. Jak mi słowo przemarknie, to mu ja naśpiewam, Czasem tydzień nie gadam, kiedy się rozgniewam. Co chcę, to
Skrót tekstu: SejmBiałBad
Strona: 69
Tytuł:
Sejm białogłowski
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950