IV. Tąż racją rezolwować się powinny niektóre ciekawe kwestie. Czemu człowiek w prawą stronę naprzykład upadający, w przeciwną stronę lewą, rękę albo nogę lewą wyciąga? Czemy, gdy człowiek przed się nachylony ciężar jaki z ziemi chce dźwignąć, w przód nogę wystawuje? Czemu zgrzybiałej starości człowiek czyli stojący czyli chodzący podpierać się musi laską? Czemu Tancmistrze po linach bez upadku chodzą, i różnych sztuk w chodzeniu bez szwanku dokazują? etc. Racja tego wszystkiego jest albo z instynktu natury, albo z obserwy reguł w takiej eksercytacyj, aby człowiek, ile być może, warował się takiego upadku. Żeby ciężarem ciała swego przemagającym w swoich siłach i
IV. Tąż racyą rezolwować się powinny niektore ciekawe kwestye. Czemu człowiek w prawą stronę naprzykład upádaiący, w przeciwną stronę lewą, rękę albo nogę lewą wyciąga? Czemy, gdy człowiek przed się nachylony ciężar iaki z ziemi chce dźwignąć, w przod nogę wystawuie? Czemu zgrzybiałey starości człowiek czyli stoiący czyli chodzący podpierać się musi laską? Czemu Tancmistrze po linách bez upadku chodzą, y rożnych sztuk w chodzeniu bez szwanku dokazuią? etc. Racyá tego wszystkiego iest álbo z instynktu natury, albo z obserwy reguł w tákiey exercytacyi, áby człowiek, ile być może, warowáł się takiego upadku. Zeby ciężarem ciałá swego przemágáiącym w swoich siłach y
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: A2
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Zonami) zalał, Roku po stworzeniu Świata 1656 przed Narodzeniem Chrystusa Pana 2348. Rabinów jest sentencja o tych Olbrzymach, że exconcubitu Złych Aniołów z Białogłowami te się straszydła porodziły; ale przeciw nim jako błądzącym, stoi cała Chrześcijańskich Doktorów Szkoła. Bają i co, że ciż Olbrzymi mieli wrzostu swego na sto łokci, podpierali się całemi Jodłami. Probują zdania swego o takowej ich generacyj z Diabłów, z Ksiąg, które są Apocryfi, przed Potopem pisanych; o których Księgach niech mi się godzi tu trochę namienić Rzecz jest do wierzenia pozorna, że przed potopem świata, wszystkie kwitneły Mądrości i nauki, jako jest zgodny consensus Łacińskich, Greckich, Hebrajskich
Zonami) zalał, Roku po stworzeniu Swiata 1656 przed Narodzeniem Chrystusa Pana 2348. Rabinow iest sentencya o tych Olbrzymach, że exconcubitu Złych Aniołow z Białogłowami te się straszydła porodziły; ale przeciw nim iako błądzącym, stoi cała Chrześciańskich Doktorow Szkoła. Baią y co, że ciż Olbrzymi mieli wrzostu swego na sto łokci, podpierali się całemi Iodłami. Probuią zdania swego o takowey ich generacyi z Diabłow, z Ksiąg, ktore są Apocryphi, przed Potopem pisanych; o ktorych Księgach niech mi się godzi tu trochę namienić Rzecz iest do wierzenia pozorna, że przed potopem swiata, wszystkie kwitneły Mądrości y nauki, iako iest zgodny consensus Łacińskich, Greckich, Hebrayskich
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1062
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
niego różnych z perswazjami, aby się na stronę Królewską nakłonił, ale nic nie poradził. Więc chcąc go postraszyć, pierwej JANA Fiszera Rofeńskiego Biskupa (którego wiedy Rzym Kardynałem uczynił) sławnego nauką, i Pobożnością na śmierć dnia 3 Lipca dekretował, iż nie uznał HENRYKA za Głowę. Idąc na plac, laskę, którą się podpierał, odrzucił mówiąc: Nu jeno nogi moje postępujcie; nie wiele już drogi macie. Na placu oczy w Niebo podniósł, Te DEUM laudamus zaśpiewał, ścięty. Głowa zatknięta na Moście Londyiskim, coraz za czasem wdzięczniejsza, dlatego stamąd zdjęta. Doniesiono dzłeń śmierci owego Biskupa Morusowi, życzył sobie być kompanem jego. Posłani jeszcze
niego rożnych z perswazyámi, aby się na stronę Krolewską nakłonił, ale nic nie porádził. Więc chcąc go postraszyć, pierwey IANA Fiszera Roffeńskiego Biskupa (ktorego wiedy Rzym Kardynałem uczynił) sławnego nauką, y Pobożnością na śmierć dnia 3 Lipcâ dekretował, iż nie uznał HENRYKA zá Głowę. Idąc na plac, laskę, ktorą się podpierał, odrzucił mowiąc: Nu ieno nogi moie postępuycie; nie wiele iuż drogi macie. Na placu oczy w Niebo podniosł, Te DEUM laudamus zaśpiewał, ścięty. Głowa zatknięta na Moscie Londyiskim, coráz za czasem wdzięcznieysza, dlátego ztamąd zdiętá. Doniesiono dzłeń śmierci owego Biskupa Morusowi, życzył sobie bydź kompanem iego. Posłani ieszcze
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 97
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
do Litwy; Turczyn wziąwszy do swego Wołochy sekwestru, W Podolu się z tej strony rozpościera Dniestru; Orda co rok zuchwale zagląda do Lwowa, Niemiec na Spisz; ledwie nam zostanie połowa Spustoszona. Nie ma się kędy orzeł lągnąć, Nie ma po co gospodarz do komory siągnąć. Z kimkolwiek wchodzi w ligę, trzciną się podpiera, Kiedy mu ściany każdy koligat rozbiera. Tego złodziej i zbójca żaden nie uważa, Że im też do komory śmierć węgły podważa: Wybierając po drzewie, co dzień kopie do niej, Kędy skoro ostatnia godzina zadzwoni, Już kat gotowy czeka; gdy czas minie krótki, Każdy nagrodę swojej odniesie robótki. Darmo szczeka stary
do Litwy; Turczyn wziąwszy do swego Wołochy sekwestru, W Podolu się z tej strony rozpościera Dniestru; Orda co rok zuchwale zagląda do Lwowa, Niemiec na Spisz; ledwie nam zostanie połowa Spustoszona. Nie ma się kędy orzeł lągnąć, Nie ma po co gospodarz do komory siągnąć. Z kimkolwiek wchodzi w ligę, trzciną się podpiera, Kiedy mu ściany każdy koligat rozbiera. Tego złodziej i zbójca żaden nie uważa, Że im też do komory śmierć węgły podważa: Wybierając po drzewie, co dzień kopie do niej, Kędy skoro ostatnia godzina zadzwoni, Już kat gotowy czeka; gdy czas minie krótki, Każdy nagrodę swojej odniesie robótki. Darmo szczeka stary
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 90
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
świętem, Dorosłe dzieci słowy, a małe karz prętem. 319. NA TOŻ DRUGI RAZ
Kto ptaka z pierza skrobie, rybę z łuski skubie, Zimie bez futra, lecie w lisiej chodzi szubie, Szydłem suknią, igłą bot łata, a przy stole Łyżką kraje pieczenią, nożem kaszę kole, Cepami chce opasać, podpierać się worem, Siano żąć, żyto kosić, nadstawiać humorem Jawnej nędze, choć żebrze sztuki chleba z kijem, Śmieć drabowi, że szlachcic, sieść za stołem czyjem, Opończą drze w pogodę, suknią podczas mokwy, Takiemu piątej w głowie niedostaje krokwy. 320. GORĄCO UCHWYCIŁ
Zimny jeden, gorący drugi koniec w rożnie
świętem, Dorosłe dzieci słowy, a małe karz prętem. 319. NA TOŻ DRUGI RAZ
Kto ptaka z pierza skrobie, rybę z łuski skubie, Zimie bez futra, lecie w lisiej chodzi szubie, Szydłem suknią, igłą bot łata, a przy stole Łyżką kraje pieczenią, nożem kaszę kole, Cepami chce opasać, podpierać się worem, Siano żąć, żyto kosić, nadstawiać humorem Jawnej nędze, choć żebrze sztuki chleba z kijem, Śmieć drabowi, że szlachcic, sieść za stołem czyjem, Opończą drze w pogodę, suknią podczas mokwy, Takiemu piątej w głowie niedostaje krokwy. 320. GORĄCO UCHWYCIŁ
Zimny jeden, gorący drugi koniec w rożnie
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 189
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
awizy jakby świeżo odebrane Z poczty, w jeden fascykuł koopertowane. A był u Włocha obraz jegoż własnej żony Nad łóżkiem w gabinecie zawsze zawieszony. Ten, gdy Włoch na ratuszu był, do kamienice Polakowi przesłano przez skryte piwnice. I gdy ow starzec wąsko na kamień z kamienia Stąpa przygarbiwszy się a dla pośliźnienia Laską się podpierając — a tu Polak z boku Niby trafunkiem rajcy leniwego kroku Trakt do domu przerzyna i w oko zachodzi Mówiąc: »A, mój cnotliwcze, dziś ci się nie godzi Mijać mojej stancjej! Mam z zamorskiej strony Świeże gazety z listem wespół mojej żony. Obraz mi swój przysłała z małżeńską ochotą, Że gościem do Włoch
awizy jakby świeżo odebrane Z poszty, w jeden fascykuł koopertowane. A był u Włocha obraz jegoż własnej żony Nad łożkiem w gabinecie zawsze zawieszony. Ten, gdy Włoch na ratuszu był, do kamienice Polakowi przesłano przez skryte piwnice. I gdy ow starzec wąsko na kamień z kamienia Stąpa przygarbiwszy się a dla pośliźnienia Laską sie podpierając — a tu Polak z boku Niby trafunkiem rajcy leniwego kroku Trakt do domu przerzyna i w oko zachodzi Mowiąc: »A, moj cnotliwcze, dziś ci sie nie godzi Mijać mojej stancyej! Mam z zamorskiej strony Świeże gazety z listem wespoł mojej żony. Obraz mi swoj przysłała z małżeńską ochotą, Że gościem do Włoch
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 70
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
; pan, czekając w niedalekim lesie, Spluwa, bo już śródwieczór, siedząc na kolesie. Nie wie, co się z nim stało; o jednym też trudno Koniu ma jechać; już mu na żołądku nudno; Już się przespał, już słońce ku zachodu mierzy. Obiecawszy na obiad, omieszka wieczerzy. Tedy się podpierając szablą, miasto laski, Zostawiwszy przy rzeczach Maćka u kolaski, Idzie pieszo jegomość, gdzie kondysi zjadli, Postrzegszy na podwórzu, kupą nań wypadli; Obracają go długo, widząc, że człek obcy, Aż go ledwie, wybiegszy, obronili chłopcy. Za czym, wyszedszy, witam i gościowi radem, I:
; pan, czekając w niedalekim lesie, Spluwa, bo już śródwieczór, siedząc na kolesie. Nie wie, co się z nim stało; o jednym też trudno Koniu ma jechać; już mu na żołądku nudno; Już się przespał, już słońce ku zachodu mierzy. Obiecawszy na obiad, omieszka wieczerzy. Tedy się podpierając szablą, miasto laski, Zostawiwszy przy rzeczach Maćka u kolaski, Idzie pieszo jegomość, gdzie kondysi zjadli, Postrzegszy na podwórzu, kupą nań wypadli; Obracają go długo, widząc, że człek obcy, Aż go ledwie, wybiegszy, obronili chłopcy. Za czym, wyszedszy, witam i gościowi radem, I:
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 497
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ziemi, Ziemię miasto powietrza tłukąc skrzydły swymi. Strzelec mię nie ubije, ni w sidło mię zima, Choć mię łacno dogoni, ale nie pojma. Zejdę ja i po wodzie, a nic nie znać tego, Ale iżem jest zdrowia barzo schorzałego, Przeto też nie na nogach lecz tylko przy ścienie Stoję i podpieram się, to me przyrodzenie. Żadnej się najostrzejszej nie obawiam broni, Ja każdego, a mnie nikt bieżęcy nie zgoni.
Każdemu ja przydrzeźnię, co on czyni i ja Toż czynię, chociaż kto je, chociaż i wypija. Piję i ja nie pijąc, jem nie jedząc, ale Tylko się o to dzieci więc gniewają
ziemi, Ziemię miasto powietrza tłukąc skrzydły swymi. Strzelec mię nie ubije, ni w sidło mię zima, Choć mię łacno dogoni, ale nie poima. Zejdę ja i po wodzie, a nic nie znać tego, Ale iżem jest zdrowia barzo schorzałego, Przeto też nie na nogach lecz tylko przy ścienie Stoję i podpieram się, to me przyrodzenie. Żadnej się najostrzejszej nie obawiam broni, Ja każdego, a mnie nikt bieżęcy nie zgoni.
Każdemu ja przydrzeźnię, co on czyni i ja Toż czynię, chociaż kto je, chociaż i wypija. Piję i ja nie pijąc, jem nie jedząc, ale Tylko się o to dzieci więc gniewają
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 74
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910