o takąż sumę chorążemu liwskiemu należącą prawował się w trybunale piotrkowskim z Nowomiejskimi. Takie
propozycje nie podobały się Szelucie. Poszliśmy zatem we trzech: chorąży liwski, ja i Szelutta, do stancji chorążego liwskiego do ułożenia punktów. Szelutta, z takowych nie będąc kontent propozycji, zaczął się z chorążym liwskim przyżwawiej umawiać. Pogniewali się między sobą, pokombinowałem ich przecież. Potem Szelutta obligował mię, abym wyszedł, aby się sami z sobą rozmówili. Wyszedłem, gdzie na długiej z sobą konferencji, nie zgodziwszy się, infensis animis rozeszli się.
Ja poszedłem na pokoje do księcia i opowiedziałem o wszystkim, co się działo.
o takąż sumę chorążemu liwskiemu należącą prawował się w trybunale piotrkowskim z Nowomiejskimi. Takie
propozycje nie podobały się Szelucie. Poszliśmy zatem we trzech: chorąży liwski, ja i Szelutta, do stancji chorążego liwskiego do ułożenia punktów. Szelutta, z takowych nie będąc kontent propozycji, zaczął się z chorążym liwskim przyżwawiej umawiać. Pogniewali się między sobą, pokombinowałem ich przecież. Potem Szelutta obligował mię, abym wyszedł, aby się sami z sobą rozmówili. Wyszedłem, gdzie na długiej z sobą konferencji, nie zgodziwszy się, infensis animis rozeszli się.
Ja poszedłem na pokoje do księcia i opowiedziałem o wszystkim, co się działo.
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 353
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
mnie nie będzie, muszę doźrzeć wszędy. Tam w nich żądzę wnet pobudzę, a po małej chwili Oczy im zaś będę mydlił, by sobie krzywdzili. A co słowo, to „Ki diabeł, wżdyć moja wygrana, Pódźmy inną, jest to diabeł takowa pisana”. To ich tak będę nadymał, aż się pogniewają; Co dobrze z sobą mieszkali, potym sobie łają. Jeszcze im w serca przyłożę trochę kordiaki, Aż musi dragi pokazać swego gniewu znaki. Wytrwali jeden drugiemu, to pachołka stłucze: „Anoś zgubił, skurwysynu, od szkatułki klucze”. A ono sam swoje klucze zgubił od rozumu, A drugi błazeństwo widząc,
mnie nie będzie, muszę doźrzeć wszędy. Tam w nich żądzę wnet pobudzę, a po małej chwili Oczy im zaś będę mydlił, by sobie krzywdzili. A co słowo, to „Ki dyabeł, wżdyć moja wygrana, Pódźmy iną, jest to dyabeł takowa pisana”. To ich tak będę nadymał, aż się pogniewają; Co dobrze z sobą mieszkali, potym sobie łają. Jeszcze im w serca przyłożę trochę kordyaki, Aż musi dragi pokazać swego gniewu znaki. Wytrwali jeden drugiemu, to pachołka stłucze: „Anoś zgubił, zkurwysynu, od szkatułki klucze”. A ono sam swoje klucze zgubił od rozumu, A drugi błazeństwo widząc,
Skrót tekstu: SejmPiek
Strona: 37
Tytuł:
Sejm piekielny straszliwy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1903
będzie. W zapustne dni, są to nasze uroczyste święta, Sami się tam do nas cisną Judzie niebożęta. Wszyscy nam tam się oddają i z duszą i z ciałem, Wychodzimy przeciwko nim orszakiem niemałem. Z samej Polski ledwie że ich możemy odnosić Do przepaści; jako mówię, czynią z siebie dosyć. Z Najwyższym się pogniewają, nawet i z kościołem, Tylko się trochę we śrzodę pokropią popiołem. Odprawią to jak naprędzej, ja pilnuję swego, Żeby znowu powetował każdy wczorajszego.
Brat mój wierny Asmodeus też tego pilnuje: Im kto łakomiej połyka, tym prędzej szynkuje. Ja też na wszytkim przestrzegam swej powinnej chwały; Upatruję. kędy dziewki będą
będzie. W zapustne dni, są to nasze uroczyste święta, Sami się tam do nas cisną Iudzie niebożęta. Wszyscy nam tam się oddają i z duszą i z ciałem, Wychodzimy przeciwko nim orszakiem niemałem. Z samej Polski ledwie że ich możemy odnosić Do przepaści; jako mówię, czynią z siebie dosyć. Z Najwyższym się pogniewają, nawet i z kościołem, Tylko się trochę we śrzodę pokropią popiołem. Odprawią to jak naprędzej, ja pilnuję swego, Żeby znowu powetował każdy wczorajszego.
Brat mój wierny Asmodeus też tego pilnuje: Im kto łakomiej połyka, tym prędzej szynkuje. Ja też na wszytkim przestrzegam swej powinnej chwały; Upatruję. kędy dziewki będą
Skrót tekstu: SejmPiek
Strona: 49
Tytuł:
Sejm piekielny straszliwy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1903