chlustał biczem. 54 (P). BIESIADA: BIES SIADA SKUTEK BANKIETU
Po wczorajszym bankiecie wynidę z pokoju, Aż w izbie pełno krwie, szkła, obu końców gnoju; Temu księdza, owemu balwierza prowadzą, Ci jednają, a drudzy dopiero się wadzą; Ten okradziony biada, bez czapki, bez szable, Ten się potłukł, ten bluje. Hala, hala, diable! Aż beczka stoi, z której wczora pito wino; Tyś to, rzekę, dzisiejszych hałasów przyczyno?
Nie ja, bo pókim pełna leżała napoju, Nie było, odpowie mi, w domu niepokoju. Wino w ludzi, wiatr w beczkę, nie mogła
chlustał biczem. 54 (P). BIESIADA: BIES SIADA SKUTEK BANKIETU
Po wczorajszym bankiecie wynidę z pokoju, Aż w izbie pełno krwie, szkła, obu końców gnoju; Temu księdza, owemu balwierza prowadzą, Ci jednają, a drudzy dopiero się wadzą; Ten okradziony biada, bez czapki, bez szable, Ten się potłukł, ten bluje. Hala, hala, diable! Aż beczka stoi, z której wczora pito wino; Tyś to, rzekę, dzisiejszych hałasów przyczyno?
Nie ja, bo pókim pełna leżała napoju, Nie było, odpowie mi, w domu niepokoju. Wino w ludzi, wiatr w beczkę, nie mogła
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 32
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Tu, od miasta z drugą stronę, Według miejsca ma obronę: Wzwód, rowy obmurowane, Głębokie i brukowane; Przez te nadół woda spada, Aż do samej Wisły wpada. Nad niemi są okiennice Żelazne do sklepownice. Wzwód Rowy
Dalej okna malowane, Podobieństwem stalowane; Zdaleka się być szkłem zdadzą, Ale się potłuc nie dadzą. Bramę zmurowano walnie, W niej piechota i kowalnie. Z wozowniej patrzają dyszle, Rychło pan koniuszy przyśle, Żeby zakładano konie. Skoczyli woźnice po nie: Prowadzą bystre dzianety Na poboczech , do karety. Kawalkator z brodą grecki Jedzie, pod nim koń turecki; Za nim szumne bucefały, Dzielne konie
Tu, od miasta z drugą stronę, Według miejsca ma obronę: Wzwód, rowy obmurowane, Głębokie i brukowane; Przez te nadół woda spada, Aż do samej Wisły wpada. Nad niemi są okiennice Żelazne do sklepownice. Wzwód Rowy
Dalej okna malowane, Podobieństwem stalowane; Zdaleka się być szkłem zdadzą, Ale się potłuc nie dadzą. Bramę zmurowano walnie, W niej piechota i kowalnie. Z wozowniej patrzają dyszle, Rychło pan koniuszy przyśle, Żeby zakładano konie. Skoczyli woźnice po nie: Prowadzą bystre dzianety Na poboczech , do karety. Kawalkator z brodą grecki Jedzie, pod nim koń turecki; Za nim szumne bucefały, Dzielne konie
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 45
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
Z ułomkami, co całe po gałki zostają. Tak rycerze przywykli mieczom i żelazu, Złamawszy wielkie drzewa do piewszego razu, Jako chłopi, kiedy się lub o łąki wadzą Lub o rolę, z kijami dalszy bój prowadzą.
LXXXIV.
Ale i te ułomki niedługo jem trwały I do uderzenia się czwartego spadały; A skoro się potłukły one małe części Wielkich drzew, nie mieli nic krom palców a pięści. Gdziekolwiek ręką dojdzie - tak ich jadowity Gniew zagrzewa - drą blachy i rwą gęste nity; Nie tak kleszcze rwą mocno, nie tak biją młoty, Kiedy swe odprawują kowale roboty.
LXXXV.
Nie wie, jako bój skończyć Sarracen gniewliwy Z uczciwem
Z ułomkami, co całe po gałki zostają. Tak rycerze przywykli mieczom i żelazu, Złamawszy wielkie drzewa do piewszego razu, Jako chłopi, kiedy się lub o łąki wadzą Lub o rolę, z kijami dalszy bój prowadzą.
LXXXIV.
Ale i te ułomki niedługo jem trwały I do uderzenia się czwartego spadały; A skoro się potłukły one małe części Wielkich drzew, nie mieli nic krom palców a pięści. Gdziekolwiek ręką dojdzie - tak ich jadowity Gniew zagrzewa - drą blachy i rwą gęste nity; Nie tak kleszcze rwą mocno, nie tak biją młoty, Kiedy swe odprawują kowale roboty.
LXXXV.
Nie wie, jako bój skończyć Sarracen gniewliwy Z uczciwem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 216
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
po trzy dni dawać, a czwartego dnia, woszczyny z onych miseczek powybierać, i w kupę schować; które spełna pasiecznik oddaważ powinien. A miseczki denkiem wzgórę położyć, każdą przy swym ulu, dla drugiego razu; i tam mają leżeć zawżdy, wszak tam pokoj: a nosząc się z niemi, rychlej by się potłukły i pozaraniały: a denkiem wzgórę dla tego mają być położone, że i warowniej tak dla słuczenia leży, i pczoła nie będzie się na niej bawiła, czując on zapach, którym wewnątrz miseczka po sycie pachnie. A iż w jesieni w ulach na pułtory ćwierci łokcia, i na dłoń od głowy miodu zostawiło się było
po trzy dni dáwáć, á czwartego dniá, woszczyny z onych miseczek powybieráć, y w kupę schowáć; ktore spełná páśiecznik oddawáż powinien. A miseczki denkiem wzgorę położyć, káżdą przy swym vlu, dla drugiego rázu; y tám máią leżeć záwżdy, wszák tám pokoy: á nosząc się z niemi, rychley by się potłukły y pozáraniáły: á denkiem wzgorę dla tego máią bydź położone, że y wárowniey ták dla słuczenia leży, y pczołá nie będźie się ná niey báwiłá, czuiąc on zapách, ktorym wewnątrz miseczká po syćie pachnie. A iż w ieśieni w vlach ná pułtory czwierći łokćiá, y ná dłoń od głowy miodu zostáwiło się było
Skrót tekstu: OstrorNauka
Strona: Bijv
Tytuł:
Nauka koło pasiek
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Marcin Łęcki
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
w swojej trwać imprezie, I mięsu się dostanie, nie tylko sierć zlezie. Dlatego wprzód niż zima, niż czas przyjdzie mroźny, Radź o swoim niedźwiedziu, mój zacny oboźny, Byle mięso ocalić; choć będzie ochudły, Poprawi się niedługo, i w ciało, i w kudły. 493. CHŁOPIEC SIĘ PANU SPRAWUJE
Potłukło się dwóch chłopców; większy, drugi mniejszy; Sądzą panowie obu, który z nich winniejszy. Pyta swego pierwszy pan: „Dlaczegoś, niecnoto, Bił tak małego chłopca?” „Dobrodzieju, o to, Że znieważył Waszeci i mnie też, był bity, Mówiąc przy wszytkich ludziach: i twój pan kiep,
w swojej trwać imprezie, I mięsu się dostanie, nie tylko sierć zlezie. Dlatego wprzód niż zima, niż czas przyjdzie mroźny, Radź o swoim niedźwiedziu, mój zacny oboźny, Byle mięso ocalić; choć będzie ochudły, Poprawi się niedługo, i w ciało, i w kudły. 493. CHŁOPIEC SIĘ PANU SPRAWUJE
Potłukło się dwóch chłopców; większy, drugi mniejszy; Sądzą panowie obu, który z nich winniejszy. Pyta swego pierwszy pan: „Dlaczegoś, niecnoto, Bił tak małego chłopca?” „Dobrodzieju, o to, Że znieważył Waszeci i mnie też, był bity, Mówiąc przy wszytkich ludziach: i twój pan kiep,
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 481
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Rzymianów na grzbiecie. XI. W padło ich koło dwu tysięcy w mury Z inszym co mógł być wten czas Ochotnikiem, Lecz gdy łańcuchy nie zdzierżą i sznury W zwodu; przez który drą się wielkim krzykiem, Czy też Mieszkaniec pozrzucał je który; Nie postrzeżonym ułowią się wnikiem, Bo i wdół lecąc, potłuką się wzwodem I owych zgubią, co wtargneli przodem. XII. Którzy od Ksantów strzałami okryci, Pocisków żadnych nie mając i łuku; Ledwie z tej mogą umknąć gradobici, Gdzie Sarpedonów Zbor stoi na bruku; A towarzystwo chudzięta jak zmyci, Słysząc być Miasto w srogim zgiełku huku, Wszytkich sposobów z swym ruszają Brutem,
Rzymianow na grzbiecie. XI. W padło ich koło dwu tysięcy w mury Z inszym co mogł bydz wten czas Ochotnikiem, Lecz gdy łancuchy nie zdzierżą y sznury W zwodu; przez ktory drą się wielkim krzykiem, Czy tesz Mieszkaniec pozrzucał ie ktory; Nie postrzeżonym ułowią się wnikiem, Bo y wdoł lecąc, potłuką się wzwodem I owych zgubią, co wtargneli przodem. XII. Ktorzy od Xanthow strzałami okryci, Pociskow zadnych nie maiąc y łuku; Ledwie z tey mogą umknąć gradobici, Gdzie Sarpedonow Zbor stoi na bruku; A towarzystwo chudzięta iak zmyci, Słysząc bydz Miasto w srogim zgiełku huku, Wszytkich sposobow z swym ruszaią Brutem,
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 217
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693
. Wszak możemy spatrzyć. A skądeście z zwierzyną? Z Królewca/ z Prus/ z Księstwa/ z Litwy. Po czemu zając, para ptaków? Podwunaście groszy. A chcesz ośm? Dajcie dziewięć/ a porwoniście Bogu. Owo jedzie Kaszubski Szlachcić/ ma świeże ryby w fasie. Nie są prawie świeże, potłukły się/ dostanie lepszych na Rybnym targu. Kupiłbych (kupiłabych) też sadła/ połeć mięsa/ suchego łososia/ kiedybych mógł (mogła) dostać. Niemasz teraz nic dobrego. Niedostanie teraz nic dobrego. On gbur (kmieć) ma piękne kury, kapłuny/ gęsi pełen sadz.
. Wszak możemy spátrzyć. A skądeśćie z zwierzyną? Z Krolewcá/ z Prus/ z Kśięstwá/ z Litwy. Po cżemu zájąc, pará ptakow? Podwunaśćie groszy. A chcesz ośm? Dayćie dźiewięć/ á porwoniśćie Bogu. Owo jedźie Kászubski Szláchćić/ ma świeże ryby w fáśie. Nie są práwie świeże, potłukły śię/ dostánie lepszych ná Rybnym tárgu. Kupiłbych (kupiłábych) też sádłá/ połeć mięsá/ suchego łosośiá/ kiedybych mogł (mogłá) dostáć. Niemász teraz nic dobrego. Niedostánie teraz nic dobrego. On gbur (kmieć) ma piękne kury, kápłuny/ gęśi pełen sadz.
Skrót tekstu: VolcDial
Strona: 32v
Tytuł:
Viertzig dialogi
Autor:
Nicolaus Volckmar
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
rozmówki do nauki języka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612