owego to sicarium et authorem śmierci ip. koniuszego, sapieżyński podjazd schwytał. Incarceratus u hetmana litewskiego siedzi, a fremente na to, clero. Na trybunał do Nowogródka zaprowadzony. Successum rei vidc infra. Annus 1709.
Pan Kniażewicz we dni zapustne napiły, z ochoty ip. Biegańskiego starosty starodubowskiego, o małą rzecz bardzo powadziwszy się, bo tylko o miejsce na którem miał spać, a to miejsce także podpiły praeoccupavit p. Bandomir kawaler bardzo grzeczny, sztyletem przebił, że na miejscu skonał i drugiego oficera na ten rozruch biegącego także pchnął i zabił sztychem, i trzeciego lokaja, ale i sam od warty wzięty do Królewca zaprowadzony i okowany. Był
owego to sicarium et authorem śmierci jp. koniuszego, sapieżyński podjazd schwytał. Incarceratus u hetmana litewskiego siedzi, a fremente na to, clero. Na trybunał do Nowogródka zaprowadzony. Successum rei vidc infra. Annus 1709.
Pan Kniażewicz we dni zapustne napiły, z ochoty jp. Biegańskiego starosty starodubowskiego, o małą rzecz bardzo powadziwszy się, bo tylko o miejsce na którém miał spać, a to miejsce także podpiły praeoccupavit p. Bandomir kawaler bardzo grzeczny, sztyletem przebił, że na miejscu skonał i drugiego oficera na ten rozruch biegącego także pchnął i zabił sztychem, i trzeciego lokaja, ale i sam od warty wzięty do Królewca zaprowadzony i okowany. Był
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 264
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
co gorsza wygłodzony z postu: Naprzód liźnie, a potem zębami po prostu Zaźmie z żywym pospołu; aż drugi, aż trzeci, Aż się ich do owego łupu więcej zleci. Wrzeszczy Rusin, lecz wszyscy, dlaczego, nie wiedzą. Anuż, rzekę, znowu psi Akteona jedzą.
Aż gdy około szołdry sami się powadzą, Łapczywego pachołka z izby wyprowadzą, Przestrzegszy go: Bądź mędrszy na drugi raz, bracie, Nie kładź nigdy w dziurawe święconego gacie. 112 (N). FRANT RYBITWA OSZUKAŁ
Niósł chłop na targ do Sącza sporą kobiel pstrągów. Nie mając frant w kieszeni spełna trzech szelągów, Stargowawszy, za sobą każe do klasztora
co gorsza wygłodzony z postu: Naprzód liźnie, a potem zębami po prostu Zaźmie z żywym pospołu; aż drugi, aż trzeci, Aż się ich do owego łupu więcej zleci. Wrzeszczy Rusin, lecz wszyscy, dlaczego, nie wiedzą. Anoż, rzekę, znowu psi Akteona jedzą.
Aż gdy około szołdry sami się powadzą, Łapczywego pachołka z izby wyprowadzą, Przestrzegszy go: Bądź mędrszy na drugi raz, bracie, Nie kładź nigdy w dziurawe święconego gacie. 112 (N). FRANT RYBITWA OSZUKAŁ
Niósł chłop na targ do Sącza sporą kobiel pstrągów. Nie mając frant w kieszeni spełna trzech szelągów, Stargowawszy, za sobą każe do klasztora
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 56
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pełen kościół ludzi. Czy im to z dewocyjej, czy idzie z natury, Nie ma świat nabożniejszych, myślę, nad Mazury. Wszyscy pieszo, mówię to bez wszelkiej przymówki, A każdy z nich z ostrogą i z szablą bez wkuwki. Po cmentarzu kołacze i rozlicznej mody Szołdry zwykle święconej oczekują wody. Lecz gdy się powadziwszy, pójdą do ręczników — Aż kaci, aż zabójcy z onych nabożników; I ksiądz ledwie z kropidłem do kościoła, i ja.
Awoż ci nabożeństwo, awoż procesyja! Chciał mią jeden wziąć z sobą. Mój drogi Mazurze, Nie chcę kołacza, nie chcę twej szołdry w purpurze. Niechaj was tu Pan Bóg ma
pełen kościół ludzi. Czy im to z dewocyjej, czy idzie z natury, Nie ma świat nabożniejszych, myślę, nad Mazury. Wszyscy pieszo, mówię to bez wszelkiej przymówki, A każdy z nich z ostrogą i z szablą bez wkuwki. Po cmentarzu kołacze i rozlicznej mody Szołdry zwykle święconej oczekują wody. Lecz gdy się powadziwszy, pójdą do ręczników — Aż kaci, aż zabójcy z onych nabożników; I ksiądz ledwie z kropidłem do kościoła, i ja.
Awoż ci nabożeństwo, awoż procesyja! Chciał mią jeden wziąć z sobą. Mój drogi Mazurze, Nie chcę kołacza, nie chcę twej szołdry w purpurze. Niechaj was tu Pan Bóg ma
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 147
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pieska z rękawika, nie mowne papugi Ani wabnego czyża — nie tak ona płocha I w takich się błazeństwach Zosieńka nie kocha; Ale jej chłopiec uciekł, który w ósmym lecie Wiele jej obiecywał już pociech na świecie. PRZYJACIÓŁKA
Taką dziewczynę lubię do zabawy, Co mię nie strzeże, nie wgląda w me sprawy, Wnet się powadzi, wnet pojedna zasię, Czując, że przecię wiemy cosi na się. Niech mi się nazbyt cnotliwą nie czyni, Niech nie na długą namowę uczyni, Niech będzie gładka, żartem się nie brzydzi, Dać się obłapić przy ludziach nie wstydzi; Bo jeśli będzie czysta, bojaźliwa, Dbała na sławę, zazdrosna, cnotliwa
pieska z rękawika, nie mowne papugi Ani wabnego czyża — nie tak ona płocha I w takich się błazeństwach Zosieńka nie kocha; Ale jej chłopiec uciekł, który w ósmym lecie Wiele jej obiecywał już pociech na świecie. PRZYJACIÓŁKA
Taką dziewczynę lubię do zabawy, Co mię nie strzeże, nie wgląda w me sprawy, Wnet się powadzi, wnet pojedna zasię, Czując, że przecię wiemy cosi na się. Niech mi się nazbyt cnotliwą nie czyni, Niech nie na długą namowę uczyni, Niech będzie gładka, żartem się nie brzydzi, Dać się obłapić przy ludziach nie wstydzi; Bo jeśli będzie czysta, bojaźliwa, Dbała na sławę, zazdrosna, cnotliwa
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 89
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
),
Na twoje wiersze insze przywdziewam postaci: To ja dziś w Polsce piszę, coś ty pisał w Rzymie. Patrzże się, bo przy pierwszym wiara pisorymie. 212. SKÓRZANE PIENIĄDZE
Znowu nam się, Polacy, wiek przywrócił, w który Nie ze spiże pieniądze, ale bito z skóry. Niedawno sąsiedzi się powadziwszy moi, Na taler skóry jeden drugiemu ukroi. Skoro przyszło do próby, choć raz stemplem trąci, Ledwie, oprócz balwierza, stanął na dziesiąci. I dziś, kto nie ma srebra, niech nadstawi grzbieta; Takim kształtem go dojdzie skórzana moneta. Tobie franca, a darmo, tak czoło postrzyka, Żeby nie
),
Na twoje wiersze insze przywdziewam postaci: To ja dziś w Polszczę piszę, coś ty pisał w Rzymie. Patrzże się, bo przy pierwszym wiara pisorymie. 212. SKÓRZANE PIENIĄDZE
Znowu nam się, Polacy, wiek przywrócił, w który Nie ze spiże pieniądze, ale bito z skóry. Niedawno sąsiedzi się powadziwszy moi, Na taler skóry jeden drugiemu ukroi. Skoro przyszło do próby, choć raz stemplem trąci, Ledwie, oprócz balwierza, stanął na dziesiąci. I dziś, kto nie ma srebra, niech nadstawi grzbieta; Takim kształtem go dojdzie skórzana moneta. Tobie franca, a darmo, tak czoło postrzyka, Żeby nie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 289
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nazwę Pana Boga naszego, Bogiem Hiszpanów, bo to tam Katolickie Królestwo; Katolickie, ale nad niem wieków naszych, choć znaczna jest, cudownej jednak opatrzności Boskiej nie masz, rozumem oni sobie przyzwoitym idą. Więc nazwę Pana Boga naszego Bogiem Francuskim, gdyż na Interesa Francyj, Korony się oglądają. Ale tym nazwiskiem boję się powadzić emulas domos Korony przeciwne. Więc nazwę Pana Boga naszego Luzytańskim Bogiem, bo po Wakacjach, tronu tego, przez lat kilka-dziesiąt, przyśli do Berła bez wojny, wielki to cud, ale przedcię większe są cuda P. Boga naszego, o koło Korony naszej, i miłej Ojczyzny. Kędyż Chmielnicki z-Przysięgłym
názwę Páná Bogá nászego, Bogiem Hiszpánow, bo to tám Kátolickie Krolestwo; Kátolickie, ále nád niem wiekow nászych, choć znáczna iest, cudowney iednák opátrznośći Boskiey nie mász, rozumem oni sobie przyzwoitym idą. Więc názwę Páná Bogá nászego Bogiem Fráncuskim, gdyż ná Interesá Fráncyi, Korony się oglądáią. Ale tym nazwiskiem boię się powádźić aemulas domos Korony przećiwne. Więc názwę Páná Bogá nászego Luzytáńskim Bogiem, bo po Wákácyiách, tronu tego, przez lat kilká-dźieśiąt, przyśli do Berłá bez woyny, wielki to cud, ále przedćię większe są cudá P. Bogá nászego, o koło Korony nászey, i miłey Oyczyzny. Kędyż Chmielnicki z-Przysięgłym
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 13
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Pana miewali! Daj nam łaskę zgody dawnej Panie, Panie wieków, przyprowadź nam dawne lata, tobie cześć i chwała na wieki, Amen. KAZANIE II KAZANIE WTÓRE NA NIEDZIELĘ WTÓRĄ PO WIELKIEJ NOCY.
Głosu mego słuchać będą. Wiara, ucha i ręku, potrzebuje. 6. Przypozwały się cnoty. Cóż, abo się powadziły? nie powadziły! bo cnot przyzwoitość zgoda, występków nieprzyjaźń: ale się przypozwały do działu. A czym że się dzielić będą? Człowiekiem. Cnoty człowiekiem się dzielą, aby każda jako w-Celi osobnej mieszkała, aby każda jako kwatyrę w-ogrodzie osadzoną miała, którą by wyprawowała, kwieciła. Więc
Páná miewáli! Day nam łáskę zgody dawney Pánie, Pánie wiekow, przyprowadź nam dawne látá, tobie cześć i chwałá ná wieki, Amen. KAZANIE II KAZANIE WTORE NA NIEDZIELĘ WTORĄ PO WIELKIEY NOCY.
Głosu mego słucháć będą. Wiárá, uchá i ręku, potrzebuie. 6. Przypozwáły się cnoty. Coż, ábo się powádźiły? nie powádźiły! bo cnot przyzwoitość zgodá, występkow nieprzyiaźń: ále się przypozwáły do dźiału. A czym że się dźielić będą? Człowiekiem. Cnoty człowiekiem się dźielą, áby kożda iáko w-Celi osobney mieszkáłá, áby kożda iáko kwatyrę w-ogrodźie osadzoną miáłá, ktorą by wypráwowáłá, kwiećiłá. Więc
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 44
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
zgubić, jak pewne insectum, które się swoją własną trucizną zabija; vitam in vulnere ponit, et suo se ipse necat veneno.
Jest jeszcze szkodliwe obstaculum, które tamuje, miesza, et in periculum podaje nasze Rady; to, kiedy przypuszczamy partykularne sprawy do pbrad publicznych, jako się często trafia; sąmsiad z sąmsiadem powadzi się o kawałek gruntu, albo kryminał jaki się popełni, czy jest że to forum competens, wnosić na sejmiku processus juris, które do samego Trybunału należą.
Kończę ten artykuł refleksją, nad kondycją wolnego sźlachcica, którego największe szczęście w tym zawisło, że jest Panem sam nad sobą, będąc Panem zdania swego, gdyby to
zgubić, iak pewne insectum, ktore się swoią własną trućizną zabija; vitam in vulnere ponit, et suo se ipse necat veneno.
Iest ieszcze szkodliwe obstaculum, ktore tamuie, miesza, et in periculum podaie nasze Rady; to, kiedy przypuszczamy partykularne sprawy do pbrad publicznych, iako się często trafia; sąmśiad z sąmśiadem powadźi się o kawałek gruntu, albo kryminał iaki się popełni, czy iest źe to forum competens, wnośić na seymiku processus juris, ktore do samego Trybunału naleźą.
Kończę ten artykuł reflexyą, nad kondycyą wolnego sźlachćica, ktorego naywiększe szczęśćie w tym zawisło, źe iest Panem sam nad sobą, będąc Panem zdańia swego, gdyby to
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 76
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
dwoje rozkroić dla czeladzi/ obaczył aż on chleb we śrzodku pełen był krwie/ która się lunęła za nożem/ i wszytek stół skrwawiła/ jako pisze Celius Rodyginus. Co ludzie obaczywszy wrożyli/ iż znaczy wielkie roźlanie krwie Rzymskiej/ wnętrznemi wojnami. Jakoż tak było/ bo w prędce potym zaraz/ Syla i Marius powadziwszy się z sobą/ srogą wojnę między sobą toczyli/ gdy i ten i ów chciał się uczynić panem wolnej na on czas Rzeczypospolitej Rzymskiej. Tak też i Chrystus Pan Dominus exercituum, chcący wojnę zacząć z piekłem/ jako przez Mateusza świętego powiedział: Non veni pacem mittere, sed gladium. Ciało i krew swoję przenadroższą pod osobami
dwoie rozkroić dla czeládźi/ obaczył áż on chleb we śrzodku pełen był krwie/ ktora się lunęłá zá nożem/ y wszytek stoł zkrwáwiłá/ iáko pisze Celius Rodiginus. Co ludźie obaczywszy wrożyli/ iż znáczy wielkie roźlanie krwie Rzymskiey/ wnętrznemi woynámi. Iákoż ták było/ bo w prędce potym záraz/ Sylla y Marius powádźiwszy się z sobą/ srogą woynę między sobą toczyli/ gdy y ten y ow chćiał się vczynić pánem wolney ná on czás Rzeczypospolitey Rzymskiey. Ták też y Chrystus Pan Dominus exercituum, chcący woynę zácząć z piekłem/ iáko przez Mattheuszá świętego powiedźiał: Non veni pacem mittere, sed gladium. Ciáło y krew swoię przenadroższą pod osobámi
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 30
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
go pod sobą; oczym świądczy Jonstonus. Inny mając pragnienie, do studni się spiący spuścił, tam zimnej dotknąwszy się wody porwał się ze snu, Idem. Horstius także pisze, jakoby jeden Lunatyk wyszedł na wieżę, wróble tam wybierał z gniazda, wrócił się zdrów i cały. W Paryżu niejaki z innym się powadziwszy, wziąwszy szpadę, przez Sekwanę przepłynoł rzekę, tam swego zabił adwersarza, Jonstonus.
EDONES, WIELOJEDCY.
Maksymus Cesarz codziennie ziadał 4 funty mięsa, wypijał sam na siebie ośm garcy wina, według Kapitolina Autora.
Maksymilianowi Cesarzowi darowany był Olbrzym Polak Roku 1511; ten co dzień surowe ziadał cielę, a jeszcze swego nie
go pod sobą; oczym swiądczy Ionstonus. Inny maiąc pragnienie, do studni się spiący spuścił, tam zimney dotknąwszy się wody porwał się ze snu, Idem. Horstius także pisze, iakoby ieden Lunatyk wyszedł na wieżę, wroble tam wybierał z gniazda, wrocił się zdrow y cały. W Paryżu nieiaki z innym się powadziwszy, wziąwszy szpadę, przez Sekwanę przepłynoł rzekę, tam swego zabił adwersarza, Ionstonus.
EDONES, WIELOIEDCY.
Maximus Cesarz codziennie ziadał 4 funty mięsa, wypiiał sam na siebie ośm garcy wina, według Kapitolina Autora.
Maximilianowi Cesarzowi darowany był Olbrzym Polak Roku 1511; ten co dzień surowe ziadał cielę, á ieszcze swego nie
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 685
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755