A nawet w Świątnicach Mężatka Zakonnicę posiadałą. Nie dopuszczały Egipskie prawa/ tylko żonatym w radzie i Senacie siadać. Zaczym jeżeli taka cześć Stanowi temu od Pogan wyrządzana bywała: Cóż o nim tedy dobry Katolik rozumiał: Rzecz nad Słońce jasna jest/ zacności stanu tego/ i nie bez przyczyny Sakramentem ten obchód nazwany bywa: przyjmuje się nowa łaska/ i nowe błogosławieństwo Boże: wypowieda się przymierze szatanowi i pokusom jego; wstępuje się w zakon nieograniczony/ oczym świadczy przysięga i związek nierozerwany aż do śmierci: Bierze się przyjaciel w towarzystwo szczęścia dożywotniego wszelkiego: pełnisie rozkazanie Najwyższego Pana. Czego wszytkiego utwierdzać nie może jedno Fortuna przezancej nadzieje i pomyślnych pociech.
A náwet w Swiątnicách Mężátká Zakonnicę pośiadáłą. Nie dopuszcżáły Egiptskie práwá/ tylko żonátym w rádźie y Senacie siadáć. Zacżym iezeli taka cześć Stanowi temu od Pogan wyrządzáná bywáłá: Coż o nim tedy dobry Kátholik rozumiał: Rzecż nád Słońce iásna iest/ zacnośći stanu tego/ y nie bez przycżyny Sákrámentem ten obchod názwány bywá: przymuie sie nowa łáská/ y nowe błogosłáwieństwo Boże: wypowieda sie przymierze szátánowi y pokusom iego; wstępuie sie w zakon nieogránicżony/ ocżym świádcży przyśiegá y związek nierozerwány áż do śmierći: Bierze sie przyiaćiel w towárzystwo szćżęśćiá dożywotniego wszelkiego: pełnisie roskazánie Naywyższego Pána. Czego wszytkiego vtwierdzáć nie może iedno Fortuná przezancey nádźieie y pomyślnych poćiech.
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: B3v
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
I niejeden się grzesznik zawstydzi w kościele, Chociaż rzecz o kim inszym. I tu sobie śpiewa O ktosiu moja muza, niech się nikt nie gniewa. Może się tu co komu przydać na pokuciu, Niejednemu psu hajwo, niejednemu ciu, ciu, Precz jednak stąd przymówki i grube paskwile. A czasem prawda w żarcie przyjmuje się mile, Jako lekarstwo w cukrze. Jeśli komu ckliwo, Odpuść, sam Jowisz wszytkim nie zgodzi, jak żywo.
Żartów póki i ludzi, póki mięsa soli: Wesoły się rozśmieje, tetryka zaboli. Wszytko wedle człeczego na świecie humoru: Jeden go lubi, drugi zje i bez saporu; W ostatku, jak sobie
I niejeden się grzesznik zawstydzi w kościele, Chociaż rzecz o kim inszym. I tu sobie śpiewa O ktosiu moja muza, niech się nikt nie gniewa. Może się tu co komu przydać na pokuciu, Niejednemu psu hajwo, niejednemu ciu, ciu, Precz jednak stąd przymówki i grube paskwile. A czasem prawda w żarcie przyjmuje się mile, Jako lekarstwo w cukrze. Jeśli komu ckliwo, Odpuść, sam Jowisz wszytkim nie zgodzi, jak żywo.
Żartów póki i ludzi, póki mięsa soli: Wesoły się rozśmieje, tetryka zaboli. Wszytko wedle człeczego na świecie humoru: Jeden go lubi, drugi zje i bez saporu; W ostatku, jak sobie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 183
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
et: przy dwu owych słowach/ et de Calice, i z kielicha: et bibit, i pije: miasto owej cząstki/ aut, może być wzięte. i tak to/ zda się/ Cerkiew Pana Chrystusowa rozumiejąc bezpiecznie rozdziału tej Tajemnice pozwoliła/ i pod jedną osobą zażywać jej zwykła wierząc/ że nie mniej się przyjmuje pod jedną osobą/ ni więcej pod dwiema: ale tenże i jeden Pan Chrystus tak pod jedną którą oddzielnie/ jak i pod dwiema spolnie. obojako zupełnie i doskonale. Zaczym tak dobrze Wschodniej Cerkwi tego pod jedną osobą Sakramentu Eucharystii używania/ od Heretyków bronić należy/ jak i Zachodnej. Ponieważ jeśli się to dzieje
et: przy dwu owych słowách/ et de Calice, y z kielichá: et bibit, y pije: miásto owey cząstki/ aut, może bydź wźięte. y ták to/ zda sie/ Cerkiew Páná Christusowá rozumieiąc bespiecznie rozdźiału tey Taiemnice pozwoliłá/ y pod iedną osobą záżywáć iey zwykłá wierząc/ że nie mniey sie prziymuie pod iedną osobą/ ni więcey pod dwiema: ále tenże y ieden Pan Christus ták pod iedną ktorą oddźielnie/ iák y pod dwiemá spolnie. oboiáko zupełnie y doskonale. Záczym ták dobrze Wschodney Cerkwi tego pod iedną osobą Sakrámentu Eucháristiey vżywánia/ od Hęretykow bronić należy/ iák y Zachodney. Ponieważ ieśli sie to dźieie
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 171
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Pogrzebion, nowy dziś w kolebce wstaje; Tak ptak, co wonny grób uściela sobie I śmiercią swoją czci sabejskie kraje, Złożywszy starość w gorającym grobie, Odmłodniałym się z perzyny wydaje; Tak i Anteusz, matki naszej plemię, Uduszon, wstaje dotknąwszy się ziemie;
Tak i odcięta od własnej gałęzi Latorośl w nowym pniaku się przyjmuje; I smok dorosły afrykańskiej więzi Łupież porzuca, kiedy wiosnę czuje; Tak i jedwabny worek, co go więzi, Robak na nowy żywot przegryzuje; Tak i jaskółki, zbywszy zimnych lodów, Dobywają się lecie z mokrych chłodów.
Dziś się rok zaczął, dziś Janus dwuczoły Twarz przednią swoję i młodą przywraca; Dziś ten
Pogrzebion, nowy dziś w kolebce wstaje; Tak ptak, co wonny grób uściela sobie I śmiercią swoją czci sabejskie kraje, Złożywszy starość w gorającym grobie, Odmłodniałym się z perzyny wydaje; Tak i Anteusz, matki naszej plemię, Uduszon, wstaje dotknąwszy się ziemie;
Tak i odcięta od własnej gałęzi Latorośl w nowym pniaku się przyjmuje; I smok dorosły afrykańskiej więzi Łupież porzuca, kiedy wiosnę czuje; Tak i jedwabny worek, co go więzi, Robak na nowy żywot przegryzuje; Tak i jaskółki, zbywszy zimnych lodów, Dobywają się lecie z mokrych chłodów.
Dziś się rok zaczął, dziś Janus dwuczoły Twarz przednią swoję i młodą przywraca; Dziś ten
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 202
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, I niech się nim tak brzydzą i niech mu tak łają, Jak psi na wilka, choć go nie widzą, szczekają. Płuczą Krystyjerowi, królowi duńskiemu Darowali, dynaście jako przedniejszemu, Którego Bóg tak skarał, że z państwa wygnany, I dla złej wiary wiecznej godzien jest nagany. A jako płuca wiatry w się przyjmują różne, Tak oni aby w wierze mieli duchy próżne. Ślezionę Rozmus posłał Węgrom dumającym, Zwłaszcza melancholijej okwito mającym, Aby im Sastorowie nie opowiadali Wesela, lecz w kłopocie by zawsze mieszkali. Bo póki oni Lutra nie przyjęli wiary
Póty byli szczęśliwi i możni bez miary. A skoro jedno cnotą papieską wzgardzili, Zarazem na
, I niech się nim tak brzydzą i niech mu tak łają, Jak psi na wilka, choć go nie widzą, szczekają. Płuczą Krystyjerowi, królowi duńskiemu Darowali, dynaście jako przedniejszemu, Którego Bóg tak skarał, że z państwa wygnany, I dla złej wiary wiecznej godzien jest nagany. A jako płuca wiatry w się przyjmują różne, Tak oni aby w wierze mieli duchy próżne. Ślezionę Rozmus posłał Węgrom dumającym, Zwłaszcza melankolijej okwito mającym, Aby im Sastorowie nie opowiadali Wesela, lecz w kłopocie by zawsze mieszkali. Bo póki oni Lutra nie przyjęli wiary
Póty byli szczęśliwi i możni bez miary. A skoro jedno cnotą papieską wzgardzili, Zarazem na
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 364
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
, pozad zostawąją Wiatry i mniejszem pędem pioruny spadają;
XLI.
Ten to koń, któremu beł wprzód Argali panem, Co się nigdy nie karmił owsem, ani sianem, Ale szczerem powietrzem, Rabikan rzeczony, Z wiatru niedościgłego i z ognia zrodzony. Kończąc swą drogę Astolf, dalej postępuje, Gdzie Nilus Trojanowę rzekę w się przyjmuje; Ale niżli przyjechał, gdzie weń właśnie wchodzi, Ujźrzał przeciwko sobie kogoś w krzywej łodzi.
XLII.
Bliżej będąc, obaczył, że na niej szedł wodą Pustelnik do pół piersi z długą siwą brodą, Który go wzywał na łódź, ręką nań kiwając I „Postój, postój, synu!” z
, pozad zostawąją Wiatry i mniejszem pędem pioruny spadają;
XLI.
Ten to koń, któremu beł wprzód Argali panem, Co się nigdy nie karmił owsem, ani sianem, Ale szczerem powietrzem, Rabikan rzeczony, Z wiatru niedościgłego i z ognia zrodzony. Kończąc swą drogę Astolf, dalej postępuje, Gdzie Nilus Trojanowę rzekę w się przymuje; Ale niżli przyjechał, gdzie weń właśnie wchodzi, Ujźrzał przeciwko sobie kogoś w krzywej łodzi.
XLII.
Bliżej będąc, obaczył, że na niej szedł wodą Pustelnik do pół piersi z długą siwą brodą, Który go wzywał na łódź, ręką nań kiwając I „Postój, postój, synu!” z
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 340
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
woza zbitego zostały. Tamże gdy świetne włosy już Faetontowi Płomień opalał/ leci prosto ku dołowi: I długim przez powietrze ciągiem niesion bywa: Jak z wypogodzonego nieba się widywa Gwiazda lecieć/ która acz upadać nie może/ Jednak jakoby upaść miała/ zdać się może. Którego/ od ojczyzny daleko/ szeroki M Erydan w się przyjmuje/ i w swój grunt głęboki: W obcej stronie pogrzebu jemu pozwalając/ I jeszcze się kurzące usta oblewając. A Jednak wszytko żywiąca ziemia. Tu per prosopopaeiam, to jest osoby zmyślenie, przydawa Poeta ziemi twarz usta, ręce, czoł, i wprowadza onę mówiącą do Jowisza, i narzekającą. Rozumieją drudzy, że
wozá zbitego zostáły. Támże gdy świetne włosy iuż Pháetontowi Płomień opalał/ leći prosto ku dołowi: Y długim przez powietrze ćiągiem nieśion bywa: Iák z wypogodzonego niebá się widywa Gwiazdá lećieć/ ktora ácz vpádáć nie może/ Iednák iákoby vpáść miáłá/ zdáć się może. Ktorego/ od oyczyzny dáleko/ szeroki M Erydán w się przyimuie/ y w swoy grunt głęboki: W obcey stronie pogrzebu iemu pozwaláiąc/ Y ieszcze się kurzące vstá oblewáiąc. A Iednák wszytko żywiąca źiemiá. Tu per prosopopaeiam, to iest osoby zmyślenie, przydawa Poetá źiemi twarz vstá, ręce, czoł, y wprowádza onę mowiącą do Iowiszá, y nárzekáiącą. Rozumieią drudzy, że
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 70
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
jakoby ona na swych ramionach miała niebo trzymać. H Wszyscy się walimy w mieszaninę. To jest w ono Chaos, w on nieporządek rzeczy, który był przed światem. I Ale Ociec wszechmocny. Jowisz abo Jupiter. K I tym co wóz dał. Foebem. L Poganiacza. Faetonta. Przemian Owidyuszowych M Erydan w się przyjmuje. Erydan rzeka jest we Włoszech, w którą wpadł Faeton piorunem zabity. Argument powieści Czwartej.
SIostry Faetontowe Heliady, żałosny upadek i śmierć brata swego opłakując, dobrotliwością i miłosierdziem Bogów, w drzewa Topolowe, przy grobie jego, obrócone są. A łzy ich (jako Hesiodus i Eurypides świadczą) z gałązek kapiące,
iákoby oná ná swych rámionách miáłá niebo trzymáć. H Wszyscy się wálimy w mieszáninę. To iest w ono Cháos, w on nieporządek rzeczy, ktory był przed świátem. I Ale Oćiec wszechmocny. Iowisz ábo Iupiter. K Y tym co woz dał. Phoebem. L Pogániáczá. Phaetontá. Przemian Owidyuszowych M Erydán w się przyimuie. Erydán rzeká iest we Włoszech, w ktorą wpadł Pháeton piorunem zábity. Argument powieści Czwartey.
SIostry Pháetontowe Heliády, żáłosny vpadek y śmierć brátá swego opłákuiąc, dobrotliwośćią y miłośierdziem Bogow, w drzewá Topolowe, przy grobie iego, obrocone są. A łzy ich (iáko Hesiodus y Euripides świadczą) z gáłązek kápiące,
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 70
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
przenikneła, i odwilżała. Gałęzie ku sadzeniu lepsze dwuletnie, bo silniejsze, niż młodsze. Wierzchołki też obciąć, i mnogość gałęzi. I to obserwować należy, żeby naprzykład jabłoń w jabłoń nie w gruszę, gruszę w gruszę nie w jabłoń w szczepić, co u żydów zwało by się trejfe, a naruralnie rzadko się przyjmują, dla odmiennej natury, albo się każą jak pomieszane plemienia, naprzykład osła z klaczą; ani też żywność dana bywa latorośli, gdyż grusza chudej konstytucyj. Sadzą też latorośl w swój własny O Ekonomice, mianowicie o Drzewach.
pniak, a tak smaczniejszy owoc, bo się sok odnawia spadający już na dół w pniaku
przenikneła, y odwilżała. Gałęzie ku sadzeniu lepsze dwuletnie, bo silnieysze, niż młodsze. Wierzchołki też obciąć, y mnogość gałęzi. I to obserwować należy, żeby naprzykład iabłoń w iabłoń nie w gruszę, gruszę w gruszę nie w iabłoń w szczepić, co u żydow zwało by się treyfe, a naruralnie rzadko się przyimuią, dla odmienney natury, albo się każą iak pomieszane plemienia, naprzykład osła z klaczą; ani też żywność dana bywa latorośli, gdyż grusza chudey konstytucyi. Sadzą też latorośl w swoy własny O Ekonomice, mianowicie o Drzewach.
pniak, á tak smacznieyszy owoc, bo się sok odnawia spadaiący iuż na doł w pniaku
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 377
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Czyli ich nie dla pospolitego pożytku przyjmuje/ tym samym/ gdy ich wliczbę swych creatur wpisuje/ godnościami one i tytułmi zdo- biąc? azaby kto śmiał to zadać Akademii/ że to czyniąc sobie tylo gali. Przetoż Jezuici tym samym/ że na takąż robotę którą na pańszczyźnie odprawić powinni/ proszących się przyjmują/ dla pospolitego dobra to czynią. Jeśli się też przypatrzemy jako wiele ze szkół Jezuickich co rok idzie do rozmaitych zakonów/ i jako jest wiele wsamej Polsce w klasztorach Ludzi zakonnych/ co że szkół Jezuickich wyszli/ każdy rzeczy wiadomy a bez afektu na nie paczący/ osądzi że nie mniejszy/ ale większy pożytek inni/
Cżyli ich nie dla pospolitego pożytku przyimuie/ tym sámym/ gdy ich wliczbę swych creátur wpisuie/ godnośćiámi one y tytułmi zdo- biąc? ázaby kto smiał to zádáć Akádemiey/ że to czyniąc sobie tylo gali. Przetosz Iezuići tym sámym/ że ná tákąż robotę ktorą ná páńszcżyźnie odpráwić powinni/ proszących sie przyimuią/ dla pospolitego dobrá to czynią. Ieśli się tesz przypátrzemy iáko wiele ze szkoł Iezuickich co rok idźie do rozmáitych zakonow/ y iáko iest wiele wsámey Polszcże w klasztorách Ludźi zakonnych/ co że szkoł Iezuickich wyszli/ káżdy rzecży wiádomy á bez áffektu ná nie páczący/ osądźi że nie mnieyszy/ ále większy pożytek inni/
Skrót tekstu: SzemGrat
Strona: 12
Tytuł:
Gratis plebański
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627