przydać na pokuciu, Niejednemu psu hajwo, niejednemu ciu, ciu, Precz jednak stąd przymówki i grube paskwile. A czasem prawda w żarcie przyjmuje się mile, Jako lekarstwo w cukrze. Jeśli komu ckliwo, Odpuść, sam Jowisz wszytkim nie zgodzi, jak żywo.
Żartów póki i ludzi, póki mięsa soli: Wesoły się rozśmieje, tetryka zaboli. Wszytko wedle człeczego na świecie humoru: Jeden go lubi, drugi zje i bez saporu; W ostatku, jak sobie chce, nie myślę się kajać, Wolno, byłem nie słyszał, mym fraszkom nałajać. 424 (N). PRAWDZIWA KORUPCJA
Gdy się kontradykcja raz i drugi nada, Do
przydać na pokuciu, Niejednemu psu hajwo, niejednemu ciu, ciu, Precz jednak stąd przymówki i grube paskwile. A czasem prawda w żarcie przyjmuje się mile, Jako lekarstwo w cukrze. Jeśli komu ckliwo, Odpuść, sam Jowisz wszytkim nie zgodzi, jak żywo.
Żartów póki i ludzi, póki mięsa soli: Wesoły się rozśmieje, tetryka zaboli. Wszytko wedle człeczego na świecie humoru: Jeden go lubi, drugi zje i bez saporu; W ostatku, jak sobie chce, nie myślę się kajać, Wolno, byłem nie słyszał, mym fraszkom nałajać. 424 (N). PRAWDZIWA KORUPCJA
Gdy się kontradykcyja raz i drugi nada, Do
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 184
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
cię co boli, Wszytko szlachetnym winem zażyje powoli. Tym największy frasunek, gdy się łeb zagrzeje, Tak jako lod stopnieje. Nie zawsze Febus z łukiem; Czasem usiadszy z lutnią pod wesołym bukiem Bije w rozkoszne strony a echo w pustyni Dźwięki trojakie czyni. Mars nie zawsze srożeje, Nie zawsze srogo patrzy, czasem się rozśmieje I sam i wszytkich górnych mieszkańców rozśmieszy, Kiedy pod siecią dyszy A chromy tuż nad progiem Schyla się, by o podwoj nie zawadził rogiem. Bądźmyż tedy weseli, a lutnia cnotliwa Niechaj nam wdzięcznie przyśpiewa. Umieć ta pieśni siła, Zwłaszcza jeżeli sobie już w krasę podpiła. 703. Myśl ludzka.
Powiedźcie inni
cię co boli, Wszytko szlachetnym winem zażyje powoli. Tym największy frasunek, gdy się łeb zagrzeje, Tak jako lod stopnieje. Nie zawsze Febus z łukiem; Czasem usiadszy z lutnią pod wesołym bukiem Bije w rozkoszne strony a echo w pustyni Dźwięki trojakie czyni. Mars nie zawsze srożeje, Nie zawsze srogo patrzy, czasem się rozśmieje I sam i wszytkich gornych mieszkańcow rozśmieszy, Kiedy pod siecią dyszy A chromy tuż nad progiem Schyla się, by o podwoj nie zawadził rogiem. Bądźmyż tedy weseli, a lutnia cnotliwa Niechaj nam wdzięcznie przyśpiewa. Umieć ta pieśni siła, Zwłaszcza jeżeli sobie już w krasę podpiła. 703. Myśl ludzka.
Powiedźcie ini
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 441
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
słodkiemi I cichy pokój rozciągnął po ziemi, Już i promienie zgasły kanikuły, Ja tylko nie śpię, jam tylko sam czuły. Wszytkie te gwiazdy widzą me niewczasy, Kiedy wieńcami zdobię twe zawiasy Albo-ć sen słodzę śpiewaczymi głosy, Albo skrzypkami, choć się boją rosy. Otwórzże okno, uchyl okiennice, Rozśmieje się noc, jako gdy z łożnice Rumiana Zorza od Tytona wstaje
I świetną barwę brudnym cieniom daje; W dzień się opalisz, ale nocy chłodnej Nie kryj mi, Jago, twarzy grzechu godnej. ZAPAŁ
Kupido kiedyś ukochanej żony Odbiegł, kropelką oleju sparzony, Gdy mu się w nocy z lampą przypatrzała, Tak ta dziecina
słodkiemi I cichy pokój rozciągnął po ziemi, Już i promienie zgasły kanikuły, Ja tylko nie śpię, jam tylko sam czuły. Wszytkie te gwiazdy widzą me niewczasy, Kiedy wieńcami zdobię twe zawiasy Albo-ć sen słodzę śpiewaczymi głosy, Albo skrzypkami, choć się boją rosy. Otwórzże okno, uchyl okiennice, Rozśmieje się noc, jako gdy z łożnice Rumiana Zorza od Tytona wstaje
I świetną barwę brudnym cieniom daje; W dzień się opalisz, ale nocy chłodnej Nie kryj mi, Jago, twarzy grzechu godnej. ZAPAŁ
Kupido kiedyś ukochanej żony Odbiegł, kropelką oleju sparzony, Gdy mu się w nocy z lampą przypatrzała, Tak ta dziecina
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 182
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nierannego znaki, Gdy się zaś przeciwnym zamarszczę o co kołem,
Niemiło-ć, że-ć swoje odkrywam niesmaki. Ach, któż mi w tak ciężkim utrapieniu poradzi, Kiedy zmysł nie wiedzie i zaś prawda wadzi.
Gdy mi się też rzuci płacz bólem wyciśniony, Ty przeszydzasz z niego i śmiejesz się rześko, A gdy się rozśmieję, choć w sercu nieuczony, Gniewasz się, jakbym w swych ogniach miał igrzysko. Ach, któż we mnie taką twych spraw sporkę pogodzi, Kiedy mój płacz — twój śmiech, a mój śmiech — twój gniew rodzi.
Ach, pogódź ty sama i spisz prawo, Melito, Pod jakim ja mam żyć,
nierannego znaki, Gdy się zaś przeciwnym zamarszczę o co kołem,
Niemiło-ć, że-ć swoje odkrywam niesmaki. Ach, któż mi w tak ciężkim utrapieniu poradzi, Kiedy zmysł nie wiedzie i zaś prawda wadzi.
Gdy mi się też rzuci płacz bólem wyciśniony, Ty przeszydzasz z niego i śmiejesz się rześko, A gdy się rozśmieję, choć w sercu nieuczony, Gniewasz się, jakbym w swych ogniach miał igrzysko. Ach, któż we mnie taką twych spraw sporkę pogodzi, Kiedy mój płacz — twój śmiech, a mój śmiech — twój gniew rodzi.
Ach, pogódź ty sama i spisz prawo, Melito, Pod jakim ja mam żyć,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 300
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Żebyś się nie piął Pannie niebieskiej do kroku, Inaczej, jeślibyście siedli blisko siebie, Wnet by była i kurwa, i bękarci w niebie. I tak już będzie Polus tym wszytkim łaskawy, Co po brzuchu bezpiecznie odprawują pławy, A za nadgrobek wierszyk odniesiesz maluśki: Zębata Picza słabej dokończyła Kuśki. KSIĄDZ PICZEK
Rozśmiejecie się z sztucznej odpowiedzi. Rzekł ktoś: „Słucha tam ksiądz Piczek spowiedzi.” Aż drugi: „Jako? A diabeł to widział, Żeby w tej formie ksiądz dla piczek siedział.” TENŻE
Tenże ksiądz, że ktoś zworoszył dziewczynę, Twardą mu za to nadał dyscyplinę I kazał suszyć jednę czy dwie środzie
Żebyś się nie piął Pannie niebieskiej do kroku, Inaczej, jeślibyście siedli blisko siebie, Wnet by była i kurwa, i bękarci w niebie. I tak już będzie Polus tym wszytkim łaskawy, Co po brzuchu bezpiecznie odprawują pławy, A za nadgrobek wierszyk odniesiesz maluśki: Zębata Picza słabej dokończyła Kuśki. KSIĄDZ PICZEK
Rozśmiejecie się z sztucznej odpowiedzi. Rzekł ktoś: „Słucha tam ksiądz Piczek spowiedzi.” Aż drugi: „Jako? A diabeł to widział, Żeby w tej formie ksiądz dla piczek siedział.” TENŻE
Tenże ksiądz, że ktoś zworoszył dziewczynę, Twardą mu za to nadał dyscyplinę I kazał suszyć jednę czy dwie środzie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 317
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nadgradzało.
Co chcesz, tedy czynię, Słodyczy-ć przyczynię, A za poczekanie Jawnie-ć się dostanie.
Kwest.: Nie wierzysz, jako trwać ciężko przychodzi Kryć się w miłości; a nam się już godzi: Nie masz w żywocie, co by tego bronił, Już się pod ziemię z żaluzyją schronił.
Wenus się rozśmiała, Sposób pokazała; Zażyjmyż ochłody Według nowej mody.
Resp.: Co to za moda, powiedzże, kochany, Z dawna przy mężu za męża obrany! Jam jest gotowa wszytko to uczynić; Nie chciej mię darmo, dawny mężu, winić!
Lecz że co świat widzi, Noc sobie ohydzi,
nadgradzało.
Co chcesz, tedy czynię, Słodyczy-ć przyczynię, A za poczekanie Jawnie-ć się dostanie.
Kwest.: Nie wierzysz, jako trwać ciężko przychodzi Kryć się w miłości; a nam się już godzi: Nie masz w żywocie, co by tego bronił, Już się pod ziemię z żaluzyją schronił.
Wenus się rozśmiała, Sposób pokazała; Zażyjmyż ochłody Według nowej mody.
Resp.: Co to za moda, powiedzże, kochany, Z dawna przy mężu za męża obrany! Jam jest gotowa wszytko to uczynić; Nie chciej mię darmo, dawny mężu, winić!
Lecz że co świat widzi, Noc sobie ohydzi,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 337
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
BIAŁE KONIE
Grzebać szlachcica, co się starym białym koniem Pieczętował, siła ksiądz dyskurował o niem: Siła cnót, siła białej przypisowa! sierci Przymiotów. Aż nie wyszło i godziny ćwierci, Gdy sześć takich, jakby je sprzągał pojedynkiem. Widzę w rydwanie, idąc do gospody rynkiem; I rzekę do ich pana, skoro się rozśmieję: „Czy nie wyście najęli tego kaznodzieję? Jeśli wam są na zbyciu, moja rada, panie, Każcie to dla jarmarku przepisać kazanie.” 65. ŁYSY SŁUGA
Siedział z panem u stołu jeden sługa łysy. Blask mu z głowy, jakoby z mosiądzowej misy: Lub kto do niego, lubo on do
BIAŁE KONIE
Grzebać szlachcica, co się starym białym koniem Pieczętował, siła ksiądz dyskurował o niem: Siła cnót, siła białej przypisowa! sierci Przymiotów. Aż nie wyszło i godziny ćwierci, Gdy sześć takich, jakby je sprzągał pojedynkiem. Widzę w rydwanie, idąc do gospody rynkiem; I rzekę do ich pana, skoro się rozśmieję: „Czy nie wyście najęli tego kaznodzieję? Jeśli wam są na zbyciu, moja rada, panie, Każcie to dla jarmarku przepisać kazanie.” 65. ŁYSY SŁUGA
Siedział z panem u stołu jeden sługa łysy. Blask mu z głowy, jakoby z mosiądzowej misy: Lub kto do niego, lubo on do
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 230
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Czyli mu co do mnie krzywo, Czy tylko gęba na piwo? Alboż mówić ze mną chciejcie, Albo się mym żartom śmiejcie. Po chwili, usnąwszy, społem Będziemy oba pod stołem. 232. (N). MelanchOLIK DO TEGOŻ
Czytam mu fraszki i żartowne dzieje: Siedzi jako pniak, ani się rozśmieje. Chociaż już jemu naśmiałem się dosyć, Śmieję się i sam, chcąc go rozkcmosić; On po staremu, puściwszy w słup oczy, Duma, ni stary wałach na poboczy. A gdy nie płużą fraszki, więc nabożne Pieśni i czytam historyje rożne, Co w naszej Polsce, co się działo w Rzymie;
Czyli mu co do mnie krzywo, Czy tylko gęba na piwo? Alboż mówić ze mną chciejcie, Albo się mym żartom śmiejcie. Po chwili, usnąwszy, społem Będziemy oba pod stołem. 232. (N). MELANKOLIK DO TEGOŻ
Czytam mu fraszki i żartowne dzieje: Siedzi jako pniak, ani się rozśmieje. Chociaż już jemu naśmiałem się dosyć, Śmieję się i sam, chcąc go rozkcmosić; On po staremu, puściwszy w słup oczy, Duma, ni stary wałach na poboczy. A gdy nie płużą fraszki, więc nabożne Pieśni i czytam historyje rożne, Co w naszej Polszczę, co się działo w Rzymie;
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 295
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
gospodarz rzecze: „Ja pannę komu pewnie iż grzeczną nastręczę. Tłusta jak jałowica!” — „Ej, Żydku, do wdowy Stręcz chudego pachołka, co chleb i gotowy Sprzęt ma swój — podziękuje-ć!” — A Żyd przecię swoje: „Tamta panna — jak wdowa — miała dzieci troje.” Rozśmiejem się: „Kiedyć tak męskiego oręża Świadoma, dziesięcioro może mieć przez męża!” 103. FILIUS NON REPRAESENTANS PERSONAM PATRIS
Ociec miał kresy z obie, a syn z jedne stronę, Więc tylko w pół wyraził ojcowską personę. Aleć i malarz tenże lub inszy — obrazu Może poprawić, gdy nie potrafi do
gospodarz rzecze: „Ja pannę komu pewnie iż grzeczną nastręczę. Tłusta jak jałowica!” — „Ej, Żydku, do wdowy Stręcz chudego pachołka, co chleb i gotowy Sprzęt ma swój — podziękuje-ć!” — A Żyd przecię swoje: „Tamta panna — jak wdowa — miała dzieci troje.” Rozśmiejem się: „Kiedyć tak męskiego oręża Świadoma, dziesięcioro może mieć przez męża!” 103. FILIUS NON REPRAESENTANS PERSONAM PATRIS
Ociec miał kresy z obie, a syn z jedne stronę, Więc tylko w pół wyraził ojcowską personę. Aleć i malarz tenże lub inszy — obrazu Może poprawić, gdy nie potrafi do
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 32
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
wtem na półniebie, Gdy Moskwa ku potrzebie Ukaże się w oczy, Do nich do nich zarazem Tyzenhauz i z Płazem Jednem sercem skoczy. Uderzą się, że łuny I puszczone pioruny Ogniem ich okryją, Świszczą kule, brzmią groty, Ziemia buczy z ochoty I powietrza wyją. Aż co dotąd się chwiała, Ku naszym się rozśmiała Fortuna wesoło. Gromią, gonią, ścinają, Co celniejszych imają Niemieckich głów czoło. Nie lżejsze i tam gromy, Gdzie przez parów kryjomy Moskwa się przekrada. I na odsiecz drugiemu Szańcowi Pokrowskiemu Pod górę podpada. I ci za drugich torem Mężnym naszych uporem Wioną pogromieni. Ślepą wziąwszy się falą, Pola trupem zawalą,
wtem na półniebie, Gdy Moskwa ku potrzebie Ukaże się w oczy, Do nich do nich zarazem Tyzenhauz i z Płazem Jednem sercem skoczy. Uderzą się, że łuny I puszczone pioruny Ogniem ich okryją, Świszczą kule, brzmią groty, Ziemia buczy z ochoty I powietrza wyją. Aż co dotąd się chwiała, Ku naszym się rozśmiała Fortuna wesoło. Gromią, gonią, ścinają, Co celniejszych imają Niemieckich głów czoło. Nie lżejsze i tam gromy, Gdzie przez parów kryjomy Moskwa się przekrada. I na odsiecz drugiemu Szańcowi Pokrowskiemu Pod górę podpada. I ci za drugich torem Mężnym naszych uporem Wioną pogromieni. Ślepą wziąwszy się falą, Pola trupem zawalą,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 14
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861