i chórów: Żyj na wieki, przeżyj i Nestorów! WIERSZ TRZECI.
Kiedyż wdzięczny u weselu Słodkie hamowawszy wodze, Czas, czas o nieprzyjacielu I myślić północnej drodze; Pola się rozwiły, Rzeki się rozbiły. Siewierskie dymem się kurzą Miasta i obfite kraje, Jaki z Nowerstową burzą Popiół z Wezuwiusza wstaje? Niebo się rumieni, Ziemia krwią się pieni. Od Dniepru gońce żałośni Jedni drugich uprzedzają.
Bojare bojare. sprośni, Żony,dzieci, w pień ścinają: Połock ubieżany, Smoleńsk obegnany. Nie mieszkaj, a na koń mściwy Wielki wsiadaj bohatyrze, Sam ich sam wzrok twój gniewliwy W złamanym potępi mirze; Jako słoma spłoną, Gdy
i chorów: Żyj na wieki, przeżyj i Nestorów! WIERSZ TRZECI.
Kiedyż wdzięczny u weselu Słodkie hamowawszy wodze, Czas, czas o nieprzyjacielu I myślić północnej drodze; Pola się rozwiły, Rzeki się rozbiły. Siewierskie dymem się kurzą Miasta i obfite kraje, Jaki z Nowerstową burzą Popiół z Wezuwiusza wstaje? Niebo się rumieni, Ziemia krwią się pieni. Od Dniepru gońce żałośni Jedni drugich uprzedzają.
Bojare bojare. sprośni, Żony,dzieci, w pień ścinają: Połock ubieżany, Smoleńsk obegnany. Nie mieszkaj, a na koń mściwy Wielki wsiadaj bohatyrze, Sam ich sam wzrok twój gniewliwy W złamanym potępi mirze; Jako słoma spłoną, Gdy
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 6
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
nie pozna nas/ i rzecze: zaprawdy nie znam was/ jako onym piąciom głupim Pannom. a czemuż to? bośmy twarzy nasze ukrejdowali/ uminiowali/ ufarbowali/ przetoż i dziedzicami dóbr swoich nie przyzna. Qui bene semper olet, non bene semper olet. Rumienidłą z piżmami co pokrywają. Która się rumieni, niech wydziedziczona będzie Annibal czostkiem śmierdząc straszny Sćpionowi Cuda i Paraeneses. CVD XI. ROKV PO NARÓDZENIV PAŃSKIM, 1617. II. Aprila.
Gdy Chrystusowej i swej chleba broni Braci, Na stępstwie swym dwojako stąpy szafarz tracił. W Tym Roku dnia mianowanego/ przyszedł do świętej i wiekopamiętnej sławy godnego Ojca Helizeusa Pletenickiego Archimandrita
nie pozna nas/ y rzecze: zápráwdy nie znam was/ iáko onym piąciom głupim Pánnom. á czemuż to? bosmy twarzy násze vkreydowáli/ vminiowáli/ vfárbowáli/ przetoż y dźiedźicámi dobr swoich nie przyzna. Qui bene semper olet, non bene semper olet. Rumienidłą z piżmámi co pokrywáią. Ktora się rumieni, niech wydziedźiczoná będźie Annibal czostkiem śmierdząc strászny Sćpionowi Cudá y Paraeneses. CVD XI. ROKV PO NARODZENIV PANSKIM, 1617. II. Aprilá.
Gdy Chrystusowey y swey chlebá broni Bráći, Ná stępstwie swym dwoiáko stąpy száfarz tráćił. W Tym Roku dniá miánowánego/ przyszedł do świętey y wiekopámiętney sławy godneg^o^ Oycá Helizeusá Pletenickiego Archimandritá
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 126.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
dobra w każdej rzeczy nadzieję. Ten ma taką cnotę/ iż nie rad się bawi przy człowieku wszetecznym/ w nieczystości się kochającym/ ale abo się złupa w pierścieniu/ abo wyskoczy i zginie. Z tych trzech powiada/ jest od natury uformowany najprzedniejszej kamień rzeczony opalus, który i świeci się jako karbunkuł/ i rumieni się jako Ametyst farbą purpurową/ i zieloność wydaje z siebie/ jako Szmaragd/ tak jako kiedyby kto na wodę morską z góry pojźrzał/ a wszytkiemi oraz farbami połyskuje się. Ten kamień jednym kamieniem jest/ a przecię troistą farbę różną ma w sobie; i zaś jeden tylko glans wydaje z siebie/ prawie niewypowiedziany.
dobra w káżdey rzeczy nádźieię. Ten ma táką cnotę/ iż nie rad się báwi przy człowieku wszetecznym/ w nieczystośći się kocháiącym/ ále ábo się złupa w pierśćieniu/ abo wyskoczy y zginie. Z tych trzech powiáda/ iest od nátury vformowány nayprzednieyszey kámień rzeczony opalus, ktory y świeći się iáko kárbunkuł/ y rumieni się iáko Amethyst fárbą purpurową/ y źieloność wydáie z siebie/ iáko Szmárágd/ ták iáko kiedyby kto ná wodę morską z gory poyźrzał/ á wszytkiemi oraz fárbámi połyskuie się. Ten kámień iednym kámieniem iest/ á przećię troistą fárbę rożną ma w sobie; y záś ieden tylko gláns wydáie z siebie/ práwie niewypowiedźiány.
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 4
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
, miej ocet winny solony w rynce przy ogniu, który by wrzał, a polewaj nim często ową część chustką obwinioną: głowę też pozynguj wcześnie oliwą, albo olejem, albo masłem, apotrząsnij trochę mąką pszenną, drugirazy trzeci to uczyń, to się sma- O sekretach osobliwych
żyć będzie, a ogon na ostatku, gdy się rumienić pocznie, pozynguj także czym chcesz ale mąką nie potrząsaj, a gdy zrozumiesz, że już gorąco, zdyimij z różna, chustkę odwiń, będziesz miał sztukę smażoną, warzoną, i pieczoną. Z Białej czarną szersć na koniu uczynić może, i włosom to robić.
Wżyowszy farby z olszowej skory warżonej, rozpuść z kozłowym
, miey ocet winny solony w rynce przy ogniu, ktory by wrzał, a poleway nim często ową część chustką obwinioną: głowę też pozynguy wczesnie oliwą, álbo oleiem, albo masłem, apotrząsniy troche mąką pszenną, drugirazy trzeci to uczyń, to się sma- O sekretach osobliwych
żyć będźie, a ogon na ostatku, gdy się rumienić pocznie, pozynguy także czym chcesz ale mąką nie potrząsay, a gdy zrozumiesz, że iuż gorąco, zdyimiy z rożna, chustkę odwiń, będziesz miał sztukę smażoną, warzoną, y pieczoną. Z Białey czarną szersć na koniu uczynić może, y włosom to robić.
Wżiowszy farby z olszowey skory warżoney, rospuść z kozłowym
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 521
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
solony w rynce przy ogniu/ któryby wrzał/ a polewaj nim/ często tę chustę/ którąś obwinął Szczukę/ głowę też wcześnie pozynguj oliwą/ albo olejem/ albo masłem a potrząśnij trochę mąką pszenną/ i drugi raz/ i trzeci raz to czyń/ to się smażyć będzie/ a ogon na ostatku/ gdy się rumienić pocznie/ pozynguj także czym chcesz ale mąką nie potrząsaj/ a gdy rozumiesz że już gorąco/ zdejmi z różna/ chustę odwiń/ będziesz miał Szczukę smażoną warzoną i pieczoną. ADDyTAMENT. ADDyTAMENT, do Potraw Rybnych. I. Marynata z Czosnkiem.
JAkiegokolwiek Rodzaju masz Ryby/ Losoś/ pstrągi/ Szczupaki/ Czeczugi/
solony w rynce przy ogniu/ ktoryby wrzał/ á poleway nim/ często tę chustę/ ktorąś obwinął Szczukę/ głowę też wcześnie pozynguy oliwą/ álbo oleiem/ albo masłem á potrząśniy trochę mąką pszenną/ y drugi raz/ y trzeći raz to czyń/ to się smażyć będźie/ á ogon ná ostatku/ gdy się rumienić pocznie/ pozynguy także czym chcesz ale mąką nie potrząsay/ á gdy rozumiesz że iuż gorąco/ zdeymi z rozná/ chustę odwiń/ będźiesz miał Szczukę smáżoną warzoną y pieczoną. ADDITAMENT. ADDITAMENT, do Potraw Rybnych. I. Márynátá z Czosnkiem.
IAkiegokolwiek Rodzáiu masz Ryby/ Losoś/ pstrągi/ Szczupaki/ Czeczugi/
Skrót tekstu: CzerComp
Strona: 68
Tytuł:
Compendium ferculorum albo zebranie potraw
Autor:
Stanisław Czerniecki
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
kulinaria
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1682
Data wydania (nie wcześniej niż):
1682
Data wydania (nie później niż):
1682
ruszy. Niechaj z muzyczką swoją gniją niewieściuszy.” Za ostatnie Polacy jeżdżą dzisia zarze, Ucząc się grać na lutni albo na gitarze. Wypadła im kopija z garści dla obrony Ojczystej; wolą zagrać, wolą brząkać w strony. 149. DWORZANIE
Im dalej od słonecznych miesiąc jest promieni, Tym piękniej światu świeci, piękniej się rumieni; Jeśli, jako widzimy, przybliży się we dnie, Cale na swojej sferze gaśnie, nie rzkąc blednie. Słońcem król, a miesiącem jego są dworzanie: Z majestatu spadają te promienie na nie, Którymi mniejsze gwiazdy światłością przenoszą. Niechże się w swej splendecy nazbyt nie kokoszą: Niechaj w cnocie ku panu,
ruszy. Niechaj z muzyczką swoją gniją niewieściuszy.” Za ostatnie Polacy jeżdżą dzisia zarze, Ucząc się grać na lutni albo na gitarze. Wypadła im kopija z garści dla obrony Ojczystej; wolą zagrać, wolą brząkać w strony. 149. DWORZANIE
Im dalej od słonecznych miesiąc jest promieni, Tym piękniej światu świeci, piękniej się rumieni; Jeśli, jako widzimy, przybliży się we dnie, Cale na swojej sferze gaśnie, nie rzkąc blednie. Słońcem król, a miesiącem jego są dworzanie: Z majestatu spadają te promienie na nie, Którymi mniejsze gwiazdy światłością przenoszą. Niechże się w swej splendecy nazbyt nie kokoszą: Niechaj w cnocie ku panu,
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 608
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
; Jeśli deszcz pożądany znagła na nie spadnie, Biorą przyrodzoną moc, odżywią się snadnie: Tak za obroną mężnej dziewki otrzeźwiała Islandka i twarz pierwszą znowu ukazała.
CVIII.
Z ochotą, której jeszcze dotąd nie tykali, Wieczerzą jeść zarazem wszyscy poczynali. Dobra myśl roście, troski zbyli, niemasz trwogi, Twarz się rumieni znowu u dziewki niebogi, Wesoły wzrok obraca. Ale z drugiej strony Trapi zaś Bradamantę żal, na czas tajony, Westchnienie się jej z piersi głębokich wymyka; Zmilkła, myśl, mowę w gębie zdumiałej zamyka.
CIX.
Po wieczerzy prędko się obie pokwapiły, By oczy malowaniem ślicznem nasyciły; Pomaga jem gospodarz kompanijej spólnej
; Jeśli deszcz pożądany znagła na nie spadnie, Biorą przyrodzoną moc, odżywią się snadnie: Tak za obroną mężnej dziewki otrzeźwiała Islandka i twarz pierwszą znowu ukazała.
CVIII.
Z ochotą, której jeszcze dotąd nie tykali, Wieczerzą jeść zarazem wszyscy poczynali. Dobra myśl roście, troski zbyli, niemasz trwogi, Twarz się rumieni znowu u dziewki niebogi, Wesoły wzrok obraca. Ale z drugiej strony Trapi zaś Bradamantę żal, na czas tajony, Westchnienie się jej z piersi głębokich wymyka; Zmilkła, myśl, mowę w gębie zdumiałej zamyka.
CIX.
Po wieczerzy prędko się obie pokwapiły, By oczy malowaniem ślicznem nasyciły; Pomaga jem gospodarz kompaniej spólnej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 28
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
były; Siostra bez chyby jego więtszej nadeń mocy, Ale twarz właśnie taką ma, jak on, i oczy.
XI
Tak o niej powiedają, że równa mężnemu Dzielnością Rynaldowi bratu rodzonemu; Lecz ja z niebezpieczeństwem doznałem dziś tego, Iż przeszła i Orlanda i Rynalda swego”. Jako przed wschodem słońca ślicznie się rumieni Złota zorza, gdy czarne światło w mroki mieni, Tak Rugier, słysząc słowa nad mniemanie ony, Drży wszystek, spłonął wstydem, stoi zapomniony.
X
Niespodzianą w pół serca nowiną przebity, Kędy kochanej dziewki obraz mu wyryty, Pała ogniem miłości wewnątrz, a mróz srogi Kości objął, co jakieś wzbudzały go trwogi;
były; Siostra bez chyby jego więtszej nadeń mocy, Ale twarz właśnie taką ma, jak on, i oczy.
XI
Tak o niej powiedają, że równa mężnemu Dzielnością Rynaldowi bratu rodzonemu; Lecz ja z niebezpieczeństwem doznałem dziś tego, Iż przeszła i Orlanda i Rynalda swego”. Jako przed wschodem słońca ślicznie się rumieni Złota zorza, gdy czarne światło w mroki mieni, Tak Rugier, słysząc słowa nad mniemanie ony, Drży wszystek, spłonął wstydem, stoi zapomniony.
X
Niespodzianą w pół serca nowiną przebity, Kędy kochanej dziewki obraz mu wyryty, Pała ogniem miłości wewnątrz, a mróz srogi Kości objął, co jakieś wzbudzały go trwogi;
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 110
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. ROZDZIAŁ V. O Szczerości.
Ty, dla którego sama jedynie prawda ma dzielne powaby, którego serce szczerość wdziękami swemi zniewoliła, bądżże jej wierny, a nie opuszczaj ją; cnotliwa ta twoja stałość chwałą cię uwieńczy
Język Człowieka szczerego ma korzeń swój w sercu, obłuda i oszukanie nie mają miejsca w uściech jego.
Rumieni się, miesza się na ujrzenie fałszu, lecz prawdę mówi śmiało patrzącym okiem,
Utrzymuje jak człowiek prawdziwy godność swego charakteru, i niechce się poniżać aż do podłości obłudy.
W zgodzie jest zawsze z sobą, ani jest kiedy zakłocony: dla prawdy ma wszelką potrzebną śmiałość, ale się kłamstwa boi.
Daleki jest bardzo od
. ROZDZIAŁ V. O Szczerości.
Ty, dla ktorego sama iedynie prawda ma dzielne powaby, ktorego serce szczerość wdziękami swemi zniewoliła, bądżże iey wierny, á nie opuszczay ią; cnotliwa ta twoia stałość chwałą cię uwieńczy
Ięzyk Człowieka szczerego ma korzeń swoy w sercu, obłuda y oszukanie nie maią mieysca w uściech iego.
Rumieni się, miesza się na uyrzenie fałszu, lecz prawdę mowi smiało patrzącym okiem,
Utrzymuie iak człowiek prawdziwy godność swego charakteru, y niechce się poniżać aż do podłości obłudy.
W zgodzie iest zawsze z sobą, ani iest kiedy zakłocony: dla prawdy ma wszelką potrzebną śmiałość, ale się kłamstwa boi.
Daleki iest bardzo od
Skrót tekstu: ChesMinFilozof
Strona: 58
Tytuł:
Filozof indyjski
Autor:
Philip Dormer Stanhope Chesterfield
Tłumacz:
Józef Epifani Minasowicz
Drukarnia:
Drukarnia Mitzlerowska
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1767
Data wydania (nie wcześniej niż):
1767
Data wydania (nie później niż):
1767
Uboższy bogatszemu zazdrości; ten, czego Nie mając mu zazdrościć, wstydzi za owego; Albo też, jeżeli się dobrze rządzić zacznie, Bojąc się porównania, psuje go nieznacznie. Cóż za dziw? Źle Bóg rękę od roboty świata Odjął, aż dla zazdrości brat zabija brata; Dopiero im znaczono grunt ciągłymi sznury, Już się rumienią rzymskie krwią braterską mury; Że i dziś z Arabijej od ptaka ostatniej Podobieństwo miłości ludzie biorą bratniej. Cóż, gdyby był do brata w tym przyjechał pierzu, O którym rzecz, rzekłby mu: Nie znam cię, szalbierzu. Albo kazał psy wyszczuć, albo, miasto żalu I pomocy w nieszczęściu, wrzucił do
Uboższy bogatszemu zazdrości; ten, czego Nie mając mu zazdrościć, wstydzi za owego; Albo też, jeżeli się dobrze rządzić zacznie, Bojąc się porównania, psuje go nieznacznie. Cóż za dziw? Źle Bóg rękę od roboty świata Odjął, aż dla zazdrości brat zabija brata; Dopiero im znaczono grunt ciągłymi sznury, Już się rumienią rzymskie krwią braterską mury; Że i dziś z Arabijej od ptaka ostatniej Podobieństwo miłości ludzie biorą bratniej. Cóż, gdyby był do brata w tym przyjechał pierzu, O którym rzecz, rzekłby mu: Nie znam cię, szalbierzu. Albo kazał psy wyszczuć, albo, miasto żalu I pomocy w nieszczęściu, wrzucił do
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 489
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987