, I to drzewo tu zabierz, które z ichże chaty Ode mnie obrócone jest w kościół bogaty, I Febus niech cyprysu doda zielonego, W który kochany chłopiec obrócon od niego; Na koniec, jeśli będzie na poszycie trzeba Trzciny, możesz narzezać mocą daną z nieba Tej, w którą przemieniona Syrynga, brzydkiego Satyra schraniając się i zalotów jego, Albo tej, którą balwierz szczepił oraz z słowy I co bydlęcy pańskiej strój wydala głowy.
Jeślibyś zaś kamienny grób myślił wystawić I materyją wolał trwalszą się zabawić, Nabierz kamieni, które ma pirejska strona, Co zrosły z kości sianych rozbójce Scyrona, Albo głazów z Atlanta, który przemieniony W górę
, I to drzewo tu zabierz, które z ichże chaty Ode mnie obrócone jest w kościół bogaty, I Febus niech cyprysu doda zielonego, W który kochany chłopiec obrócon od niego; Na koniec, jeśli będzie na poszycie trzeba Trzciny, możesz narzezać mocą daną z nieba Tej, w którą przemieniona Syrynga, brzydkiego Satyra schraniając się i zalotów jego, Albo tej, którą balwierz szczepił oraz z słowy I co bydlęcy pańskiej strój wydala głowy.
Jeślibyś zaś kamienny grób myślił wystawić I materyją wolał trwalszą się zabawić, Nabierz kamieni, które ma pirejska strona, Co zrosły z kości sianych rozbójce Scyrona, Albo głazów z Atlanta, który przemieniony W górę
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 132
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nieczystym nie podległe, jako złego nie wiadome. A cóż rzekę o owych rodzicach, ledwie na świat wyszedł, a już mu żonę rają, bardzo wątpię aby to było z-pociechą. W-wielkiej ostróżności, w-wielkim wgrożeniu się, ale rozumnym trzeba wychowanie dawać. 6. Częstokroć w-onym swoim wieku, do Kościoła się schraniał, i czasem się też naznaczonych pensów nie nauczył, a kiedy go nauczyciel jego bić chciał, często odpowiadał jużci umiem, jakoby się był najlepiej tego uczył, na pamięć zaraz mówił. 7. Był dany na wychowanie Biskupowi Magdeburskiemu, ale był też przy śmierci Biskupa jednego Praskiego Dytmara na imię, który przy
nieczystym nie podległe, iáko złego nie wiadome. A coż rzekę o owych rodzicách, ledwie ná świát wyszedł, á iuż mu żonę ráią, bárdzo wątpię áby to było z-poćiechą. W-wielkiey ostrożnośći, w-wielkim wgrożeniu się, ále rozumnym trzeba wychowánie dawáć. 6. Częstokroć w-onym swoim wieku, do Kośćiołá się zchraniał, i czásem się też náznáczonych pensow nie náuczył, á kiedy go náuczyćiel iego bić chćiał, często odpowiádał iużći umiem, iákoby się był naylepiey tego uczył, ná pámięć záraz mowił. 7. Był dány ná wychowánie Biskupowi Mágdeburskiemu, ále był też przy śmierći Biskupá iednego Práskiego Ditmará ná imię, ktory przy
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 86
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
wrożek. Gentes augures & divinos audiant, tu autem aliter institutus es. Deut 18, 14. Kazałbyz śmiercią karać rokuiących ze znakow niebieskich? Ln quibus divinationis spiritus morte moriantur. Levit: XX 27.
Możesz Bóg gniewać się na oracza, że postrzegłszy chmury zbierające się, uchodzi z pola, i do domu się schrania? Możeż karać śmiercią tych, którzy widząc na zachodzie niebo czerwone, rokują pogodę? Możeż urząd dawszy za znak pożaru dźwięk trąby, szydzić, urągać się, a co gorsza karać tych, którzy trąbę usłyszawszy z okien wglądają, pytają się, biegą do ratowania, rzeczy swoje układają, i wynoszą? Tak
wrożek. Gentes augures & divinos audiant, tu autem aliter institutus es. Deut 18, 14. Kazałbyz śmiercią karać rokuiących ze znakow niebieskich? Ln quibus divinationis spiritus morte moriantur. Levit: XX 27.
Możesz Bog gniewać się na oracza, że postrzegłszy chmury zbieraiące się, uchodzi z pola, y do domu się schrania? Możeż karać śmiercią tych, ktorzy widząc na zachodzie niebo czerwone, rokuią pogodę? Możeż urząd dawszy za znak pożaru dźwięk trąby, szydzić, urągać się, a co gorsza karać tych, ktorzy trąbę usłyszawszy z okien wglądaią, pytaią się, biegą do ratowania, rzeczy swoie układaią, y wynoszą? Tak
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 239
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
jest komet koniec osobny? wyznaję szczerze, iż niewiem, z tym wszystkim dla ciekawości czytelnika przywiodę zdania niektórych o tym Filozofów.
Zuajdują się, którzy żartem, czy szczyrze nauczają: iż komety są mieszkaniem ludzi, którzy na ów czas, gdy kometa w bliskości słońca ogniem jego smaży się do głębokich jaskiń i lochów schraniają się, gdy zaś oddalona ostygnie nieco, wychodzą z nich, ciepłem jej ogrzewają się, pola wy- rabiają, i w żywność się na następujące zimna, i upały opatrują. Może ci Filozofowie powiedzieliby nam jeszcze, jaki tych ludzi jest rząd polityczny, jakie bogactwa, obyczaje skłonności, gdybyśmy się im wierzyć odważyli.
iest komet koniec osobny? wyznaię sczerze, iż niewiem, z tym wszystkim dla ciekawości czytelnika przywiodę zdania niektorych o tym Filozofow.
Zuayduią się, ktorzy żartem, czy sczyrze nauczaią: iż komety są mieszkaniem ludzi, ktorzy na ow czas, gdy kometa w bliskości słońca ogniem iego smaży się do głębokich iaskiń y lochow schraniaią się, gdy zaś oddalona ostygnie nieco, wychodzą z nich, ciepłem iey ogrzewają się, pola wy- rabiaią, y w żywność się na następuiące zimna, y upały opatruią. Może ci Filozofowie powiedzieliby nam ieszcze, jaki tych ludzi iest rząd polityczny, iakie bogactwa, obyczaie skłonności, gdybyśmy się im wierzyć odważyli.
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 296
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
który wziął przed się poprawowac Bibliej: prawie to Cerberusa piekielnego niewstyd. Pod takim zamieszaniem Stefan Battory/ który potym był Królem Polskim/ ratował tyle ile mógł w swym państwie/ z pracą wielką/ i z niebezpieczeństwem/ Religią Katolicką: abowiem na początkach tego złego/ onże sam/ chcąc słuchać Mszej ś. musiał schraniać się czasem do lasa/ abo indziej na tajemne miejsce/ rzkomo tam na łów odjeżdżając. I jeszcze nie był wzięty na Województwo Siedmiogrodzkie/ kiedy już pragnąc naprawić tam Religią/ pisał do Wiednia/ a potym do Rzymu/ prosząc uślinie o ratunek przez robotniki duchowne. Pod tym czasem został Królem Polskim: a po nim
ktory wźiął przed się popráwowác Bibliey: práwie to Cerberusá piekielnego niewstyd. Pod tákim zámieszániem Stefan Batthory/ ktory potym był Krolem Polskim/ rátował tyle ile mogł w swym páństwie/ z pracą wielką/ y z niebespieczeństwem/ Religią Kátholicką: ábowiem ná początkách tego złego/ onże sam/ chcąc słucháć Mszey ś. muśiał schrániáć się czásem do lásá/ ábo indźiey ná táiemne mieysce/ rzkomo tám ná łow odieżdżáiąc. Y iescze nie był wźięty ná Woiewodztwo Siedmigrodzkie/ kiedy iuż prágnąc nápráwić tám Religią/ pisał do Wiedniá/ á potym do Rzymu/ prosząc vślinie o rátunek przez robotniki duchowne. Pod tym czásem został Krolem Polskim: á po nim
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 36
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
jest Starszego sługi/ Reisefendego albo Kanclerza/ Tefterdar Baszy/ albo Podskarbiego/ i Kapdziler Baszy/ niby Marszałka/ albo co ich u inszych Dworów Mistrzami ceremonii zowią. Zabierają te Namioty siła barzo pola. a we śrzodku zostawują próżny plac wielki/ na którym stawiają nakrycie szerokie i kosztowne/ nakształt Baldekinu/ pod którym się schraniają od słońca i deszczu/ ci do Dywanu pilnować powinni/ albo też co potrzebę jaką do Urzędników przedniejszych mając/ ekspedycij czekają. Tamże też sprawiedliwość i karę winni odnoszą. Na tym miejscu stawa i Hazna, to jest skarb/ wmałych skrzynkach ułożonych kołem jedna na drugiej/ przy których na każdą noć piętnaście Spahów
iest Stárszego sługi/ Reisefendego álbo Kánclerza/ Tefterdar Baszy/ álbo Podskárbiego/ y Kapdźiler Baszy/ niby Márszałká/ álbo co ich v inszych Dworow Mistrzámi ceremoniey zowią. Zábieráią te Námioty śiłá bárzo polá. á we śrzodku zostáwuią prożny plac wielki/ ná ktorym stáwiáią nákryćie szerokie y kosztowne/ nákształt Baldekinu/ pod ktorym się schrániáią od słońcá y deszczu/ ći do Dywanu pilnowáć powinni/ álbo też co potrzebę iáką do Vrzędnikow przednieyszych máiąc/ expediciy czekáią. Támże też spráwiedliwość y karę winni odnoszą. Ná tym mieyscu stawá y Hazna, to iest skarb/ wmáłych skrzynkách vłożonych kołem iedna ná drugiey/ przy ktorych ná kożdą noć piętnaśćie Spahow
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 238
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
wielkie szczęście było/ iż wszytkie rysztunki i potrzeby wojenne/ które przecię miał około siebie ubieżawszy/ rydwany/ wozy/ konie pobrawszy/ sam jednak upuszczony Ambioryks swobodnie uszedł. Lecz to stało się tym/ że Dwór był lasem prawie otoczony (jako niemal Frąncuzowie mieszkają/ którzy dla ognia słonecznego abo dla lasów abo do rzek schraniają się) i domowi jego i towarzystwo w ciasnym miejscu/ z naszymi konnymi poczęli się ścierać/ a za tym jeden jegoż wsadził go na koń/ i uciekł w las/ który go utaił. Tak w niebezpieczeństwie gotowym/ w obronieniu zdrowia i wszytkiego/ fortuna wiele mogła. Ambioryks jeśli dla tego wojska nie zbierał potym
wielkie sczęśćie było/ iż wszytkie rysztunki y potrzeby woienne/ ktore przećię miał około śiebie vbieżawszy/ rydwany/ wozy/ konie pobrawszy/ sam iednák vpusczony Ambioryx swobodnie vszedł. Lecz to sstáło sie tym/ że Dwor był lásem práwie otoczony (iáko niemal Frąncuzowie mieszkáią/ ktorzy dla ogniá słonecznego ábo dla lásow ábo do rzek schraniáią sie) y domowi iego y towárzystwo w ćiasnym mieyscu/ z nászymi konnymi poczęli sie śćieráć/ á zá tym ieden iegoż wsadźił go ná koń/ y vćiekł w lás/ ktory go vtáił. Ták w niebespieczeństwie gotowym/ w obronieniu zdrowia y wszytkiego/ fortuná wiele mogłá. Ambioryx iesli dla tego woyská nie zbierał potym
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 144.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
/ po prowincjach. Nie bijają się Tartarowie pieszo pospolicie/ oprócz Vachenów/ którzy nie są od wielkim Chamem. Oręże ich przedniejsze jest łuk z strzałami/ którymi wiele mogą/ tak uciekając/ jako i nacierając. Jadą na wojnę lekko i nie obciążeni: nawiętsze ich rupieci są niektóre płachty abo opończe tkane/ pod które się schraniają kiedy idzie deszcz. Żywią się po więtszej części mlekiem/ które oni odjąwszy wprzód masło/ suszą na słońcu: a czasu potrzeby/ krwią szkap swych. Na wojnach nie ścierają się wstępnym bojem z nieprzyjacioły/ ale ich biją z boków i z przodku/ puszczając ustawicznie jako deszcz strzały na kształt Partów. którzy się tam
/ po prouinciách. Nie biiáią się Tártárowie pieszo pospolićie/ oprocz Váchenow/ ktorzy nie są od wielkim Chámem. Oręże ich przednieysze iest łuk z strzałámi/ ktorymi wiele mogą/ ták vćiekáiąc/ iáko y náćieráiąc. Iádą ná woynę lekko y nie obćiążeni: nawiętsze ich rupieći są niektore płáchty ábo opończe tkáne/ pod ktore się zchraniáią kiedy idźie descz. Zywią się po więtszey częśći mlekiem/ ktore oni odiąwszy wprzod másło/ suszą na słońcu: á czásu potrzeby/ krwią szkap swych. Ná woynách nie śćieráią się wstępnym boiem z nieprzyiaćioły/ ále ich biią z bokow y z przodku/ pusczáiąc vstáwicznie iáko descz strzały ná kształt Párthow. ktorzy się tám
Skrót tekstu: BotŁęczRel_III
Strona: 87
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. III
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
moje/ miej pozór na modlitwę moję. 3. Od końca ziemie wołam do ciebie w zatrwożeniu serca mego: w prowadź mię na skałę/ która jest wywyża nad mię. 4. Abowiemeś ty był ucieczką moją/ i basztą mocną/ przed twarzą nieprzyjaciela. 5. Będę mieszkał w przybytku twoim na wieki/ schraniając się pod zasłonę skrzydeł twoich: Sela. 6. Abowiemeś ty Boże wysłuchał żądości moje: tyś dał dziedzictwo tym/ którzy się boją Imienia twego. 7. DNi do dni królewskich przydaj: niech będą lata jego od narodu do narodu. 8. Niech mieszka na wieki przed obliczem Bożym: zgotuj miłosierdzie i prawdę
moje/ miej pozor ná modlitwę moję. 3. Od końca źiemie wołam do ćiebie w zátrwożeniu sercá mego: w prowadź mię ná skáłę/ ktora jest wywyża nád mię. 4. Abowiemeś ty był ućiecżką moją/ y basztą mocną/ przed twarzą nieprzyjaćielá. 5. Będę mieszkał w przybytku twojim ná wieki/ schraniając śię pod zasłonę skrzydeł twojich: Selá. 6. Abowiemeś ty Boże wysłucháł żądośći moje: tyś dał dźiedźictwo tym/ ktorzy śię boją Imienia twego. 7. DNi do dni krolewskich przydaj: niech będą látá jego od narodu do narodu. 8. Niech mieszka ná wieki przed oblicżem Bożym: zgotuj miłośierdźie y práwdę
Skrót tekstu: BG_Ps
Strona: 581
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Psalmów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
wiadomy, rzekł: Królu, panie mój, tym dwiema stanom ludzi łaskawość i miłość swoje tak ukażesz, kiedy uczonym złota dostatek dasz, aby tem więcej i lepiej się uczyli, a regularystom nic nie dasz w zakonie, aby na swem powołaniu przestawali.
Nie dawaj derwiszowi szat ani pieniędzy: Podejrzany to derwisz, co się schrania nędzy. Bo temu, którykolwiek służy Panu nieba, I szat, i widerkafów, i skarbów nie trzeba. I piękne palce, i co serca ludzkie zwodzą, Młodych białychgłów uszy, chocia też nie chodzą I z zausznicami i z pierścieńmi drogiemi, A przecie nie szpetniejsze są między inszemi. Niepyszna panna i co gładką
wiadomy, rzekł: Królu, panie mój, tym dwiema stanom ludzi łaskawość i miłość swoje tak ukażesz, kiedy uczonym złota dostatek dasz, aby tém więcéj i lepiéj się uczyli, a regularystom nic nie dasz w zakonie, aby na swém powołaniu przestawali.
Nie dawaj derwiszowi szat ani pieniędzy: Podejrzany to derwisz, co się schrania nędzy. Bo temu, którykolwiek służy Panu nieba, I szat, i widerkafów, i skarbów nie trzeba. I piękne palce, i co serca ludzkie zwodzą, Młodych białychgłów uszy, chocia też nie chodzą I z zausznicami i z pierścieńmi drogiemi, A przecie nie szpetniejsze są między inszemi. Niepyszna panna i co gładką
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 110
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879