cięty, Albo śmiertelnie ranny albo chłop beł ścięty. Zbroja jej najmocniejsza żadna nie strzymała, Gdzie dosięgła, krew płynąć strumieniem musiała. Dopiero Cimoskowi żal, że w onej dobie Nie ma ognia i rury żelaznej przy sobie.
LXXI.
Woła głosem na swoich i grozi i fuka, Aby mu ją przynieśli; ale choć się spuka, Nikt nie słyszy, bo który ujdzie w miasto zdrowy, Nie myśli znowu natrzeć na miecz Orlandowy. A widząc król fryzyjski, że każdy ucieka, I on o sobie radzi i więcej nie czeka; Bieży do bramy, woła na swych: „Wzwód podnoście!” Ale bez skutku, bo już grabia beł
cięty, Albo śmiertelnie ranny albo chłop beł ścięty. Zbroja jej najmocniejsza żadna nie strzymała, Gdzie dosięgła, krew płynąć strumieniem musiała. Dopiero Cimoskowi żal, że w onej dobie Nie ma ognia i rury żelaznej przy sobie.
LXXI.
Woła głosem na swoich i grozi i fuka, Aby mu ją przynieśli; ale choć się spuka, Nikt nie słyszy, bo który ujdzie w miasto zdrowy, Nie myśli znowu natrzeć na miecz Orlandowy. A widząc król fryzyjski, że każdy ucieka, I on o sobie radzi i więcej nie czeka; Bieży do bramy, woła na swych: „Wzwód podnoście!” Ale bez skutku, bo już grabia beł
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 189
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
do wysługi i promocji, do przyzwoitego gęby szlacheckiej na usłudze pożywienia. Kędy (słowem, rzekę) pożal się Boże i zemścij powierzonej krwie szlacheckiej.
Wincenty: Ba, i prostej podciwego chłopa, którymi oni teraz najwięcej figurują ozdobę dworów swoich, na modelusz cudzoziemskiej służby proste ładując jak niedźwiedzie parobki.
Jacek: Dlaboga, spukam się od śmiechu, uważając tych to wytwornych musiów miny, krój i obyczaje. Jak to oni pohani facowie spod peruk swoich jak spod ogonów kobylich wyglądają misternie, na pocieszną cudzoziemców komedią łamią się i układają, panie swoje za ręce wodzą, na akcent zawiślańskich gbarów albo Niemców głuchych zażywając języka.
Wincenty: Ba, i często
do wysługi i promocyi, do przyzwoitego gęby szlacheckiej na usłudze pożywienia. Kędy (słowem, rzekę) pożal się Boże i zemścij powierzonej krwie szlacheckiej.
Wincenty: Ba, i prostej podciwego chłopa, którymi oni teraz najwięcej figurują ozdobę dworów swoich, na modelusz cudzoziemskiej służby proste ładując jak niedźwiedzie parobki.
Jacek: Dlaboga, spukam się od śmiechu, uważając tych to wytwornych musiów miny, krój i obyczaje. Jak to oni pohani facowie spod peruk swoich jak spod ogonów kobylich wyglądają misternie, na pocieszną cudzoziemców komedyją łamią się i układają, panie swoje za ręce wodzą, na akcent zawiślańskich gbarów albo Niemców głuchych zażywając języka.
Wincenty: Ba, i często
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 278
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
z Państwa, obalcie go z tronem: Lib. Ach pomniej że mi Ojcem jest rodzonem. 148. Wzdycha me serce ustawicznie, wzdycha, I od wzdychania rozdziera się prawie: Lecz jeśli chęci która w nim jest cicha, Szczęście się kiedy nie stawi łaskawie: Przyjdzie Ojcowskich że będzie musiało Słuchać rozkazów; by się spukać miało. 149. Sposobu jednak nie widzę żadnego, Abyśmy lepszej doczekali chwili. Epaf. A ja saś wkrótce spodziewa się tego, Ze się zawziętość Fortuny przesili. Niechaj się wszytko nie pomyślnie dzieje: Kto szczerze kocha nie traci nadzieje. 150. Widzisz, jako się nieprzjacielowi Twemu powodzi? sama go piastuje Fortuna
z Páństwá, obalćie go z tronem: Lib. Ach pomniey że mi Oycem iest rodzonem. 148. Wzdycha me serce ustáwicznie, wzdycha, Y od wzdychánia rozdźiera się práwie: Lecz ieśli chęći ktora w nim iest ćicha, Szczęśćie się kiedy nie stáwi łáskáwie: Przyidźie Oycowskich że będźie muśiáło Słucháć roskazow; by się spukać miáło. 149. Sposobu iednák nie widzę żadnego, Abyśmy lepszey doczekáli chwili. Epáf. A ia saś wkrotce spodźiewa się tego, Ze się záwźiętość Fortuny prześili. Niechay się wszytko nie pomyślnie dźieie: Kto szczerze kocha nie tráći nádźieie. 150. Widźisz, iáko się nieprziaćielowi Twemu powodźi? samá go piástuie Fortuná
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 100
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
i z urazą Boską: I z zawiedzeniem dzieci/ i duszy zmarłego. Owo zgoła marniejszej straty i brzydliwszej Nie masz/ nad tento zbytek pogrzebowy/ który Szaleństwem nie miłością bezpiecznie zwać możem. Zdarzyłby BÓg w nim koniec/ ale cóż gdy jedna Nad drugą się przesadza? Długów będzie jak bru/ A przecię by się spukać; tak tam było/ trzeba Żeby też i tu było. Hala Hala Małpo/ Nie wolisz na jałmużny/ więc i na ubogie Obrócić/ nisz na zbytek? co po Katafalkach? Co po trunnach cenowych/ ba srebrnych/ i jakich Relikwie nie mają z Rzymu przywiezione. A przeto moja żono/ w głos to
y z vrazą Boską: Y z záwiedzeniem dźieći/ y duszy zmárłego. Owo zgoła márnieyszey stráty y brzydliwszey Nie masz/ nád tento zbytek pogrzebowy/ ktory Száleństwem nie miłośćią bespiecznie zwáć możem. Zdarzyłby BOg w nim koniec/ ále cosz gdy iedna Nád drugą się przesadza? Długow będźie iák bru/ A przećię by się spukáć; ták tám było/ trzebá Żeby tesz y tu było. Hala Hala Małpo/ Nie wolisz ná iáłmużny/ więc y ná vbogie Obroćić/ nisz ná zbytek? co po Katafálkách? Co po trunnách cenowych/ ba srebrnych/ y iákich Reliquie nie máią z Rzymu przywieźione. A przeto moiá żono/ w głos to
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 19
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650