ulżenia. I przeto kiedy się w niej będziesz kąpał/ a obaczisz że potrosze pocznieć odelżywać ona choroba; tedy byś miał i czterdzieści dni przy niej mieszkać/ i co więcej mieszkaj: a tak jej używaj jako cię Medyk nauczył. Znajdą się też takowi z chorobami mniejszymi i wolniejszymi/ że i za tydzień wszytkie się uśmierzą i zniosą; i przeto też niepowinni dłużej tej wody Szklanej używać. Miejże tedy tę naukę i przestrogę odemnie jedenastą/ którą i ten ósmy Rozdział zamyka. O Cieplicach Rozdział Ósmy. O Cieplicach Rozdział Ósmy. Galen: r. ad Clau. cap: r. O Cieplicach Galen: 3. de
vlżenia. Y przeto kiedy się w niey będźiesz kąpał/ á obacźysz że potrosze pocżnieć odelżywáć oná chorobá; tedy byś miał y cżterdźieśći dni przy niey mieszkáć/ y co więcey mieszkay: á ták iey vżyway iáko ćię Medyk náucżył. Znaydą się też tákowi z chorobámi mnieyszymi y wolnieyszymi/ że y zá tydźień wszytkie się vśmierzą y zniosą; y przeto też niepowinni dłużey tey wody Skláney vżywáć. Mieyże tedy tę náukę y przestrogę odemnie iedennastą/ ktorą y ten osmy Rozdźiał zámyka. O Cieplicách Rozdźiał Osmy. O Cieplicách Rozdźiał Osmy. Galen: r. ad Clau. cap: r. O Cieplicách Galen: 3. de
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 161.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
na miejsce przechodzi/ nie widzę ja miary żadnej/ aby miała ta woda wywabić go i wyciągnać na głowę: gdyż ona zgłębokich miejsc i zewnątrza niewyciąga złych wilgotności/ ale te tylko/ które pózaskurzu zostają/ i około związów i członków. Przypadki też któremi się więc pokrywa ta choroba gościec/ nie mogą się uśmierzyć i ukoić tą wodą. bo aczby niektórym nieco mogło się pomoc; ale przyczyna czyniąca/ chorobe tym barziej mogłaby się rozżarzyć. za czym i choroba/ i one wszytkie przypadki co raz więtszemiby się stawały. Nie radzę ja tedy żadnemu/ który tylko na gościec choruje/ do tej wody się udawać: gdyż
ná mieysce przechodźi/ nie widzę ia miáry żadney/ áby miáła tá wodá wywabić go y wyćiągnać ná głowę: gdyż oná zgłębokich mieysc y zewnątrza niewyćiąga złych wilgotnośći/ ále te tylko/ ktore pózáskurzu zostaią/ y około związow y cżłonkow. Przypadki też któremi się więc pokrywa tá chorobá gośćiec/ nie mogą się vśmierzyć y vkoić tą wodą. bo ácżby niektorym nieco mogło się pomoc; ale przycżyná cżyniąca/ chorobe tym bárźiey mogłaby się rozżarzyć. zá cżym y chorobá/ y one wszytkie przypadki co raz więtszemiby się sstawały. Nie radzę ia tedy żadnemu/ ktory tylko ná gośćiec choruie/ do tey wody się vdáwáć: gdyż
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 205.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
, w czerwcu grad i nawałnica nieco popsują. Ale zaćmienia głód znaczny w naszych krajach zrobią. Wina niewiele. Na Podolu, Wołyniu i około Kamieńca wsi ogniem spalenie i wiele pożarów zaćmienie wzbudzi; zgoła te dwa roki nieszczęśliwe chcą nam przynieść klęskę.
1738. W październiku i listopadzie inundacyje albo powodzie wielkie nadzwyczaj, choroby uśmierzą się i przestaną grasować. Czasy marsowe uspokojenie swoje mieć będą. Urodzaj lepszy, jednak niewczesne tatarki wszystkie zarazi, około trzeciej części czerwca grad poprzetłuka, w marcu do połowy kwietnia ognia przestrzegać. Od początku czerwca aż do dnia 5 lipca w Krakowie i po Małej Polsce pożary częste, od tego czasu aż do wpół sierpnia do
, w czerwcu grad i nawałnica nieco popsują. Ale zaćmienia głód znaczny w naszych krajach zrobią. Wina niewiele. Na Podolu, Wołyniu i około Kamieńca wsi ogniem spalenie i wiele pożarów zaćmienie wzbudzi; zgoła te dwa roki nieszczęśliwe chcą nam przynieść klęskę.
1738. W październiku i listopadzie inundacyje albo powodzie wielkie nadzwyczaj, choroby uśmierzą się i przestaną grasować. Czasy marsowe uspokojenie swoje mieć będą. Urodzaj lepszy, jednak niewczesne tatarki wszystkie zarazi, około trzeciej części czerwca grad poprzetłuka, w marcu do połowy kwietnia ognia przestrzegać. Od początku czerwca aż do dnia 5 lipca w Krakowie i po Małej Polsce pożary częste, od tego czasu aż do wpół sierpnia do
Skrót tekstu: DuńKal1731Rzecz
Strona: 8
Tytuł:
Praktyka gospodarska każdemu potrzebna
Autor:
Stanisław Duńczewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1731 a 1740
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1740
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
było jej można otrzezwić. HRABINY SZWEDZKIEJ G** Część I. PRZYPADKI HRABINY SZWEDZKIEJ G** PRZYPADKI HRABINY SZWEDZKIEJ G**
Mąż mój tym czasem po Karolinę poszedł, którejśmy, jak z izby wybiegła, jeszcze nie widzieli. Znalazł ją w chłodniej klęczącą. Zaraz wolę powiedzieć, co się dnia następującego stało. Już gwałtowność naszych afektów była się uśmierzyła, i zamiast jej tęskność nastąpiła smętna. Łzy i wzdychania, które zdumienie wczora zatrzymało; już swoję miały wolność, a myśmy szukali naszej pociechy w żaleniu się i w społubolewaniu. Karlson przyszedł do łóżka swojej Marianny, a z nim smutek, bojaźń, wstyd, żal, i utrapiona serdeczność. Boleśnie było na
było iey można otrzezwić. HRABINY SZWEDZKIEY G** Część I. PRZYPADKI HRABINY SZWEDZKIEY G** PRZYPADKI HRABINY SZWEDZKIEY G**
Mąż moy tym czasem po Karolinę poszedł, ktoreyśmy, iak z izby wybiegła, ieszcze nie widzieli. Znalazł ią w chłodniey klęczącą. Zaraz wolę powiedzieć, co śię dnia następuiącego stało. Już gwałtowność naszych afektow była śię uśmierzyła, i zamiast iey teskność nastąpiła smętna. Łzy i wzdychania, ktore zdumienie wczora zatrzymało; iuż swoię miały wolność, a myśmy szukali naszey pociechy w żaleniu śię i w społubolewaniu. Karlson przyszedł do łożka swoiey Maryanny, a z nim smutek, boiazń, wstyd, żal, i utrapiona serdeczność. Boleśnie było na
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 53
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
. Ale nim piasek szeroki przepadnę, A do tej wody pożądanej wpadnę, Zrozumiał Arnolf rzecz umysłu mego, A zrozumiawszy — on jeszcze sporszego Poruszył biegu i prędsze zawody Nade mnie puścił, tak że wprzód u wody, Niżli ja stanął. Dopieroż mi w oczy Jak nieprzyjaciel niedyskretny skoczy I porwie za pas, ani się uśmierzy, Aż mię na brzegu o piasek uderzy. Ach! mnie niestetyż! jak na mnie drży ciało, Gdy to wspominam! Wszakże, co się stało, Wstyd mię i mówić! Same zapłakały Nimfy na ten grzech i w głos zahuczały Z gruntu morskiego. Sama ziemia drżała, Gdym wielkim gwałtem z kwiecia
. Ale nim piasek szeroki przepadnę, A do tej wody pożądanej wpadnę, Zrozumiał Arnolf rzecz umysłu mego, A zrozumiawszy — on jeszcze sporszego Poruszył biegu i prędsze zawody Nade mnie puścił, tak że wprzód u wody, Niżli ja stanął. Dopieroż mi w oczy Jak nieprzyjaciel niedyskretny skoczy I porwie za pas, ani się uśmierzy, Aż mię na brzegu o piasek uderzy. Ach! mnie niestetyż! jak na mnie drży ciało, Gdy to wspominam! Wszakże, co się stało, Wstyd mię i mówić! Same zapłakały Nimfy na ten grzech i w głos zahuczały Z grontu morskiego. Sama ziemia drżała, Gdym wielkim gwałtem z kwiecia
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 189
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
uznawszy jeszcze od Wojewodzica ku sobie żadnej przyjaźnej i skłonności, ani wiedząc że się w niej kochał, gniewliwie to przyjmowała, co jej codzień jej Towarzyszki przymawiały. A ustawyczne te ich żarty z przymowkami to sprawiły, że z wielkim Staraniem strzegła się i na niego raz wejrzyć: twierdząć, że tym sposobem te gadki uśmierzą się nie znacznie. Polski.
Wojewodzic, uznawszy to przedsięwzięcie, powtórzył swoje chęci, i potwierdził dowcipem swojem to, co udawano o jego Przyjaźni ku Beraldzie; zawsze jej służył; a co tylko był zart na początku, stał się potym prawdziwym związkiem. Ledwie nie obumierał, że nie mógł chęci swoich inaczej pokazać oprócz usług
uznawszy ieszcże od Woiewodzica ku sobie żadney przyiaźney y skłonnośći, ani wiedząc że się w niey kochał, gniewliwie to przyimowała, co iey codźień iey Towarzyszki przymawiały. A ustawycżne te ich żarty z przymowkami to sprawiły, że z wielkim Staraniem strzegła się y ná niego raz weyrzyć: twierdząć, że tym sposobem te gadki usmierzą się nie znacżnie. Polski.
Woiewodźic, uznawszy to przedsięwźięćie, powtorzył swoie chęći, y potwierdźił dowćipem swoiem to, co udawano o iego Przyiaźni ku Beraldzie; zawsze iey służył; á co tylko był zart ná pocżątku, stał się potym prawdźiwym związkiem. Ledwie nie obumierał, że nie mogł chęći swoich inacżey pokazáć oprocż usług
Skrót tekstu: PrechDziałKaw
Strona: 5
Tytuł:
Kawaler polski z francuskiego przetłumaczony
Autor:
Jean de Prechac
Tłumacz:
Jan Działyński
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1722
Data wydania (nie wcześniej niż):
1722
Data wydania (nie później niż):
1722
w pole wychodzić wojskom, ale wprzódy Tym, co same ścinali wczora wojewody. Obyż setną część nasz król miał w sobie tej chęci, W godniejszej by po dziś dzień zostawał pamięci! Znał Chodkiewicz Osmana i co się weń wlewa, Że jako prędko płacze, tak też prędko śpiewa; Jako lada przeciwnym wiatrem się uśmierzy, Tak kiedy po nim wionie, zaraz buje szerzy. I dziś pewnie sukcesu wczorajszego zechce Spróbować, bo nie wytrwa, bo go w serce łechce. Tak Chodkiewicz prorockim kiedy duchem wróży, Każe się mieć na pilnej ludziom swym ostroży; Każe trąbić gotowość, poosadzać wały; Każe u dział puszkarzom przecierać zapały, Zwłaszcza
w pole wychodzić wojskom, ale wprzódy Tym, co same ścinali wczora wojewody. Obyż setną część nasz król miał w sobie tej chęci, W godniejszej by po dziś dzień zostawał pamięci! Znał Chodkiewicz Osmana i co się weń wlewa, Że jako prędko płacze, tak też prędko śpiewa; Jako lada przeciwnym wiatrem się uśmierzy, Tak kiedy po nim wionie, zaraz buje szerzy. I dziś pewnie sukcesu wczorajszego zechce Spróbować, bo nie wytrwa, bo go w serce łechce. Tak Chodkiewicz prorockim kiedy duchem wróży, Każe się mieć na pilnej ludziom swym ostroży; Każe trąbić gotowość, poosadzać wały; Każe u dział puszkarzom przecierać zapały, Zwłaszcza
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 192
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
onym wyrzucać, chyba na drugą napadszy ruję, która tak blisko jedna na drugą nachodzić nie zwykli. Mieliby jednak nacirać tak żwawie, co się nigdy nie zdarza, bo mając nogi podcięte, jelita wypuszczone, gardła równie naakomodowane, nie są in statu atakowania, dać z kilku rusznic ognia do najżwawszych, a muszą się uśmierzyć. Rano bowiem w tym miejscu śnig widząc krwią zbroczony, łatwiej każdego z nich dojść z pańską, upewniam uciechą, a chudopacholskim, bo nie na jednej skórze, profitem.
Na bicie w owsach niedźwiedzi mać chłopska chytry wymyśliła sposób, którym przez jesień w pogranicznych nad Moskwą wioskach naszych nie jedne pięćdziesiąt
onym wyrzucać, chiba na drugą napadszy ruję, która tak blisko jedna na drugą nachodzić nie zwykli. Mieliby jednak nacirać tak żwawie, co się nigdy nie zdarza, bo mając nogi podcięte, jelita wypuszczone, gardła równie naakomodowane, nie są in statu atakowania, dać z kilku rusznic ognia do najżwawszych, a muszą się uśmierzyć. Rano bowiem w tym miejscu śnig widząc krwią zbroczony, łatwiej kóżdego ź nich dojść z pańską, upewniam uciechą, a chudopacholskim, bo nie na jednej skórze, profitem.
Na bicie w owsach niedźwiedzi mać chłopska chytry wymyśliła sposób, którym przez jesień w pogranicznych nad Moskwą wioskach naszych nie jedne pięćdziesiąt
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 207
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
Lecz Jabłonowski przeczuwszy złodzieja, żeby mu ściany nie podkopał kędy, szykiem na jego wychodzi zapędy.
128 I harcem naprzód z pogaństwem się ściera, gotów się z nimi piersiami uderzyć, ale kiedy ten nie nazbyt naciera, komuś się dobrze zdarzyło wymierzyć w czoło sołtana – wojenna to biera – że mu w ochocie przyszło się uśmierzyć; przeto nim weźmie drugi raz po ziebrze, posławszy zastaw, cyrulika żebrze.
129 Gdy tak w Złoczowie, chan imprezę nową z inszym sołtanem gotuje ku Lwowu. Aż Adzigierej z zawinioną głową korzyść mu swego przynosi obłowu.
Toż wojska jego podniósszy połową, każe fortuny spróbować tam znowu; na niegotowych jeżeli przypadnie,
Lecz Jabłonowski przeczuwszy złodzieja, żeby mu ściany nie podkopał kędy, szykiem na jego wychodzi zapędy.
128 I harcem naprzód z pogaństwem się ściera, gotów się z nimi piersiami uderzyć, ale kiedy ten nie nazbyt naciera, komuś się dobrze zdarzyło wymierzyć w czoło sołtana – wojenna to biera – że mu w ochocie przyszło się uśmierzyć; przeto nim weźmie drugi raz po ziebrze, posławszy zastaw, cyrulika żebrze.
129 Gdy tak w Złoczowie, chan imprezę nową z inszym sołtanem gotuje ku Lwowu. Aż Adzigierej z zawinioną głową korzyść mu swego przynosi obłowu.
Toż wojska jego podniósszy połową, każe fortuny spróbować tam znowu; na niegotowych jeżeli przypadnie,
Skrót tekstu: PotMuzaKarp
Strona: 49
Tytuł:
Muza polska
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Adam Karpiński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1996
odejdą pijawki i krew, zaraz przyłożyć Roży suchej z kwiatem Bzowym w Winie uprażonych, aby zapalenie większe nie nastąpiło za krwią odeszłą, co się często trafia nie bez wielkiego bólu. Dla uśmierzenia bólów Podagrycznych te osobliwe proste podają się sposoby
NAprzód starać się o to aby tam gdzie bardzo ból dokucza spuchło, przez co zaraz się uśmierzy, na co weźmi Lagru śledziowego, zgrzej maczaj chusty i okładaj ciepło, co godżynaeniając, albo zgrzej piwa dobrze go osoliwszy i okładaj, jeszcze lepiej będzie, gdy przydasz Saletry. Albo weźmi Ługu mocnego kwartę, wsyp weń koperwasu prostego utartego łyżkę dobrą, Salarmoniaku tylosz, zgrzej dobrze i okładaj. Sposoby
odeydą pijawki y krew, záraz przyłożyć Roży suchey z kwiátem Bzowym w Winie upráżonych, áby zapálenie większe nie nástąpiło zá krwią odeszłą, co się często tráfia nie bez wielkiego bolu. Dla usmierzeniá bolow Podágrycznych te osobliwe proste podáią się sposoby
NAprzod stáráć się o to áby tám gdzie bárdzo bol dokuczá spuchło, przez co záraz się usmierzy, ná co weźmi Lagru śledźiowego, zgrzey maczay chusty y okłáday ćiepło, co godżináeniáiąc, álbo zgrzey piwá dobrze go osoliwszy y okłáday, ieszcze lepiey będźie, gdy przydász Sáletry. Albo weźmi Ługu mocnego kwártę, wsyp weń koperwásu prostego utártego łyszkę dobrą, Salarmoniáku tylosz, zgrzey dobrze y okłáday. Sposoby
Skrót tekstu: PromMed
Strona: 35
Tytuł:
Promptuarium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1716
Data wydania (nie wcześniej niż):
1716
Data wydania (nie później niż):
1716