ogony. Wrona, kołacze upiększy, siadła na opałce, Przyniosła jej czapla rybek coś trochę w kobiałce. Od godnych trunków kulik klucze nosił I każdego uczęstował, kto go tylko prosił. A wilk siedzi sromieźliwy, jako to młodzieniec, Przyskoczyła pani wrona, włożyła nań wieniec. Wilk powstawszy w taniec idzie, chyżo się uwija, Ożenić go, ożenić go, wesoła bestyja! Wilczysko się ożeniło, uszy opuściło, Biedna moja hołoweczka, cóż mi po tym było! Pókim sobie był młodzieńcem, wszyscy mi zajźrzeli, A z wesela teraz mego wszyscy się naśmieli. Była też tam i koteczka z małymi dziatkami, Kazała im przywitać się z
ogony. Wrona, kołacze upiększy, siadła na opałce, Przyniosła jej czapla rybek coś trochę w kobiałce. Od godnych trunków kulik klucze nosił I każdego uczęstował, kto go tylko prosił. A wilk siedzi sromieźliwy, jako to młodzieniec, Przyskoczyła pani wrona, włożyła nań wieniec. Wilk powstawszy w taniec idzie, chyżo się uwija, Ożenić go, ożenić go, wesoła bestyja! Wilczysko się ożeniło, uszy opuściło, Biedna moja hołoweczka, cóż mi po tym było! Pókim sobie był młodzieńcem, wszyscy mi zajźrzeli, A z wesela teraz mego wszyscy się naśmieli. Była też tam i koteczka z małymi dziatkami, Kazała im przywitać się z
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 611
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, Niosąc na ręku smętną dziewicę wrzeszczącą. Przypadł i Bryliador tam po małej dobie, Mając rozgniewanego Orlanda na sobie; Który skoro weń wjechał, wszędzie upatrował, Ale rycerza ani panny nie najdował.
IX.
Zsiada z Bryliadora i gniewem zażarty, Głębiej wchodzi i pałac przebiega otwarty I wszędzie i tam i sam rączo się uwija, Żadnej sale, żadnego pokoju nie mija. Skoro daremnie dolne poprzębiegał gmachy, Po wschodzie wbiegł na piętro pod samemi dachy; Ale na górnem, jako i na piętrze niskiem, I czas i pracą tracąc, nie potkał się z ni skiem.
X.
Muru namniej nie widzi ani gołej ściany: Wszytek pałac beł
, Niosąc na ręku smętną dziewicę wrzeszczącą. Przypadł i Bryliador tam po małej dobie, Mając rozgniewanego Orlanda na sobie; Który skoro weń wjechał, wszędzie upatrował, Ale rycerza ani panny nie najdował.
IX.
Zsiada z Bryliadora i gniewem zażarty, Głębiej wchodzi i pałac przebiega otwarty I wszędzie i tam i sam rączo się uwija, Żadnej sale, żadnego pokoju nie mija. Skoro daremnie dolne poprzębiegał gmachy, Po wschodzie wbiegł na piętro pod samemi dachy; Ale na górnem, jako i na piętrze nizkiem, I czas i pracą tracąc, nie potkał się z ni zkiem.
X.
Muru namniej nie widzi ani gołej ściany: Wszytek pałac beł
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 250
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zbiegają I aby konia dosiadł, pomoc mu dawają.
LXV.
Ariodant miecz straszny kręcił wielkiem kołem, O czem umie Artalik powiedzieć z Mirkołem, Ale jeszcze Kazimierz lepiej i Arbali Siłę jego i rękę potężną poznali: Pierwszy dwa żywo uszli z ranami wielkiemi, Pośledniejszy zabici, zostali na ziemi. Niemniej mężnie Lurkani z mieczem się uwija, Siecze, rąbie, obala i na śmierć zabija.
LXVI.
Ale nie wierzcie, aby bój między polami Mniejszy beł, niż nad rzeką z nieprzyjaciołami; Nie mniemajcie, aby te wojska próżnowały, Co pod sprawą książęcia z Linkastru zostały. Te na hufce hiszpańskie mężnie uderzyły I chwilę równe sobie obie stronie były,
zbiegają I aby konia dosiadł, pomoc mu dawają.
LXV.
Aryodant miecz straszny kręcił wielkiem kołem, O czem umie Artalik powiedzieć z Mirkołem, Ale jeszcze Kazimierz lepiej i Arbali Siłę jego i rękę potężną poznali: Pierwszy dwa żywo uszli z ranami wielkiemi, Pośledniejszy zabici, zostali na ziemi. Niemniej mężnie Lurkani z mieczem się uwija, Siecze, rąbie, obala i na śmierć zabija.
LXVI.
Ale nie wierzcie, aby bój między polami Mniejszy beł, niż nad rzeką z nieprzyjaciołami; Nie mniemajcie, aby te wojska próżnowały, Co pod sprawą książęcia z Linkastru zostały. Te na hufce hiszpańskie mężnie uderzyły I chwilę równe sobie obie stronie były,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 373
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Nie zje, jeno ćwierć mięsa na swoim obiedzie, A przy tym beczka wina z piwnice wyjedzie. O dzbanie mój kochany, toć dziwnie smakujesz, A nigdy swoim smakiem nikogo nie strujesz! Dla ciebie mój tatuchnik stołka w niebie dostał I potem z twego bogiem dobrodziejstwa został. Już tam teraz przed bogi z pępem się uwija, Co który nie dosączy, tego on dopija. W kufel jedno raz wejrzy swym wspaniałym okiem, Dzban zaraz cały wytchnie jednym jego wzrokiem. To bóg tak, a wy, ludzie, co wam ziemia rodzi, Ten napój pijcie, niech wam gardziel w winie brodzi. Bo lub szpikanardowe wódki i różane,
. Nie zje, jeno ćwierć mięsa na swoim obiedzie, A przy tym beczka wina z piwnice wyjedzie. O dzbanie mój kochany, toć dziwnie smakujesz, A nigdy swoim smakiem nikogo nie strujesz! Dla ciebie mój tatuchnik stołka w niebie dostał I potem z twego bogiem dobrodziejstwa został. Już tam teraz przed bogi z pępem się uwija, Co który nie dosączy, tego on dopija. W kufel jedno raz wejrzy swym wspaniałym okiem, Dzban zaraz cały wytchnie jednym jego wzrokiem. To bóg tak, a wy, ludzie, co wam ziemia rodzi, Ten napój pijcie, niech wam gardziel w winie brodzi. Bo lub szpikanardowe wódki i różane,
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 258
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
i w nim skarbiec dla sforcowania tej dostatniej aparencji i depozytu bezpiecznego? Facjatę dym wskroś przejął, wewnątrz pluskwy zasmrodzili, czerw na wylot strawił, kiczka zaniedbana odkryła, garderoba jarzyna zawaliła, mąki jak pudru dostatek szafarnią naładował, zwierciadło mysz pod ścian? zawlekła, JegoMć na pańskie woła, JejMć z warząchą się uwija, a przecie garnitury, stroje i mody aż przez morza Paryż przysyła pod proporcyją zażywania i sposobności, jakby pod kijankę Doroty delikatnego w gatunku i przywileju korporału. Pytam się jeszcze, skąd przecie koszt i dochody na to? Maciek zrobi, Maciek zje, wół za granicę nie pociągnie, skiba do Gdańska nie wyprawi,
i w nim skarbiec dla sforcowania tej dostatniej aparencyi i depozytu bezpiecznego? Facyjatę dym wskroś przejął, wewnątrz pluskwy zasmrodzili, czerw na wylot strawił, kiczka zaniedbana odkryła, garderobą jarzyna zawaliła, mąki jak pudru dostatek szafarnią naładował, zwierciadło mysz pod ścian? zawlekła, JegoMć na pańskie woła, JejMć z warząchą się uwija, a przecie garnitury, stroje i mody aż przez morza Paryż przysyła pod proporcyją zażywania i sposobności, jakby pod kijankę Doroty delikatnego w gatunku i przywileju korporału. Pytam się jeszcze, skąd przecie koszt i dochody na to? Maciek zrobi, Maciek zje, wół za granicę nie pociągnie, skiba do Gdańska nie wyprawi,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 288
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
śmierci podpadamy, która nikomu, kosząc, nie folguje, wszytkich morduje. Tak jej wniść wolno, gdzie pałac bogaty, jako do lichej i ubogiej chaty; stamtąd wywłóczy mieszkańca każdego sobie danego. Rzuca infuły, wydziera korony, obala królów i cesarzów trony, napotężniejszym karki załemuje, sama panuje. Na każdym miejscu prawie się uwija, niejednym wszystkich orężem zabija: tych gwałtem dawi, na tych z lekka czuje, chorobą psuje. Jako żałosno widzieć śmiertelnego człowieka przedtym rozkoszy pełnego, a on umiera zewsząd utrapiony i opuszczony. Heb. 9,(27) Eccl. 12 2Reg. 14,(14) Job 14,(1-2
śmierci podpadamy, która nikomu, kosząc, nie folguje, wszytkich morduje. Tak jej wniść wolno, gdzie pałac bogaty, jako do lichej i ubogiej chaty; stamtąd wywłóczy mieszkańca każdego sobie danego. Rzuca infuły, wydziera korony, obala królów i cesarzów trony, napotężniejszym karki załemuje, sama panuje. Na każdym miejscu prawie się uwija, niejednym wszystkich orężem zabija: tych gwałtem dawi, na tych z lekka czuje, chorobą psuje. Jako żałosno widzieć śmiertelnego człowieka przedtym rozkoszy pełnego, a on umiera zewsząd utrapiony i opuszczony. Heb. 9,(27) Eccl. 12 2Reg. 14,(14) Job 14,(1-2
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 8
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
rodzące się z Ekshalacyj Meteorycznej. O Kometach LUcanus mówi: Nunquam Caelo spectatum impune Cometen. METEORA Ziemskie, kruszcowe, i podziemne, są te: Trzęsienie Ziemi, które się dzieje przez spiritus obfite, suche, ciepłe, w ziemi zawarte, z tamtąd się wielkim impetem dobywające, a Meatu nie znajdując, po podziemię się uwijają, jej przez to komocję causando, według Arystotelesa i Sequitów jego. Według drugich trzęsienie ziemi sprawuje materia w ziemi Siarczysta, Sal[...] trowa, klejowata, a prżytym miejsca szpar, rozpadlin pełne, górzyste, jak gębka dziurawe, przez które wiatry się wkradłszy motum czynią. Inne tu spectantia dla krótkości opuszczam, wracając się do
rodzące się z Exhalacyi Meteoryczney. O Kometach LUcanus mowi: Nunquam Caelo spectatum impune Cometen. METEORA Ziemskie, kruszcowe, y podziemne, są te: Trzęsienie Ziemi, ktore się dzieie przez spiritus obfite, suche, ciepłe, w ziemi zawarte, z tamtąd się wielkim impetem dobywaiące, a Meatu nie znayduiąc, po podziemię się uwiiaią, iey przeż to kommocyę causando, według Aristotelesa y Sequitow iego. Według drugich trzęsienie ziemi sprawuie materya w ziemi Siarczysta, Sal[...] trowa, kleiowata, a prżytym mieysca szpar, rospadlin pełne, gorzyste, iak gębka dziurawe, przez ktore wiatry się wkradłszy motum czynią. Inne tu spectantia dla krotkości opuszcżam, wracaiąc się do
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 166
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, od Europy całej aprobowaną. Czasów starożytnych gdy Titus Flaminius Konsul wieżdzał do Rzymu z triumfem, 2000 Rzymianów stanęło w czapkach, na znak nadanej od niego sobie wolności. A jak tylko Nero Ce- Jakich strojów na głowie zażywano?
sarz Tyrańskie zakończył życie, i panowanie despotyczne, cale zaraz Rzymskie pospólstwo z nakrytą po Rzymie uwijało się głową, iż z śmierci tyrana wolność im urodziła się, jako piszą Svetonius i Victor. Maximilianus Sandaeus Jezuita, koniekturuje probabiliter w swych księgach, że taki znak wolności wynalazł Ianus panujący u Latynów. i twierdzi, iż to był ipissimus Noę, który Synów swych po potopie świata nadał czapkami in signum wolności.
Czapek
, od Europy caley approbowaną. Cżasow starożytnych gdy Titus Flaminius Konsul wieżdzał do Rzymu z tryumfem, 2000 Rzymianow stanęło w czapkach, na znak nadaney od niego sobie wolności. A iak tylko Nero Ce- Iakich stroiòw na głowie zażywano?
sarz Tyrańskie zakończył życie, y panowanie despotyczne, cale zaraz Rzymskie pospolstwo z nakrytą po Rzymie uwiiało się głową, iż z smierci tyrana wolność im urodziła się, iako piszą Svetonius y Victor. Maximilianus Sandaeus Iezuita, koniekturuie probabiliter w swych ksiegach, że taki znak wolności wynalazł Ianus panuiący u Latynow. y twierdzi, iż to był ipissimus Nòę, ktory Synow swych po potopie swiata nadał czapkami in signum wolności.
Czapek
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 69
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Jana Ewangelisty, Hugonotty, alias Kalwini i Zwinglianie, z rabowniczą ręką. Kościół Z Medarda pełny w tedy ludu, zbrojną naszli ręką, Kaznodzieję ranili, zabrali srebro. obrazom poucinali głowy, nowi kacia, Najświętszy SAKRAMENT zdeptali świezi Judasze, taką ganiących akcję zabijali, rzucali w studnie. Zdobytemi szpadami, konno i pieszo się uwijając, te słowa repetowali: Ewangelia, Ewangelia, gdzie są Bałwochwalscy Papistowie? Prosili tak uciśnieni o pomoc Katolicy Panów, tę według możności swojej dała Gyziusza Familia, która i Konfederacją, albo Ligę Gyziańską zwanę uczyniła na Heretyków; jakoż osłabili ją byli męstwem. Nakazane dysputy Teologów, na których Beza Obrazów wyrzucenie wnosił.
Iána Ewangelisty, Hugonotty, alias Kalwini y Zwingliánie, z rabowniczą ręką. Kościoł S Medarda pełny w tedy ludu, zbroyną naszli ręką, Kaznodzieię ranili, zabrali srebro. obrazom poucinali głowy, nowi kácia, Nayświętszy SAKRAMENT zdeptali świezi Iudasze, taką ganiących ákcyę zabiiali, rzucali w studnie. Zdobytemi szpádami, konno y pieszo się uwiiaiąc, te słowa repetowali: Ewangelia, Ewangelia, gdzie są Bałwochwalscy Papistowie? Prosili tak uciśnieni o pomoc Kátolicy Panow, tę według możności swoiey dała Gyziusza Familiá, ktorá y Konfederacyą, albo Ligę Gyziańską zwánę uczyniłá na Heretykow; iakoż osłabili ią byli męstwem. Nakázane dysputy Teologow, ná ktorych Beza Obrázow wyrzucenie wnosił.
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 196
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
łaskawego Pana/ stał się wielkim Tyranem. Gdy zaś szczęście faluje/ a powinie się noga/ pospolicie tracą serce. I pochlebcy nic nie pomogą. Bo ci tylko do utrat/ i na nieszczęśliwy hak przywieść gotowi: Lecz z nieszczęścia wydźwignąć nie umieją. Dla tego też póki się dobrze dzieje/ zabiegają/ dudkują/ uwijają się przed Pany/ jak złodzieje w jarmark: Skoroż burza szczęścia przeciwnego przypadnie/ wnet ich we złym razie odbiegają: a Panowie na koszu zostawają. Wielkim animuszom nadzieje tracić nie przystoi. Dobrze rzeczono: Magnae indolis est sperare semper. Lucius Florus lib. 4.Szczęściem też być hardym nie grzeczy: Dobrze Polybius lib
łáskáwego Páná/ stał się wielkim Tyránnem. Gdy záś szcżęśćie fáluie/ á powinie się nogá/ pospolićie trácą serce. Y pochlebcy nic nie pomogą. Bo ći tylko do vtrat/ y ná nieszcżęśliwy hak przywieść gotowi: Lecż z nieszcżęśćia wydźwignąć nie vmieią. Dla tego też poki się dobrze dźieie/ zábiegáią/ dudkuią/ vwiiáią się przed Pány/ iák złodźieie w iármárk: Skoroż burzá szcżęśćia przećiwnego przypádnie/ wnet ich we złym ráźie odbiegáią: á Pánowie ná koszu zostawáią. Wielkim ánimuszom nádźieie tráćić nie przystoi. Dobrze rzecżono: Magnae indolis est sperare semper. Lucius Florus lib. 4.Szcżęśćiem też być hárdym nie grzecży: Dobrze Polybius lib
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 127
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614