mu się ktoś przecię nań łaskawy I puścił mu róg twardej swojej ławy. Źle mu snadź siedzieć, równa mu się śmierci, Tak go po zadku ona ława wierci, Więc się przesiada coraz, poprawuje I na półłanki niewczas dyspenduje.
Aż panna rzekła, siedząc przed nim z bliska: „Ej, toć się wiercisz!” — A on jak z biczyska: „Gdybyś to co ja między udy miała, Dopieroż byś się, panienko, wierciała!” SEN
W południe więzień zasnąłem ubogi, Aż mi sen wdzięczny tę przysługę sprawił, Żem swą dziewczynę całował bez trwogi I w jej gładkości myśli moje bawił
mu się ktoś przecię nań łaskawy I puścił mu róg twardej swojej ławy. Źle mu snadź siedzieć, równa mu się śmierci, Tak go po zadku ona ława wierci, Więc się przesiada coraz, poprawuje I na półłanki niewczas dyspenduje.
Aż panna rzekła, siedząc przed nim z bliska: „Ej, toć się wiercisz!” — A on jak z biczyska: „Gdybyś to co ja między udy miała, Dopieroż byś się, panienko, wierciała!” SEN
W południe więzień zasnąłem ubogi, Aż mi sen wdzięczny tę przysługę sprawił, Żem swą dziewczynę całował bez trwogi I w jej gładkości myśli moje bawił
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 33
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
rodziców wiadro Twe wylało Na łeb jego, aż siła wnet się złego stało. Ale jako za jego, tak za me nie stoi, Bo się ciężkich sądów Twych winna głowa boi. Właśnie jak łomną ziemię pługiem rozsypują, Tak się me utrapione kości rozsypują Strachem śmierci okrutnej, a słusznie, bom krzywy, Choć się wiercę, choć padam, nie miałbym być żywy. Bowiem co po statucie, jeśli na występy Moje przez szpary będzie patrzał urząd tępy? Nie masz wyjścia przystępu! Boże, mój obrońca, W Tobie ja samym dufam, zmiłuj się do końca! Słodkie są Twoje prawa, Boże, dane ziemi, Bo zysk
rodziców wiadro Twe wylało Na łeb jego, aż siła wnet się złego stało. Ale jako za jego, tak za me nie stoi, Bo się ciężkich sądów Twych winna głowa boi. Właśnie jak łomną ziemię pługiem rozsypują, Tak się me utrapione kości rozsypują Strachem śmierci okrutnej, a słusznie, bom krzywy, Choć się wiercę, choć padam, nie miałbym być żywy. Bowiem co po statucie, jeśli na występy Moje przez spary będzie patrzał urząd tępy? Nie masz wyszcia przystępu! Boże, mój obrońca, W Tobie ja samym dufam, zmiłuj się do końca! Słodkie są Twoje prawa, Boże, dane ziemi, Bo zysk
Skrót tekstu: ArciszLamBar_I
Strona: 386
Tytuł:
Lament
Autor:
Krzysztof Arciszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
diabłu potwony. Piąty ów/ co użony ladaczego prosi/ Weźmi sobie Skurwisynu/ dla kogo to nosi. Na Tęsknicę.
A Jeśliby się go też dzierzała Tęsknica/ Przechodź się z nim na pole/ kędy szubienica. Powiedz mu/ będziesz wiedział godzinę swej śmierci/ A niepuszczaj go zgwarwci chociajci się wierci. Lekuchneć tu skonanie/ tylko wytrwać trzeba/ Wszak ujzrzysz którędy iść będzie stąd do Nieba. Założ że mu nadobnie postronek na gardło/ Mów mu aleś nie umarł w on czas kiedy marło. Aleś i nie utonął choćże były wody/ Pan Bóg cię zawarował/ to dla ludzkiej szkody. Uwiąz
dyabłu potwony. Piąty ow/ co vżony ládáczego prośi/ Weźmi sobie Skurwisynu/ dla kogo to nośi. Ná Tesknicę.
A Ieśliby się go też dźierzáłá Tesknicá/ Przechodź się z nim ná pole/ kędy szubienicá. Powiedz mu/ będźiesz wiedźiał godzinę swey śmierći/ A niepuszczay go zgwárwći choćiayci się wierći. Lekuchneć tu skonánie/ tylko wytrwáć trzebá/ Wszák vyzrzysz ktorędy iść będzie ztąd do Niebá. Záłoż że mu nadobnie postronek ná gardło/ Mow mu áleś nie vmarł w on czas kiedy márło. Aleś y nie vtonął choćże były wody/ Pan Bog ćię záwárował/ to dla ludzkiey szkody. Vwiąz
Skrót tekstu: NowSow
Strona: B4v
Tytuł:
Nowy Sowiźrzał abo raczej Nowyźrzał
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
potknie. Gdzie ma swój pokój pamięć przestronna i gdzie hetmańska twierdza, obronna troistym wałem i murem z rogu, jako się zdało budować Bogu.
To on pokaże, niżli ja z koni złożę szor i lec odwiążę z dłoni, niżli pienisty wytchnie cug sobie, pryskając ogniem przy złotym żłobie. Bo niech ta blada pani się wierci, sam go ubieże przeciwko śmierci, nauczę jako leczyć choroby, że rzadsze będą na ziemi groby.
PALLAS A ja zań tobie ręczę to śmiele, że go w tym biegu ścignie niewiele, aż sam dobieży palmy lekarskiej, do czego sława i rozum darski przypną mu do nóg pióra pierzchliwe, że wprzód odbierze
potknie. Gdzie ma swój pokój pamięć przestronna i gdzie hetmańska twierdza, obronna troistym wałem i murem z rogu, jako się zdało budować Bogu.
To on pokaże, niżli ja z koni złożę szor i lec odwiążę z dłoni, niżli pienisty wytchnie cug sobie, pryskając ogniem przy złotym żłobie. Bo niech ta blada pani się wierci, sam go ubieżę przeciwko śmierci, nauczę jako leczyć choroby, że rzadsze będą na ziemi groby.
PALLAS A ja zań tobie ręczę to śmiele, że go w tym biegu ścignie niewiele, aż sam dobieży palmy lekarskiej, do czego sława i rozum darski przypną mu do nóg pióra pierzchliwe, że wprzód odbierze
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 278
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995
wykona wszystko co rozkazał/ Aż mu się też poprawi. Rozumie że wybrnął. Wraca się do nałogu/ nie zdrowych zażywa Potraw/ pije/ i chula z Kompaniejką/ zatym Recydywa przypadnie. Pan Brat znowu mdleje. Bo co raz gorzy/ cięższa góręczka dokucza/ Która bez sfolgowania/ piecze/ pali/ suszy. Wierci się chudzineczka/ radby już wypełnił Cokolwiek nacięższego Pan Doktor rozkaże. Wykupiłby się jako bobr nawet jaicami/ Nie tylko ręką/ nogą/ by można. Daremnie. Niechciałeś Bracie słuchać Doktora z początku. Toż tobie. Już ten idzie precz/ a Ksiądz nastąmpi/ A jako ów nierychło/ tak i
wykona wszystko co roskazał/ Asz mu się tesz poprawi. Rozumie że wybrnął. Wraca się do nałogu/ nie zdrowych záżywá Potraw/ pije/ y chula z Companieyką/ zátym Recydywa przypadnie. Pan Brat znowu mdleie. Bo co raz gorzy/ ćięższa goręczka dokucza/ Ktora bez zfolgowánia/ piecze/ pali/ suszy. Wierći się chudźineczká/ radby iusz wypełnił Cokolwiek nacięższego Pan Doktor roskaże. Wykupiłby się iáko bobr náwet iaicámi/ Nie tylko ręką/ nogą/ by można. Daremnie. Niechćiałeś Bráćie słucháć Doktorá z początku. Tosz tobie. Iusz ten idźie precz/ á Xiądz nastąmpi/ A iáko ow nierychło/ tak y
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 68
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
cudzoziemskie poważano, do minacyj niektórzy się udali, szablami, skoro po sejmie, odpowiedając (lingua ventosa fortes et clamosi maximis lateribus de opere quam valeant, czas to ukaże). Ato i posły nasze na pojedynki snadź wyzywano; znać, że tam kogoś w sadno ruszono: choć go nie mianowano, a już się wierci. Do czego się tu już uciec dalej? Od senatu, od braci naszej starszej ratunku niemasz; zatłomiają krzywdy nasze i gravamina, auxilia cudzoziemskie na nas prowadzą. Będziemli te rzeczy dalej odsyłać ad populum, w którym ultima spes po Bogu: będą nas cisnąć paenis, carceribus, confiscationibus o prawdę i razem vita
cudzoziemskie poważano, do minacyj niektórzy się udali, szablami, skoro po sejmie, odpowiedając (lingua ventosa fortes et clamosi maximis lateribus de opere quam valeant, czas to ukaże). Ato i posły nasze na pojedynki snadź wyzywano; znać, że tam kogoś w sadno ruszono: choć go nie mianowano, a już się wierci. Do czego się tu już uciec dalej? Od senatu, od braci naszej starszej ratunku niemasz; zatłomiają krzywdy nasze i gravamina, auxilia cudzoziemskie na nas prowadzą. Będziemli te rzeczy dalej odsyłać ad populum, w którym ultima spes po Bogu: będą nas cisnąć paenis, carceribus, confiscationibus o prawdę i razem vita
Skrót tekstu: WotKazCz_II
Strona: 311
Tytuł:
Wotum ślachcica polskiego Jana Kazanowskiego, który był sędzią łukowskim potym, w kole rycerskim na zjeździe pod Stężycą dnia XXII kwietnia 1606 roku
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918