Pięćdziesiąt; tam wnuk z babą, tu zaś wnuczka z dziadem: Za lat kilka jej łóżka, tobie trzeba stolca. Umrzesz? Jakoś ty dziewczę, ona pojmie golca. Nie chciałeś z równą ciągnąć w małżeńskim chomącie, Bies po klaczy, dwa źrebię po starym drygancie. Gałąź, mówią, na której mąż się wiesi: żona. Urwałeś się od zgniłej, dotrzyma zielona. O, szkarady nierozum, aże myślić groza, Raz się urwawszy, szukać inszego powroza! Chcesz wisieć, bywszy młodym, póki nie dorośnie, Żebyś ją mógł snadnie zgiąć, młodej szukaj sośnie; A kiedyć lata dojdą i już będziesz starem,
Pięćdziesiąt; tam wnuk z babą, tu zaś wnuczka z dziadem: Za lat kilka jej łóżka, tobie trzeba stolca. Umrzesz? Jakoś ty dziewczę, ona pojmie golca. Nie chciałeś z równą ciągnąć w małżeńskim chomącie, Bies po klaczy, dwa źrebię po starym drygancie. Gałąź, mówią, na której mąż się wiesi: żona. Urwałeś się od zgniłej, dotrzyma zielona. O, szkarady nierozum, aże myślić groza, Raz się urwawszy, szukać inszego powroza! Chcesz wisieć, bywszy młodym, póki nie dorośnie, Żebyś ją mógł snadnie zgiąć, młodej szukaj sośnie; A kiedyć lata dojdą i już będziesz starem,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 41
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
okrutny na bezbożnej twarzy Herb swój, muchę, książę much, straszliwie wywarzy. Czemuż nie barankową raczej niźli smoczą, Krwią, nie smołą, matrony swoje serca moczą? Że gdy przyjdzie do braku, poznawszy po piątnie, Bóg do nieba, czart swoich do piekła uprzątnie. 464 (P). MASZLI SIĘ WIESIĆ, NA SŁUSZNYM WIEŚ DRZEWIE
Jadę, chcąc drogi zażyć w mięsopusty sannej, Aż młodzieniec tąż drogą w zaloty do panny. Pytam, dokąd w komendy. Jeszcze i sam nie wie. Maszli się, rzekę, wiesić, to na słusznym drzewie. Boć tylko tego szukać, żeniąc się, każdemu,
okrutny na bezbożnej twarzy Herb swój, muchę, książę much, straszliwie wywarzy. Czemuż nie barankową raczej niźli smoczą, Krwią, nie smołą, matrony swoje serca moczą? Że gdy przyjdzie do braku, poznawszy po piątnie, Bóg do nieba, czart swoich do piekła uprzątnie. 464 (P). MASZLI SIĘ WIESIĆ, NA SŁUSZNYM WIEŚ DRZEWIE
Jadę, chcąc drogi zażyć w mięsopusty sannej, Aż młodzieniec tąż drogą w zaloty do panny. Pytam, dokąd w komendy. Jeszcze i sam nie wie. Maszli się, rzekę, wiesić, to na słusznym drzewie. Boć tylko tego szukać, żeniąc się, każdemu,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 389
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
kurwą ożenił; lecz on dba o to mniej, Jeżeli zapomniany język mu przypomni. 93 (P). KOGO ZŁY DUCH ZAZIONĄŁ, NIE PORADZĄ KSIĘŻA SZLACHCIC SIĘ WIESZA Z ROZPACZY
Pokwapiwszy wyprzedał ze szpiklerza zboże Szlachcic jeden; aż skoro na przednowiu zdroże, Wpadł w rozpacz widząc, jaka potkała go szkoda, I wiesi się na pasie, szedłszy do ogroda. Tak ci dla marnej rzeczy drugim żywot zmierznie. Zdybawszy go kucharka z jabłoni oderznie. W godzinę, czyli we trzy, przyszedszy do siebie, Poprzysięga, że już był jedną nogą w niebie. Nie dba na skrupuł, który ksiądz mu czyni; zaczem w Owę niewiastę srodze
kurwą ożenił; lecz on dba o to mniej, Jeżeli zapomniany język mu przypomni. 93 (P). KOGO ZŁY DUCH ZAZIONĄŁ, NIE PORADZĄ KSIĘŻA SZLACHCIC SIĘ WIESZA Z ROZPACZY
Pokwapiwszy wyprzedał ze szpiklerza zboże Szlachcic jeden; aż skoro na przednowiu zdroże, Wpadł w rozpacz widząc, jaka potkała go szkoda, I wiesi się na pasie, szedszy do ogroda. Tak ci dla marnej rzeczy drugim żywot zmierznie. Zdybawszy go kucharka z jabłoni oderznie. W godzinę, czyli we trzy, przyszedszy do siebie, Poprzysięga, że już był jedną nogą w niebie. Nie dba na skrupuł, który ksiądz mu czyni; zaczem w Owę niewiastę srodze
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 572
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
SWÓJ CZAS
Przegrawszy wieś, że chodził koło niej ospale, A inszej, z której by żyć, nie miał, w trybunale, Pisze dla melancholii w głowie rozerwania Bliski sąsiad o fraszki jakie do czytania. Żałuję, że mu opak jego padła sprawa; Aleć melancholia jeszcze to łaskawa: Kędy drudzy w podobnej rozpaczy się wieszą, Jego w tak wielkiej zgubie lada brydnie cieszą. Posyłam, życzę jednak, żeby na swą troskę O inszym klinie myślił, gdzie chodzi o wioskę. Wesołego umysłu trzeba tej zabawce: Nie słucha lutnie, kogo położą na ławce; I tobie, ja rozumiem, zbrzydną fraszki wkrótce, Skoro przyjdzie na jednej wędrować podwódce
SWÓJ CZAS
Przegrawszy wieś, że chodził koło niej ospale, A inszej, z której by żyć, nie miał, w trybunale, Pisze dla melancholii w głowie rozerwania Bliski sąsiad o fraszki jakie do czytania. Żałuję, że mu opak jego padła sprawa; Aleć melancholija jeszcze to łaskawa: Kędy drudzy w podobnej rozpaczy się wieszą, Jego w tak wielkiej zgubie leda brydnie cieszą. Posyłam, życzę jednak, żeby na swą troskę O inszym klinie myślił, gdzie chodzi o wioskę. Wesołego umysłu trzeba tej zabawce: Nie słucha lutnie, kogo położą na ławce; I tobie, ja rozumiem, zbrzydną fraszki wkrótce, Skoro przyjdzie na jednej wędrować podwódce
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 291
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
się gotuje Stos ostatni/ gdzie mu paść/ każdy powątpiwa: Owa na wzsytkie strony strach go srogi bywa. Tak umysł raną różną chwieje się zwątlony/ Tam/ i sam/ a na obie naważa się strony. Ni kres/ ni się miłości spoczynek najduje; Śmierć chyba; ta do smaku. wstawa i gotuje Wiesić się/ pas zadawszy na podwój ku temu. Bóg żegnaj mój Cynara/ umieram/ wiedz czemu? Rzekła: i zbladłą szyjesznurą zaciągała. Stara Pani szemrania jakoś dosłyszała/ Wiernym uchem pilnując porgów pokojowych/ Skoczy babsko/ otworzy: narzędów gotowych Śmierci srogiej doznawszy/ okrzyku zażyje: Pierś tłucze/ ubiory drze/ z jej
się gotuie Stos ostátni/ gdźie mu páść/ káżdy powątpiwa: Owa ná wzsytkie strony strách go srogi bywa. Ták vmysł ráną rożną chwieie się zwątlony/ Tám/ y sám/ á ná obie náważa się strony. Ni kres/ ni się miłośći spoczynek náyduie; Smierć chybá; tá do smáku. wstawa y gotuie Wieśić się/ pás zádawszy ná podwoy ku temu. Bog żegnay moy Cynárá/ vmieram/ wiedz czemu? Rzekłá: y zbladłą szyiesznurą záćiągáłá. Stára Páni szemránia iakoś dosłyszáłá/ Wiernym vchem pilnuiąc porgow pokoiowych/ Skoczy bábsko/ otworzy: narzędow gotowych Smierći srogiey doznawszy/ okrzyku záżyie: Pierś tłucze/ vbiory drze/ z iey
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 255
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
; Dopiero wstydem podchodzą mu skroni, Kryje się biedny i listkami z drzewa Swoję i z żoną sromotę odziewa; Ale to próżno, bo wedle zwyczaju Gardłowej sprawy poszli na śmierć z raju. Dopiero głupi Judasz poznał winę, Skoro na szyję nagotował linę; Idzie w las, gdzie by go nie mogło słońce Dojźreć: wiesi się w dolinie na płonce. Jużeś się to skrył? O Judaszu ślepy, Choćbyś w podziemne zakopał się sklepy, Choćbyś i w morskiej ponurzył się toni, W tropy cię pomsta twego grzechu goni. Na tymże, sługo, powrozie, niewierny, We wrzące siarką dziś pójdziesz Awerny, Gdzie przez tak
; Dopiero wstydem podchodzą mu skroni, Kryje się biedny i listkami z drzewa Swoję i z żoną sromotę odziewa; Ale to próżno, bo wedle zwyczaju Gardłowej sprawy poszli na śmierć z raju. Dopiero głupi Judasz poznał winę, Skoro na szyję nagotował linę; Idzie w las, gdzie by go nie mogło słońce Dojźreć: wiesi się w dolinie na płonce. Jużeś się to skrył? O Judaszu ślepy, Choćbyś w podziemne zakopał się sklepy, Choćbyś i w morskiej ponurzył się toni, W tropy cię pomsta twego grzechu goni. Na tymże, sługo, powrozie, niewierny, We wrzące siarką dziś pójdziesz Awerny, Gdzie przez tak
Skrót tekstu: PotZmartKuk_I
Strona: 615
Tytuł:
Dialog o zmartwychwstaniu pańskim.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987