nie wydające dymu, lecz wapor delikatny i płomień cięki, a za zwyczaj koloru błękitnego.
Węgiel mineralny który powszechnie nazywają węglem kamiennym lub ziemnym, jest ziemia mająca w sobie wiele substancyj olejowatej, i mogącej się zapalić.
WĄZKA WYSOKOŚĆ. Czwarta kondygnacja formująca podnietę.
WOLNY WRĄB. To miejsce w lesie, w którym pozwala się wycinać drzewa. Urzędnicy mający dozór nad wodami i nad lasami, pilnują takich miejsc. Dzieli się ordynaryjnie las na miejsca takie pozwolone, i na inne w których są potrzebne do budowli drzewa. Kupcy którzy sobie zakupili wolny wrąb w cząstce jakiej lasu, powinni wycinać drzewa w czasie sobie wyznaczonym. W każdym roku jest wyznaczonych kilka
nie wydaiące dymu, lecz wapor delikatny i płomień cięki, á za zwyczay koloru błękitnego.
Węgiel mineralny ktory powszechnie nazywaią węglem kamiennym lub źiemnym, iest źiemia maiąca w sobie wiele substancyi oleiowatey, i mogącey się zapalić.
WĄZKA WYSOKOŚĆ. Czwarta kontygnacya formuiąca podnietę.
WOLNY WRĄB. To mieysce w lesie, w ktorym pozwala się wycinać drzewa. Urzędnicy maiący dozor nad wodami i nad lasami, pilnuią takich mieyść. Dzieli się ordynaryinie las na mieysca takie pozwolone, i na inne w ktorych są potrzebne do budowli drzewa. Kupcy ktorzy sobie zakupili wolny wrąb w cząstce iakiey lasu, powinni wycinać drzewa w czasie sobie wyznaczonym. W każdym roku iest wyznaczonych kilka
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 43
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
IMci X. Dominika Lezanskiego, i O. Predykatora Benedykta Burzynskiego:
Uwazając spustoszenie lasów, że tylko wszyscy prawie do lasu jeźdzą dworskiego, zaczym, że chłopi, mając w roli każdy swój las, aby jego szanowali, tak na budynek, jako i na opał; żeby tedy zaden w swoich dobrzach nie ważył się wycinać łazów, i owszem, każdy w każdej roli swojej powinien zapuścic dwoje stajon od granice, ażeby tam ani nie siał, ani nie kopał, a jeżeliby wykopane albo wyrąbane były, żeby się nie ważył wypalac tych łazów, tylko na dwoje stajon, żeby każdy zapuścił od granice pola, ażeby las rosł, aby
IMci X. Dominika Lezanskiego, y O. Predykatora Benedykta Burzynskiego:
Uwazaiąc spustoszenie lasow, że tylko wszyscy prawie do lasu iezdzą dworskiego, zaczym, że chłopi, maiąc w roli kazdy swoy las, aby iego szanowali, tak na budynek, iako y na opał; zeby tedy zaden w swoich dobrzach nie wazył się wycinac łazow, y owszem, kazdy w kazdey roli swoiey powinien zapuscic dwoie staion od granice, ażeby tam ani nie siał, ani nie kopał, a iezeliby wykopane albo wyrąbane były, żeby się nie wazył wypalac tych łazow, tylko na dwoie staion, żeby kazdy zapuscił od granice pola, azeby las rosł, aby
Skrót tekstu: KsKasUl_3
Strona: 408
Tytuł:
Księgi gromadzkie wsi Kasina Wielka, cz. 3
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kasina Wielka
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1702 a 1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921
/ trzask się rozchodzi Kropi Belona/ hojną posoką podwoje Spyskłane/ rozżarzając rozsrżałe boje. Fineus/ i z nim inni tysiącmi się miecą: Pociski jak grad z wierzchu na jednego lecą. Ten okrom obu boków/ krom oczu z uszoma/ Przyłożyłsię k filaru/ mocnemi plecoma. Tak tyłwarowny mając/ sam k nim obrócony Wycina się. Chaoński Molfiej z lewej strony Naciera/ a Nabatski Etemon na prawo. Jako więc głodna Tygrzyca zrozmiawszy ciekawo/ Z ryku/ w dwu różnych miejscach/ roztrzelone stada/ Niwie które wprzód popaść/ obojeby rada: Tak/ tam/ samli uderzyć/ Perseus się bawił/ Nawet zadanym sztychem Melfea odprawił. Przestał na
/ trzask się roschodźi Kropi Beloná/ hoyną posoką podwoie Spyskłáne/ rozżarzáiąc rozsrżáłe boie. Phineus/ y z nim ini tyśiącmi się miecą: Poćiski iák grad z wierzchu ná iednego lecą. Ten okrom obu bokow/ krom oczu z vszomá/ Przyłożyłsię k filaru/ mocnemi plecomá. Ták tyłwárowny máiąc/ sam k nim obrocony Wyćina się. Cháonski Molphiey z lewey strony Náćiera/ á Nábátski Etemon ná práwo. Iáko więc głodna Tygrzycá zrozmiawszy ćiekáwo/ Z ryku/ w dwu rożnych mieyscách/ rostrzelone stádá/ Niwie ktore wprzod popáść/ oboieby rádá: Ták/ tám/ sámli vderzyć/ Perseus się báwił/ Náwet zádánym sztychem Melpheá odpráwił. Przestał ná
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 109
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
udał się do Krakowa/ na pisanie Ciemnostatecznej Perspektiwy: z której nie obaczywszy wprzód siebie samego/ że jest bez Ucha/ taksuje Starych swoich Episkopów Unitskich/ że nie są prawdziwemi Unitami; ale tylko malowanemi i pozwierzchownemi. Upatruję z tejże Perspektiwy/ że Unitskich Episkopów vitae praefidet Mars, bo powiada na podpitku/ brodami się wycinają/ potężniejszy niepotężnych optimują/ najeższają/ do więzienia sadzają/ w pasie rupturnym/ saluo honore Czerwonych słotych szukają. Zaprawdę niesłychaną to jakaś Perspektiwa a prawie Paradoksica, że nie in longa dystantia loci co pokazuje/ ani alta dosięga; ale widzi co się w rupturach zataiło. O wyśmienitego Optika! O Perspektiwy głęboko nisko przenikającej
udał się do Krákowá/ ná pisánie Ciemnostateczney Perspektiwy: z ktorey nie obaczywszy wprzod siebie sámego/ że iest bez Vchá/ táxuie Stárych swoich Episkopow Vnitskich/ że nie są prawdźiwemi Vnitámi; ále tylko malowánemi y pozwierzchownemi. Vpátruię z teyże Perspektiwy/ że Vnitskich Episkopow vitae praefidet Mars, bo powiáda na podpitku/ brodámi się wyćináią/ potężnieyszy niepotężnych opptimuią/ náieżsżáią/ do więźienia sadzáią/ w pasie rupturnym/ saluo honore Czerwonych słotych szukáią. Záprawdę niesłycháną to iákaś Perspektiwa a práwie Paradoxica, że nie in longa distantia loci co pokázuie/ áni alta dosięga; ále widzi co się w rupturách zátáiło. O wysmienitego Optiká! O Perspektiwy głęboko nizko przenikáiącey
Skrót tekstu: MohLit
Strona: 9
Tytuł:
Lithos abo kamień z procy prawdy [...] wypuszczony
Autor:
Piotr Mohyła
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644