i Litwa/ kiedy chęci przyłoży/ kiedy salutem publicam, libertates patrias, decora majorum suorum weźmie przed się/ potężnie zacząć i chwalebnie skończyć może. Nigdy Rzymianie więtszy i sławniejszy nie byli/ jako kiedy post Canensem cladem invictos gesserunt animos. Była to potężna proba virtutis Romanae, acie et bello victos non succubuisse animis. Wydziwić się temu nie może facundissimus Historicorum, quae differendo minora verò facio. Nulla profectò gens tanta mole cladis non obruta esset. Wyliczą potym jako Carthaginenses priori bello Panico ad Sagates Insulas navali praelio victi, lubo daleko ta mniejsza była niźli Canensis clades, tak jednak animis conciderunt, że zaraz victos se esse professi, Sicilia et Sardinia
i Litwá/ kiedy chęći przyłoży/ kiedy salutem publicam, libertates patrias, decora majorum suorum weźmie przed się/ potężnie zácząć i chwalebnie skończyć może. Nigdy Rzymiánie więtszy i sławnieyszy nie byli/ iáko kiedy post Canensem cladem invictos gesserunt animos. Byłá to potężna proba virtutis Romanae, acie et bello victos non succubuisse animis. Wydźiwić się temu nie może facundissimus Historicorum, quae differendo minora verò facio. Nulla profectò gens tanta mole cladis non obruta esset. Wyliczą potym iáko Carthaginenses priori bello Panico ad Sagates Insulas navali praelio victi, lubo dáleko tá mnieysza byłá niźli Canensis clades, ták iednák animis conciderunt, że záraz victos se esse professi, Sicilia et Sardinia
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 63
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
nagle między niemi,
LXXXII.
Niezgodę, którą Twórca, gdy go wyprawował, Po Milczeniu zarazem naleźć rozkazował. Dopiero się archanioł niepodobnie zdumiał, Bo że ją miał w Awernie naleźć, tak rozumiał, A teraz ją w tem nowem piekle między mszami, I między - ktoby beł rzekł? - nalazł psałterzami. Wydziwić się nie może temu, że tam była, Mniemając, że naleźć ją miał wziąć czasu siła.
LXXXIII.
Poznał ją po odmiennem, we sto barw ubierze; Bramy miała nierówne i nie w jednej mierze; Czasem ją odkrywała, czasem zakrywała Szata, którą to wiatry, to noga trącała. Włosy złote i srebrne,
nagle między niemi,
LXXXII.
Niezgodę, którą Twórca, gdy go wyprawował, Po Milczeniu zarazem naleść rozkazował. Dopiero się archanioł niepodobnie zdumiał, Bo że ją miał w Awernie naleść, tak rozumiał, A teraz ją w tem nowem piekle między mszami, I między - ktoby beł rzekł? - nalazł psałterzami. Wydziwić się nie może temu, że tam była, Mniemając, że naleść ją miał wziąć czasu siła.
LXXXIII.
Poznał ją po odmiennem, we sto barw ubierze; Bramy miała nierówne i nie w jednej mierze; Czasem ją odkrywała, czasem zakrywała Szata, którą to wiatry, to noga trącała. Włosy złote i srebrne,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 316
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
niż obviando im, zwyczaj przełomać.
Słyszałem jednego cudzoziemca, której będąc długo w Polsźcże, in partriculari colloquio z każdym Polakiem konwersując, nie mógł się wychwalić, jak wielkich sentymentów się nasłuchał; jako każdy czuje publicas calamitates; jak rozumnie zicziłby znieść szkodliwe abusus; gdy potym tychże samych widział zgromadzonych na Sejmie, wydziwić się niemógł, że w najlepszych radach, jeden drugiemu tylko przeczyły że inszej zgody na nic nie było, tylko perseverare w zwyczajnej niezgodzie.
Wywiódłszy, jaka by powinna być aplikacja nasża ad usum salutarem talentów naszich naturalnych; Przystępuję do nieporządku, który praeter naturaliter praedominatur , nad wszystkie przyrodzone cnoty w stanie naszym Rycerskim; on
niź obviando im, zwyczay przełomać.
Słyszałem iednego cudzoźiemca, ktorey będąc długo w Polsźcźe, in partriculari colloquio z kaźdym Polakiem konwersuiąc, nie mogł się wychwalić, iak wielkich sentymentow się nasłuchał; iako kaźdy cźuie publicas calamitates; iak rozumnie źycźyłby znieść szkodliwe abusus; gdy potym tychźe samych widźiał zgromadzonych na Seymie, wydziwić się niemogł, źe w naylepszych radach, ieden drugiemu tylko przeczyły źe inszey zgody na nic nie było, tylko perseverare w zwyczayney niezgodźie.
Wywiodszy, iaka by powinna bydź applikacya nasźa ad usum salutarem talentow nasźych naturalnych; Przystępuię do nieporządku, ktory praeter naturaliter praedominatur , nad wszystkie przyrodzone cnoty w stańie naszym Rycerskim; on
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 59
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
nitawskimi wały w oczach wojska wszego Zdrowiaś odjąć Szwedowi nie dopuścił mego. Choć mię złożył w pół Szwedów koń mój ustrzelany, Choć mię gnietli, a przecię żaden nie dał rany. Nie odejmowano mię, a wżdy nie związali, Wyszedłem — jako? — nie wiem. Wszyscy, co patrzali, Nie mogli się wydziwić Twojej Opatrzności, Żem z tej wycieczki w ziemne nie poszedł ciemności. Żal mi, żem za to statku nie dotrzymał Tobie, Żem więcej, niż pozwalasz, siągnął za to sobie, Nie widzę, jak w nieczyste mam brać usta swoje, Pełne wielkiej litości obietnice Twoje. A jam wycierpieć nie
nitawskimi wały w oczach wojska wszego Zdrowiaś odjąć Szwedowi nie dopuścił mego. Choć mię złożył w pół Szwedów koń mój ustrzelany, Choć mię gnietli, a przecię żaden nie dał rany. Nie odejmowano mię, a wżdy nie związali, Wyszedłem — jako? — nie wiem. Wszyscy, co patrzali, Nie mogli się wydziwić Twojej Opatrzności, Żem z tej wycieczki w ziemne nie poszedł ciemności. Żal mi, żem za to statku nie dotrzymał Tobie, Żem więcej, niż pozwalasz, siągnął za to sobie, Nie widzę, jak w nieczyste mam brać usta swoje, Pełne wielkiej litości obietnice Twoje. A jam wycierpieć nie
Skrót tekstu: ArciszLamBar_I
Strona: 381
Tytuł:
Lament
Autor:
Krzysztof Arciszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
. Więc się z sobą zwadziwszy, możniejszego proszą O pomoc, miasto której to często odnoszą, Że gdy się równy z równym o chudobę wadzi, Zginą oba, trzeci ich możniejszy rozwadzi. XLI. Przykra nauka, ale pożyteczna. O WIEPRZU A O PSIE.
Wieprz karmny do psa raz rzekł towarzysza swego: „Wydziwić się nie mogę, bracie, z głupstwa twego, Że często bierasz kijem, często i postronkiem Od pana, a wżdy przecię znać dajesz ogonkiem,
Że cię to nie obraża; owszem pochlebujesz Panu a grzbieta najmniej – widzę – nie szanujesz. Ja miewam karmią dobrą, a czasem dwa razy, Nie potykają nigdy mnie takie
. Więc się z sobą zwadziwszy, możniejszego proszą O pomoc, miasto której to często odnoszą, Że gdy się równy z równym o chudobę wadzi, Zginą oba, trzeci ich możniejszy rozwadzi. XLI. Przykra nauka, ale pożyteczna. O WIEPRZU A O PSIE.
Wieprz karmny do psa raz rzekł towarzysza swego: „Wydziwić się nie mogę, bracie, z głupstwa twego, Że często bierasz kijem, często i postronkiem Od pana, a wżdy przecię znać dajesz ogonkiem,
Że cię to nie obraża; owszem pochlebujesz Panu a grzbieta najmniej – widzę – nie szanujesz. Ja miewam karmią dobrą, a czasem dwa razy, Nie potykają nigdy mnie takie
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 42
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
te dwie dla tego mają być napisane/ aby mógł każdy snadniej wyrozumieć używanie tych to naszych Cieplic Ruskich. O Cieplicach Rozdział Drugi. Rozdział Drugi. Wody miedzy innemi ziwiołami zacność i potrzeba, tak do pomnożenia wszystkich rzeczy, jako też i do trwania.
WSZYTKIE rzeczy stworzone przedziwne są/ i przeto kto się przypatrzy/ wydziwić się onym nie może. I co Heraclitus miłosnik mądrości nie którym/ którzy go szukali/ a on w ten czas w czarnej izbie/ to jest w piekarni/ siedział/ kędy się kurzyło: i przeto nazad się cofnęli/ nie chcąc tam wniść/ on im powiedział: bezpiecznie tu wnidźcie/ abowiem i tu Boga najdziecie
te dwie dla tego máią bydź nápisáne/ aby mogł każdy snádniey wyrozumieć używánie tych to naszych Cieplic Ruskich. O Cieplicách Rozdźiał Drugi. Rozdźiał Drugi. Wody miedzy innemi źywiołámi zacność y potrzebá, ták do pomnożenia wszystkich rzeczy, iáko też y do trwánia.
WSZYTKIE rzecży stworzone przedźiwne są/ y przeto kto się przypátrzy/ wydźiwić się onym nie może. Y co Heráclitus miłosnik mądrośći nie ktorym/ ktorzy go szukáli/ á on w ten cżás w cżarney izbie/ to iest w piekárni/ śiedźiáł/ kędy się kurzyło: y przeto názad się cofnęli/ nie chcąc tám wniść/ on im powiedźiał: bespiecżnie tu wnidźćie/ ábowiem y tu Bogá naydźiećie
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 3.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
Saturna, za Matkę Cybele. Kędy prawa niebieskie, kędy teraz chodzi Sprawiedliwość, cnotliwe na co się przygodzi Zycie, kiedy na więzy Wulkana mściwego Ni pamiętna, nie tylko nieba świadczącego Nie wstydzi się Wenera, i po tej swejwoli Wszytko jej wolno, wszytko ma sobie po woli. Wam co tytuł Panieństwa wzajemny chowacie, Wydziwić się nie mogę; że tak odmieniacie Prędko czysty animusz, i zbójcom z złośliwą Wenerą, kompanią czynicie życzliwą. O niezbożnej ofiary w dzikiej wystawionych Scytyj, i krwią ludzką ołtarzów skropionych: Obie godne Boginie; skąd się irodziła Ta zawziętość, którą z was moja uraziła By słowem Próżerpina! czyli się naparła Twoich lasów Dianna
Sáturná, zá Mátkę Cybele. Kędy práwá niebieskie, kędy teraz chodźi Spráwiedliwość, cnotliwe ná co sie przygodźi Zyćie, kiedy ná więzy Wulkáná mśćiwego Ni pámiętna, nie tylko niebá świádczącego Nie wstydźi sie Wenerá, y po tey sweywoli Wszytko iey wolno, wszytko ma sobie po woli. Wam co tytuł Pánieństwá wzáiemny chowaćie, Wydźiwić się nie mogę; że ták odmieniaćie Prętko czysty ánimusz, y zboycom z złośliwą Wenerą, kompánią czynićie życzliwą. O niezbożney ofiáry w dźikiej wystáwionych Scytyi, y krwią ludzką ołtarzow skropionych: Obie godne Boginie; zkąd sie irodźiłá Tá záwźiętość, ktorą z was moiá uráźiłá By słowem Prozerpiná! czyli się nápárłá Twoich lásow Dyánna
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 39
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
łowickie takem się zdumiał, że mi zgoła nie podobno się to ku wierze zdało, anibym był tak łatwie wierzyć chciał, aby duchowieństwo do tak desperackich i stanowi swemu, dotąd w całości swej będącemu, niebezpiecznych rad rzucić się miało, gdyby wieść jawna pisania WMci nie beła potwierdziła. Co się tedy pierwszego tycze, wydziwić się nie mogę, co to naświętszy Ociec takowego przed siebie bierze, iż zaraz ad partes secedit, który kiedyby o to rekwirowan beł, z urzędu swego rozjemcąby i honorarius arbiter miał być, a on tak się do jednej strony wiąże, iż przeciwną bez zwyczajnego procesu nec auditam nec praemonitam potępia i nie bez okrucieństwa
łowickie takem się zdumiał, że mi zgoła nie podobno się to ku wierze zdało, anibym był tak łatwie wierzyć chciał, aby duchowieństwo do tak desperackich i stanowi swemu, dotąd w całości swej będącemu, niebezpiecznych rad rzucić się miało, gdyby wieść jawna pisania WMci nie beła potwierdziła. Co się tedy pierwszego tycze, wydziwić się nie mogę, co to naświętszy Ociec takowego przed siebie bierze, iż zaraz ad partes secedit, który kiedyby o to rekwirowan beł, z urzędu swego rozjemcąby i honorarius arbiter miał być, a on tak się do jednej strony wiąże, iż przeciwną bez zwyczajnego procesu nec auditam nec praemonitam potępia i nie bez okrucieństwa
Skrót tekstu: List2KontrybCz_III
Strona: 200
Tytuł:
List II, w którym jest dyskurs o tej kontrybucyej pp. duchownych.
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
w jej sercu, gdyż piszą do mnie sekretnie, że ma być żoną tego, który będzie panował. Na koniec nie rozumiem, żeby mię ambicja powinna prowadzić, abym mankował tak wielu powinnościom, prowadząc wojnę przeciwko memu bratu, bo Niebo i ziemia radzą mi, abym się temu przeciwił. Artabas nie mógł się wydziwić wielkości jego serca, powiadając mu, że według wszystkich aparencyj, Królowa musiała inspirować ten sentyment Dariuszowi, aby jej syna uczynił sukcesorem Korony. Ariamen obawiając się, aby Oficerowie nie jachali za nim, a barziej, żeby wojsko nie zabraniało mu wyjechać, wziął rezolucją, cicho się wymknąć, z małą liczbą ludzi, zostawiwszy
w iey sercu, gdyż piszą do mnie sekretnie, że má być żoną tego, ktory bedźie pánował. Ná koniec nie rozumiem, żeby mię ambicya powinna prowádźić, ábym mánkowáł ták wielu powinnośćiom, prowádząc woynę przećiwko memu brátu, bo Niebo y źiemia rádzą mi, ábym się temu przećiwił. Artábas nie mogł sie wydźiwić wielkośći iego sercá, powiádáiąc mu, że według wszystkich áppárencyi, Krolowa muśiáłá inspirowáć ten sentyment Daryuszowi, áby iey syná uczynił sukcesorem Korony. Aryámen obáwiaiąc się, áby Oficerowie nie iácháli zá nim, á bárźiey, żeby woysko nie zábrániało mu wyiecháć, wźiął rezolucyą, ćicho się wymknąć, z małą liczbą ludźi, zostáwiwszy
Skrót tekstu: ScudZawiszHist
Strona: G2v
Tytuł:
Historia książęcia Ariamena królewica perskiego
Autor:
Madeleine de Scudéry
Tłumacz:
Maria Beata Zawiszanka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1717
Toż Micheasza w on czas niewinnie potkało: Gdy Achabowi prawdę prorokował śmiało. Sedekiasz go fałszerz w oblicze uderzył: To/ pry/ kłamco powiadaj/ czemuby król wierzył. Toż ono miejsce znaczy. Rozdzierają swoje Szczoki/ i uderzyli mię w oblicze moje. O Baranku pokorny/ któż twej cierpliwości/ Kto się wydziwić może takiej łaskawości? Puściłeś się na takie niewymowne razy; Aby tylko z nas omyć nasze sprosne zmazy. A co więtsza/ że za te hojne swoje chęci/ Po nas wdzięczności nie znasz: wiele bez pamięci; Ten policzek na twojej twarzy powtarzamy: Gdy w nieprawościach naszych/ jak w morzu pływamy. 3
Toż Micheaszá w on czás niewinnie potkáło: Gdy Achábowi prawdę prorokował śmiáło. Sedekiasz go fałszerz w oblicze vderzył: To/ pry/ kłamco powiaday/ czemuby krol wierzył. Toż ono mieysce znáczy. Rozdźieráią swoie Sczoki/ y vderzyli mię w oblicze moie. O Báránku pokorny/ ktoż twey ćierpliwośći/ Kto się wydźiwić może tákiey łáskáwośći? Puśćiłeś się ná tákie niewymowne rázy; Aby tylko z nas omyć násze sprosne zmázy. A co więtsza/ że za te hoyne swoie chęći/ Po nas wdźięcznośći nie znasz: wiele bez pámięći; Ten policzek ná twoiey twarzy powtarzamy: Gdy w niepráwośćiách nászych/ iák w morzu pływamy. 3
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 20.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610