pilnością i ustawicznością rady, a zawsze kończącej się i skutecznej rady, która jeśli ustaje, tysiączne zaraz w wielkim ciele Rzpltej, jak w ciele ludzkim przez ustanie cyrkulującej krwi, muszą rodzić się symptomata. Jednym słowem, mało nam po doszłym jednym i drugim sejmie, kiedy po trzecim i czwartym zerwanym znowu wszystko do góry się wywróci. Będzie taż sama nieraz w swoich miejscach potrzebnie powtórzona materia.
Teraz tylko nie łudźmy się, proszę, jeżeliby czy ten, co następuje, czy który inszy sejm trafunkiem, daj Boże, stanął, boć i te, co niepodobne zdają się rzeczy, czasem podobnymi się stają, ale myślmy raczej i
pilnością i ustawicznością rady, a zawsze kończącej się i skutecznej rady, która jeśli ustaje, tysiączne zaraz w wielkim ciele Rzpltej, jak w ciele ludzkim przez ustanie cyrkulującej krwi, muszą rodzić się symptomata. Jednym słowem, mało nam po doszłym jednym i drugim sejmie, kiedy po trzecim i czwartym zerwanym znowu wszystko do góry się wywróci. Będzie taż sama nieraz w swoich miejscach potrzebnie powtórzona materyja.
Teraz tylko nie łudźmy się, proszę, jeżeliby czy ten, co następuje, czy który inszy sejm trafunkiem, daj Boże, stanął, boć i te, co niepodobne zdają się rzeczy, czasem podobnymi się stają, ale myślmy raczej i
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 115
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
wyjechał na pojedynek pod Marymont za Warszawę. Wielkim się sercem, wetknąwszy na szpadę skrypt Roztkowskiego, potkał z podkomorzym koronnym. Pchnął go między szyją i piersiami, i trafił w żyłę, że krew dziwnie się rzuciła. Jedni powiedają, że podkomorzy koronny, już padając, pchnął w serce wojewodę lubelskiego, tak że zaraz wywróciwszy się i tylko po francusku powiedziawszy: „Boże mój”, skonał; a drudzy powiedają, iż widzieli, że gdy podkomorzy koronny pchnięty padał, tedy czy Korf sekundant, czy Fleming, podskarbi teraźniejszy, a naówczas generał artylerii lit., pchnął go z boku. I tak z nieodżałowanym wszystkich smutkiem zginął ten pan
wyjechał na pojedynek pod Marymont za Warszawę. Wielkim się sercem, wetknąwszy na szpadę skrypt Rostkowskiego, potkał z podkomorzym koronnym. Pchnął go między szyją i piersiami, i trafił w żyłę, że krew dziwnie się rzuciła. Jedni powiedają, że podkomorzy koronny, już padając, pchnął w serce wojewodę lubelskiego, tak że zaraz wywróciwszy się i tylko po francusku powiedziawszy: „Boże mój”, skonał; a drudzy powiedają, iż widzieli, że gdy podkomorzy koronny pchnięty padał, tedy czy Korff sekundant, czy Fleming, podskarbi teraźniejszy, a naówczas generał artylerii lit., pchnął go z boku. I tak z nieodżałowanym wszystkich smutkiem zginął ten pan
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 221
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
siadły ony. Miał żerdź barzo wysoką/ na niej ogień w garncu/ Na powrozku uwiązał/ kładąc po kawalcu. Siarki w on ogień/ żeby tym ptakom smród zadał/ Podniósł garniec on z żerdzią do drzewa przykładał. W tym powrozek ugorzał/ garniec go w łeb z ogniem/ A Klecha siadł na dupie wywrócił się pod niem. Stanisłaus.
KTo wie jako kuropatwy sidłami łapają/ Jakimkolwiek zwierzęciem się być ubierają. Drugi na kuropatwy poszedł na usadkę/ Ubrawszy się jako koń/ a zastawił siadkę. Więc się zlekka przymyka straszy ptaki ony/ A wilk mniemając by koń/ zanim z drugiej strony. Jużby go był ułapił/
śiádły ony. Miał żerdź bárzo wysoką/ ná niey ogień w gárncu/ Ná powrozku vwiązał/ kłádąc po káwálcu. Siárki w on ogień/ żeby tym ptakom smrod zádał/ Podniosł gárniec on z żerdźią do drzewá przykłádał. W tym powrozek vgorzał/ gárniec go w łeb z ogniem/ A Klechá śiadł ná dupie wywroćił się pod niem. Stánisláus.
KTo wie iáko kuropátwy śidłámi łápáią/ Iákimkolwiek źwierzęćiem się bydź vbieráią. Drugi ná kuropátwy poszedł ná vsadkę/ Vbrawszy się iáko koń/ á zástáwił śiadkę. Więc się zlekká przymyka strászy ptáki ony/ A wilk mniemáiąc by koń/ zánim z drugiey strony. Iużby go był vłápił/
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: Bv
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Widziałem jeden tylko na jarmarku w Strumiełowej Katnionce, który kupił mytnik; tak rozumiem, że go jeszcze ma. Tenże kupiec przywiózł noże indyjskie kamienne, ostre jako brzytwy; tych Żydzi z Brześcia Litewskiego do obrzezowania nakupili. Miałem i ja jeden, ale na winnej górze jadąc, hamulec się przerwał, wóz się wywrócił, jam nóź mając w kieszeni o krzak złamał; darowałem go połowę do golenia chłopu, a drugą połowę rzeźnikowi na Kleparzu.
Datt. z Chudej Woli. Kiedyśmy jeździli z rewizorami ukryjskimi po Dzikich Polach, miałem jednego czeladnika przebieglca wielkiego; coś było abo Niemiec, abo Szkot, umiał po polsku
Widziałem jeden tylko na jarmarku w Strumiełowej Katnionce, który kupił mytnik; tak rozumiem, że go jeszcze ma. Tenże kupiec przywiózł noże indyjskie kamienne, ostre jako brzytwy; tych Żydzi z Brześcia Litewskiego do obrzezowania nakupili. Miałem i ja jeden, ale na winnej górze jadąc, hamulec się przerwał, wóz się wywrócił, jam nóź mając w kieszeni o krzak złamał; darowałem go połowę do golenia chłopu, a drugą połowę rzeźnikowi na Kleparzu.
Datt. z Chudej Woli. Kiedyśmy jeździli z rewizorami ukryjskimi po Dzikich Polach, miałem jednego czeladnika przebieglca wielkiego; coś było abo Niemiec, abo Szkot, umiał po polsku
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 329
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
. Prosiłam ją o wybaczenie. Upewniłam ją o mojej wiecznej przyjaźni. Ścisnęłam ją. J więcejm nie przemogła. Tym czasem przyszedł jej mąż, chcąc ją z rąk moich wydrzeć. Nie, nie pozwolę, zakrzyknęłam, Marianna nie jest żoną, Marianna rodzoną jest WMPana siostrą. W tym momencie Marianna się wywróciła, jam się nad tym obudziła, jakoby z niespokojnego snu. Ja i mój Mąż naprzód do siebie przyszliśmy. Zaprowadziliśmy Mariannę na łoże, którą jedna opuściła mdłość, na to szczególnie, żeby w drugą wpadła. Przez cały dzień nie było jej można otrzezwić. HRABINY SZWEDZKIEJ G** Część I. PRZYPADKI
. Prośiłam ią o wybaczenie. Upewniłam ią o moiey wieczney przyiazni. Scisnęłam ią. J więceym nie przemogła. Tym czasem przyszedł iey mąż, chcąc ią z rąk moich wydrzeć. Nie, nie pozwolę, zakrzyknęłam, Maryanna nie iest żoną, Maryanna rodzoną iest WMPana siostrą. W tym momencie Maryanna się wywrociła, iam śię nad tym obudziła, iakoby z niespokoynego snu. Ja i moy Mąż naprzod do siebie przyszliśmy. Zaprowadziliśmy Maryannę na łoże, ktorą iedna opuściła mdłość, na to szczegulnie, żeby w drugą wpadła. Przez cały dzień nie było iey można otrzezwić. HRABINY SZWEDZKIEY G** Część I. PRZYPADKI
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 53
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
IV Komu by co zginęło abo
ukradziono, Powinna mu kijem dać, przypomnieć mu ono: ”Chowaj dobrze a pilnuj, miej swoje na pieczy, Niechaj się nikt nie gorszy z źle chowanej rzeczy”. Artykuł V Komuś czego pożycz
ył, a iżeć nie wrócił, Zgańże mu to kosturem, ażby się wywrócił. Choć mu za to kope dasz, jeszczeć oto mało, Więcej by cię daleko prawo kosztowało. Artykuł VI
Kto by się zwał szlachcicem, a nie byłby takiem, Powinna go opatrzyć jakimkolwiek znakiem: Pół wąsa mu ogolić, iżeby wiedziano, Iże go tu niedawno nobilitowano. Artykuł VII
Kto by co
IV Komu by co zginęło abo
ukradziono, Powinna mu kijem dać, przypomnieć mu ono: ”Chowaj dobrze a pilnuj, miej swoje na pieczy, Niechaj sie nikt nie gorszy z źle chowanej rzeczy”. Artykuł V Komuś czego pożycz
ył, a iżeć nie wrocił, Zgańże mu to kosturem, ażby sie wywrocił. Choć mu za to kope dasz, jeszczeć oto mało, Więcej by cie daleko prawo kosztowało. Artykuł VI
Kto by sie zwał szlachcicem, a nie byłby takiém, Powinna go opatrzyć jakimkolwiek znakiem: Poł wąsa mu ogolić, iżeby wiedziano, Iże go tu niedawno nobilitowano. Artykuł VII
Kto by co
Skrót tekstu: DzwonStatColumb
Strona: 12
Tytuł:
Statut Jana Dzwonowskiego, to jest Artykuły prawne jako sądzić łotry i kuglarze jawne
Autor:
Jan Dzwonowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1611
Data wydania (nie wcześniej niż):
1611
Data wydania (nie później niż):
1611
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wacław Walecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Collegium Columbinum
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1998
obracało/ zdumiałemu i strachu pełnemu Nouiciusowi rzeczono. Straszliwa to co widzisz/ ale oto jeszcze straszliwszą ujrzysz. Gdy tego domawiał. Alić to koło/ od wierzchu jako wysoko było/ aż do piekła nagłębszego/ niezmierną prędkością leci/ i stał się taki grzmot w piekle/ jakoby wszytek świat ze wszytkim budowaniem swoim z gruntu się wywrócił/ i niebo upadło. Gdy tedy koło ono w wiezioro piekielne straszliwie się zanurzyło/ tedy wszytkie dusze potępione/ z duchami złośliwemi/ szalonymi głosami zawołali/ i z mizernego człowieka który się na kole obracał wszyscy się urągali/ naigrawali/ brzydzili/ przeklinali/ tłukli. Rzekł Anioł. Ten jest najnieszczęśliwszy ze wszytkich ludzi.
obrácáło/ zdumiáłemu y stráchu pełnemu Nouiciusowi rzeczono. Strászliwa to co widźisz/ ále oto iescze strászliwszą vyrzysz. Gdy tego domawiał. Alić to koło/ od wierzchu iáko wysoko było/ áż do piekłá nagłębszego/ niezmierną prędkością leći/ y sstał sie táki grzmot w piekle/ iákoby wszytek świát ze wszytkim budowániem swoim z gruntu sie wywroćił/ y niebo vpádło. Gdy tedy koło ono w wieźioro piekielne strászliwie sie zánurzyło/ tedy wszytkie dusze potępione/ z duchámi złosliwemi/ szalonymi głosámi záwołáli/ y z mizernego człowieká ktory sie ná kole obrácał wszyscy sie vrągáli/ naigrawáli/ brzydźili/ przeklinali/ tłukli. Rzekł Anyoł. Ten iest nayniesczęśliwszy ze wszytkich ludźi.
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 164
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
szyprów wszystkie zginęły/ za których utratą/ sprawiedliwemi cudownie był zbogacon. 223.
SZyper jeden szkodę na morzu popadł: szedłszy do Patriarchy prosił go z wielkim płaczem żeby się nad nim użalił jako zwykł nad każdym. Kazał mu tedy dać pięć funtów złota. On wziąwszy kupił za nie zboża. Jedno wyjechał z portu/ wywrócił się/ stracił wszytko/ jednak okręt cały został. Szedł tedy zasię do niego i rzekł: Zmiłuj się nademną/ jako Bóg nad światem się zmiłował. Na co Patriarcha: Wierz temu bracie/ byś mógł kościelnych pieniędzy z swoimi niesprawiedliwem któreć jeszcze były zostały/ nie mieszał/ nie popadłbyśmył tej szkody. Jednak kazał
szyprow wszystkie zginęły/ zá ktorych vtrátą/ spráwiedliwemi cudownie był zbogácon. 223.
SZyper ieden szkodę ná morzu popadł: szedszy do Pátryárchy prośił go z wielkim płáczem żeby sie nád nim vżalił iako zwykł nád káżdym. Kazał mu tedy dáć pięć funtow złotá. On wźiąwszy kupił zá nié zboża. Iedno wyiechał z portu/ wywrocił sie/ stráćił wszytko/ iednák okręt cáły został. Szedł tedy záśię do niego y rzekł: Zmiłuy sie nádemną/ iáko Bog nád świátem sie zmiłował. Ná co Pátryárchá: Wierz temu bráćie/ byś mogł kośćielnych pieniędzy z swoimi niesprawiedliwem ktoreć iescże były zostały/ nie mieszał/ nie popadłbysmył tey szkody. Iednák kazał
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 236
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
/ rzekł tedy sam w sobie: Pójdę i będę sam mieszkał/ gdzie poków. Wszedł tedy do jednej jaskinie/ i mieszkał tam sam. Dnia jednego przyniósł dzbanek wody i postawił na ziemi/ alić się on zaraz przewrócił/ szedł drugi i trzeci raz po wodę/ a zakażdym razem skoro na ziemi postawił/ dzban się wywrócił/ rozgniewawszy się porwał go/ i o ziemie uderzył. Obaczywszy się/ poznał iz tenże diabeł gniewu kusił go/ rzekł: Otom tu sam a zwyciężył mię/ wrócę się tedy do Klasztora/ ponieważ wszędzie cierpliwości potrzeba/ a nawięcej wspomożenia Bożego. i tak wrócił się na miejsce swoje. Ex lib.
/ rzekł tedy sam w sobie: Poydę y będę sam mieszkał/ gdźie pokow. Wszedł tedy do iedney iáskinie/ y mieszkał tám sam. Dniá iednego przyniosł dzbanek wody y postáwił ná źiemi/ álić sie on záraz przewroćił/ szedł drugi y trzeći raz po wodę/ á zákażdym rázem skoro ná źiemi postáwił/ dzban sie wywroćił/ rozgniewawszy sie porwał go/ y o źiemie vderzył. Obaczywszy sie/ poznał iz tenże dyabeł gniewu kusił go/ rzekł: Otom tu sam á zwyćiężył mię/ wrocę sie tedy do Klasztorá/ ponieważ wszędźie ćierpliwośći potrzebá/ á nawięcey wspomożenia Bożego. y tak wroćił sie ná mieysce swoie. Ex lib.
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 299
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
, że były nieczyste, I plugawe, bywszy tak przedtem przeźrzoczyste. Nakoniec spracowany, kiedy go już siły Wszytkie, wielką zwątlone pracą, opuściły I więcej się z wściekłością jego nie zgadzały, Padł na ziemię i leżał w znak, zapamiętały.
CXXXII.
Padł na ziemię, jakom rzekł, i w znak się wywrócił, Nie mówi nic, tylko wzrok ku niebu obrócił; Tak nie jedząc i nie śpiąc, trzy dni i trzy nocy Leżał, nie dając zmysłom zemdlonem pomocy. I tak go ona żałość niezmierna trapiła, Że go nawet rozumu wszytkiego zbawiła; Czwartego dnia od wielkiej wściekłości porwany, Rozdarł zbroję na sobie, z zmysłów
, że były nieczyste, I plugawe, bywszy tak przedtem przeźrzoczyste. Nakoniec spracowany, kiedy go już siły Wszytkie, wielką zwątlone pracą, opuściły I więcej się z wściekłością jego nie zgadzały, Padł na ziemię i leżał w znak, zapamiętały.
CXXXII.
Padł na ziemię, jakom rzekł, i w znak się wywrócił, Nie mówi nic, tylko wzrok ku niebu obrócił; Tak nie jedząc i nie śpiąc, trzy dni i trzy nocy Leżał, nie dając zmysłom zemdlonem pomocy. I tak go ona żałość niezmierna trapiła, Że go nawet rozumu wszytkiego zbawiła; Czwartego dnia od wielkiej wściekłości porwany, Rozdarł zbroję na sobie, z zmysłów
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 228
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905