kanclerzem. Z tym projektem pojechał kanclerz koronny, Zabiełło, marszałek kowieński, ja i mój brat pułkownik do księcia kanclerza, a ten projekt był napisany ex concertato nostro z Sosnowskim, pisarzem lit., któremu to książę kanclerz zlecił. Przyjechaliśmy do księcia kanclerza. Czytał sam ten projekt z wielką złością, bo aż się zająkał. Jednak go nie chciał podpisać. Najbardzej mu o to szło, aby baba kalumniatorka karana nie była, choć już na to był pozwolił. Nic tedy nie wskórawszy kanclerz koronny odjechał.
Było to z rana na Nowy Rok, a na wieczerzy miał być graf Bryl i marszałek nadworny koronny u księżny marszałkowej wielkiej lit.
kanclerzem. Z tym projektem pojechał kanclerz koronny, Zabiełło, marszałek kowieński, ja i mój brat pułkownik do księcia kanclerza, a ten projekt był napisany ex concertato nostro z Sosnowskim, pisarzem lit., któremu to książę kanclerz zlecił. Przyjechaliśmy do księcia kanclerza. Czytał sam ten projekt z wielką złością, bo aż się zająkał. Jednak go nie chciał podpisać. Najbardzej mu o to szło, aby baba kalumniatorka karana nie była, choć już na to był pozwolił. Nic tedy nie wskórawszy kanclerz koronny odjechał.
Było to z rana na Nowy Rok, a na wieczerzy miał być graf Bryl i marszałek nadworny koronny u księżny marszałkowej wielkiej lit.
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 746
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
w kłębek zwinął i w kieszeni nosił; był (zda mi się) z baranich kiszek, co z nich struny robią. Miał kompasów parę, drewniany i miedziany. Drewnianego dostał karczmarz z Walichnów, a miedziany wieziono do Rygi wodą. Ten nieboszczyk żółto zarastał, a miał łysą głowę, kiedy co mówił, to się zająkał; szkoda go było przecię, że tak marnie zginął, pieniądze nie wiedzieć kto pobrał. Umiał robić studnie tak kunsztowne, co do niej po krętych wschodach aż do wody mógł wleźć. Nie wiemy zgoła, skąd był. Jest tam pamiątka jego na bukowym drzewie, przy drodze. Materklas cieśla dostał po nim winkelhaka i
w kłębek zwinął i w kieszeni nosił; był (zda mi się) z baranich kiszek, co z nich struny robią. Miał kompasów parę, drewniany i miedziany. Drewnianego dostał karczmarz z Walichnów, a miedziany wieziono do Rygi wodą. Ten nieboszczyk żółto zarastał, a miał łysą głowę, kiedy co mówił, to się zająkał; szkoda go było przecię, że tak marnie zginął, pieniądze nie wiedzieć kto pobrał. Umiał robić studnie tak kunsztowne, co do niej po krętych wschodach aż do wody mógł wleźć. Nie wiemy zgoła, skąd był. Jest tam pamiątka jego na bukowym drzewie, przy drodze. Materklas cieśla dostał po nim winkelhaka i
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 336
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
, żem się z sekretu, bom tego nie widał
Jako żywy, wydawać pana swego wstydał.” „I u mnie nie obaczysz od tych czas, przysięgę — Rzecze pan — aż sobie sześć koni kiedy sprzęgę.’' 503. DO JĘKOTA
Lada co też sobie to pospólstwo uchwyci: Prawią, że się zająkasz, że jak ze psiej rzyci, Z gęby słowo po słowie. Jam doznał, że płynie, Po gęstej, siedząc wczora przeciw tobie, ślinie. I gdyby tak z ust twoich miały płynąć miody, Do dnia trzeciego bym się nie domydlił brody. Drugi raz, jeżeli tam będę siedział, gdzie ty
, żem się z sekretu, bom tego nie widał
Jako żywy, wydawać pana swego wstydał.” „I u mnie nie obaczysz od tych czas, przysięgę — Rzecze pan — aż sobie sześć koni kiedy sprzęgę.’' 503. DO JĘKOTA
Leda co też sobie to pospólstwo uchwyci: Prawią, że się zająkasz, że jak ze psiej rzyci, Z gęby słowo po słowie. Jam doznał, że płynie, Po gęstej, siedząc wczora przeciw tobie, ślinie. I gdyby tak z ust twoich miały płynąć miody, Do dnia trzeciego bym się nie domydlił brody. Drugi raz, jeżeli tam będę siedział, gdzie ty
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 498
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987