wielkim zdjęty strachem/ ani miejsce to/ ani S^o^ Episkopa (którym iż jest/ ubior stanowi Episkopskiemu należący świadczy) Relikwie widzieć mógł; wtym odszedł. Jam lepak wielce zafrasowany i zatrwożony/ częścią żem się ważył odkryć grób Świętego/ acz dobrym intentem/ częścią żem bardzo łamanie wielkie ręki cierpiał. Zamyśliwszy się potym/ zległem na grobie Księżny Tatianny wielkiego onego Konstatntina Książęcia Ostroskiego/ Wojewody Trockiego/ Hetmana najwyższego Wielk: Księstwa Lit: Starosty Brasławskiego i Winnickiego/ Małżonki; na którym gdy zdrzymałem się dobrze; alić widzenie obaczę: przydzie człek stateczny/ i rzecze mi: Idź/ a czystym i suchym piaskiem tego S^o^
wielkim zdięty stráchem/ áni mieysce to/ áni S^o^ Episkopá (ktorym iż iest/ vbior stanowi Episkopskiemu náleżący świadczy) Reliquiae widzieć mogł; wtym odszedł. Iam lepák wielce záfrásowány y zátrwożony/ częśćią żem się ważył odkryć grob Swiętego/ ácz dobrym intentem/ częśćią żem bárdzo łamánie wielkie ręki ćierpiał. Zámyśliwszy się potym/ zległem ná grobie Xiężny Tátiánny wielkiego onego Konstatntina Xiążęćia Ostroskiego/ Woiewody Trockiego/ Hetmáná naywyszszego Wielk: Xięstwá Lit: Stárosty Brásłáwskiego y Winnickiego/ Małżonki; ná ktorym gdy zdrzymałem się dobrze; álić widzenie obaczę: przydźie człek státeczny/ y rzecze mi: Idź/ á czystym y suchym piaskiem tego S^o^
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 110
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
lit., mający lat 75, gdy wyjeżdżał z Kodnia do dóbr wołyńskich, właśnie się wtenczas Kodeń zagorzał w tej ulicy, którą on miał jechać. Wysiadł tedy z karety i biorąc to sobie za zły prognostyk, chciał go przemóc, alias chciał przejść piechotą pomiędzy tym ogniem z obu stron ulicy gorejącym, i tak się zamyślił idąc, że ledwo go doktor jego Gesner uprosił, aby w taki zaduch i dym nie szedł. Miał był nie jechać na Wołyń, ale żona jego, księżniczka Radziwiłłówna, nagliła go, aby jechał, a to z tej racji, aby go w Kodniu Sapiehowie, wojewoda brzeski i wojewoda mścisławski, nie zajechali dla
lit., mający lat 75, gdy wyjeżdżał z Kodnia do dóbr wołyńskich, właśnie się wtenczas Kodeń zagorzał w tej ulicy, którą on miał jechać. Wysiadł tedy z karety i biorąc to sobie za zły prognostyk, chciał go przemóc, alias chciał przejść piechotą pomiędzy tym ogniem z obu stron ulicy gorejącym, i tak się zamyślił idąc, że ledwo go doktor jego Gesner uprosił, aby w taki zaduch i dym nie szedł. Miał był nie jechać na Wołyń, ale żona jego, księżniczka Radziwiłłówna, nagliła go, aby jechał, a to z tej racji, aby go w Kodniu Sapiehowie, wojewoda brzeski i wojewoda mścisławski, nie zajechali dla
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 328
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
kosztował, a księżna kanclerzyna za najdroższy by go przyjęła i niewypowiedzianie by będąc kontentą, wysławiałaby przed całym światem wielką łaskę księcia.
Gdy się mnie książę dopytywał, powiedziałem, aby książę na dzień imienin tak godnej, a tak barzo estymującej jego damy darował życie temu Lotaryńczykowi. Wzruszyło to księcia i z kwadrans, zamyśliwszy się nad tym, chodził po pokoju. Tymczasem z księżną krajczyną lit. padliśmy mu do nóg, ale odpowiedział, że tego uczynić nie może. Tandem, gdy na dalsze prośby począł się gniewać, daliśmy mu pokój. Już to późno w noc było, poszliśmy spać. Nazajutrz książę chorąży, aby nie
kosztował, a księżna kanclerzyna za najdroższy by go przyjęła i niewypowiedzianie by będąc kontentą, wysławiałaby przed całym światem wielką łaskę księcia.
Gdy się mnie książę dopytywał, powiedziałem, aby książę na dzień imienin tak godnej, a tak barzo estymującej jego damy darował życie temu Lotaryńczykowi. Wzruszyło to księcia i z kwadrans, zamyśliwszy się nad tym, chodził po pokoju. Tymczasem z księżną krajczyną lit. padliśmy mu do nóg, ale odpowiedział, że tego uczynić nie może. Tandem, gdy na dalsze prośby począł się gniewać, daliśmy mu pokój. Już to późno w noc było, poszliśmy spać. Nazajutrz książę chorąży, aby nie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 472
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
IMci ks. kardynała Maciejowskiego, który gdy z sejmu warszawskiego (na którym ja nie byłem) przyjechawszy, za pocieszną nowinę powiedział mi, iż KiM. deklarował się senatowi, iż rodzonej siostry pierwszej małżonki nie pojmie, jam rzekł: »A ja wiem zaś, że pojmie«. Na co zaś, zamyśliwszy się, rzekł: »Ba, przyszło mi na myśl, że gdyśmy chodzieli od senatu za tę deklaracją dziękować, takem to po KiMci baczył, że się do niej nie barzo chciał znać«. Potym gdy na krakowskim sejmie rezolucją swoją z strony pojęcia Ferdynandówny KiM. nam uczynić raczył, chciałem był
JMci ks. kardynała Maciejowskiego, który gdy z sejmu warszawskiego (na którym ja nie byłem) przyjechawszy, za pocieszną nowinę powiedział mi, iż KJM. deklarował się senatowi, iż rodzonej siostry pierwszej małżonki nie pojmie, jam rzekł: »A ja wiem zaś, że pojmie«. Na co zaś, zamyśliwszy się, rzekł: »Ba, przyszło mi na myśl, że gdyśmy chodzieli od senatu za tę deklaracyą dziękować, takem to po KJMci baczył, że się do niej nie barzo chciał znać«. Potym gdy na krakowskim sejmie rezolucyą swoją z strony pojęcia Ferdynandówny KJM. nam uczynić raczył, chciałem był
Skrót tekstu: ZebrzSkryptCz_III
Strona: 139
Tytuł:
Skrypt in vim testamenti podany
Autor:
Mikołaj Zebrzydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
wywrotem. Stąd wziąwszy okazją, marność wszytkich rzeczy (Gdy w pół ozdób, w pół naszych uciech nas kaleczy Przez też ozdoby, przez też uciechy fortuna, Zawsze się bój, zawsze strzeż i bez chmur pioruna). Gdy uważam dziecinne tego świata czaczka — Aż przy drodze na wilczym dole siedzi kaczka. Krzyknę, zamyśliwszy się: Anuż świat na piekle! Przebóg, tegoż to ludzie szukają tak wściekle? O smutna samołówka, żałosne łakotki, Które nam i ten żywot wydzierają krótki, I po śmierci w bezdennym zamorzywszy dole, Kąpać będą na wieki w ogniu, w siarce, w smole! Szuka wilk, szuka biedna pożywienia liszka
wywrotem. Stąd wziąwszy okazyją, marność wszytkich rzeczy (Gdy w pół ozdób, w pół naszych uciech nas kaleczy Przez też ozdoby, przez też uciechy fortuna, Zawsze się bój, zawsze strzeż i bez chmur pioruna). Gdy uważam dziecinne tego świata czaczka — Aż przy drodze na wilczym dole siedzi kaczka. Krzyknę, zamyśliwszy się: Anoż świat na piekle! Przebóg, tegoż to ludzie szukają tak wściekle? O smutna samołówka, żałosne łakotki, Które nam i ten żywot wydzierają krotki, I po śmierci w bezdennym zamorzywszy dole, Kąpać będą na wieki w ogniu, w siarce, w smole! Szuka wilk, szuka biedna pożywienia liszka
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 520
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
M., proszę, iżby wdzięcznie od W. K. M. przyjęte było".
Gdy tę rzecz kasztelan krakowski do króla czynił, znać to było z twarzy kanclerza koronnego, że na nią miał odpowiedzieć. Ale że jemu aż ku końcu mówić przychodzi, wszytek ten czas, póki inszy senatorowie wotowali, cicho zamyśliwszy się siedział, aż gdy nań wotować przyszło, odprawiwszy votum swoje na propozycją, tak na rzecz kasztelana krakowskiego odpowiedział:
"Słyszałem tu, miłościwy królu, mowę ku W. K. M. i napominanie, żebyś W. K. M. dostojeństw, urzędów, starostw celniejszych nie dawał, jedno starożytnych
M., proszę, iżby wdzięcznie od W. K. M. przyjęte było".
Gdy tę rzecz kasztelan krakowski do króla czynił, znać to było z twarzy kanclerza koronnego, że na nię miał odpowiedzieć. Ale że jemu aż ku końcu mówić przychodzi, wszytek ten czas, póki inszy senatorowie wotowali, cicho zamyśliwszy się siedział, aż gdy nań wotować przyszło, odprawiwszy votum swoje na propozycyą, tak na rzecz kasztelana krakowskiego odpowiedział:
"Słyszałem tu, miłościwy królu, mowę ku W. K. M. i napominanie, żebyś W. K. M. dostojeństw, urzędów, starostw celniejszych nie dawał, jedno starożytnych
Skrót tekstu: GórnDzieje
Strona: 202
Tytuł:
Dzieje w Koronie Polskiej
Autor:
Łukasz Górnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1637
Data wydania (nie wcześniej niż):
1637
Data wydania (nie później niż):
1637
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła wszystkie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Piotr Chmielowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Salomon Lewental
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1886
Pana Manualisty który tak sądzę że musi być Człowiek bardzo stary kiedy zasiągł pamięcią hanc Ideam pisania Listów i dotąd ją konserwuje która w ten czas się jeszcze Praktykowała kiedy i senatorąm pisano Łaskawy Panie Albo jeżeli tez JoMSC człowiek jest młody to może być że przed tym słuzył komus za szypra Pienkę klepkę i Wanczos do Rygi woził i zamyślił się o tym przy ekspedycyjej Listu tego rozumiejąc że do kupca pisze i z nim de Ante Actis korespoduje Za króla Olbrakta ta moda bywała Lecz za kazimirza już dawno zwietrzała To namieniwszy ex occasione JoMŚCi Pana Manualisty ad essentiam Listu WMM Pana przystępuję Gdy bym był trochę wczesniej od WMM Pana requisitus wyszedszy z kojdanowa pewnie bym był
Pana Manualisty ktory tak sądzę że musi bydz Człowiek bardzo stary kiedy zasiągł pamięcią hanc Ideam pisania Listow y dotąd ią konserwuie ktora w ten czas się ieszcze Praktykowała kiedy y senatorąm pisano Łaskawy Panie Albo iezeli tez IoMSC człowiek iest młody to moze bydz że przed tym słuzył komus za szypra Pięnkę klepkę y Wanczos do Rygi woził y zamyslił się o tym przy expedycyiey Listu tego rozumieiąc że do kupca pisze y z nim de Ante Actis korrespoduie Za krola Olbrakta ta moda bywała Lecz za kazimirza iuz dawno zwietrzała To namięniwszy ex occasione IoMSCi Pana Manualisty ad essentiam Listu WMM Pana przystępuię Gdy bym był trochę wczesniey od WMM Pana requisitus wyszedszy z koydanowa pewnie bym był
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 171v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
, wędruje mieszkania. Nie dosyć na tem: bólu przyczyny swojego Nie chce mieć blisko, jedzie w kąt świata dalszego I tak sztucznie opuszcza te pobliższe kraje, Iż mi się wiedzieć o niej nic, nic nie dostaje”.
XLVII.
Gdy tak bolesną skargę, niezgojone rany Przekładał Rynaldowi gospodarz stroskany, Ten milczy, zamyślił się, litość w niem wnętrzności Porusza i do spólnej przychodzi żałości. Potem rzekł: „Złą poradę, złąć Melissa dała I szerszenie jakoby drażnić rozkazała. Ale niemniej samemu dziwuję się tobie, Żeś szukał, czego naleźć nikt nie życzy sobie.
XLVIII.
Nie dziwuj się, iż złotem piękna twoja żona Do złamania przysięgi
, wędruje mieszkania. Nie dosyć na tem: bolu przyczyny swojego Nie chce mieć blizko, jedzie w kąt świata dalszego I tak sztucznie opuszcza te pobliższe kraje, Iż mi się wiedzieć o niej nic, nic nie dostaje”.
XLVII.
Gdy tak bolesną skargę, niezgojone rany Przekładał Rynaldowi gospodarz stroskany, Ten milczy, zamyślił się, litość w niem wnętrzności Porusza i do spólnej przychodzi żałości. Potem rzekł: „Złą poradę, złąć Melissa dała I szerszenie jakoby draźnić rozkazała. Ale niemniej samemu dziwuję się tobie, Żeś szukał, czego naleźć nikt nie życzy sobie.
XLVIII.
Nie dziwuj się, iż złotem piękna twoja żona Do złamania przysięgi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 291
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i wszyscy niech wiedzą, Że mniszki matron w niebo nie uprzedzą. Tego zamilczę, a ma być wspomniano, Że matkom właśnie niebo obiecano, I barzo słusznie, gdzie im to nagrodzą, Gdy Bogu na cześć grzeczne syny rodzą. 235 (P). QUEM MOLIER ARDET, VEL ODIT ŻONA ZŁA
O czymżeś się zamyślił, mój cnotliwy bracie? Podobnoś pojął żonę? Pojęła ona cię. Po pracach obozowych, po niewczasach szkolnych, Prędko się ożeniwszy, nie chciałeś dni wolnych, Nie chciał zażyć swobody, nad wszytkie niewczasy, Nad wszytkie prace w twardsze dawszy ręce prasy. Pojąłeś żonę, paniąś przybrał sobie raczej,
i wszyscy niech wiedzą, Że mniszki matron w niebo nie uprzedzą. Tego zamilczę, a ma być wspomniano, Że matkom właśnie niebo obiecano, I barzo słusznie, gdzie im to nagrodzą, Gdy Bogu na cześć grzeczne syny rodzą. 235 (P). QUEM MOLIER ARDET, VEL ODIT ŻONA ZŁA
O czymżeś się zamyślił, mój cnotliwy bracie? Podobnoś pojął żonę? Pojęła ona cię. Po pracach obozowych, po niewczasach szkolnych, Prędko się ożeniwszy, nie chciałeś dni wolnych, Nie chciał zażyć swobody, nad wszytkie niewczasy, Nad wszytkie prace w twardsze dawszy ręce prasy. Pojąłeś żonę, paniąś przybrał sobie raczej,
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 331
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
duchów poburzenia. 127. Czemu niektóre robactwo, jako ślimaczy, tam i sam się włóczą? Takie robactwo nie ma doskonałej fantazyj któraby niemi porzonnie rządziła, ale tylo coś im tak przez mgłę pokazuje. 128. Czemu małpa co obaczy iż kto co czyni ona to czyni? Toż się trafia wielkim molancholikom którzy się zamyśliwszy czynią co im fantazyja okazje, małpa zaś albo mało co albo zgoła nie ma śledziony do którejby melancholia odchodziła ale wszytka idzie do mózgu, i to w niej sprawuje, że co oko poda do fantazyj, barzo się mocno wyrazi, i tego się apetyt chwyci, i to jej czynić rozkaże. 129. Czemu
duchow poburzeniá. 127. Czemu niektore robactwo, iako ślimaczy, tam y sam się włoczą? Tákie robactwo nie ma doskonałey fantázyi ktoraby niemi porzonnie rządźiłá, ale tylo coś im ták przez mgłę pokázuie. 128. Czemu małpá co obáczy iż kto co czyni ona to czyni? Toż się trafia wielkim molancholikom ktorzy się zamyśliwszy czynią co im fantazyia okazye, máłpa zaś álbo mało co albo zgołá nie má śledziony do ktoreyby melancholia odchodziła ále wszytka idzie do mozgu, y to w niey sprawuie, że co oko poda do fantazyi, bárzo sie mocno wyraźi, y tego się apetyt chwyći, y to iey czynić roskáże. 129. Czemu
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 191
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692