cię z obierzy wydarła. Niech się iści nade mną dekret ferowany, Umrzeć, niźli wieść żywot, wolę, wyżebrany. Nie chcę o swoję głowę kontraktować z nikiem, Nie chcę jej być nikomu, prócz Boga, dłużnikiem. Jeżeli chleb wymowny, a cóż żywot brzydki? Wolę umrzeć niźli żyć między niedobitki.” Zdumieją się, słuchając, którzy stali blisko, Że śmierć, straszna drugiemu, temu jest igrzysko,
Że w parobku, co nie był w szkole i u dworu, Umysł tak wspaniałego znalazł się humoru. Wszyscy tedy przeciwnej proszą oraz strony, Żeby mógł być od ściętej śmierci uwolniony. I dała się uprosić; jednak za tę
cię z obierzy wydarła. Niech się iści nade mną dekret ferowany, Umrzeć, niźli wieść żywot, wolę, wyżebrany. Nie chcę o swoję głowę kontraktować z nikiem, Nie chcę jej być nikomu, prócz Boga, dłużnikiem. Jeżeli chleb wymowny, a cóż żywot brzydki? Wolę umrzeć niźli żyć między niedobitki.” Zdumieją się, słuchając, którzy stali blisko, Że śmierć, straszna drugiemu, temu jest igrzysko,
Że w parobku, co nie był w szkole i u dworu, Umysł tak wspaniałego znalazł się humoru. Wszyscy tedy przeciwnej proszą oraz strony, Żeby mógł być od ściętej śmierci uwolniony. I dała się uprosić; jednak za tę
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 169
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Nad czym się srodze Turcy zdumiewali. Czyć znowu drugą Babel złożyć chciano, Kiedy tak wiele narodów zebrano? Nie Babel: tam się języki zmieszały, Tu zaś był każdy w swoim doskonały. Acz według pisma przecię się sprawili, Kiedy się wina młodego opili A gdy się wszyscy swym własnym słyszeli Mówiąc językiem, srodze się zdumieli I pewnie sławne imię twe zaniosą Tam, gdzie z poranną dzień nastaje rosą, Gdzie późny gaśnie i skąd akwilony I austry wieją, będziesz rozsławiony. Wszyscy weseli byli przy twym stole I Turczyn o swym zapomniał Stambole. Dopieroż Orda na swój bankiet szkapi Od smacznych potraw nie barzo pokwapi I jako widzę ser bety i
Nad czym się srodze Turcy zdumiewali. Czyć znowu drugą Babel złożyć chciano, Kiedy tak wiele narodow zebrano? Nie Babel: tam się języki zmieszały, Tu zaś był każdy w swoim doskonały. Acz według pisma przecię się sprawili, Kiedy się wina młodego opili A gdy się wszyscy swym własnym słyszeli Mowiąc językiem, srodze się zdumieli I pewnie sławne imię twe zaniosą Tam, gdzie z poranną dzień nastaje rosą, Gdzie poźny gaśnie i skąd akwilony I austry wieją, będziesz rozsławiony. Wszyscy weseli byli przy twym stole I Turczyn o swym zapomniał Stambole. Dopieroż Orda na swoj bankiet szkapi Od smacznych potraw nie barzo pokwapi I jako widzę ser bety i
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 503
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, Każę w bruździe ułożyć, zawoławszy chłopca, I żeby go lepiej zszedł, niedaleko kopca. Że jeszcze rano było, ledwie się ubierze, Idzie ów, same w ręku niosący pacierze. Skoro w owsie postrzeże słomianego kota, Porzuciwszy pacierze, przez płoty, przez błota Leci jako szalony, ledwie trafi do wrót. Zdumieją się na jego domownicy powrót. A ten, już nie kazawszy bić na obiad gąski, Po zająca z rucznicą bieży nazad w trząski Przez stajanie; jako wąż czołga się po rosie: Na ostrożności ta rzecz należy. Skoro się Przyłoży, ruszy cyngla; i w zapale dziurka Zamokła, i on z chęci zapomniał zgiąć kurka
, Każę w bruździe ułożyć, zawoławszy chłopca, I żeby go lepiej zszedł, niedaleko kopca. Że jeszcze rano było, ledwie się ubierze, Idzie ów, same w ręku niosący pacierze. Skoro w owsie postrzeże słomianego kota, Porzuciwszy pacierze, przez płoty, przez błota Leci jako szalony, ledwie trafi do wrót. Zdumieją się na jego domownicy powrót. A ten, już nie kazawszy bić na obiad gąski, Po zająca z rucznicą bieży nazad w trząski Przez stajanie; jako wąż czołga się po rosie: Na ostrożności ta rzecz należy. Skoro się Przyłoży, ruszy cyngla; i w zapale dziurka Zamokła, i on z chęci zapomniał zgiąć kurka
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 301
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sługę. Gdy zaś chwila przyszła, Z jedną to swoją Abrą cicho z domu wyszła. Całe miasto przeszedłszy, obie tylko same Przyszły pod wały miejskie i potężną bramę. Zastały Ozyjasza z wszystkimi kapłany, Którzy na nią czekali, każdy z nich stroskany,
Którzy gdy ją w takowej ozdobie ujrzeli, Nad urodą nieludzką prawie się zdumieli I ledwo śmiejąc patrzać na takie urody, Boga adorowali w podziwieniu wprzódy. Nic jednak nie pytając, co by zamyśliła, Puścili ją mówiąc, gdy z bramy wychodziła: „Niech ci Bóg ojców naszych swej łaski dodaje, Niech ci w radzie i w skutku twoich myśli staje. Niech ci serce dzielnością i cnotą utwierdza
sługę. Gdy zaś chwila przyszła, Z jedną to swoją Abrą cicho z domu wyszła. Całe miasto przeszedłszy, obie tylko same Przyszły pod wały miejskie i potężną bramę. Zastały Ozyjasza z wszystkimi kapłany, Którzy na nię czekali, każdy z nich stroskany,
Którzy gdy ją w takowej ozdobie ujrzeli, Nad urodą nieludzką prawie się zdumieli I ledwo śmiejąc patrzać na takie urody, Boga adorowali w podziwieniu wprzódy. Nic jednak nie pytając, co by zamyśliła, Puścili ją mówiąc, gdy z bramy wychodziła: „Niech ci Bóg ojców naszych swej łaski dodaje, Niech ci w radzie i w skutku twoich myśli staje. Niech ci serce dzielnością i cnotą utwierdza
Skrót tekstu: JabłJHistBar_II
Strona: 529
Tytuł:
Historie arcypiękne do wiedzenia potrzebne ...
Autor:
Jan Kajetan Jabłonowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
mego wyścia, wiedzcie.” To słysząc męże owi i notując słowa, Które składnie mówiła śliczna białogłowa, Wszyscy oczy swe w jej twarz tak strasznie wlepili, Że bardziej do statuy podobnymi byli. Oczy w słupy im poszły, im bardziej patrzają, Tym się bardziej nade płcią jej zapominają. Zgoła nad wyrażenie nad nią się zdumieli, Bo nic porównanego w gładkość nie widzieli. Lecz przerwawszy ten widok, jakoby sen jaki, Odpowiedź jej i respons dają razem taki: „Dobrześ sobie, niewiasto zacna, poradziła, Żeś się rady tak zdrowej, jak mówisz, chwyciła. Zachowałaś swą duszę, rada twa wybrana, Żeś się
mego wyścia, wiedzcie.” To słysząc męże owi i notując słowa, Które składnie mówiła śliczna białogłowa, Wszyscy oczy swe w jej twarz tak strasznie wlepili, Że bardziej do statuy podobnymi byli. Oczy w słupy im poszły, im bardziej patrzają, Tym się bardziej nade płcią jej zapominają. Zgoła nad wyrażenie nad nią się zdumieli, Bo nic porównanego w gładkość nie widzieli. Lecz przerwawszy ten widok, jakoby sen jaki, Odpowiedź jej i respons dają razem taki: „Dobrześ sobie, niewiasto zacna, poradziła, Żeś się rady tak zdrowej, jak mówisz, chwyciła. Zachowałaś swą duszę, rada twa wybrana, Żeś się
Skrót tekstu: JabłJHistBar_II
Strona: 530
Tytuł:
Historie arcypiękne do wiedzenia potrzebne ...
Autor:
Jan Kajetan Jabłonowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Lucyna zdarzyła trybuta, I starego w posagu czapkę Korybuta Ze krwie książąt Zbaraskich. Przy twym w złotej zbroi, Boku, Mars i Fortuna z orły swemi stoi. Ciebie jednak urzędem i kunszty prawemi, Doświadczony zaleca rozum przed innemi, Gładkiej twojej wymowie w pięknym animuszu, Gdy do pańskich odnosisz ważne sprawy uszu, Dwór się zdumiał i senat; ciebie uchowała Wieszcza Temis, i bronić prawdy rozkazała. Jakoby pod praktyką i słowy gładkiemi, Niewinni nie ginęli pospołu z winnemi. Tak przez zwyczaj i póżne w rzeczach doświadczenie, Przyszedłeś ku ozdobom, i takiej dziś cenie. I ty gniazdo wyścielasz w pola chełmskie jasne Kasztelańskiej ozdoby: jakoby tak
Lucyna zdarzyła trybuta, I starego w posagu czapkę Korybuta Ze krwie książąt Zbaraskich. Przy twym w złotej zbroi, Boku, Mars i Fortuna z orły swemi stoi. Ciebie jednak urzędem i kunszty prawemi, Doświadczony zaleca rozum przed innemi, Gładkiej twojej wymowie w pięknym animuszu, Gdy do pańskich odnosisz ważne sprawy uszu, Dwór się zdumiał i senat; ciebie uchowała Wieszcza Temis, i bronić prawdy rozkazała. Jakoby pod praktyką i słowy gładkiemi, Niewinni nie ginęli pospołu z winnemi. Tak przez zwyczaj i póżne w rzeczach doświadczenie, Przyszedłeś ku ozdobom, i takiej dziś cenie. I ty gniazdo wyścielasz w pola chełmskie jasne Kasztelańskiej ozdoby: jakoby tak
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 76
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
chciwa/ miotanymi Oblatuje na koło skrzydłami rączymi. Tak na powietrzu krążne H Cyleńczyk obwody Czyni/ nad I Akrtejskimi wieszając się Grody. A czym nad insze gwiazdy jasność większą wodzi Jutrzenka/ czym Jutrzenkę Księżyc zaś przechodzi: Tym grzeczniejsza/ nad insze panny/ Hersa beła: I towarzyskie swe/ i on obchód zdobieła. Zdumiał się z jej urody/ K z Jowisza zrodzony: A na lekkim powietrzu będąc zawieszony/ Zapalił się równie: jak gdy potężną mocą Ołów bywa ciśniony/ L Balearską procą. Leci on/ i w swym własnym rozgrzewa się skosku/ Najdując/ której nie miał/ gorącość w obłoku. Kiernie lot/ i już się ku
chćiwa/ miotánymi Oblátuie ná koło skrzydłámi rączymi. Ták ná powietrzu krążne H Cyleńczyk obwody Czyni/ nad I Akrteyskimi wieszáiąc się Grody. A czym nád insze gwiazdy iásność większą wodźi Iutrzenká/ czym Iutrzenkę Kśiężyc zaś przechodźi: Tym grzecznieysza/ nád insze pánny/ Hersá bełá: Y towárzyskie swe/ y on obchod zdobiełá. Zdumiał się z iey vrody/ K z Iowiszá zrodzony: A ná lekkim powietrzu będąc záwieszony/ Zápalił się rownie: iák gdy potężną mocą Ołów bywa ćiśniony/ L Bálearską procą. Leći on/ y w swym własnym rozgrzewa się skosku/ Náyduiąc/ ktorey nie miał/ gorącość w obłoku. Kiernie lot/ y iuż się ku
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 93
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Nawet z nimi ostatnie flaszki wysiączając Czymby wskrzesił złe żywych, i wlekł na godziny Biedny żywot. Zaczym też od Lwowa nowiny Króla być upewniają, (lubo bez Autorów) Już pod Bełżem; i z-samych Kozackich Taborów, Strzała coś za narokiem do żelesca karte Mając przyszychtowaną, miedzy padła Warte Przed Książecym Namiotem. Czemu się zdumiawszy, I nie bez tajemnice rzecz te zrozumiawszy, Sam ją z-ziemie podniesie, toż wszytkim przeczyta: Szlachcic jestem, którego plaga Pospolita Co i drugich dotkneła, że ostatnie dusze Chcą zachować służyć tu Chmielnickiemu musze. Jednak który wrodzony afekt ku swym czuje Za pewną wam pocieche o tym oznajmuje, Ze Król od
Náwet z nimi ostatnie flaszki wysiączaiąc Czymby wskrzesił złe żywych, i wlekł na godźiny Biedny żywot. Zaczym też od Lwowá nowiny Krola bydź upewniaią, (lubo bez Autorow) Iuż pod Bełżem; i z-samych Kozackich Taborow, Strzała coś za narokiem do żelesca karte Maiąc przyszychtowaną, miedzy padła Wárte Przed Xiążecym Namiotem. Czemu sie zdumiawszy, I nie bez taiemnice rzecz te zrozumiawszy, Sam ią z-źiemie podnieśie, toż wszytkim przeczyta: Slachćic iestem, ktorego plaga Pospolita Co i drugich dotkneła, że ostatnie dusze Chcą záchowáć służyć tu Chmielnickiemu musze. Iednak ktory wrodzony affekt ku swym czuie Za pewną wam poćieche o tym oznaymuie, Ze Krol od
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 57
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
siebie samego/ abo kogo drugiego/ z drapieżnego szczodrym; z utratnego wstrzymięźliwym; z hardego pokornym; z słabego i z pieszczonego kosmaczem surowym obaczy/ ubóstwa i niedostatku/ w rzeczach teraźniejszych dobrowolnie zażywającego. Te są cudowne zaprawdę dzieła Boże/ które osobliwie tenże Prorok/ i podobne tym/ bogomyślnością dusze swojej/ poznawa zdumiawszy się. Te są cuda/ które położył na ziemi/ na które tenże Prorok patrząc/ na dziwowisko wszytkich narodów woła/ mówiąc: Przyidzcie, a obaczcie dzieła Boże, które położył cuda na ziemi, znosząc wojny aż do granice ziemie: złamie łuk, i złamie oręża, i tarcze ogniem spali. Tak prędko z
śiebie sámego/ ábo kogo drugiego/ z drapieżnego szczodrym; z vtrátnego wstrzymięźliwym; z hárdego pokornym; z słábego y z pieszczonego kosmaczem surowym obaczy/ vbostwá y niedostátku/ w rzeczách teráznieyszych dobrowolnie záżywáiącego. Te są cudowne záprawdę dźiełá Boże/ ktore osobliwie tenże Prorok/ y podobne tym/ bogomyślnośćią dusze swoiey/ poznawa zdumiawszy się. Te są cudá/ ktore położył ná źiemi/ ná ktore tenże Prorok pátrząc/ ná dźiwowisko wszytkich narodow woła/ mowiąc: Przyidzćie, á obáczćie dziełá Boże, ktore położył cudá ná ziemi, znosząc woyny áż do gránice ziemie: złamie łuk, y złamie oręża, y tarcze ogniem spali. Ták prędko z
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 60
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
; a potym Złotniczka onego, za męża wziąwszy, cesarzem uczyniła.
Dociekł zegarek. Lampa dogorzała. Owoc dojźrzaly na ziemię upadł. Ucho się urwało, dzban o ziemię. Powie mi ktoś w gościnie: — „Już też pani wasza umarła, dopędziwszy lat siedmidziesiąt i piąci, abo też dalej”. Jam się zdumiał, rozbierając w sobie: Prawda, czy inaczej? Pytam, inwestyguję. Jedne pieśń śpiewają. „Umarła”. Żal się Boże, ze nie dawniej zaśpiewano: Requiem.
Toć jej musi napisać NAGROBEK, dla pamiątki.
W drugiej niewieście z przyrodzenia i wrodzonej skłonności jest jakiś duch przeciwieństwa i sprzeczki ustawicznej. Iż abowiem
; a potym Złotniczka onego, za męża wziąwszy, cesarzem uczyniła.
Dociekł zegarek. Lampa dogorzała. Owoc dojżrzaly na ziemię upadł. Ucho się urwało, dzban o ziemię. Powie mi ktoś w gościnie: — „Już też pani wasza umarła, dopędziwszy lat siedmidziesiąt i piąci, abo też dalej”. Jam się zdumiał, rozbierając w sobie: Prawda, czy inaczej? Pytam, inwestyguję. Jedne pieśń śpiewają. „Umarła”. Żal się Boże, ze nie dawniej zaśpiewano: Requiem.
Toć jej musi napisać NAGROBEK, dla pamiątki.
W drugiej niewieście z przyrodzenia i wrodzonej skłonności jest jakiś duch przeciwieństwa i sprzeczki ustawicznej. Iż abowiem
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 190
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950