przychodzi nagle/ W Oceańskie w dać się wały Choć rozpostarszy Żagle. W Sercu swoim zbyt się trwoży Ze nie w Port ale w wodę/ Towary swe wnet wyłoży Śmierć biorąc za nagrodę. Jako Żołnierz gdy w potrzebie W Której przedtym nie bywał. Zapomina prędko siebie I myśli będzie zbywał. Rozumiejąc iże zginie I niepewnej się zlęknie Śmierci. Leć jak się ochynie Potym w razach ni stęknie. Jako Puszkarz gdy rychtuje Działo; lub strzałą mierzy Strzelec. Zrazu się frasuje Cieszy gdy wcel uderzy. Wprzedsięwziętym mym zamyślę Toż się i zemną dzieje. Ze choć sekret taję ściśle Przecię coś wieści sieje. Iże próżne me ukłony I zawody daremnie Zem
przychodźi nagle/ W Oceáńskie w dać się wáły Choć rozpostárszy Zágle. W Sercu swoim zbyt się trwoży Ze nie w Port ale w wodę/ Towary swe wnet wyłoży Smierć biorąc zá nagrodę. Iáko Zołnierz gdy w potrzebie W Ktorey przedtym nie bywał. Zápomina prędko śiebie Y myśli będźie zbywał. Rozumieiąc iże zginie Y niepewney się zlęknie Smierci. Leć iák się ochynie Potym w rázách ni stęknie. Iáko Puszkarz gdy rychtuie Dźiáło; lub strzáłą mierzy Strzelec. Zrázu się frasuie Cieszy gdy wcel vderzy. Wprzedsięwźiętym mym zamyślę Toż się y zemną dźieie. Ze choć sekret táię śćiśle Przećię coś wieśći śieie. Iże prożne me vkłony Y záwody dáremnie Zem
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 155
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Wici. Jakoż tam serce wytrwa na cię wspominając? Zono cię przed oczyma ustawicznie mając. Bojąc się by takiego co się nie przydało; Coby cię (odwróć Boże) zafrasować miało. W niebezpiecznym Ulisses/ wód morskich zatopie/ Nieprzestawał o swojej myślić Penelopie. Jako bojaźny Jeleń gdy list zdrzewa spadnie/ Zlęknie się i ucieka: rozumiejąc snadnie/ Ze Myśliwiec zdradliwe nań zastawił Wniki: Prędkim biegiem rozpuszcza nóg swych zawodniki. Tak przed oczy stawiając stroskaną Niebogę/ Myśl Zone: w sercu męskim czyni wielką trwogę. Acz twej świadom miłości/ toż wzajemnie tuszę/ Ze i twoję to niemniej ufrasuje duszę. Gdy w głowie rozbierając
Wići. Iákosz tám serce wytrwa ná ćię wspomináiąc? Zono ćię przed oczymá vstáwicznie máiąc. Boiąc się by tákiego co się nie przydáło; Coby ćię (odwroć Boże) záfrasowáć miáło. W niebeśpiecznym Vlisses/ wod morskich zátopie/ Nieprzestawał o swoiey myślić Penelopie. Iáko boiáźny Ieleń gdy list zdrzewá spádnie/ Zlęknie się y vćieka: rozumieiąc snádnie/ Ze Myśliwiec zdrádliwe nąń zástáwił Wniki: Prędkim biegiem rozpuszcza nog swych záwodniki. Tak przed oczy stáwiáiąc stroskáną Niebogę/ Myśl Zone: w sercu męzkim czyni wielką trwogę. Acz twey świádom miłośći/ toż wzáięmnie tuszę/ Ze y twoię to niemniey vfrásuie duszę. Gdy w głowie rozbieráiąc
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 181
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
zsolą/ Damy gościom zdobrą wolą A domowe z nim przysmaki Kapłon/ Gęś/ Wieprz/ z Wołu flaki. Mam zwierzynę na mym stole Choć nie jeźdzę zepsy w pole/ Bo gdy w góry poślę po nią: Wszelaką Orłem ugonię. Równa siędzie gdy Drużyna/ Znajdę dla nich flaszkę Wina; Ta jeśli się zlęknie siełku Chmiel w Piwnicy jest w posiełku. A zalecon z tego bywa Sługi z Pany porownywa: Gdy chwalebnym wizerunkiem Wszyscy jednym piją trunkiem. W ten czas przydzie z bąkiem Duda W opiłego pośród luda A gdy w skrzypki zarzępolą Fraszka Orland z swą Wiolą. Więc kolejna Bracia naszy/ Cóż ma nad nas dziś Podczaszy Choć
zsolą/ Dámy gośćiom zdobrą wolą A domowe z nim przysmáki Kapłon/ Gęś/ Wieprz/ z Wołu fláki. Mam zwierzynę ná mym stole Choć nie iezdzę zepsy w pole/ Bo gdy w gory poślę po nię: Wszeláką Orłem vgonię. Rowna śiędźie gdy Druzyná/ Znaydę dla nich flászkę Winá; Tá ieśli się zlęknie śiełku Chmiel w Piwnicy iest w pośiełku. A zálecon z tego bywa Sługi z Pány porownywa: Gdy chwalebnym wizerunkiem Wszyscy iednym piią trunkiem. W ten czás przydźie z bąkiem Dudá W opiłego pośrod ludá A gdy w skrzypki zárzępolą Fraszká Orlánd z swą Wiolą. Więc koleyna Bráćia nászy/ Coż ma nád nas dźiś Podczászy Choć
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 191
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
nic nad ten birkut i bułaty, Ćwiczonej ręki Czerkiesina dzieło, Tak wiele się też pod Żwańcem zdobyło. Wiem, że cię zastał a ty z swą drużyną Liczysz godziny, rychłoli przeminą, Wiarołomnemu kiedy Rusinowi, Macie ćwiczenie dać Moskwicinowi. Jeżelić w polu tak stawać będziecie, Jako w Warszawie w twoim kabarecie, Zlęknie się Wiazma pono i w stolicy Pobledną z strachu zdradliwi zmiennicy. Czy to dni Flore? czyli też to owe Nastały były czasy Bachusowe? Widzieć was było kiedy między szyki Gęste kieliszków z wielkimi okrzyki Harcownik wpadał a sporsze kryształy Te się najpierwej pod szablę puszczały. Toż się i śrzednim, co wielkim czyniło, Małego
nic nad ten birkut i bułaty, Ćwiczonej ręki Czerkiesina dzieło, Tak wiele się też pod Żwańcem zdobyło. Wiem, że cię zastał a ty z swą drużyną Liczysz godziny, rychłoli przeminą, Wiarołomnemu kiedy Rusinowi, Macie ćwiczenie dać Moskwicinowi. Jeżelić w polu tak stawać będziecie, Jako w Warszawie w twoim kabarecie, Zlęknie się Wiazma pono i w stolicy Pobledną z strachu zdradliwi zmiennicy. Czy to dni Florae? czyli też to owe Nastały były czasy Bachusowe? Widzieć was było kiedy między szyki Gęste kieliszkow z wielkimi okrzyki Harcownik wpadał a sporsze kryształy Te się najpierwej pod szablę puszczały. Toż się i śrzednim, co wielkim czyniło, Małego
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 448
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
widzę, fabuły, Na koniu białejgłowy; wozy albo muły Naszały je, ale dziś inaczej u świata, Tak pani jako żołnierz wsiądzie na bachmata. Na ośle do Egiptu Maryja, choć potem Orlim się, jako piszą, w niebo niosła lotem; Na wielbłądzie Rebeka, a Hele na kozie, Z której, kiedy się zlękła, spadła na przewozie; Na wole aż z Azyjej Europa jedzie. A u nas panny, większy cud, noszą niedźwiedzie. Jako się chełznać, jako sobą dadzą władać? Była, co się i na psa odważyła wsiadać. Jeżeli ujeżdżają tak dzikie zwierzęta, Cóż, dlaboga, mężowie czynią niebożęta? Ile jednak uboga
widzę, fabuły, Na koniu białejgłowy; wozy albo muły Naszały je, ale dziś inaczej u świata, Tak pani jako żołnierz wsiądzie na bachmata. Na ośle do Egiptu Maryja, choć potem Orlim się, jako piszą, w niebo niosła lotem; Na wielbłądzie Rebeka, a Hele na kozie, Z której, kiedy się zlękła, spadła na przewozie; Na wole aż z Azyjej Europa jedzie. A u nas panny, większy cud, noszą niedźwiedzie. Jako się chełznać, jako sobą dadzą władać? Była, co się i na psa odważyła wsiadać. Jeżeli ujeżdżają tak dzikie zwierzęta, Cóż, dlaboga, mężowie czynią niebożęta? Ile jednak uboga
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 272
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
żołądek — Cóż w ciepłocie nad futro, więc gdzie go dopadła, Jaki taki kawalec na każdy dzień zjadła; Skąd choć wielkie cierpiała zdrowia niedostatki, Przyznać się i nie chciała tym turbować matki. Aż kiedy roku pora dochodzi siedmnasta, Postrzegszy, że jej ciało włosami porasta, Kiedy już matka miała do niej dziewosłęby, Zlęknie się niesłychanie, żeby jej i gęby Futra, które jadała, z oczyma i z nosem Na straszydło kosmatym nie zarosły włosem. Tedy mieszek z pieniędzmi ukradszy macierzy, Co w skok się kuśnierzowi swej przygody zwierzy Kuśnierz, rzeczy wiadomy, acz się zrazu trwoży, Skoro jednak raz grępel i drugi przyłoży: „Dobrześ —
żołądek — Cóż w ciepłocie nad futro, więc gdzie go dopadła, Jaki taki kawalec na każdy dzień zjadła; Skąd choć wielkie cierpiała zdrowia niedostatki, Przyznać się i nie chciała tym turbować matki. Aż kiedy roku pora dochodzi siedmnasta, Postrzegszy, że jej ciało włosami porasta, Kiedy już matka miała do niej dziewosłęby, Zlęknie się niesłychanie, żeby jej i gęby Futra, które jadała, z oczyma i z nosem Na straszydło kosmatym nie zarosły włosem. Tedy mieszek z pieniądzmi ukradszy macierzy, Co w skok się kuśnierzowi swej przygody zwierzy Kuśnierz, rzeczy wiadomy, acz się zrazu trwoży, Skoro jednak raz grępel i drugi przyłoży: „Dobrześ —
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 396
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Owi swe wzajem zdobili wschodowe. Kto im nie tuszył, jeżliby do krwawej Przyszło z tym było pohańcem rozprawy, Ujeżdżić Pontu, i komu fortuna Życzyła kiedyś złotego dojść runa. Układał Dunaj grzbiet nieujeżdżony, Gotowi witać ze swymi Trytony, Razem Edońcy, i Sarmate razem, Pany swe spólnem mieli bić żelazem. Czego poganin zląkłszy się szalony, Aż on przypada, aż on upierzony Opuszcza ogon, który po Azji I wszystkiej świeżo toczył Rumelii: Czemu krew lejem, i przyjaźni starej Nie ponowimy przez nowe ofiary? Niech pozrzą Scylle, niech haniebnie giną, Którzy zabojów tych wszystkich przyczyną. Ah! nieżyczliwe sprawowały nieba. Że jako owym tego było trzeba
Owi swe wzajem zdobili wschodowe. Kto im nie tuszył, jeżliby do krwawej Przyszło z tym było pohańcem rozprawy, Ujeżdzić Pontu, i komu fortuna Życzyła kiedyś złotego dojść runa. Układał Dunaj grzbiet nieujeżdżony, Gotowi witać ze swymi Trytony, Razem Edońcy, i Sarmate razem, Pany swe spólnem mieli bić żelazem. Czego poganin zląkłszy się szalony, Aż on przypada, aż on upierzony Opuszcza ogon, który po Azyi I wszystkiej świeżo toczył Rumelii: Czemu krew lejem, i przyjaźni starej Nie ponowimy przez nowe ofiary? Niech pozrzą Scylle, niech haniebnie giną, Którzy zabojów tych wszystkich przyczyną. Ah! nieżyczliwe sprawowały nieba. Że jako owym tego było trzeba
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 59
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
masz czym i Arga siągać: Ciężkości swojej przed nim uskarżyć się chcciała/ Ali miasto rozmowy głośno zaryczała: Którym hukiem srodze się sama przestraszeła/ Srodze swym własnym głosem sama się strwożeła. G A gdy nad ojczysty brzeg przyszła Inachijski/ Gdzie się więc zabawiała wielokroć igrzyski/ I w wodzie nowe rogi na głowie ujźrzała: Zlękła się/ aż uciekać nazad się porwała. H Niewiedzą i Najady: Niewie ktoby beła Inachus sam/ lecz ona już nie odstąpieła Ojca i sióstr. Nie broni siebie się dotykać/ Niechce i dziwującym Nimfom się umykać. I Starzec Inachus co raz to nad nią postawa/ Urywając różnego ziela jej podawa:
mász czym y Argá śiągáć: Cięszkośći swoiey przed nim vskarżyć się chcćiáłá/ Ali miásto rozmowy głośno záryczáłá: Ktorym hukiem srodze się sámá przestrászełá/ Srodze swym własnym głosem sámá się strwożełá. G A gdy nád oyczysty brzeg przyszła Ináchiyski/ Gdźie się więc zábáwiáłá wielokroć igrzyski/ Y w wodźie nowe rogi ná głowie vyźrzáłá: Zlękłá się/ áż vćiekać názad się porwáłá. H Niewiedzą y Náiády: Niewie ktoby bełá Inachus sam/ lecz oná iuż nie odstąpiełá Oycá y śiostr. Nie broni śiebie się dotykać/ Niechce y dźiwuiącym Nimphom się vmykáć. I Stárzec Ináchus co raz to nád nią postawa/ Vrywaiąc rożnego źiela iey podawa:
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 37
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
lat/ na ten czas swego urodzenia: Ten gdy zwierz goni/ gdy się w dąbrowy odmienia: G Gdy Erymantskie lasy śeiciami obtacza/ Napadł na matkę: która/ jak prędko obacza Arkasa/ ta stanęła; i podobna beła Poznawającej/ aż i oka nie spuścieła. Ale gdy nań tak owa patrzała bezpiecznie/ Zląkł się/ i nie śmiał ku niej przystąpić koniecznie. A Zona wielikiego Gromowładce. Juno, a Gromowładca, Jowisz. B Założnica Arkasa syna urodziła. Kalisto już była zległa, i Arkasa miała. C To rzekszy/ za czelne ją włosy pochwyciła. Juno Kalistę. D I pełny strachu gardziel. Bo już w Niedźwiedzicę się
lat/ ná ten czás swego vrodzenia: Ten gdy źwierz goni/ gdy się w dąbrowy odmienia: G Gdy Erymántskie lásy śeićiámi obtacza/ Nápadł ná matkę: ktora/ iak prędko obacza Arkásá/ tá stánęłá; y podobna bełá Poznawáiącey/ áż y oká nie spuśćiełá. Ale gdy nań ták owá pátrzáłá bespiecznie/ Zląkł się/ y nie śmiał ku niey przystąpić koniecznie. A Zoná wielikiego Gromowładce. Iuno, á Gromowładcá, Iowisz. B Założnicá Arkásá syná vrodziłá. Kálisto iuż byłá zległá, y Arkasá miáłá. C To rzekszy/ zá czelne ią włosy pochwyćiłá. Iuno Kalistę. D Y pełny stráchu gardźiel. Bo iuż w Niedźwiedzicę się
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 79
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
łaskawości, patrzając na nich barzo wdzięcznym okiem przed swym wyrokiem. Co oni widząc, padną na kolana: “Błogosławionyś – przywitają Pana – który dać idziesz zapłatę każdemu: złemu, dobremu!”. Źli zaś obaczą Sędziego srogiego, twarz zagniewaną dziwnie mającego, pełną piorunów, pełną surowości, zapalczywości. Nie tak się zlękną piekła gorącego jako Sędziego srogo patrzącego. O, jako wszyscy drżeć będą strwożeni i przestraszeni! Krzykną na góry, by ich przywaliły, a od Baranka twarzy zasłoniły, co się im we lwa obrócił srogiego i ryczącego. Tedy tu jęczeć, płakać, lamentować, będą narzekać, ręce załemować, śpiewając: “Biada!
łaskawości, patrzając na nich barzo wdzięcznym okiem przed swym wyrokiem. Co oni widząc, padną na kolana: “Błogosławionyś – przywitają Pana – który dać idziesz zapłatę każdemu: złemu, dobremu!”. Źli zaś obaczą Sędziego srogiego, twarz zagniewaną dziwnie mającego, pełną piorunów, pełną surowości, zapalczywości. Nie tak się zlękną piekła gorącego jako Sędziego srogo patrzącego. O, jako wszyscy drżeć będą strwożeni i przestraszeni! Krzykną na góry, by ich przywaliły, a od Baranka twarzy zasłoniły, co się im we lwa obrócił srogiego i ryczącego. Tedy tu jęczeć, płakać, lamentować, będą narzekać, ręce załemować, śpiewając: “Biada!
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 53
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004