z takimi pochwałami przyjęta od słuchających była, że znaczną bratu memu przyniosła estymacją. Wziął ją Sapieha, kanclerz lit., i drukować kazał. Tym barzej pomnożona była brata mego estymacja, kiedy na mianej u królowej audiencji Czudowski, sędzic ziemski i deputat mścisławski, kolega brata mego, chcąc mieć mowę do królowej, tak się zmięszał, że swojej mowy zapomniał. Na resztę pisaną kartę tejże mowy z dolnej dobywszy kieszeni czytać nawet nie mógł, a tak brat ex tempore miał do królowej mowę tenoris sequentis: Milknie język w zadumieniu głębokiej uwagi korespondujących samemu Niebu, a nieograniczonych ludzkim rozumem cnót i przymiotów Waszej Królewskiej Mości, że nie tylko słowa ochotne
z takimi pochwałami przyjęta od słuchających była, że znaczną bratu memu przyniosła estymacją. Wziął ją Sapieha, kanclerz lit., i drukować kazał. Tym barzej pomnożona była brata mego estymacja, kiedy na mianej u królowej audiencji Czudowski, sędzic ziemski i deputat mścisławski, kolega brata mego, chcąc mieć mowę do królowej, tak się zmięszał, że swojej mowy zapomniał. Na resztę pisaną kartę tejże mowy z dolnej dobywszy kieszeni czytać nawet nie mógł, a tak brat ex tempore miał do królowej mowę tenoris sequentis: Milknie język w zadumieniu głębokiej uwagi korespondujących samemu Niebu, a nieograniczonych ludzkim rozumem cnót i przymiotów Waszej Królewskiej Mości, że nie tylko słowa ochotne
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 226
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
on zaraz do kolaski swojej kazał je zaprząc i wsiadłszy wyjeżdżał nad wieczór. Dogonił go podkoniuszy książęcy piechotą, porwał za lejce, tymczasem ja umyślnie nadjechałem, że podkoniuszy, zawstydziwszy się mnie, puścił go. Zabiegł jeszcze doktor do Żyda Szymona, faworyta książęcego, dla pożegnania go i ja tamże jechałem. Żyd zmięszawszy się, a nie śmiejąc go przy mnie aresztować, puścił go, ale go myślał w drodze kazać nagonić i gwałtem nazad przyprowadzić. Gdy się mnie w tym radził, ja mu powiedziałem, że jeżeli bez woli książęcej to zrobi, że wolnego człeka, doktora i sekretarza królewskiego, gwałtem na drodze weźmie, tedy będzie
on zaraz do kolaski swojej kazał je zaprząc i wsiadłszy wyjeżdżał nad wieczór. Dogonił go podkoniuszy książęcy piechotą, porwał za lejce, tymczasem ja umyślnie nadjechałem, że podkoniuszy, zawstydziwszy się mnie, puścił go. Zabiegł jeszcze doktor do Żyda Szymona, faworyta książęcego, dla pożegnania go i ja tamże jechałem. Żyd zmięszawszy się, a nie śmiejąc go przy mnie aresztować, puścił go, ale go myślał w drodze kazać nagonić i gwałtem nazad przyprowadzić. Gdy się mnie w tym radził, ja mu powiedziałem, że jeżeli bez woli książęcej to zrobi, że wolnego człeka, doktora i sekretarza królewskiego, gwałtem na drodze weźmie, tedy będzie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 252
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
śmy do kościoła. Powróciwszy czyniliśmy kweres. Brata mego daleko lepsza szpinka była od mojej i znaczną mająca dyferencją. Wszyscy na nią patrzyli, a poznać nie mogli. Padła suspicja na służącego mego Żukowskiego, który się zdawał przebiegły, a niedawno do mnie przystał. Jakeśmy się go i ostro zaczęli pytać, tak się zmięszał, że niejednostajne relacje czynił, a zatem jeszcze w większe wpadł porozumienie. Już myśliliśmy z nim żwawiej postąpić, tymczasem brat mój po kilku dniach poznał swoją szpinkę u mnie. Ja kazałem sobie zewleczoną koszulę podać, znalazłem moją szpinkę i tak niewinnie posądzonego sługę obydwa udarowaliśmy.
Także Ogiński, pisarz polny
śmy do kościoła. Powróciwszy czyniliśmy kweres. Brata mego daleko lepsza szpinka była od mojej i znaczną mająca dyferencją. Wszyscy na nią patrzyli, a poznać nie mogli. Padła suspicja na służącego mego Żukowskiego, który się zdawał przebiegły, a niedawno do mnie przystał. Jakeśmy się go i ostro zaczęli pytać, tak się zmięszał, że niejednostajne relacje czynił, a zatem jeszcze w większe wpadł porozumienie. Już myśliliśmy z nim żwawiej postąpić, tymczasem brat mój po kilku dniach poznał swoją szpinkę u mnie. Ja kazałem sobie zewleczoną koszulę podać, znalazłem moją szpinkę i tak niewinnie posądzonego sługę obydwa udarowaliśmy.
Także Ogiński, pisarz polny
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 286
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
: „wy żadnego w województwie brzeskim nie macie kredytu, nie macie koligacji, tylko was protekcja księcia kanclerza utrzymuje”. Takie były Bystrego i innych nieprzyjaciół naszych złośliwe remonstracje.
Nadjechałem potem do Szereszewa i zastałem w mieście chodzącego podskarbiego. Wysiadłem z kolaski, pokłoniłem się mu, który mię obaczywszy tak się zmięszał, że długo do mnie prze-
mówić nie mógł. Na resztę uczynił mi komplement, przepraszając za te w urzędach grodzkich przepomnienie i asekurując, że będzie się starał czym większym to mi rekompensować. Wyjechałem dalej i stanąwszy w Rasnej zastałem ojca mego zdrowego.
Pojechałem do Wołczyna. Księcia teraźniejszego kanclerza umartwionego z okazji niedania
: „wy żadnego w województwie brzeskim nie macie kredytu, nie macie koligacji, tylko was protekcja księcia kanclerza utrzymuje”. Takie były Bystrego i innych nieprzyjaciół naszych złośliwe remonstracje.
Nadjechałem potem do Szereszewa i zastałem w mieście chodzącego podskarbiego. Wysiadłem z kolaski, pokłoniłem się mu, który mię obaczywszy tak się zmięszał, że długo do mnie prze-
mówić nie mógł. Na resztę uczynił mi komplement, przepraszając za te w urzędach grodzkich przepomnienie i asekurując, że będzie się starał czym większym to mi rekompensować. Wyjechałem dalej i stanąwszy w Rasnej zastałem ojca mego zdrowego.
Pojechałem do Wołczyna. Księcia teraźniejszego kanclerza umartwionego z okazji niedania
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 342
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
wojewoda zagaiwszy podał do laski Fleminga i zaraz mu krzesła ustąpił. Fleming, jako jest szybki, usiadł na krześle, a wtem Piotr Paszkowski, pułkownik przedniej straży, na niego nie pozwolił. Fleming chciał ultro dziękować. Paszkowski się tym barzej oponował, a przy nim szlachta prawie wszystka okrzyknęła nie pozwalając na marszałkostwo Flemingowi.
Zmięszał się tym Fleming. Począł się rzucać, gniewać, a szlachta tym żwawiej na niego hałasowała. Raz wyrywała spod niego krzesło i wraz go z impetem krzesłem barzo ciasno do stołu przypierała. Chciał się porywać do szpady, ale go Bystry za rękę przytrzymywał. Jak mu który szlachcic co przykrego powiedział, on się pytał: „
wojewoda zagaiwszy podał do laski Fleminga i zaraz mu krzesła ustąpił. Fleming, jako jest szybki, usiadł na krześle, a wtem Piotr Paszkowski, pułkownik przedniej straży, na niego nie pozwolił. Fleming chciał ultro dziękować. Paszkowski się tym barzej oponował, a przy nim szlachta prawie wszystka okrzyknęła nie pozwalając na marszałkostwo Flemingowi.
Zmięszał się tym Fleming. Począł się rzucać, gniewać, a szlachta tym żwawiej na niego hałasowała. Raz wyrywała spod niego krzesło i wraz go z impetem krzesłem barzo ciasno do stołu przypierała. Chciał się porywać do szpady, ale go Bystry za rękę przytrzymywał. Jak mu który szlachcic co przykrego powiedział, on się pytał: „
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 419
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
godzinę i dalej in conclavi zostawaliśmy” — jest wielki fałsz, bo gdy za pierwszym zadzwonieniem poczęły strony ad stubam wchodzić, a drugi raz na ustęp zadzwoniono i strony znowu wyszły, tedy ten ustęp nad minutę więcej nie trwał, albowiem deputaci — przyjaciele księcia kanclerza — prosi wszy o o ten powtórny ustęp, tak się zmięszali i zatrwożyli, że gdy ich książę marszałek trybunalski pytał, aby powiedzieli, w czym o ustęp prosili, tedy i słowa u nich dopytać się nie można było, a tak książę znowu na strony, aby wchodziły, zadzwonił.
Lubo i to fałsz wszystkim stronom naówczas przytomnym jest wiadomy, że jakoby: „gwałtownie drugi
godzinę i dalej in conclavi zostawaliśmy” — jest wielki fałsz, bo gdy za pierwszym zadzwonieniem poczęły strony ad stubam wchodzić, a drugi raz na ustęp zadzwoniono i strony znowu wyszły, tedy ten ustęp nad minutę więcej nie trwał, albowiem deputaci — przyjaciele księcia kanclerza — prosi wszy o o ten powtórny ustęp, tak się zmięszali i zatrwożyli, że gdy ich książę marszałek trybunalski pytał, aby powiedzieli, w czym o ustęp prosili, tedy i słowa u nich dopytać się nie można było, a tak książę znowu na strony, aby wchodziły, zadzwonił.
Lubo i to fałsz wszystkim stronom naówczas przytomnym jest wiadomy, że jakoby: „gwałtownie drugi
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 613
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
zł Siruciowi, kasztelanowi witebskiemu, ojczymowi żony mojej, i drugich dwóch tysięcy czerw, zł Zabiełłowi, marszałkowi kowieńskiemu, że będzie do deputacji z powiatu kowieńskiego przyjęty, za takowymi upewniającymi responsami z Sosnowskim, pisarzem wielkim lit., przybiegł do Kowna i już tam Paca, pisarza lit., konkurenta o deputacją zastał. Zmięszał się Pac przybyciem podskarbiego lit., a nie wiedząc, co ma czynić, radził się Czerniewicza, podstarościego grodzkiego kowieńskiego, przyjaciela swego, co ma czynić, ale ten przyjaciel,
raz zważając, że starosta jego kowieński Siruć, kasztelan witebski, z tak wielką ochotą i radością wita Fleminga, także widząc, że Zabiełło,
zł Siruciowi, kasztelanowi witebskiemu, ojczymowi żony mojej, i drugich dwóch tysięcy czerw, zł Zabiełłowi, marszałkowi kowieńskiemu, że będzie do deputacji z powiatu kowieńskiego przyjęty, za takowymi upewniającymi responsami z Sosnowskim, pisarzem wielkim lit., przybiegł do Kowna i już tam Paca, pisarza lit., konkurenta o deputacją zastał. Zmięszał się Pac przybyciem podskarbiego lit., a nie wiedząc, co ma czynić, radził się Czerniewicza, podstarościego grodzkiego kowieńskiego, przyjaciela swego, co ma czynić, ale ten przyjaciel,
raz zważając, że starosta jego kowieński Siruć, kasztelan witebski, z tak wielką ochotą i radością wita Fleminga, także widząc, że Zabiełło,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 624
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
bo gdybym o egzamen prosił, mając fundament na punktach kombinacji warszawskiej w tych słowach: „pro qualitate excessus, jakie się pokaże, aby ta baba karana była”, tedy trudno by było negować egzaminu. Jeżeliby był nakazany egzamen, tedy by baba będąc prostej kondycji, widząc tak wielu godnych ludzi, mogłaby się zmięszać i prawdę powiedzieć, kto ją namówił ad inferendam nam calumniamdo rzucenia na nas potwarzy, a choćby kancelaria inaczej to określiła, tedyby jednak trzeba było sam wstyd publicz-
ny przezwyciężać. JOKsiążę IMĆ kanclerz sam dotychczas asseritprzyznaje, że dlatego tę babę kupił, ażeby gdyśmy areszt na nią i pozew księciu IMci kanclerzowi
bo gdybym o egzamen prosił, mając fundament na punktach kombinacji warszawskiej w tych słowach: „pro qualitate excessus, jakie się pokaże, aby ta baba karana była”, tedy trudno by było negować egzaminu. Jeżeliby był nakazany egzamen, tedy by baba będąc prostej kondycji, widząc tak wielu godnych ludzi, mogłaby się zmięszać i prawdę powiedzieć, kto ją namówił ad inferendam nam calumniamdo rzucenia na nas potwarzy, a choćby kancelaria inaczej to okryśliła, tedyby jednak trzeba było sam wstyd publicz-
ny przezwyciężać. JOKsiążę JMĆ kanclerz sam dotychczas asseritprzyznaje, że dlatego tę babę kupił, ażeby gdyśmy areszt na nią i pozew księciu JMci kanclerzowi
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 793
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, i powiedział Rutkowski Starowolskiemu, że Bystry i pan jego, starosta Słonimski, wyjeżdżają razem na święty Michał do Wołczyna. Czekał zatem Starowolski niemal cały dzień w Koziobrodzie, aż też Bystry z starostą Słonimskim nadjechali, a tak Starowolski powiedział Bystremu, że go brat mój, będąc wyzwanym przez Ignacego Paszkowskiego, wzajemnie wyzywa.
Zmięszał się Bystry tą nowiną i ekskuzowawszy się, że jest w drodze, na dalszy czas pojedynek odłożył. Z tą relacją gdy powrócił Starowolski, tedy uprosiwszy z sobą pułkownika Paszkowskiego i wstąpiwszy do Zbirohów, a tam wezwawszy miłosierdzia Pana Jezusa Nazareńskiego cudami słynącego i uprosiwszy także do kompanii Jacka Paszkowskiego, strażnikowicza polnego lit., pojechaliśmy
, i powiedział Rutkowski Starowolskiemu, że Bystry i pan jego, starosta Słonimski, wyjeżdżają razem na święty Michał do Wołczyna. Czekał zatem Starowolski niemal cały dzień w Koziobrodzie, aż też Bystry z starostą Słonimskim nadjechali, a tak Starowolski powiedział Bystremu, że go brat mój, będąc wyzwanym przez Ignacego Paszkowskiego, wzajemnie wyzywa.
Zmięszał się Bystry tą nowiną i ekskuzowawszy się, że jest w drodze, na dalszy czas pojedynek odłożył. Z tą relacją gdy powrócił Starowolski, tedy uprosiwszy z sobą pułkownika Paszkowskiego i wstąpiwszy do Zbirohów, a tam wezwawszy miłosierdzia Pana Jezusa Nazareńskiego cudami słynącego i uprosiwszy także do kompanii Jacka Paszkowskiego, strażnikowicza polnego lit., pojechaliśmy
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 846
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
lewego boku na nie padną/ Gdzie towarzystwa dziewiąci ukradną. A skoro martwy Chorązi polęze/ Chyżo chorągwie Moskwicin dosięże.
Psowac się jeło naszym niepomułu. Pole/ lecz Puskarz z Smoleńskiego wału/ Począł z dział k Moskwie/ kulmi okrutnymi/ Miotać/ az znaczny któż padł miedzy nimi.
Nawet i wszyscy zaras się zmięszali/ I zapalczywej bitwie koniec dali. Naszę też z pola piechotę zwiedziono: I spracowanym siłom wypoczniono:
Zaś z pobojowisk Moskwa trupy brała/ Których piecdziesiąt nad sto rachowała. Ale i w inszych nie bez szkody było: Wszak się już wyżyj trochę namieniło.
Tu K I. M. dwa Szańczyki one/ Osadził mocno
lewego boku ná nie padną/ Gdzie towarzystwa dźiewiąći ukradną. A skoro martwy Chorąźy polęze/ Chyżo chorągwie Moskwićin dosięże.
Psowac się ieło nászym niepomułu. Pole/ lecz Puskarz z Smolenskiego wáłu/ Począł z dźiał k Moskwie/ kulmi okrutnymi/ Miotać/ áz znáczny ktoż padł miedzy nimi.
Náwet y wszyscy záras się zmięszáli/ Y zápalczywey bitwie koniec dali. Nászę też z pola piechotę zwiedźiono: Y sprácowánym siłom wypoczniono:
Zás z poboiowisk Moskwa trupy bráła/ Ktorych piecdźiesiąt nád sto rachowáła. Ale y w inszych nie bez szkody było: Wszák się iuż wyżiy trochę námieniło.
Tu K I. M. dwa Sżańczyki one/ Osadźił mocno
Skrót tekstu: ChełHWieść
Strona: D4
Tytuł:
Wieść z Moskwy
Autor:
Henryk Chełchowski
Drukarnia:
Franciszek Schnellboltz
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
poematy epickie, relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634