śmy Rymotworcom wiarę przyznać mieli/ Którzy/ mądrym/ tej prawdy/ piórem wesprzeć chcieli/ Ze swoich ludzie czasów/ gdy hojnie płakali/ Wobfite się krynice/ w rzeki rozpływali. Z żalu/ Acys roźlany w wielką rzekę płynie: Z żalu Biblida/ w źródło roztopiona słynie: Owszem z żalu/ Niobie/ kamienie się zstała: Gdy smutna zmarłych dzieci groby obłapiała. Takiemibyśmy/ chcieli rożlać się/ wodami; I tak nieużytymi/ stwardnieć opokami. Aleć w płaczu/ nie smaczno bawić się bajkami/ Prawdziwemi/ przystojniej/ oblewać się łzami. Więc któżby mi dodał łez owych/ pod koroną/ Którymi Dawid/ co noc pościel miał
smy Rymotworcom wiárę przyznáć mieli/ Ktorzy/ mądrym/ tey prawdy/ piorem wesprzeć chćieli/ Ze swoich ludźie czásow/ gdy hoynie płákáli/ Wobfite się krynice/ w rzeki rozpływáli. Z żalu/ Acys roźlany w wielką rzekę płynie: Z żalu Biblidá/ w źrodło rostopiona słynie: Owszem z żalu/ Niobie/ kámienie się zstáłá: Gdy smutna zmárłych dźieći groby obłápiáłá. Tákiemibysmy/ chćieli rożlać się/ wodámi; Y ták nieużytymi/ ztwárdnieć opokámi. Aleć w płáczu/ nie smáczno báwić się baykámi/ Prawdźiwemi/ przystoyniey/ oblewáć się łzámi. Więc ktożby mi dodáł łez owych/ pod koroną/ Ktorymi Dawid/ co noc pośćiel miał
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: A2
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
dwie tęcze były: Te obiednwie dwa hufce robactwa pokryły. Owe skronie/ co wdziędznie jak roża kwitnęły Patrz jako wsprosnej ropie/ obie zatonęły! Ropa zalała usta/ pełne ropy oczy/ Wszytka w ropę topnieje/ wszytkę robak toczy. Onę/ która Cesarsko/ hojnie czestowała/ Patrz/ jak hojnym/ robactwu bankietem się zstała! Ona/ co się od Złota/ od Pereł świeciła/ Ach niestety/ jak strasznie gadzina pokryła! Zdołków/ gdzie były oczy/ żaby wyglądają: Po twarzy zaś zropiałej/ jaszczurki biegają. Świerczki w uszach gospodą do mózgu szturmują: Śliskie węże/ po kiszkach pasmami się snują. Pędracy/ drogie Perły/
dwie tęcze były: Te obiednwie dwá hufce robáctwá pokryły. Owe skronie/ co wdźiędznie iák rożá kwitnęły Pátrz iáko wsprosney ropie/ obie zátonęły! Ropá zálałá vstá/ pełne ropy oczy/ Wszytká w ropę topnieie/ wszytkę robak toczy. Onę/ ktorá Cesársko/ hoynie czestowáłá/ Pátrz/ iák hoynym/ robáctwu bankietem się zstáłá! Oná/ co się od Złotá/ od Pereł świećiłá/ Ach niestety/ iák strásznie gádźiná pokryłá! Zdołkow/ gdźie były oczy/ żáby wyglądáią: Po twarzy zaś zropiáłey/ iászczurki biegáią. Swierczki w vszách gospodą do mozgu szturmuią: Sliskie węże/ po kiszkách pásmámi się snuią. Pędrácy/ drogie Perły/
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B2
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
Żeby od kandydata żadnego nie brali, A dotrzymaliż wiary Bogu i ojczyźnie? Nie wszyscy brali, drudzy choć i od trzech żyźnie, Bez wstydu, bez sumnienia; czterdzieści tysięcy Wziął drugi od jednego; drudzy brali więcej. Przemyślskie to intraty, jagusowe piany, Nie zawsze im te będą złotem świecić ściany. Piana pianą zstanie się w swojej nikomncści. Takim znakiem i tychże pójdą te chciwości. Jednę koronę trzema obiecali sami, Nie inaczej, jakoby byli jej panami. Już nie tylko z ojczyzną, ale i z obcymi Postępują zdradliwie i żonami swymi, Którzy na to niektórzy do Warszawy wzięli, Aby też warszawskiego warsztatu się jęli, Do którego
Żeby od kandydata żadnego nie brali, A dotrzymaliż wiary Bogu i ojczyźnie? Nie wszyscy brali, drudzy choć i od trzech żyźnie, Bez wstydu, bez sumnienia; czterdzieści tysięcy Wziął drugi od jednego; drudzy brali więcej. Przemyślskie to intraty, jagusowe piany, Nie zawsze im te będą złotem świecić ściany. Piana pianą zstanie się w swojej nikomncści. Takim znakiem i tychże pójdą te chciwości. Jednę koronę trzema obiecali sami, Nie inaczej, jakoby byli jej panami. Już nie tylko z ojczyzną, ale i z obcymi Postępują zdradliwie i żonami swymi, Którzy na to niektórzy do Warszawy wzięli, Aby też warszawskiego warsztatu się jęli, Do którego
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 727
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Aby o jego każdy słychał trajedyjej, A na potem nie zmyślał tej ceremonijej. Patrzcie, jakie to z wiary Lutrowej nasienie, O, niezbedni, co Boskie wzgardzacie ćwiczenie! Drugie ucho wziął Stankar, minister, kto słyszał, Temu diabeł kazanie na każdy czas pisał. W Tygirze o tym zeznał i dlatego ucha Godzien się zstał, żeby był uczniem z jego ducha. Bierzcie przykład jakiego ludzie to sumnienia, Co ciągną do wiecznego dusze potępienia. Nazusowi nos dano, diabeł zgodził sztukę, Trafił się czop do beczki za takąż naukę. Jakiej Luter mistrzem był, Nazus uczył tego,
Bo od ubikwitarzów zawoniał wszytkiego. Rękę rzucił Erazmy Ekolampadowi,
Aby o jego każdy słychał trajedyjej, A na potem nie zmyślał tej ceremonijej. Patrzcie, jakie to z wiary Lutrowej nasienie, O, niezbedni, co Boskie wzgardzacie ćwiczenie! Drugie ucho wziął Stankar, minister, kto słyszał, Temu diabeł kazanie na każdy czas pisał. W Tygirze o tym zeznał i dlatego ucha Godzien się zstał, żeby był uczniem z jego ducha. Bierzcie przykład jakiego ludzie to sumnienia, Co ciągną do wiecznego dusze potępienia. Nazusowi nos dano, diabeł zgodził sztukę, Trafił się czop do beczki za takąż naukę. Jakiej Luter mistrzem był, Nazus uczył tego,
Bo od ubikwitarzów zawoniał wszytkiego. Rękę rzucił Erazmy Ekolampadowi,
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 363
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
opętani potem, O której procesyjej siła by snadź o tym. Bo kiedy święty Dymnas pytał opętanych, Gdzie wtenczas czarci byli, od swych powikłanych. Iż teraz pokój mają, a w mieście to było Brabantskim - kiedy się to pytanie zjawiło, Odpowiedzieli czarci, żeśmy obchód swemu Czynili piekłomnoscy, Lutrowi sławnemu. I zstał się piekielszczyk, nie nieboszczyk od nieba, Bodaj wszytkich ministrów doszła ta potrzeba. Którzy acz ci się z Pisma ministrami zowią, Ale zasię jak diabli ludzkie dusze łowią.
Słyszcie, jak ich zaleca Jan w Pasyjej święty, O, jak jest każdy w zborze minister przeklęty! Kiedy o Panu radę Żydzi uczynili, Posłali -
opętani potem, O której procesyjej siła by snadź o tym. Bo kiedy święty Dymnas pytał opętanych, Gdzie wtenczas czarci byli, od swych powikłanych. Iż teraz pokój mają, a w mieście to było Brabantskim - kiedy się to pytanie zjawiło, Odpowiedzieli czarci, żeśmy obchód swemu Czynili piekłomnoscy, Lutrowi sławnemu. I zstał się piekielszczyk, nie nieboszczyk od nieba, Bodaj wszytkich ministrów doszła ta potrzeba. Którzy acz ci się z Pisma ministrami zowią, Ale zasię jak diabli ludzkie dusze łowią.
Słyszcie, jak ich zaleca Jan w Pasyjej święty, O, jak jest każdy w zborze minister przeklęty! Kiedy o Panu radę Żydzi uczynili, Posłali -
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 376
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
, nie odchodząc, zapłacić powinna. Co się zaś tknie zniewagi urzędu, którą sama sądownie z chardością przyznała, aby się tego na drugi raz nie wazyła i nauczyła, że wszelka zwierzchność od P. Boga jest postano- (IJI. 15)
wiona, a przez nią nie tylko urzędowi, ale i całemu konwentowi zniewaga się zstała, tenże sąd niniejszy naznacza, aby ze dwiema ludźmi godnymi oboje z mężem IM. X. Proboszczowi i całemu konwentowi, także urzędowi niniejszemu na przyszłych sządach ze 2 sąmsiadami oboje deprekacjią uczynili, świec parę, po złotemu jedna, i grzyw. 2, urzędowi także grzyw. 2 zapłaciła i więzienie zwyczajne zaraz zasiadła
, nie odchodząc, zapłacić powinna. Co się zaś tknie zniewagi urzędu, ktorą sama sądownie z chardością przyznała, aby się tego na drugi raz nie wazyła y nauczyła, że wszelka zwierzchność od P. Boga iest postano- (III. 15)
wiona, a przez nię nie tylko urzędowi, ale y całemu konwentowi zniewaga się zstała, tenże sąd ninieyszy naznacza, aby ze dwiema ludzmi godnymi oboie z mężem IM. X. Proboszczowi y całemu konwentowi, także urzędowi ninieyszemu na przyszłych sządach ze 2 sąmsiadami oboie deprekacyią uczynili, swiec parę, po złotemu iedna, y grzyw. 2, urzędowi także grzyw. 2 zapłaciła y więzienie zwyczaine zaraz zasiadła
Skrót tekstu: KsKrowUl_2
Strona: 642
Tytuł:
Księgi gromadzkie wsi Krowodrza, cz. 2
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Krowodrza
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1698 a 1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921
Na uderzenie w dzwony i we dnie i w nocy Przeciw nieprzyjacielskiej pogotowiu mocy. Zaczem się sroga bitwa między przeciwnemi Stronami poczynała na morzu, na ziemi. Gdy Alcyna przegrała, jako szczęście chciało, Królestwo, siostrze wzięte, z gruntu się mieszało.
LIV.
O, jako różny koniec, niż ludzie wierzyli, Zstał się teraz z tej bitwy i niżli tuszyli! Bo Alcyna nie tylko swego nie dostała Miłośnika, na co lud tak wielki zebrała, Aleć z tak wielkiej liczby okrętów, któremi Wszytko morze okryła z wojskami możnemi, Ledwie co sama z ognia w jednej małej łodzi, Którem wszytka armata zgorzała, uchodzi.
LV.
Ucieka
Na uderzenie w dzwony i we dnie i w nocy Przeciw nieprzyjacielskiej pogotowiu mocy. Zaczem się sroga bitwa między przeciwnemi Stronami poczynała na morzu, na ziemi. Gdy Alcyna przegrała, jako szczęście chciało, Królestwo, siestrze wzięte, z gruntu się mieszało.
LIV.
O, jako różny koniec, niż ludzie wierzyli, Zstał się teraz z tej bitwy i niżli tuszyli! Bo Alcyna nie tylko swego nie dostała Miłośnika, na co lud tak wielki zebrała, Aleć z tak wielkiej liczby okrętów, któremi Wszytko morze okryła z wojskami możnemi, Ledwie co sama z ognia w jednej małej łodzi, Którem wszytka armata zgorzała, uchodzi.
LV.
Ucieka
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 210
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
/ jako jedna z lamentujących Wdów: Pani niegdy Wschodu słońca i Zachodu/ Południowy i Północym krajom. Dniem i nocą płaczę/ a łzy po jagodach moich/ jako potoki rzeczne cieką/ a niemasz ktoby mię pocieszył: wszyscy mię odbieżeli/ wszyscy mną wzgardzili: Krewni moi daleko odemnie/ Przyjaciele moi nieprzyjaciółmi się zstali/ synowie moi/ jaszczórczego pozajrzawszy plemieniu/ żywot mój zaraźliwemi żądły usiekają. Słuchajcie żałosne i mej powieści wszelkie narody/ bierzcie w uszy wszyscy/ którzy w okręgu świata mieszkacie. Synowie i Córki moje/ którem rodziła i wychowała/ opuściwszy mię/ szły za tą/ która imi nie bolała: aby się z zbytkiem tłustości
/ iáko iedná z lámentuiących Wdow: Páni niegdy Wschodu słońca y Zachodu/ Południowy y Pułnocnym kráiom. Dniem y nocą płácżę/ á łzy po iágodách moich/ iáko potoki rzecżne ćieką/ á niemász ktoby mię poćieszył: wszyscy mię odbieżeli/ wszyscy mną wzgárdźili: Krewni moi dáleko odemnie/ Przyiaćiele moi nieprzyiaćiołmi się zstáli/ synowie moi/ iaszcżorcże^o^ pozayrzawszy plemieniu/ żywot moy záráźliwemi żądły vśiekáią. Słuchayćie żáłosne y mey powieści wszelkie narody/ bierzćie w vszy wszyscy/ ktorzy w okręgu świátá mieszkaćie. Synowie y Corki moie/ ktorem rodźiłá y wychowáłá/ opuśćiwszy mię/ szły zá tą/ ktora imi nie boláłá: áby sie z zbytkiem tłustośći
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 2
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
Syny/ na wstyd i boleść moję widzę. Niemasz nikogo któryby Ojca naśladował/ Niemasz żadnego któryby szedł za Matką. Co więtsza: Wyrodkom i podejrzanym zajrzawszy języki swe na przeciw rodzicom naostrzyli. Ojca sromocą/ Matkę lżą. Ojcowską nauką wzgardzili/ Macierzyńskie staranie znieważyli/ wszyscy wespół odpadli/ i niepotrzebnymi się zstali. Niemasz z tak wielu żadnego/ któryby czynił dobre. Biada niepłodnej/ biada bez potomnej/ jako Zakon mówi: Przeklęty wszelki który potomstwa w Izraelu nie zostawi. O jak więtsza biada/ i sowite złe/ z tych obyczajów z przewrotnością i swej wolej znieposłuszeństwem potomstwo zostawić/ z którego Ojcu sromota/
Syny/ ná wstyd y boleść moię widzę. Niemász nikogo ktoryby Oycá náśládował/ Niemász żadnego ktoryby szedł zá Mátką. Co więtsza: Wyrodkom y podeyrzánym záyrzawszy ięzyki swe ná przećiw rodźicom náostrzyli. Oycá sromocą/ Mátkę lżą. Oycowską náuką wzgárdźili/ Máćierzyńskie stáránie znieważyli/ wszyscy wespoł odpádli/ y niepotrzebnymi się zstáli. Niemász z ták wielu żadnego/ ktoryby cżynił dobre. Biádá niepłodney/ biádá bez potomney/ iáko Zakon mowi: Przeklęty wszelki ktory potomstwá w Izráelu nie zostáwi. O iák więtszá biádá/ y sowite złe/ z tych obycżáiow z przewrotnośćią y swey woley znieposłuszeństwem potomstwo zostáwić/ z ktorego Oycu sromotá/
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 2v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
co o tym rzeć mam? Co inszego nad to ze lepiej mi zaiste umrzeć bez potomnej było/ niżli dzieci niekarne i niezbożne widzieć. Które im wietszych darów godnymi się stały/ tym więtszą wdzięcznością światu one wystawić mieli/ i im doskonalsze przymierze się im sprawiło/ tym stalsze w nim trwanie zachować się miało. Cóż się zstało? którędy się obrócili: którą się drogą udali? Baalową raczej wolą pełnić/ niżli Bożą zezwolili. Balaamową drogą śpieszniej/ niż wiernego Proroka Bożego iść pozwolili/ odjęte od serc zasłony powtóre na się wzięli/ nieprawość ulubili/ i od czasu w gorsze się złości wprawili. Wzywania nie słuchają wybraniem gardzą/ usprawiedliwienie i
co o tym rzeć mam? Co inszego nád to ze lepiey mi záiste vmrzec bez potomney było/ niżli dźieći niekárne y niezbożne widźieć. Ktore im wietszych dárow godnymi się stáły/ tym więtszą wdźięcżnosćią świátu one wystáwić mieli/ y im doskonálsze przymierze się im spráwiło/ tym stalsze w nim trwanie záchowáć się miáło. Coż się zstáło? ktorędy się obroćili: ktorą się drogą vdáli? Báálową rácżey wolą pełnić/ niżli Bożą zezwolili. Báláámową drogą śpieszniey/ niż wiernego Proroká Bożego iść pozwolili/ odięte od serc zasłony powtore ná śię wźięli/ niepráwość vlubili/ y od cżásu w gorsze się złośći wpráwili. Wzywánia nie słucháią wybraniem gárdzą/ vspráwiedliwienie y
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 3
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610