Słobodzie, gdzie w sieciach ubito dwóch piastunów, sama przebiła się obcess przez obławę; drugą w Korowajowie, gdzie pod samym browarem żydowskim i pod gumnami chłopskiemi leżącą niedźwiedzicę psy same dotrzymały i bez strzelania zagryzły; trzecią w Wołmie, ale przed obławą wyszła i nie doleżała samotrzecia. Byli ze psy swojemi u mnie na tych łowach ipp. Teofil i Jan Żyzemscy.
Ubiłem potem pod Korowajowem sam swojem strzelaniem dziwnie machinę wielką, Item za Piotrowiczami psy zagryźli dużą niedźwiedzicę jałową, Item pod Klinkiem także psy same zagryzły, Item za Dukorą między Dukorą a Słobodą żurawkowską ubito niedźwiedzia, Item za miasteczkiem w Żywinie; oprócz tych, syn mój Ignacy na
Słobodzie, gdzie w sieciach ubito dwóch piastunów, sama przebiła się obcess przez obławę; drugą w Korowajowie, gdzie pod samym browarem żydowskim i pod gumnami chłopskiemi leżącą niedźwiedzicę psy same dotrzymały i bez strzelania zagryzły; trzecią w Wołmie, ale przed obławą wyszła i nie doleżała samotrzecia. Byli ze psy swojemi u mnie na tych łowach jpp. Teofil i Jan Żyzemscy.
Ubiłem potém pod Korowajowem sam swojém strzelaniem dziwnie machinę wielką, Item za Piotrowiczami psy zagryźli dużą niedźwiedzicę jałową, Item pod Klinkiem także psy same zagryzły, Item za Dukorą między Dukorą a Słobodą żurawkowską ubito niedźwiedzia, Item za miasteczkiem w Żywinie; oprócz tych, syn mój Ignacy na
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 160
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
lit. także, książę imć Sanguszko marszałek nadworny litewski. Bywali ichmość panowie deputaci, a sam marszałek ustawicznie z łaski przyjaźni i braterskiej do nas konfidencji.
Po zakończonym trybunale do Bakszt jechaliśmy na zapusty, które z tymże ip. starostą wilkowskim przeszłym marszałkiem odprawiliśmy. Niedźwiedzia jednegośmy tylko ubili, bo więcej łowów mieć nie mogliśmy za Moskwą, od której się chroniąc ludzie po lasach zwierza wypędzali. Było dyskretnych i niedyskretnych komend siła; najdyskretniejszy stał pułkownik Porzecki, którego udarowałem potem.
Tego roku arendowałem Czeczersk na lat trzy p. Michałowskiemu i lenne dobra p. Biesieckiemu.
Po zapustach zaraz wyjechaliśmy byli do Berdyczowa
lit. także, książę imć Sanguszko marszałek nadworny litewski. Bywali ichmość panowie deputaci, a sam marszałek ustawicznie z łaski przyjaźni i braterskiéj do nas konfidencyi.
Po zakończonym trybunale do Bakszt jechaliśmy na zapusty, które z tymże jp. starostą wilkowskim przeszłym marszałkiem odprawiliśmy. Niedźwiedzia jednegośmy tylko ubili, bo więcéj łowów miéć nie mogliśmy za Moskwą, od któréj się chroniąc ludzie po lasach zwierza wypędzali. Było dyskretnych i niedyskretnych komend siła; najdyskretniéjszy stał pułkownik Porzecki, którego udarowałem potém.
Tego roku arendowałem Czeczersk na lat trzy p. Michałowskiemu i lenne dobra p. Biesieckiemu.
Po zapustach zaraz wyjechaliśmy byli do Berdyczowa
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 169
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
diasek, nie mając rozwodu (Daremnie się zadnia twarz we trzy dzwona zżyma), Ani się jej chce puścić, gwałtem się jej trzyma. Drygant się rwie; puściwszy, trudno go pojmać; Nie wiedzieć, co wprzód w garści, co i w zębach trzymać. Rękawice w śnieg wdeptał, odrzekłbym się łowu, Wiązać się niepodobna, bo ów więzień znowu Garnie się do mnie, nie chcąc zostać tu noclegiem, Że mi go przyszło garścią odgarnować z śniegiem. Kiedy zaś onąż garścią cugiel w zęby kładę, Zostawiłem na wąsie, ale nie pomadę. Wsiąść w polu trudno na źle podpiętego konia; Tu ciężar kilku
dyjasek, nie mając rozwodu (Daremnie się zadnia twarz we trzy dzwona zżyma), Ani się jej chce puścić, gwałtem się jej trzyma. Drygant się rwie; puściwszy, trudno go poimać; Nie wiedzieć, co wprzód w garści, co i w zębach trzymać. Rękawice w śnieg wdeptał, odrzekłbym się łowu, Wiązać się niepodobna, bo ów więzień znowu Garnie się do mnie, nie chcąc zostać tu noclegiem, Że mi go przyszło garścią odgarnować z śniegiem. Kiedy zaś onąż garścią cugiel w zęby kładę, Zostawiłem na wąsie, ale nie pomadę. Wsieść w polu trudno na źle podpiętego konia; Tu ciężar kilku
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 57
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, że nie zmięknie, tylko się ubrucze. Kowadła też z gorącą szyną szukać — brydnie: Jedna, że grzech; a druga: nim znajdziesz, wystydnie. Temu po młodej mało, niechaj bierze babę, Co ma kruchą, jak żużel spiskich hamrów, sztabę. Tak w cieple, jak na zimnie podobna ołowu: Raz wyjąwszy, nie masz z czym do komina znowu. 118 (F). NIEMIEC POLAKA CZĘSTUJE
Prosił Niemiec Polaka do swojej gospody. Wiedząc, że dobrze pije, sam się z sobą wprzódy Chce spróbować i nim czas nastąpi obiadu, Wypiwszy garniec wina, spił się do upadu. Pyta gość: „Gdzie
, że nie zmięknie, tylko się ubrucze. Kowadła też z gorącą szyną szukać — brydnie: Jedna, że grzech; a druga: nim znajdziesz, wystydnie. Temu po młodej mało, niechaj bierze babę, Co ma kruchą, jak żużel spiskich hamrów, sztabę. Tak w cieple, jak na zimnie podobna ołowu: Raz wyjąwszy, nie masz z czym do komina znowu. 118 (F). NIEMIEC POLAKA CZĘSTUJE
Prosił Niemiec Polaka do swojej gospody. Wiedząc, że dobrze pije, sam się z sobą wprzódy Chce spróbować i nim czas nastąpi obiadu, Wypiwszy garniec wina, spił się do upadu. Pyta gość: „Gdzie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 59
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ociec uczył.” „Wierę, dziadu — kazawszy zawołać go sobie — Synkaś uczył, co dotąd uchodziło tobie?” Gdy przyszło w oczy mówić: „Niecnotliwy synu, Kiedyżem ja cię uczył złodziejskiego czynu?” „I bardzo, panie ojcze — odpowie ten znowu — Rozkazaliście mi kraść liszki podczas łowu.” „Chartami, nie rękami rozkazałem” — rzecze. A syn: „Nie zrozumiałem.” Tak mu się przepiecze. 125 (F). OMYŁKA W Sentencji PANIEŃSKA
Jedna wielmożna pani, przyszedszy z kościoła, Wedle swego zwyczaju wszytkich panien zwoła I każdej pojedynkiem o kazanie pyta Albo ewangelią, którą
ociec uczył.” „Wierę, dziadu — kazawszy zawołać go sobie — Synkaś uczył, co dotąd uchodziło tobie?” Gdy przyszło w oczy mówić: „Niecnotliwy synu, Kiedyżem ja cię uczył złodziejskiego czynu?” „I bardzo, panie ojcze — odpowie ten znowu — Rozkazaliście mi kraść liszki podczas łowu.” „Chartami, nie rękami rozkazałem” — rzecze. A syn: „Nie zrozumiałem.” Tak mu się przepiecze. 125 (F). OMYŁKA W SENTENCJEJ PANIEŃSKA
Jedna wielmożna pani, przyszedszy z kościoła, Wedle swego zwyczaju wszytkich panien zwoła I każdej pojedynkiem o kazanie pyta Albo ewangeliją, którą
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 62
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
bił?” „Obuchem z tyłu.” „Bodajże go Zabito, poganina. A stempel od czego?” 197 (F). SŁOŃCA I ZŁOTA SYMPATIA
Jako jasnopromienne słońce na swej sferze Wszytkim planetom, wszytkim gwiazdom przodek bierze, Właśnie tak kruszec złoty na ziemskiej nizinie Srebru, mosiądzu, miedzi, ołowu i cynie;
Prócz że się często słońce ćmi w jasności swojej, Złoto nigdy: i owszem, swoję cenę dwoi. Nie wiem ci, jako w którym kraju, lecz u nas tu Pierwej było po sześci, teraz po dwunastu. Mała jedna w tych bogów różnica jest domu, Że słońce wszytkim świeci, złoto
bił?” „Obuchem z tyłu.” „Bodajże go Zabito, poganina. A stempel od czego?” 197 (F). SŁOŃCA I ZŁOTA SYMPATIA
Jako jasnopromienne słońce na swej sferze Wszytkim planetom, wszytkim gwiazdom przodek bierze, Właśnie tak kruszec złoty na ziemskiej nizinie Srebru, mosiądzu, miedzi, ołowu i cynie;
Prócz że się często słońce ćmi w jasności swojej, Złoto nigdy: i owszem, swoję cenę dwoi. Nie wiem ci, jako w którym kraju, lecz u nas tu Pierwej było po sześci, teraz po dwunastu. Mała jedna w tych bogów różnica jest domu, Że słońce wszytkim świeci, złoto
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 92
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Koniecpolski pod Malbork przeciw Szwedom z Wojskiem poszedł, ale Posłowie Francuski, Angielski, i Holenderski Pokój do 16. lat ułożyli, Malbork, Elbląg, Brunsberg, Pilawę i wszystkie Miasta Pruskie Szwedzi oddali Rzeczipospolitej, Inflanty zaś do dalszej decyzyj zostawione. Po Pokoju Król o Zonie począł myślić. Roku 1636. Król w Litwie łowami się bawił, Roku 1637 na Sejmie za konsensem Rzeczypospolitej Król Posłów wyprawił do Wiednia, dla uproszenia Cecylii Córki Ferdynanda II. Cesarza za Zonę, która sprowadzona, i zaraz koronowana w Warszawie przez Wężyka Prymasa. Kozacy w tym Roku zrebellizowali, ale prędko uskromieni przez Michała Potockiego Hetmana Polnego. Dangołowicz Wojewodzic Ruski Wuj Króla Jana
Koniecpolski pod Malborg przećiw Szwedom z Woyskiem poszedł, ale Posłowie Francuski, Angielski, i Holenderski Pokóy do 16. lat ułożyli, Malborg, Elbląg, Brunsberg, Pilawę i wszystkie Miasta Pruskie Szwedźi oddali Rzecźypospolitey, Inflanty zaś do dalszey decyzyi zostawione. Po Pokoju Król o Zonie począł myślić. Roku 1636. Król w Litwie łowami śię bawił, Roku 1637 na Seymie za konsensem Rzeczypospolitey Król Posłów wyprawił do Wiednia, dla uproszenia Cecylii Córki Ferdynanda II. Cesarza za Zonę, która sprowadzona, i zaraz koronowana w Warszawie przez Wężyka Prymasa. Kozacy w tym Roku zrebellizowali, ale prętko uskromieni przez Michała Potockiego Hetmana Polnego. Dangołowicz Wojewodźic Ruski Wuy Króla Jana
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 85
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
zamknęło i wrota. NA ZAUSZNICE W WĘŻE
Złote jabłka murzyński Atlas sadu swego Oddał w straż nieuchronną węża nieśpiącego;
Tymże sobie sposobem miłość postąpiła I nakoło cię strażą wężów osadziła, Bojąc się, żeby cię kto nie chciał okraść, bo ty W zanadrzu nosisz jabłka, na głowie włos złoty. DIANA NA FONTANIE
Strudzona łowem, nad moim, bogini, Śpię zdrojem, a szum z niego mi sen czyni; Nie budź mię, proszę, i za twą wygodę Cicho się i skąp, i cicho bierz wodę. NA TOŻ
Na straży zdroju mego, strudzona łowami, Leżę, Diana, jego uśpiona szumami. Nie skąpam jednak —
zamknęło i wrota. NA ZAUSZNICE W WĘŻE
Złote jabłka murzyński Atlas sadu swego Oddał w straż nieuchronną węża nieśpiącego;
Tymże sobie sposobem miłość postąpiła I nakoło cię strażą wężów osadziła, Bojąc się, żeby cię kto nie chciał okraść, bo ty W zanadrzu nosisz jabłka, na głowie włos złoty. DIANA NA FONTANIE
Strudzona łowem, nad moim, bogini, Śpię zdrojem, a szum z niego mi sen czyni; Nie budź mię, proszę, i za twą wygodę Cicho się i skąp, i cicho bierz wodę. NA TOŻ
Na straży zdroju mego, strudzona łowami, Leżę, Dyjana, jego uśpiona szumami. Nie skąpam jednak —
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 116
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
zanadrzu nosisz jabłka, na głowie włos złoty. DIANA NA FONTANIE
Strudzona łowem, nad moim, bogini, Śpię zdrojem, a szum z niego mi sen czyni; Nie budź mię, proszę, i za twą wygodę Cicho się i skąp, i cicho bierz wodę. NA TOŻ
Na straży zdroju mego, strudzona łowami, Leżę, Diana, jego uśpiona szumami. Nie skąpam jednak — wody tej chwile gorącej Bierz, a za tę uczynność nie budź paniej śpiącej. NA TOŻ
Nie budź mię, radzę-ć, widzisz, żem bez szaty, A tak mię widział Akteon rogaty; A ty, nie chcesz-li
zanadrzu nosisz jabłka, na głowie włos złoty. DIANA NA FONTANIE
Strudzona łowem, nad moim, bogini, Śpię zdrojem, a szum z niego mi sen czyni; Nie budź mię, proszę, i za twą wygodę Cicho się i skąp, i cicho bierz wodę. NA TOŻ
Na straży zdroju mego, strudzona łowami, Leżę, Dyjana, jego uśpiona szumami. Nie skąpam jednak — wody tej chwile gorącej Bierz, a za tę uczynność nie budź paniej śpiącej. NA TOŻ
Nie budź mię, radzę-ć, widzisz, żem bez szaty, A tak mię widział Akteon rogaty; A ty, nie chcesz-li
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 116
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
porówna z nauką.
Potem tak grób skończywszy, pomnij więc wonnymi Ciało kwiatkami potrząść i wieńcy witymi Trunnę ozdobić i grób, i dom, a podwoje Niech pod zielonym kwieciem skryją żale swoje: Niechaj będzie Narcyzus najpierwej zerwany, Za wzgardę inszych własną miłością skarany; I Hiacyntus, który od gamrata swego Rzuconym legł ciężarem ołowu śniadego; I Klityje zazdrosna, która i po śmierci W koło się za kochanym Apollinem wierci; I Krokus, także Smylaks, którym się nie dali Pojąć bogowie, lecz ich w kwiecie odmieniali; I kwiat ze krwie Ajaksa poczęty mężnego, Który zwyciężył wszytko prócz gniewu własnego; I kwiatki, które wtenczas Próżerpina rwała,
porówna z nauką.
Potem tak grób skończywszy, pomnij więc wonnymi Ciało kwiatkami potrząść i wieńcy witymi Trunnę ozdobić i grób, i dom, a podwoje Niech pod zielonym kwieciem skryją żale swoje: Niechaj będzie Narcyzus najpierwej zerwany, Za wzgardę inszych własną miłością skarany; I Hijacyntus, który od gamrata swego Rzuconym legł ciężarem ołowu śniadego; I Klityje zazdrosna, która i po śmierci W koło się za kochanym Apollinem wierci; I Krokus, także Smylaks, którym się nie dali Pojąć bogowie, lecz ich w kwiecie odmieniali; I kwiat ze krwie Ajaksa poczęty mężnego, Który zwyciężył wszytko prócz gniewu własnego; I kwiatki, które wtenczas Prozerpina rwała,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 135
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971