ledwie wkoło gaju Opędzą szczwacze, zaraz kota trafią w kraju. Łoskot za nim zwyczajny, pan wytrzeszcza oczy, Żeby jako najlepiej mógł poszczwać z uboczy. Aż mój żołnierz, kazawszy sługom w miejscu zostać
(Chyba jeżeliby sam nie mógł kupie sprostać; Lecz żaden nie stał blisko z tych, co charty wodził: Łajał, gniewał się bardzo, gdy mu kto przeszkodził), Leci ku niemu i mniej niźli o stajanie Krzyknie: „A czegóż szukasz? Zmykaj charty, panie!” Pyta książę: „Jak mam zwać?” „Jestem Zając — rzecze — Zmykaj, nie zmykaj, chceszli, pewnieć nie uciecze.
ledwie wkoło gaju Opędzą szczwacze, zaraz kota trafią w kraju. Łoskot za nim zwyczajny, pan wytrzeszcza oczy, Żeby jako najlepiej mógł poszczwać z uboczy. Aż mój żołnierz, kazawszy sługom w miejscu zostać
(Chyba jeżeliby sam nie mógł kupie sprostać; Lecz żaden nie stał blisko z tych, co charty wodził: Łajał, gniewał się bardzo, gdy mu kto przeszkodził), Leci ku niemu i mniej niźli o stajanie Krzyknie: „A czegóż szukasz? Zmykaj charty, panie!” Pyta książę: „Jak mam zwać?” „Jestem Zając — rzecze — Zmykaj, nie zmykaj, chceszli, pewnieć nie uciecze.
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 208
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z narodu dane wołoskiego Są w straży jego.
Było co widzieć, gdy wojewodowie Trocki z połockim niosą swoje zdrowie, Gdy wojewoda tamże ze Mścisławia Głowy nadstawia.
Nuż wojewoda, co rządzi Podlasiem, Gdy kredensował przed swymi pałasem, Gdy las kruszyła kopij ta Leszczyna O poganina.
A zaś Oboźny, ciężko będąc chory, Łajał fortunie, przeklinał doktory, Wolałby umrzeć na koniu, niżeli W miękkiej pościeli.
Kasztelan bełski na Niezabitowie Zabiłby ich był wielu, ale zdrowie Nie dopuściło, przydało mu i to Bólu sowito.
Któż Poznańskiego, kto na Czerniechowie Cnych kasztelanów odwagi wypowie, Nuż Podlaskiego, dopieroż z Mścisławia Kto nie wysławia?
z narodu dane wołoskiego Są w straży jego.
Było co widzieć, gdy wojewodowie Trocki z połockim niosą swoje zdrowie, Gdy wojewoda tamże ze Mścisławia Głowy nadstawia.
Nuż wojewoda, co rządzi Podlasiem, Gdy kredensował przed swymi pałasem, Gdy las kruszyła kopij ta Leszczyna O poganina.
A zaś Oboźny, ciężko będąc chory, Łajał fortunie, przeklinał doktory, Wolałby umrzeć na koniu, niżeli W miękkiej pościeli.
Kasztelan bełski na Niezabitowie Zabiłby ich był wielu, ale zdrowie Nie dopuściło, przydało mu i to Bolu sowito.
Ktoż Poznańskiego, kto na Czerniechowie Cnych kasztelanow odwagi wypowie, Nuż Podlaskiego, dopieroż z Mścisławia Kto nie wysławia?
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 495
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, dał ją Zwingielowi, Iż jako Luter walczył przeciw kościołowi, Aby i on Anglikom rozsiewał naukę Łotrowską, a papistom wyrządzał złą sztukę. Potem dał Nestorowi mózgu cztery łyżki, By rozumem uLtrowym w duszach czynił zyski. Do piekła je podając niecnotliwą wiarą, A pogardzał nauką apostolską starą. Wiklefowi dał ozór, jako Luter łajał Matce Bożej, aby też i on o tym bajał. Oko prawe wziął Bucer, Niemiec zezowaty, Aby prawdy przezierał równo z swymi braty. Lewe porwał Melanchnecht, bo i sam był lewy, A cnotę przeważały jego lekkie plewy. Ucho jedno wziął Biber akademik, ale Zgwałcił przysięgę Bogu i cnocie zuchwale. Był to
, dał ją Zwingielowi, Iż jako Luter walczył przeciw kościołowi, Aby i on Anglikom rozsiewał naukę Łotrowską, a papistom wyrządzał złą sztukę. Potem dał Nestorowi mózgu cztery łyżki, By rozumem uLtrowym w duszach czynił zyski. Do piekła je podając niecnotliwą wiarą, A pogardzał nauką apostolską starą. Wiklefowi dał ozór, jako Luter łajał Matce Bożej, aby też i on o tym bajał. Oko prawe wziął Bucer, Niemiec zezowaty, Aby prawdy przezierał równo z swymi braty. Lewe porwał Melanknecht, bo i sam był lewy, A cnotę przeważały jego lekkie plewy. Ucho jedno wziął Biber akademik, ale Zgwałcił przysięgę Bogu i cnocie zuchwale. Był to
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 362
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
jedno włożyła za zęby, Zginęła Rugierowi z oczu w mgnieniu oka, Jak słońce, od czarnego nakryte obłoka.
VII.
On i tam i sam, wszędzie upatrował koło Siebie i jako głupi, obracał się wkoło. Ale jako na pierścień wspomniał jej oddany, Domyślił się, że przezeń tak był oszukany, I łajał rozumowi swojemu głupiemu I skarżył się, że panna wybawcy swojemu Tak złą, tak nieprzystojną nagrodę oddała Za to, że przezeń żywa dopiero została.
VIII.
„Zła - pry - niewdzięczna dziewko! Takąż to mam za tę Swą uczynność od ciebie otrzymać zapłatę, Że przez gwałt i tak zły chcesz otrzymać uczynek
jedno włożyła za zęby, Zginęła Rugierowi z oczu w mgnieniu oka, Jak słońce, od czarnego nakryte obłoka.
VII.
On i tam i sam, wszędzie upatrował koło Siebie i jako głupi, obracał się wkoło. Ale jako na pierścień wspomniał jej oddany, Domyślił się, że przezeń tak był oszukany, I łajał rozumowi swojemu głupiemu I skarżył się, że panna wybawcy swojemu Tak złą, tak nieprzystojną nagrodę oddała Za to, że przezeń żywa dopiero została.
VIII.
„Zła - pry - niewdzięczna dziewko! Takąż to mam za tę Swą uczynność od ciebie otrzymać zapłatę, Że przez gwałt i tak zły chcesz otrzymać uczynek
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 228
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, dawałem czerwonych złotych tysiąc, którem z kieszeni chciał liczyć; asekurowałem aż do trzech tysięcy czerwonych złotych, bom miał plenipotencyją na to, że je za dwie godziny doliczę.
Cnota niepotrzebna tych Ich Mciów i nadto poczciwości, jak mi się natenczas zdawało, do desperacji mnie przyprowadzała, kląłem ich, łajałem, beształem. Piąta godzina z rana bije, biegnę do cudownej Krucyfiks kaplicy, daję taler na Mszą Świętą, aby mi niebiosa pobłogosławiły znaleźć aby jednego poczciwego, który by wziął pieniądze i ten sejm kaduczny zerwał. Bardzo modliłem się gorąco. Szło mi o punkt honoru i o mój kredyt. Wiedzieli,
, dawałem czerwonych złotych tysiąc, którem z kieszeni chciał liczyć; assekurowałem aż do trzech tysięcy czerwonych złotych, bom miał plenipotencyją na to, że je za dwie godziny doliczę.
Cnota niepotrzebna tych Ich Mciów i nadto poczciwości, jak mi się natenczas zdawało, do desperacyi mnie przyprowadzała, kląłem ich, łajałem, beształem. Piąta godzina z rana bije, biegnę do cudownej Crucifix kaplicy, daję taler na Mszą Świętą, aby mi niebiosa pobłogosławiły znaleźć aby jednego poczciwego, który by wziął pieniądze i ten sejm kaduczny zerwał. Bardzo modliłem się gorąco. Szło mi o punkt honoru i o mój kredyt. Wiedzieli,
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 151
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
tejże pacificacji: to mi się postaremu źle nagrodziło, bo miasto podziękowania, żeśmy przybyli obadwaj z Jego Mością Panem Wojewodą Sandomierskim, od Jego Mości Księdza Primassa, i Jego Mości Pana Wojnickiego vocowani, rzekł to I. K. Mość publice w Obozie swoim, psi się krwie tych protectorów, lżył, łajał, popuszczając cugle afektowi, jako nie tylko w wolnej Rzeczypospolitej, gdzie ligatus est conditionibus Princeps, i gdzie każdy Szlachcic tak się honestissime rodzi, vt quiuis Regum, ale i gdzie ściślej Monarchowie panują, i gdzie ad necem trahuntur Poddani, niegodziłoby się. Zniosłem to ja wespół z Jego Mością Panem Wojewodą
teyże pacificatiey: to mi się postáremu źle nágrodźiło, bo miásto podźiękowánia, żesmy przybyli obádwáy z Iego Mośćią Pánem Woiewodą Sendomirskim, od Iego Mośći Kśiędzá Primassá, y Iego Mośći Páná Woynickiego vocowáni, rzekł to I. K. Mość publicè w Oboźie swoim, pśi się krwie tych protectorow, lżył, łáiał, popuszczáiąc cugle áffektowi, iáko nie tylko w wolney Rzeczypospolitey, gdźie ligatus est conditionibus Princeps, y gdźie káżdy Szláchćic ták się honestissime rodźi, vt quiuis Regum, ále y gdźie śćiśley Monárchowie pánuią, y gdźie ad necem trahuntur Poddáni, niegodźiłoby się. Zniosłem to ia wespoł z Ie^o^ Mośćią Pánem Woiewodą
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 89
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
nagrodziło. Aza nie wiesz tego że i sam Król I. M. Pomazaniec Boży/ na za oczne oskarżenie/ i za marnemi a słabemi dowodami/ nikogo karać nie obiecuje. A ciebie kto tak niewstydliwym i niesprawiedliwym sędzią uczynił/ żebyś czci ludzi uczciwych (ale da Bóg swojej wprzód możesz pozbyć) odsądzał/ łajał/ złorzeczył/ i zbyt wszetecznemi nazwiskami krzcił/ nie tylko człowieka pospolitego miejskiego/ ale też Duchownych i wielu zacnych stanu szlachetskiego osób/ którzy w tej Cerkwi starożytnego nabożeństwa swego zwykłym/ przystojnym/ i Bogu miłym sposobem zażywają/ gdzie też nie przepuściłeś i Ich M. Panom sędziom głównym Trybunalskim. A wiedząc żeś
nágrodźiło. Aza nie wiesz tego że y sam Krol I. M. Pomázániec Boży/ ná zá ocżne oskárżenie/ y zá márnemi á słábemi dowodámi/ nikogo karáć nie obiecuie. A ćiebie kto ták niewstydliwym y niespráwiedliwym sędźią vcżynił/ żebyś cżći ludźi vcżćiwych (ále da Bog swoiey wprzod możesz pozbyć) odsądzał/ łáiał/ złorzecżył/ y zbyt wszetecżnemi nazwiskámi krzćił/ nie tylko cżłowieká pospolitego mieyskiego/ ále też Duchownych y wielu zacnych stánu szláchetskie^o^ osob/ ktorzy w tey Cerkwi stárożytnego nabożeństwá swego zwykłym/ przystoynym/ y Bogu miłym sposobem záżywáią/ gdzie też nie przepuśćiłeś y Ich M. Pánom sędziom głownym Trybunálskim. A wiedząc żeś
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 24
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
umykając się, poszliśmy na Wołyń do Lubomia. Tam trochę zabawiwszy, poszliśmy do Opalina, gdzie z Elertem, rotmistrzem janczarskim, naówczas stanowniczę funkcją odprawującym, o złą kwaterę piechocie daną zwadziłem się. Porwaliśmy się byli do siebie, nie dobywając broni, ale za przyjazdem regimentarskim musieliśmy się uspokoić. Łajałem go zaocznie przed wszystkimi, aż mię Radoszyński, faworyt regimentarski, zgromił. Rozumiałem, że mię będzie wyzywać, ale się to przeminęło.
Potem miawszy reporta, że Moskwa z brzeskiego województwa ustąpiła, ruszył się regimentarz i Ogiński, marszałek konfederacki, ku Brześciowi. Na Boże Narodzenie był regimentarz w dobrach swoich Rzeczycy
umykając się, poszliśmy na Wołyń do Lubomia. Tam trochę zabawiwszy, poszliśmy do Opalina, gdzie z Elertem, rotmistrzem janczarskim, naówczas stanowniczę funkcją odprawującym, o złą kwaterę piechocie daną zwadziłem się. Porwaliśmy się byli do siebie, nie dobywając broni, ale za przyjazdem regimentarskim musieliśmy się uspokoić. Łajałem go zaocznie przed wszystkimi, aż mię Radoszyński, faworyt regimentarski, zgromił. Rozumiałem, że mię będzie wyzywać, ale się to przeminęło.
Potem miawszy reporta, że Moskwa z brzeskiego województwa ustąpiła, ruszył się regimentarz i Ogiński, marszałek konfederacki, ku Brześciowi. Na Boże Narodzenie był regimentarz w dobrach swoich Rzeczycy
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 95
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
stryjecznym, horodniczym, zaręczyny. Eksplikowałem mu się z tego i rzetelną prawdę, jak co było, wyrażałem. Było długo tej mojej justyfikacji i wielkich sponsji, czemu gdy wierzyć nie chciał, taka mię pasja ogarnęła, żem mu chciał dać w gębę, tylko że się ręką zrzucił. Potem ostatnimi go łajałem słowami. Wyzywałem go, wybiegłszy za drzwi, gdyż tylko w folwarkowej klasztornej byliśmy izbie, i chciałem go pchnąć szablą przez okno. Na resztę nałajawszy, poszedłem do stancji i zaraz posłałem Buczyńskiego, sędzica grodzkiego brzeskiego, wyzywając go na jutro rano. Nazajutrz stanąłem pierwszy na placu,
stryjecznym, horodniczym, zaręczyny. Eksplikowałem mu się z tego i rzetelną prawdę, jak co było, wyrażałem. Było długo tej mojej justyfikacji i wielkich sponsji, czemu gdy wierzyć nie chciał, taka mię pasja ogarnęła, żem mu chciał dać w gębę, tylko że się ręką zrzucił. Potem ostatnimi go łajałem słowami. Wyzywałem go, wybiegłszy za drzwi, gdyż tylko w folwarkowej klasztornej byliśmy izbie, i chciałem go pchnąć szablą przez okno. Na resztę nałajawszy, poszedłem do stancji i zaraz posłałem Buczyńskiego, sędzica grodzkiego brzeskiego, wyzywając go na jutro rano. Nazajutrz stanąłem pierwszy na placu,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 198
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, i księcia Radziwiłła, hetmana wielkiego W. Ks. Lit., zatwierdzonej. Ale deputaci, którzy by na rozkaz księcia kanclerza wiary chrześcijańskiej odstąpili, którzy większą częścią byli zapłaceni od Fleminga, żadną miarą odstąpić od dekretu wileńskiego nie chcieli. Widoczny to był kondyktamen. Fleming, marszałek trybunalski, niby się gniewał i łajał deputatów, że tak sprawiedliwej rzeczy uczynić nie chcieli, ale się oni między sobą dobrze znali.
Tandem podkanclerzy lit., jakby zdesperowawszy o łatwości deputatów, nagle z Nowogródka wyjechał, a będąc zatrudniony interesem Abramowiczowskim, ze mną o mojej sprawie nic mówić nie chciał i aby uniknął ze mną mówienia, nagle z Nowogródka wyjechał
, i księcia Radziwiłła, hetmana wielkiego W. Ks. Lit., zatwierdzonej. Ale deputaci, którzy by na rozkaz księcia kanclerza wiary chrześcijańskiej odstąpili, którzy większą częścią byli zapłaceni od Fleminga, żadną miarą odstąpić od dekretu wileńskiego nie chcieli. Widoczny to był kondyktamen. Fleming, marszałek trybunalski, niby się gniewał i łajał deputatów, że tak sprawiedliwej rzeczy uczynić nie chcieli, ale się oni między sobą dobrze znali.
Tandem podkanclerzy lit., jakby zdesperowawszy o łatwości deputatów, nagle z Nowogródka wyjechał, a będąc zatrudniony interesem Abramowiczowskim, ze mną o mojej sprawie nic mówić nie chciał i aby uniknął ze mną mówienia, nagle z Nowogródka wyjechał
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 758
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986