umie. Mając w herbie tych obu szczęśliwe woźniki, Macie pewne do nieba cnoty przewodniki. 441. NA HERBY KONIA I JELENIA DO TEGOŻ JEGOMOŚCI
Już, wielmożny podkanclerzy, Trzymasz jelenia w obierzy, Który choć z dalekiej dziczy, Przyszedł na twoje potyczy, I tak ci się obróchmanni, Że z jelenia będzie łani. Więc gdy stare rogi zroni, Żeby nie była bez broni, Przyprawże ty jej róg nowy, Ale przecie nie do głowy. Tego trudno chwalić, księże,
Kto koniem jelenia sprzęże, A ty ściślejszą kopułą Niźli szla, wiążesz ich stułą. I zwyczaj, i łączyć broni Natura z jeleńmi koni; Lecz
umie. Mając w herbie tych obu szczęśliwe woźniki, Macie pewne do nieba cnoty przewodniki. 441. NA HERBY KONIA I JELENIA DO TEGOŻ JEGOMOŚCI
Już, wielmożny podkanclerzy, Trzymasz jelenia w obierzy, Który choć z dalekiej dziczy, Przyszedł na twoje potyczy, I tak ci się obrochmanni, Że z jelenia będzie łani. Więc gdy stare rogi zroni, Żeby nie była bez broni, Przyprawże ty jej róg nowy, Ale przecie nie do głowy. Tego trudno chwalić, księże,
Kto koniem jelenia sprzęże, A ty ściślejszą kopułą Niźli szla, wiążesz ich stułą. I zwyczaj, i łączyć broni Natura z jeleńmi koni; Lecz
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 193
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
słonie, Ciągnie sierpem po zagonie. Już i pasterz nieuśpiony Lubo na bujne zagony,
Lubo między gęste bory Pędzi bydełko z obory, Które mu się o tym czasie Najlepiej z rosą napasie.
Już i myśliwy w tej chwili, Gdy mu tylko ptak zakwili, Do zwykłej uciechy wstaje, Dniowi leniwemu łaje,
Jadąc na łanie pierzchliwe Lub na zające lękliwe. Inszy w gaiku zielonym Ptaszętom nie postrzeżonym
Okryte postawi siatki A waby wsadzone w klatki Pospołu z szparami pieją Z dobrą obłowu nadzieją.
Już i więzień utrapiony Od przystawa obudzony Idąc do ciężkiej roboty Żałosne zanosi noty.
Nawet i do szkoły mali Już żaczkowie powstawali I choć w naj pierwsze zaranie Już
słonie, Ciągnie sierpem po zagonie. Już i pasterz nieuśpiony Lubo na bujne zagony,
Lubo między gęste bory Pędzi bydełko z obory, Ktore mu się o tym czasie Najlepiej z rosą napasie.
Już i myśliwy w tej chwili, Gdy mu tylko ptak zakwili, Do zwykłej uciechy wstaje, Dniowi leniwemu łaje,
Jadąc na łanie pierzchliwe Lub na zające lękliwe. Inszy w gaiku zielonym Ptaszętom nie postrzeżonym
Okryte postawi siatki A waby wsadzone w klatki Pospołu z szparami pieją Z dobrą obłowu nadzieją.
Już i więzień utrapiony Od przystawa obudzony Idąc do ciężkiej roboty Żałosne zanosi noty.
Nawet i do szkoły mali Już żaczkowie powstawali I choć w naj pierwsze zaranie Już
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 378
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
: o, gdyby Żył, tu byś mogła, lutni, bez pochyby Jako do swego wstąpić i bez mała W kupie byś laskę z pieczęcią zastała. Ale teraz miń, bo pustki w tym dworze I dziedzic, łaskaw na cię, w bucentorze Albo w gondoli, równej w biegu strzale, Weneckie ściga łanie po kanale. Hetmańskie potem puścisz w bok fabryki, Który jak wstąpił między nieboszczyki, Zwiędła Korony sława na pokosie I koniec Polski na cienkim był włosie. Podle masz ojców wyzutych z Karmelu, Ostrego życia i potraw niewielu; Miń, tłusty wieprzu, mięsa tu nie jedzą I w grubej kapie o żarcie nie wiedzą.
: o, gdyby Żył, tu byś mogła, lutni, bez pochyby Jako do swego wstąpić i bez mała W kupie byś laskę z pieczęcią zastała. Ale teraz miń, bo pustki w tym dworze I dziedzic, łaskaw na cię, w bucentorze Albo w gondoli, równej w biegu strzale, Weneckie ściga łanie po kanale. Hetmańskie potem puścisz w bok fabryki, Który jak wstąpił między nieboszczyki, Zwiędła Korony sława na pokosie I koniec Polski na cienkim był włosie. Podle masz ojców wyzutych z Karmelu, Ostrego życia i potraw niewielu; Miń, tłusty wieprzu, mięsa tu nie jedzą I w grubej kapie o żarcie nie wiedzą.
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 74
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
i chmurze.
Ale wtem Jaga, możniejsza niż one Wszytkie powodzi, ku mnie przystąpiła I ręką z mokrej wyciągnęła tonie.
Ach, dlatego mnie nie pożarły słone Wody, że sama będzie mię paliła! Tak kto ma zgorzeć, pewnie nie utonie. ŻONA MYŚLIWEMU
Kto się wprzód w dzikiej zakochał zdobyczy I począł straszyć niedościgłe łanie, Kto wprzód ulubił i pole, i szczwanie, I pierwszy wywarł albo zemknąl z smyczy,
Kto tę uciechę, że mu pies skowyczy, Zmyślił, albo że nad przepiórką stanie, I pierwszy nosił krogulce i kanie — Nic mu dobrego serce me nie życzy.
Bodaj był od swych, która mnie tak szkodzi,
i chmurze.
Ale wtem Jaga, możniejsza niż one Wszytkie powodzi, ku mnie przystąpiła I ręką z mokrej wyciągnęła tonie.
Ach, dlatego mnie nie pożarły słone Wody, że sama będzie mię paliła! Tak kto ma zgorzeć, pewnie nie utonie. ŻONA MYŚLIWEMU
Kto się wprzód w dzikiej zakochał zdobyczy I począł straszyć niedościgłe łanie, Kto wprzód ulubił i pole, i szczwanie, I pierwszy wywarł albo zemknąl z smyczy,
Kto tę uciechę, że mu pies skowyczy, Zmyślił, albo że nad przepiórką stanie, I pierwszy nosił krogulce i kanie — Nic mu dobrego serce me nie życzy.
Bodaj był od swych, która mnie tak szkodzi,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 108
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, Do plecionego sam wskoczył więzienia. Tak siła ślicznej dziewki płacz mógł sprawić: wolności, cóż mnie nie miał zbawić! DO MIESIĄCA
Zakryj, księżycu, swoje jasne rogi, Żebym mógł, cieniem ukryty, bez trwogi Przebyć do gmachów miłosnej kradzieży, Gdzie upragnione serce z większą bieży Chęcią niż szczwane do wód żywych łanie I na deszcz długo czekające kanie! Świetna Cyntyja, Diano, Latony Córko, a siostro słońca, skryj złocony Od brata promień! Bodaj cię kadzidłem Wonnym czcił Delos i rogatym bydłem! Lecz i ode mnie, jeśli mi z tej miary Wygodzisz, wdzięcznej bądź pewna ofiary. Jeśli to prawda, żeś też
, Do plecionego sam wskoczył więzienia. Tak siła ślicznej dziewki płacz mógł sprawić: wolności, cóż mnie nie miał zbawić! DO MIESIĄCA
Zakryj, księżycu, swoje jasne rogi, Żebym mógł, cieniem ukryty, bez trwogi Przebyć do gmachów miłosnej kradzieży, Gdzie upragnione serce z większą bieży Chęcią niż szczwane do wód żywych łanie I na deszcz długo czekające kanie! Świetna Cyntyja, Dyjano, Latony Córko, a siostro słońca, skryj złocony Od brata promień! Bodaj cię kadzidłem Wonnym czcił Delos i rogatym bydłem! Lecz i ode mnie, jeśli mi z tej miary Wygodzisz, wdzięcznej bądź pewna ofiary. Jeśli to prawda, żeś też
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 249
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
zgodnie u wszytkich zawiera cztery Dłoni; z których każda liczy palców cztery: a palce jako się rzekło wpierwszym punkcie wystarczy calowi jednemu, jakich 24 łokieć składają. Skiba też zagonowa nie bywa mniejsza, którą Rolnicy równają stopie. Tej sę trzymać radzę. Indeks Statutu Koronnego Polskiego titulo Łan, temu nie przeczy kiedy wŁanie Polskim jednym, iczy Wstaju łokci 84: a wdrugim łanie, który kmiecznym nazywa, rachuje stop wstaju: 50. zktórych dwoch staj, gdyby były równe, musiałaby stopa być tylko calów 13, i 33 części ze 75. Lecz rzecz pewna że jako w Statucie różny jest Łan Polski od kmiecego
zgodnie v wszytkich záwiera cztery Dłoni; z ktorych káżda liczy pálcow cztery: á pálce iáko się rzekło wpierwszym punktćie wystárczy calowi iednemu, iákich 24 łokieć skłádáią. Skibá też zagonowa nie bywa mnieysza, ktorą Rolnicy rownáią stopie. Tey sę trzymáć rádzę. Index Státutu Koronnego Polskiego titulo Łan, temu nie przeczy kiedy wŁanie Polskim iednym, iczy Wstáiu łokći 84: á ẃdrugim łanie, ktory kmiecznym nażywa, ráchuie stop wstáiu: 50. zktorych dẃoch stay, gdyby były rowne, muśiáłáby stopá bydź tylko calow 13, y 33 częśći ze 75. Lecz rzecz pewna że iáko w Státućie rożny iest Łan Polski od kmiecego
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 145
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
ma
270.
3915
Wszerz, ma
12.
174
W Kwadrat, ma
3240.
681 210
Drugi Łan Frankoński, Statut tak opisuje. ITem in quolibet laneo, debent esse decemocto stadia; et quodlibet stadium quindecim mensuras suprascriptas continere debet. Et haec est mensuura verissima mansi seu Lanei Fránconici. Po Polsku. Także wkażdym Łanie ma być ośmnaście staj: a każde staje ma zawierać w sobie piętnaście Miar wzwyż opisanych. A ta jest Miara naprawdziwsz, Włoki abo Łanu Frankońskiego. PRZESTROGA. Łan takowy ścianę miałby w łokci długich 922, i 1428 od 1845. to jest blisko cal: 19.
Łan ma,
Staj
Miar,
Łokci.
ma
270.
3915
Wszerz, ma
12.
174
W Kwádrat, ma
3240.
681 210
Drugi Łan Fránkoński, Státut ták opisuie. ITem in quolibet laneo, debent esse decemocto stadia; et quodlibet stadium quindecim mensuras suprascriptas continere debet. Et haec est mensuura verissima mansi seu Lanei Fránconici. Po Polsku. Tákże wkáżdym Łanie ma bydź ośmnaśćie stay: á każde stáie ma záwierać w sobie piętnaśćie Miar wzwyż opisánych. A tá iest Miárá naprawdźiwsz, Włoki ábo Łanu Fránkońskiego. PRZESTROGA. Łan tákowy ściánę miałby w łokći długich 922, y 1428 od 1845. to iest blisko cal: 19.
Łan ma,
Stay
Miar,
Łokći.
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 147
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
każde staje ma ośmdziesiąt cztery łokcie. A takowych staj ma być Dwanaście wzdłuż. Wszerz zasię ma mieć sto i dwadzieścia łokci. PRZESTROGA Zaczym pole jedno wzdłuż ma łokci długich tysiąc i ośm, a wszerz sto dwadzieścia, w kwadrat łokci płaskich 120 960. Która lijczba wzięta trzy razy według liczby trzech pol: daje wŁanie Polskim łokci kwadratowych płaskich 362 880. Który łan jako jest szczupły stąd każdy pozna, że ściana takiego łanu gdyby w polu na kwadrat doskonały był wydzielony nie miałaby więcej łoci tylko 602 i 476 od 1205. to jest 2. części cala, jakich jeden ma 3. Zabawy XI. Rozdżyał V.
Łan Polski
każde stáie ma ośmdźieśiąt cztery łokćie. A tákowych stay ma bydź Dwánaśćie wzdłuż. Wszerz záśię ma miec sto y dwádźieśćiá łokći. PRZESTROGA Záczym pole iedno ẃzdłuż ma łokći długich tyśiąc y ośm, á wszerz sto dwádźieśćiá, ẃ kwádrat łokći płaskich 120 960. Ktora liiczbá wźięta trzy rázy według liczby trzech pol: dáie wŁanie Polskim łokći kwádratowych płáskich 362 880. Ktory łan iáko iest szczupły ztąd káżdy pozna, że śćiáná tákiego łanu gdyby w polu ná kwádrat doskonáły był wydźielony nie miáłáby więcey łoći tylko 602 y 476 od 1205. to iest 2. częśći calá, iákich ieden ma 3. Zábáwy XI. Rozdżiał V.
Łan Polski
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 148
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Staw, Chrosty. Mieć je powinien na pamięci Geometra, i ich plac zamknąć w Kwadrat cbns, mniejszy, większy, jako miara jego zniesie. Toż osypawszy go gorczycą, abo makiem, wszytkie te ziarna ma przenieść na mapę: i wiele placu zastąpią, tyle go przydać d łanu. Naprzykład: wŁanie wymierzonym DEKsZ, znajduje się Staw Z, którego długość jest łokci 630, a szerokość 210. Tedy odmierrzywszy wkwadracie cbed, długością bt, i szerokością cb, kwadracik cbtm, i on ziarnami zasypawszy, gdy ziarna przeniesiesz, do SKsWV, zastąpią kwadrat podługowaty SKsWV, który dopełni Łanu pożytkowego DEWV, krom Stawu Z
Staw, Chrosty. Mieć ie powinien ná pámięci Geometrá, y ich plác zámknąć w Kwádrat cbns, mnieyszy, większy, iáko miárá iego znieśie. Toż osypawszy go gorczycą, ábo mákiem, wszytkie te źiárná ma przenieść ná máppę: y wiele plácu zástąpią, tyle go przydać d łanu. Náprzykład: wŁanie wymierzonym DEXZ, znáyduie się Staw S, ktorego długość iest łokći 630, á szerokość 210. Tedy odmierrzywszy wkwádraćie cbed, długośćią bt, y szerokośćią cb, kwádraćik cbtm, y on źiárnami zásypawszy, gdy źiárná przenieśiesz, do ZXWV, zástąpią kwádrat podługowáty ZXWV, ktory dopełni Łanu pożytkowego DEWV, krom Stáwu S
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 151
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
? Jedno były promieńmi przerażającemi Serce moje. Teraześ mgłą obeszła ciemną, Ani, ani wiecznie już rozświecisz przedemną. Bodaj była nie weszła! Bo nie tak gdy wschodzi, Jako słońce, tem milsze, gdy już już zachodzi. TREN III.
A matka co nieszczęsna! O! ta jako w puszczy Ranna łani, z której krew strumieniami pluszczy.
Kto się łzom jej przypatrzy, jeżeli nie krwawe, Kto, jeżeli nie perły uriańskie prawe, Czemu? czemu? okrutna kiedy Persefona, Gwałtem jej tę pociechę wydzierała z łona, Nie zaraz się w Pirrhenny źródło rozpłynęła, Nie zaraz Marpesowym kamieniem stanęła, Ach oczenki! kiedy je
? Jedno były promieńmi przerażającemi Serce moje. Teraześ mgłą obeszła ciemną, Ani, ani wiecznie już rozświecisz przedemną. Bodaj była nie weszła! Bo nie tak gdy wschodzi, Jako słońce, tem milsze, gdy już już zachodzi. TREN III.
A matka co nieszczęsna! O! ta jako w puszczy Ranna łani, z której krew strumieniami pluszczy.
Kto się łzom jej przypatrzy, jeżeli nie krwawe, Kto, jeżeli nie perły uryańskie prawe, Czemu? czemu? okrutna kiedy Persefona, Gwałtem jej tę pociechę wydzierała z łona, Nie zaraz się w Pirrhenny źródło rozpłynęła, Nie zaraz Marpesowym kamieniem stanęła, Ach oczenki! kiedy je
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 144
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861