w Polakach, żeby odpor sile Musułmańskiej dać mogli; nad wszystko, uznali, Jeżeli się Polacy z Moskwą nieskumali. Lecz zwłoka mierzy Szweda, mierzy Stanisława, Zesię ich ta do Polski odwłóczy wyprawa. Więc posłów informują, aby nacierali, Ani tak dobrej chwili wyśliznąc się dali, Jeśliby jakie zaszły, tym łatwiąc trudności. Ze Krassau już nad Wisłą z Szwedzkim wojskiem gości. Potęga na granicach emulów dość licha, Lud nużny, upaść gotów, gdy go wiatr popycha. Nad to, niewiele trzeba, byle w Polskę wkroczyć Albo się łączyć znami, albo na bok skoczyć Ta garstka ludzi musi, i takich niemało, Co
w Polakach, żeby odpor sile Musułmanskiey dać mogli; nad wszystko, uznali, Jeżeli się Polacy z Moskwą nieskumali. Lecz zwłoka mierzi Szweda, mierzi Stanisława, Zesię ich ta do Polski odwłoczy wyprawa. Więc posłow informuią, aby nacierali, Ani tak dobrey chwili wysliznąc się dali, Jeśliby iakie zaszły, tym łatwiąc trudności. Ze Krassau iuż nad Wisłą z Szwedzkim woiskiem gości. Potęga na granicach emulow dość lichá, Lud nużny, upaść gotow, gdy go wiatr popycha. Nad to, niewiele trzeba, byle w Polskę wkroczyć Albo się łączyć znami, álbo ná bok skoczyć Ta garstka ludzi musi, y takich niemało, Co
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 20
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
ubogim, będziesz miał skarb w niebie drogi, A wędruj za mną, wziąwszy na się Krzyż ubogi. Usłyszawszy tę mowę bogacz troską zdjęty Odszedł; abowiem nader miał bogate sprzęty. A gdy Chrystus ujrzał smutkiem stroskanego, Rzekł tak: O jak trudno w niść do chwały wiecznego Państwa, którzy pieniądze mają skażytelne! Bo łatw’iej wielbłądowi przez ucho igielne Przeleść, niż bogatemu w niść przez fortkę ciasną Do nieba. Tę naukę zrozumiawszy jasną Święci ludzie, nabarziej w tem usiłowali, Aby się od światowych bogactw oderwali. Stąd nieskurczoną ręką przez jałmużny mnogie Rozproszywszy dostatki hojnie na ubogie, Gromadzili bogactwa sobie w niebie wiecznie, A wziąwszy Krzyż Chrystusów
ubogim, będźiesz miał skarb w niebie drogi, A wędruy zá mną, wźiąwszy ná się Krzyż vbogi. Vsłyszawszy tę mowę bogacz troską zdięty Odszedł; abowiem náder miał bogáte sprzęty. A gdy Chrystus vyrzał smutkiem stroskánego, Rzekł ták: O iák trudno w niść do chwały wiecznego Páństwá, ktorzy pieniądze máią skáżytelne! Bo łatw’iey wielbłądowi przez vcho igielne Przeleść, niż bogátemu w niść przez fortkę ćiasną Do niebá. Tę náukę zrozumiawszy iásną Swięći ludźie, nabárźiey w tem vśiłowáli, Aby się od świátowych bogactw oderwáli. Ztąd nieskurczoną ręką przez iáłmuzny mnogie Rosproszywszy dostátki hoynie ná vbogie, Gromádźili bogáctwá sobie w niebie wiecznie, A wźiąwszy Krzyż Chrystusow
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 107
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
jej tedy nie zawieruszy. A też abo na łonie matki ma Dziecię odpoczynek/ abo we żłobie/ skąd trudno czemu zginąć do posługi służącemu. Insza więc będzie gdy namilszego okryją Syna gromadne kupy przy pojmaniu tamby poświecić trzeba matce miłej/ aby plwociny z naświętszej twarzy otrzeć mogła. Ale tam matce przystąpić nie dopuszcza. Łatwią usługę z rodziców mają w domu mieszkając Dziatki/ ale gdy idą w zakonne więzy/ aby dźwigali krzyż za JEZUSem/ tam trudno bywa pomocy dodać pociesze. Lecz i ta pomoc jest niepotrzebna/ ani dbać o nie mają rodzicy/ a mniej pociechy/ gdyż na to JEZUS od matki oddzielony/ aby i oni w ostrości
iey tedy nie záwieruszy. A też ábo ná łonie mátki ma Dźiećię odpoczynek/ ábo we żłobie/ zkąd trudno czemu zginąć do posługi służącemu. Insza więc będźie gdy namilszego okryią Syná gromadne kupy przy poimániu tamby poświećić trzebá mátce miłey/ áby plwoćiny z naświętszey twarzy otrzeć mogłá. Ale tám matce przystąpić nie dopuszcza. Łátwią vsługę z rodźicow máią w domu mieszkáiąc Dźiatki/ ále gdy idą w zakonne więzy/ áby dźwigali krzyż zá IEZVSem/ tám trudno bywa pomocy dodáć poćiesze. Lecz y tá pomoc iest niepotrzebna/ áni dbáć o nie máią rodźicy/ á mniey poćiechy/ gdyż ná to IEZVS od mátki oddźielony/ áby y oni w ostrośći
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 52
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636