, Do pana rezydenta o sług z generałem. Aż ów ich do malarza prosto jak po sznurze Prowadzi, gdzie malował pana w sobolurze. Pytają, gdzie ten partacz? Frant na to: „Atoli Widzicie, że ten wasze kuśnierstwo partoli!” 79. POLSKIE „ZARAZ”
„Zaraz” — prawdy zaraza, łgarstwa chodzi blisko. Jak się czyta tak i mknie z ust tak i wspak ślisko. 80. INTER CAECOS MONOCULUS REX
Królem być rzecz, jest piękna — o tym wszyscy wiemy, Ale nie jednookiem pono nad ślepemi. 81. SKĄD TO: „KIEDYŚ GRZYB, LEŻŻE W KOBIEL”?
Trafunkiem w grzybach przyniósł
, Do pana rezydenta o sług z generałem. Aż ów ich do malarza prosto jak po sznurze Prowadzi, gdzie malował pana w sobolurze. Pytają, gdzie ten partacz? Frant na to: „Atoli Widzicie, że ten wasze kuśnierstwo partoli!” 79. POLSKIE „ZARAZ”
„Zaraz” — prawdy zaraza, łgarstwa chodzi blisko. Jak się czyta tak i mknie z ust tak i wspak ślisko. 80. INTER CAECOS MONOCULUS REX
Królem być rzecz, jest piękna — o tym wszyscy wiemy, Ale nie jednookiem pono nad ślepemi. 81. SKĄD TO: „KIEDYŚ GRZYB, LEŻŻE W KOBIEL”?
Trafunkiem w grzybach przyniosł
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 25
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
, wżdy bójcie się Boga! Od tak złej nauki Uciekajcie, zażywszy już rozumnej sztuki. Życzę z serca: rzymskiego kościoła słuchajcie, I artykułów jego mocno się trzymajcie. Co tchnie, to łhnie minister, gdy na papieżniki Z kazalnice swej szczeka prawe katoliki. Nigdy by rzeczy swojej marnej nie przystroił, By się różnymi łgarstwy zawsze nie uzbroił. Niech ciała nasze zmarłe w nim odpoczywają, Niech sądu ostatniego z pociechą czekają. Tam krewni naszy leżą, ojcowie, dziadowie, Szedziwo starzy legli tam patriarchowie. Nie znali ci Ludera, artykułów jego Nie wiedzieli, bo jeszcze nic nie knował złego.
Toż przed tysiącem lat co dziś się nauczało
, wżdy bójcie się Boga! Od tak złej nauki Uciekajcie, zażywszy już rozumnej sztuki. Życzę z serca: rzymskiego kościoła słuchajcie, I artykułów jego mocno się trzymajcie. Co tchnie, to łhnie minister, gdy na papieżniki Z kazalnice swej szczeka prawe katoliki. Nigdy by rzeczy swojej marnej nie przystroił, By się różnymi łgarstwy zawsze nie uzbroił. Niech ciała nasze zmarłe w nim odpoczywają, Niech sądu ostatniego z pociechą czekają. Tam krewni naszy leżą, ojcowie, dziadowie, Szedziwo starzy legli tam patryjarchowie. Nie znali ci Ludera, artykułów jego Nie wiedzieli, bo jeszcze nic nie knował złego.
Toż przed tysiącem lat co dziś się nauczało
Skrót tekstu: TajRadKontr
Strona: 276
Tytuł:
Tajemna rada
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
papieża Musisz się udać - twarda to wieża! A my w papieskiej już wierze mamy Tak wiele świętych, którzy modłami Swymi za nami się przyczyniają, Wiele dobrego nam wypraszają U Chrysta Pana, któremu chwała Od papieżników zawsze jest cała. EgzorBITANTIA CZWARTA OD MĘDRYCHA KALETNIKA NAGANIONA, O KRADZIEŻY W KSIĘGACH SAMUELOWYCH
Nie wspominam tu jawnego łgarstwa Na papieżniki, ani machlarstwa. W mowie o świętym tylko Wojciechu Łże czterynaściekroć aż do śmiechu. Z Żywotów świętych co tam kradzieży, A kto to wierszem kiedy przebieży? Więc co do kuchni jego służyło, To się w Postylę jego wtłoczyło, Co przeciw jemu tamże świeciło, To się bynamniej nie poruszyło. O Stanisławie
papieża Musisz się udać - twarda to wieża! A my w papieskiej już wierze mamy Tak wiele świętych, którzy modłami Swymi za nami się przyczyniają, Wiele dobrego nam wypraszają U Chrysta Pana, któremu chwała Od papieżników zawsze jest cała. EXORBITANTIA CZWARTA OD MĘDRYCHA KALETNIKA NAGANIONA, O KRADZIEŻY W KSIĘGACH SAMUELOWYCH
Nie wspominam tu jawnego łgarstwa Na papieżniki, ani machlarstwa. W mowie o świętym tylko Wojciechu Łże cztyrynaściekroć aż do śmiechu. Z Żywotów świętych co tam kradzieży, A kto to wierszem kiedy przebieży? Więc co do kuchni jego służyło, To się w Postylę jego wtłoczyło, Co przeciw jemu tamże świeciło, To się bynamniej nie poruszyło. O Stanisławie
Skrót tekstu: TajRadKontr
Strona: 283
Tytuł:
Tajemna rada
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
. nie chcesz na krew swoję obracać, czas też już tego tyraństwa przestać, boć się nigdy nią poganina, ani żadnego nieprzyjaciela koronnego nie skrwawiło; by tak wiele Tatarów albo Turków poginęło od WMci, jako szlachciców polskich, godnoby wielkiej pochwały. Prawda mię z ni z kijem nie wadzi, ale kłamstwem i łgarstwem się brzydzę. Nie według Bibliej, ale według starego zwyczaju cnotliwych szlachciców polskich zwiódł cnotliwy senator na zwyczajny polski rokosz, albo raczej rug os z, którego się niecnotliwi senatorowie chronią. Pan podoba się takiej cnoty ludziom, którzy dla prywatnego zysku publicum commodum pomazali i radzili mu psować; ale takie cnoty ludziom nie podobają się
. nie chcesz na krew swoję obracać, czas też już tego tyraństwa przestać, boć się nigdy nią poganina, ani żadnego nieprzyjaciela koronnego nie skrwawiło; by tak wiele Tatarów albo Turków poginęło od WMci, jako ślachciców polskich, godnoby wielkiej pochwały. Prawda mię z ni z kiem nie wadzi, ale kłamstwem i łgarstwem się brzydzę. Nie według Bibliej, ale według starego zwyczaju cnotliwych ślachciców polskich zwiódł cnotliwy senator na zwyczajny polski rokosz, albo raczej rug os z, którego się niecnotliwi senatorowie chronią. Pan podoba się takiej cnoty ludziom, którzy dla prywatnego zysku publicum commodum pomazali i radzili mu psować; ale takie cnoty ludziom nie podobają się
Skrót tekstu: JazStadListyCz_II
Strona: 181
Tytuł:
Korespondencja Jazłowieckiego z Diabłem-Stadnickim
Autor:
Hieronim Jazłowiecki, Stanisław Stadnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
było się nań o co gniewać, bo kto mówi, co chce, usłyszy, czego nie chce, toż i przez pismo; czemużeś się WM. oń pytał przez chłopca, kiedy go kupiec nie oddawał? Otoć to wielkie bajki. Ja raczej piszę: jako i pirwsze, tak i to łgarstwo, na które już nie odpisować piórkiem, ale popierać według trybu kawalerskiego, albo po naszemu, szlacheckiego należy; gdyż to tylko małpom, a lekkiem i nikczemnym ludziom swary czynić należy. U mnie zawsze zamek otwarty, bo jako wszędzie, tak i w domku swym cnotliwie żyję i po piwnicach rzemieślników nieprzystojnych nie chowam i
było się nań o co gniewać, bo kto mówi, co chce, usłyszy, czego nie chce, toż i przez pismo; czemużeś się WM. oń pytał przez chłopca, kiedy go kupiec nie oddawał? Otoć to wielkie bajki. Ja raczej piszę: jako i pirwsze, tak i to łgarstwo, na które już nie odpisować piórkiem, ale popierać według trybu kawalerskiego, albo po naszemu, ślacheckiego należy; gdyż to tylko małpom, a lekkiem i nikczemnym ludziom swary czynić należy. U mnie zawsze zamek otwarty, bo jako wszędzie, tak i w domku swym cnotliwie żyję i po piwnicach rzemieśników nieprzystojnych nie chowam i
Skrót tekstu: JazStadListyCz_II
Strona: 181
Tytuł:
Korespondencja Jazłowieckiego z Diabłem-Stadnickim
Autor:
Hieronim Jazłowiecki, Stanisław Stadnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Żywot marnie strawiwszy: Przecię ich po śmierci. Chwalą Księża/ i prawie pod Nieba wynoszą. Dosyć że ich tam trudno wprowadzić/ gdzie nic wniść Iniquinatum nie może. Na nagrobkach chwały Elogia wysokie. To czynił/ to robił/ Ojczyźnie/ Kościołowi Bożemu tak słyżył/ I niewiem co tam tylko; jednym słowem łgarstwo. Epitaphia takie są za czasów naszych/ Że w nich prawdy niepytaj/ a fałszu łasztami. Szlachty nie pewnej gwałt, i nowej. Trybunały Szlachtę robiąę. Z tąd mało cnoty i poczciwości. A przecię chwalą wpogrzebnych Kazaniach i na Epitafiach. Księgi Piątej. I w Senacie ludzi nie pytaj.
Ale dość o
Żywot márnie strawiwszy: Przećię ich po śmierći. Chwalą Xiężá/ y prawie pod Niebá wynoszą. Dosyć że ich tam trudno wprowadźić/ gdźie nic wniść Iniquinatum nie może. Ná nagrobkách chwały Elogia wysokie. To czynił/ to robił/ Oyczyznie/ Kośćiołowi Bożemu ták słyżył/ Y niewiem co tam tylko; iednym słowem łgarstwo. Epitaphia tákie są zá czásow nászych/ Że w nich prawdy niepytay/ á fałszu łasztámi. Szlachty nie pewney gwałt, y nowey. Trybunały Szlachtę robiąę. Z tąd mało cnoty y poczćiwośći. A przećię chwalą wpogrzebnych Kazániach y ná Epitafiách. Xięgi Piątey. Y w Senaćie ludźi nie pytay.
Ale dość o
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 172
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
. A gdy Pan łaje na te jawne drwiny, Tak się wywodzi Ezop z swojej winy: Nic jest gorszego nad język, mój Panie, Śmiele rzec mogę: jest Boskie karanie; Zły język wszystkich poswarów jest matka, Matka Procesów i odrwienia siatka; Zrzodło niesnasków, i wojn w świecie krwawych; Kanałem fałszów, łgarstw, kalumny i zwawych. I złym językiem złe rzeczy wmawiają, I niem fortece, miasta, dobywają/ Jeżeli język czci i chwali bogi, Tedy je bluźni nieraz zły i srogi. Na to kiedy się Pan i z Gośćmi srożył, Rzekł ktoś z kompanii, i tak tam dołożył: Wy się gniewacie,
. A gdy Pan łaie na te iawne drwiny, Tak śię wywodźi Ezop z swoiey winy: Nic iest gorszego nad ięzyk, moy Panie, Smiele rzec mogę: iest Bozkie karanie; Zły ięzyk wszystkich poswarow iest matka, Matka Processow i odrwienia śiatka; Zrzodło niesnaskow, i woyn w świećie krwawych; Kanałem fałszow, łgarstw, kalumny y zwawych. I złym ięzykiem złe rzeczy wmawiaią, I niem fortece, miasta, dobywaią/ Jeżeli ięzyk czći i chwali bogi, Tedy ie bluźni nieraz zły i srogi. Na to kiedy śię Pan i z Gośćmi srożył, Rzekł ktoś z kompanii, i tak tam dołożył: Wy śię gniewaćie,
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: B6
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
Babilońu dziś, i na dwór naszedł Króla, jeszczeżby zjadł koguta tego, Pod ostrą strażą Dworzan będą cego Rośmiał się Ezop: a czy jest podobna? Aby twoja klacz z rzania stała źrzobna Koni, i żeby ich rzanie słyszały, Przez tak daleki przeciąg i niemały. Bajki się płacą mój Królu bajkami, I łgarstwa także zwyczajnie łgarstwami. Widząc Nektenab, że nie może radzić Nic Ezopowi, przestał się z niem wadzić. Z tym wszystkim jeszcze ten Król na poprawę, Żeby się nie zdał, całe przegrać sprawę, Kazał do miasta Heliopolisa Zaciągnąć Mędrzców, na owego lisa, Pana Ezopa; a ci zaś uczeni, I w gadkach
Babilońu dźiś, i na dwor naszedł Krola, ieszczeżby źiadł koguta tego, Pod ostrą strazą Dworzan będą cego Rośmiał śię Ezop: a czy iest podobna? Aby twoia klacz z rzania stała źrzobna Koni, i żeby ich rzanie słyszały, Przez tak daleki przećiąg i niemały. Bayki śię płacą moy Krolu baykami, I łgarstwa także zwyczaynie łgarstwami. Widząc Nektenab, że nie może radźić Nic Ezopowi, przestał śię z niem wadźić. Z tym wszystkim ieszcze ten Krol na poprawę, Zeby śię nie zdał, całe przegrać sprawę, Kazał do miasta Heliopolisa Zaćiągnąć Mędrzcow, na owego lisa, Pana Ezopa; a ći zaś uczeni, I w gadkach
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: C8v
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
i na dwór naszedł Króla, jeszczeżby zjadł koguta tego, Pod ostrą strażą Dworzan będą cego Rośmiał się Ezop: a czy jest podobna? Aby twoja klacz z rzania stała źrzobna Koni, i żeby ich rzanie słyszały, Przez tak daleki przeciąg i niemały. Bajki się płacą mój Królu bajkami, I łgarstwa także zwyczajnie łgarstwami. Widząc Nektenab, że nie może radzić Nic Ezopowi, przestał się z niem wadzić. Z tym wszystkim jeszcze ten Król na poprawę, Żeby się nie zdał, całe przegrać sprawę, Kazał do miasta Heliopolisa Zaciągnąć Mędrzców, na owego lisa, Pana Ezopa; a ci zaś uczeni, I w gadkach nader słynęli ćwiczeni
i na dwor naszedł Krola, ieszczeżby źiadł koguta tego, Pod ostrą strazą Dworzan będą cego Rośmiał śię Ezop: a czy iest podobna? Aby twoia klacz z rzania stała źrzobna Koni, i żeby ich rzanie słyszały, Przez tak daleki przećiąg i niemały. Bayki śię płacą moy Krolu baykami, I łgarstwa także zwyczaynie łgarstwami. Widząc Nektenab, że nie może radźić Nic Ezopowi, przestał śię z niem wadźić. Z tym wszystkim ieszcze ten Krol na poprawę, Zeby śię nie zdał, całe przegrać sprawę, Kazał do miasta Heliopolisa Zaćiągnąć Mędrzcow, na owego lisa, Pana Ezopa; a ći zaś uczeni, I w gadkach nader słynęli ćwiczeni
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: C8v
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
Wycisnął duszę, rozbiwszy mu ciemię. Tak nauczywszy Lew Bartnika mores, Uczył i drugich szanować Grandores, Potym do kota morzkiego obruci Mowę, gdy każdy boi się i smuci; Kocie, śmierdzi tu? On się bojąc dumy; Królu tu pachnie nad Zybet, perfumy. Jako? Lew krzyknie: Ty sobie przedrwiwasz, Łgarstwy, niezkładne pochlebstwa a zażywasz. Chluśnie go łapą, az mój kot bez duszy, Wszyscy drzą goście, żaden się nie ruszy. Na koniec Pan Lew przywoływa Lisa; Ty francje, co byś odrwił by i Bisa, Powiedz, czy śmierdzi? Lis ma respons skory, Darmo, rzekł: pytasz, bo
Wyćisnął duszę, rozbiwszy mu ćiemię. Tak nauczywszy Lew Bartnika mores, Uczył i drugich szanować Grandores, Potym do kota morzkiego obrući Mowę, gdy każdy boi śię i smući; Koćie, śmierdźi tu? On śię boiąc dumy; Krolu tu pachnie nad Zybet, perfumy. Jako? Lew krzyknie: Ty sobie przedrwiwasz, Łgarstwy, niezkładne pochlebstwa a zażywasz. Chluśnie go łapą, az moy kot bez duszy, Wszyscy drzą gośćie, żaden śię nie ruszy. Na koniec Pan Lew przywoływa Lisa; Ty franćie, co byś odrwił by i Bisa, Powiedz, czy śmierdźi? Lis ma respons skory, Darmo, rzekł: pytasz, bo
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: 9
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731