rozrzewnione serca promienie łez obfitych oddawać (ach z jakim żalem) wypuszczają. Rzewliwie wzdychając. Mam zato/ że i Ich Mć Pokrewni/ z których niektórzy przytomni/ niektórzy dla odległości miejsca nie będący/ z zacnymi rodzicami usilnie żałują. Nuż i ci pozostali przyjaciele serdeczną żałobę/ żałobą powierzchnią/ i nieutulim płaczem i łkaniem jak najrzetelniej wyrażają/ któż z nas nie baczy: któż zacnych pokrewnych przyjaciół przyjaciół i sąsiadów miłych/ serdecznym żalem obciążonych nie widzi? Kto życzliwych sług służebnic/ poddanych płaczem i lamentem wielce smętnych/ do społecznego pożałowania/ nie jest poruszony? Ile obaczyć i zrozumieć mogę/ ledwieby się kto taki/ w tym zacnym
rozrzewnione sercá promienie łez obfitych oddáwáć (ách z iákim zalem) wypuszcżáią. Rzewliwie wzdycháiąc. Mam záto/ że y Ich Mć Pokrewni/ z ktorych niektorzy przytomni/ niektorzy dla odległośći mieyscá nie będący/ z zacnymi rodźicámi vśilnie żáłuią. Nuż y ci pozostáli przyiaciele serdeczną żałobę/ żáłobą powierzchnią/ y nieutulym płácżem y łkániem iák nayrzetelniey wyrażáią/ ktoż z nas nie baczy: ktoż zacnych pokrewnych przyiaćioł przyiaćioł y sąśiádow miłych/ serdecżnym żalem obćiążonych nie widźi? Kto życzliwych sług służebnic/ poddánych plácżem y lamentem wielce smętnych/ do społecżnego pożáłowánia/ nie iest poruszony? Ile obacżyć y zrozumieć mogę/ ledwieby sie kto táki/ w tym zacnym
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: E4
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
tęsknicy zabawo, Przypominać, jak groźno, jako niełaskawo Śmierć się obeszła z nami, kiedy z woli Bożej Oraz córkę i syna na marach położy. Przecięż jest w płaczu ulga, jest gdy co nas tłoczy, Ciężkiego znoju serce uleje przez oczy, Gdy co ściskając oddech w piersiach nam osiędą, Płacz i rzewliwe łkania na wierzch się dobędą. Płakać tedy – a że ta gorących łez zbiórka Z inkaustem się miesza i ciśnie do piórka, Płaczliwe pisać żale i żałosne pieśni Chce się sercu smutnemu w teraźniejszej cieśni, Sobie nucę. Niech mój żal nie wychodzi z domu! Żeby mi go pomagał, nie życzę nikomu. Lecz ty,
tęsknicy zabawo, Przypominać, jak groźno, jako niełaskawo Śmierć się obeszła z nami, kiedy z woli Bożéj Oraz córkę i syna na marach położy. Przecięż jest w płaczu ulga, jest gdy co nas tłoczy, Ciężkiego znoju serce uleje przez oczy, Gdy co ściskając oddech w piersiach nam osiędą, Płacz i rzewliwe łkania na wierzch się dobędą. Płakać tedy – a że ta gorących łez zbiórka Z inkaustem się miesza i ciśnie do piórka, Płaczliwe pisać żale i żałosne pieśni Chce się sercu smutnemu w teraźniejszej cieśni, Sobie nucę. Niech mój żal nie wychodzi z domu! Żeby mi go pomagał, nie życzę nikomu. Lecz ty,
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 109
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
apeluję, bo twe wszytkie słowa Pokorna bierze za dekreta głowa; Lecz wy, o wiatry, co to tu szumicie I po jaskiniach w koło się bawicie, Zanieście jej to, aby usłyszała To, czego z moich ust słuchać nie chciała: Nic to, chocia-ś mię cale odpędziła Od oczu twoich, choć-eś zabroniła Rzewnego łkania, chocia-ś bez litości — Przecię-ś ty moja, bo mi bóg miłości Dla stateczności mej tak dobrze tuszy, Że przecię oschnąć z tych łez mojej duszy. Ja na wytrwaną z twoją surowością Pójdę; lecz jeśli nieznośną tęsknością Lęgę na marach, nie znawszy nadgrody Za moje płacze, smętki, ognie, szkody — Proszę,
apeluję, bo twe wszytkie słowa Pokorna bierze za dekreta głowa; Lecz wy, o wiatry, co to tu szumicie I po jaskiniach w koło się bawicie, Zanieście jej to, aby usłyszała To, czego z moich ust słuchać nie chciała: Nic to, chocia-ś mię cale odpędziła Od oczu twoich, choć-eś zabroniła Rzewnego łkania, chocia-ś bez litości — Przecię-ś ty moja, bo mi bóg miłości Dla stateczności mej tak dobrze tuszy, Że przecię oschnąć z tych łez mojej duszy. Ja na wytrwaną z twoją surowością Pójdę; lecz jeśli nieznośną tęsknością Lęgę na marach, nie znawszy nadgrody Za moje płacze, smętki, ognie, szkody — Proszę,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 21
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
I nigdy-ć strzełcza ręka nie próżnuje — Skąd tak wiele strzał kołczan pasa bliski, Skąd masz, Kupido, tak częste pociski? Kiedy wzdychania i skargi po świecie Jak zboża i ty, i matka siejecie, Kiedyś zwykł tyle lamentów poruszać, Że twarzy nie dasz płaczliwej osuszać — Skąd bierzesz te łzy, lamenty i łkania? Kto-ć skarg dodaje? kto tworzy wzdychania? „Będę miał — mówi — póki Jagi, strzały, A póki ciebie, łzy się będą lały.” DO CZYŻA
Zdradliwa kotka czyża, świetnym piórem Krytego, na śmierć przejęła pazurem; Który mej Jagi pokropiony łzami I pieszczonymi rozgrzany piersiami Przyszedł do siebie i
I nigdy-ć strzełcza ręka nie próżnuje — Skąd tak wiele strzał kołczan pasa bliski, Skąd masz, Kupido, tak częste pociski? Kiedy wzdychania i skargi po świecie Jak zboża i ty, i matka siejecie, Kiedyś zwykł tyle lamentów poruszać, Że twarzy nie dasz płaczliwej osuszać — Skąd bierzesz te łzy, lamenty i łkania? Kto-ć skarg dodaje? kto tworzy wzdychania? „Będę miał — mówi — póki Jagi, strzały, A póki ciebie, łzy się będą lały.” DO CZYŻA
Zdradliwa kotka czyża, świetnym piórem Krytego, na śmierć przejęła pazurem; Który mej Jagi pokropiony łzami I pieszczonymi rozgrzany piersiami Przyszedł do siebie i
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 82
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, miła, z domu, i mnie z żywota, I w jednęż godzinę Ja w trunnę, a ty w gościnę.
Jeszcze bym się skarżył, lecz żalu ponowa Niedomówione ucina słowa I dusi się w piersiach zaczęta mowa; Kiedy mi słów nie dostaje I ponieważ milczkiem serce się kraje, Niech za słowa — łkanie, Za mowę — gorzki płacz stanie.
Jedźże tedy z Bogiem, a ja, odbieżany, Skończę prędko żywot opłakany Albo przez żal, albo przez własne rany; A ty umierającemu
Nie żałuj której łzy słudze twojemu, Chociaż nie z miłości, Nie z łaski, ale z litości. DO SERCA
Serce, nie
, miła, z domu, i mnie z żywota, I w jednęż godzinę Ja w trunnę, a ty w gościnę.
Jeszcze bym się skarżył, lecz żalu ponowa Niedomówione ucina słowa I dusi się w piersiach zaczęta mowa; Kiedy mi słów nie dostaje I ponieważ milczkiem serce się kraje, Niech za słowa — łkanie, Za mowę — gorzki płacz stanie.
Jedźże tedy z Bogiem, a ja, odbieżany, Skończę prędko żywot opłakany Albo przez żal, albo przez własne rany; A ty umierającemu
Nie żałuj której łzy słudze twojemu, Chociaż nie z miłości, Nie z łaski, ale z litości. DO SERCA
Serce, nie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 283
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, zanieś w morskie wody, Że słodsze ich gorzkie wody.
Powiedz morzu, że tę Klorynę, Co mię w mile pęta wzięła, W pierwszym wieku śmierć podcięła; Z którą nie ja sam tylko ginę, Ale wraz żałobne wzięły na się znaki Wszytkie miłości przysmaki.
Ach, ach, mówić nie mogę więcej, Łkanie mi słowa przerywa! Pędź swój bieg, co nie spoczywa, Jak i mój ból, rzeczko, co prędzej! A jeśli cię mój żal zabawił u brzegu, Moje-ć łzy przysporzą biegu. DO ANNY
Obacz, obacz, okrutna panno, Sługę u srogich nóg swoich, Który krzyczy: W ręku twoich Zdrowie
, zanieś w morskie wody, Że słodsze ich gorzkie wody.
Powiedz morzu, że tę Klorynę, Co mię w mile pęta wzięła, W pierwszym wieku śmierć podcięła; Z którą nie ja sam tylko ginę, Ale wraz żałobne wzięły na się znaki Wszytkie miłości przysmaki.
Ach, ach, mówić nie mogę więcej, Łkanie mi słowa przerywa! Pędź swój bieg, co nie spoczywa, Jak i mój ból, rzeczko, co pręcej! A jeśli cię mój żal zabawił u brzegu, Moje-ć łzy przysporzą biegu. DO ANNY
Obacz, obacz, okrutna panno, Sługę u srogich nóg swoich, Który krzyczy: W ręku twoich Zdrowie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 285
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
rycerz surowy Nagle, a wszytek zbrojny od stopy do głowy. Orland ich pytał, kto tak beł niesprawiedliwy, Tak srogi, tak nieludzki i kto tak złośliwy, Że twarz, taką gładkością od bogów uczczoną, Chciał mieć w onej jaskiniej strasznej pogrzebioną.
XCIV.
Ledwie odpowiedziała na ono pytanie Piękna panna, bo częste łkanie i wzdychanie Słowa jej wielkiem gwałtem co raz przerywały, Co z koralów i drogich pereł wychadzały, A łzy nieprzepłacone między liliami I między rumianemi siedziały różami. - Ale o tem aż w drugiej pieśni mieć będziecie, Jeśli, jakoście zwykli, na nią się znidziecie.
KONIEC PIEŚNI DwunasTEJ. PIEŚŃ TRZYNASTA. ARGUMENT.
rycerz surowy Nagle, a wszytek zbrojny od stopy do głowy. Orland ich pytał, kto tak beł niesprawiedliwy, Tak srogi, tak nieludzki i kto tak złośliwy, Że twarz, taką gładkością od bogów uczczoną, Chciał mieć w onej jaskiniej strasznej pogrzebioną.
XCIV.
Ledwie odpowiedziała na ono pytanie Piękna panna, bo częste łkanie i wzdychanie Słowa jej wielkiem gwałtem co raz przerywały, Co z koralów i drogich pereł wychadzały, A łzy nieprzepłacone między liliami I między rumianemi siedziały różami. - Ale o tem aż w drugiej pieśni mieć będziecie, Jeśli, jakoście zwykli, na nią się znidziecie.
KONIEC PIEŚNI DWANASTEJ. PIEŚŃ TRZYNASTA. ARGUMENT.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 272
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Miesiąc biegiem ścigał i głęboki sen oczy obciążałe dźwigał, gdy mi się zdało, że mię coś we śnie ostrzega: „Wstań, oto cię Kochanek już cale odbiega!”. Ocknę się i snu pełne przecierając oczy, na czujnym łokciu wesprę, lubo je sen mroczy; wtym, spojrzawszy po kątach, łzami karmiąc łkanie, krzyknę: „Czy śpisz, czyli tu jesteś, me Kochanie!”. Gdy nic nie odpowiada Ten, co w łóżku leżał, uchwycę się za głowę: „Ach, już mię odbieżał!”. Wskrzeszę ognia co prędzej i wnet ślad znajduję, którym serce strapione barziej ruinuję. Wołam: „Powiedz
Miesiąc biegiem ścigał i głęboki sen oczy obciążałe dźwigał, gdy mi się zdało, że mię coś we śnie ostrzega: „Wstań, oto cię Kochanek już cale odbiega!”. Ocknę się i snu pełne przecierając oczy, na czujnym łokciu wesprę, lubo je sen mroczy; wtym, spojrzawszy po kątach, łzami karmiąc łkanie, krzyknę: „Czy śpisz, czyli tu jesteś, me Kochanie!”. Gdy nic nie odpowiada Ten, co w łóżku leżał, uchwycę się za głowę: „Ach, już mię odbieżał!”. Wskrzeszę ognia co prędzej i wnet ślad znajduję, którym serce strapione barziej ruinuję. Wołam: „Powiedz
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 106
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Z grzeszyłem przeciw niebu/ i przeciwko Tobie/ I nie jestem już godzien Synem twym nazwany/ Ani Ty Ojcem moim masz być mianowany. Lamentu dzień Pierwszy
Zaczym Sędzio Najwyższy/ jednak dobrotliwy/ Idę wlepiwszy w ziemię oczy nieszczęśliwy Jawnogrzesznik do ciebie lamentem skruszony/ Niosąc wstyd na twarzy/ wzrok wełżach zanurzony/ Usty łkanie. Już Krzyżem przed twemi się ściele Ołtarzami/ i na twarz padam w twym Kościele/ Na występki me przeszłe ciężko narzekając/ A z głębokiego serca żałośnie wzdychając/ Powstawam przeciw grzechom/ z których skarżąc siebie/ Biję się w piersi/ wielkim wołając do ciebie Głosem: Bądź mi miłościw Boże grzesznikowi/ A nie patrz
Z grzeszyłem przećiw niebu/ y przećiwko Tobie/ Y nie iestem iuż godźien Synem twym názwány/ Ani Ty Oycem moim mász być miánowány. Lámentu dźień Pierwszy
Zácżym Sędźio Naywyższy/ iednák dobrotliwy/ Idę wlepiwszy w źiemię ocży nieszcżęśliwy Iáwnogrzesznik do ćiebie lamentem skruszony/ Niosąc wstyd ná twarzy/ wzrok wełżách zánurzony/ Vsty łkánie. Iuż Krzyżem przed twemi się śćiele Ołtárzámi/ y ná twarz pádam w twym Kośćiele/ Ná występki me przeszłe ćięszko nárzekáiąc/ A z głębokiego sercá żáłośnie wzdycháiąc/ Powstawam przećiw grzechom/ z ktorych skárżąc siebie/ Biię się w pierśi/ wielkim wołáiąc do ćiebie Głosem: Bądź mi miłośćiw Boże grzesznikowi/ A nie patrz
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 11
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
wrzucili/ zaraz oni odszedszy opodal stanęli gniewając się na nie. Zatym wieprze barzo sprosni przychodzili i wałali się miedzy nimi. Diabli bowiem w postaci wieprzów/ kochali się gdy oni o pysze abo o innych próżnościach mówili. Święty tedy starzec widząc to/ do swojej Celle odszedł/ a przez całą noc z wielkim płaczem i łkaniem jęcząc opłakywał nedze nasze. Upominał tedy po wszytkich Klasztorach Ojce i bracią/ mówiąc: Hamujcie bracia/ od wielomowności i od słów próżnych język: abowiem ciężki upadek duszny stąd pochodzi/ a nie rozumiemy tego iż przez to i Panu Bogu i Aniołom świętym brzydkiemi się stajemy. Abowiem Pismo mówi: iż w wielomowności nie ustrzeże
wrzućili/ záraz oni odszedszy opodal stánęli gniewáiąc sie ná nié. Zátym wieprze bárzo sprosni przychodźili y wałali sie miedzy nimi. Dyabli bowiem w postáći wieprzow/ kochali sie gdy oni o pysze ábo o inych proznosćiach mowili. Swięty tedy starzec widząc to/ do swoiey Celle odszedł/ á przez cáłą noc z wielkim płáczem y łkániem ięcząc opłákywał nedze nasze. Vpominał tedy po wszytkich Klasztorách Oyce y braćią/ mowiąc: Hámuyćie bráćia/ od wielomownośći y od słów proznych ięzyk: ábowiem ćiężki vpadek duszny ztąd pochodźi/ á nie rozumiemy tego iż przez to y Pánu Bogu y Anyołom swiętym brzydkiemi sie stáiemy. Abowiem Pismo mowi: iż w wielomownośći nie vstrzeże
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 32
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612