? Co sława? co honory i wszytko, co widzą Oczy, jeśli nie błoto? Niechżeć wszytko zbrzydzą Jedna śmierć i tych wszytkich rzeczy koniec rychły; Poszły pompy pod ziemię i trąby ucichły Śmiertelnych potentatów, a że wszytko z błota, W błoto się znowu wróci. Sama żyje cnota, Drugie niebo: niechaj ci łuskę z oka zwlecze, Zazdrościąć li na kogo nieszczęśliwą ciecze, Kiedy od tego błota, od tej marnej gliny, Od tej ziemie, kędy nic bez grzechu, bez winy, Wzrok od nieba podniesiesz; o, gdyżby tam gościć! Przebóg, nie masz ci czego na świecie zazdrościć. Niech inszy gmerzą w błocie
? Co sława? co honory i wszytko, co widzą Oczy, jeśli nie błoto? Niechżeć wszytko zbrzydzą Jedna śmierć i tych wszytkich rzeczy koniec rychły; Poszły pompy pod ziemię i trąby ucichły Śmiertelnych potentatów, a że wszytko z błota, W błoto się znowu wróci. Sama żyje cnota, Drugie niebo: niechaj ci łuskę z oka zwlecze, Zazdrościąć li na kogo nieszczęśliwą ciecze, Kiedy od tego błota, od tej marnej gliny, Od tej ziemie, kędy nic bez grzechu, bez winy, Wzrok od nieba podniesiesz; o, gdyżby tam gościć! Przebóg, nie masz ci czego na świecie zazdrościć. Niech inszy gmerzą w błocie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 118
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zawiesił się na niej. Co do upodobania komu; ty, Wojciechu, Świateś sobie na włoskim zawiązał orzechu. Srogi jąder apetyt, dla małej i krótkiej, Gryząc orzechy, zęby zepsować, łakotki. Dobrześ sobie, mój drużba, w tej postąpił mierze; Gdy leszczynę do takiej wygody obierze, Cienką ma łuskę orzech ani zębów kazi: Gdy chce, zegnie ją sobie; gdy chce, na nią łazi.
Rzekłbym, gdybyś był dzikiem, że cię dla żołędzi Apetyt (kiedy różnych różnie) na dąb wpędzi; Twarde to na cię drzewo, niewczymci oporem Idą rzeczy, zszedłby się kto
zawiesił się na niej. Co do upodobania komu; ty, Wojciechu, Świateś sobie na włoskim zawiązał orzechu. Srogi jąder apetyt, dla małej i krótkiej, Gryząc orzechy, zęby zepsować, łakotki. Dobrześ sobie, mój drużba, w tej postąpił mierze; Gdy leszczynę do takiej wygody obierze, Cienką ma łuskę orzech ani zębów kazi: Gdy chce, zegnie ją sobie; gdy chce, na nię łazi.
Rzekłbym, gdybyś był dzikiem, że cię dla żołędzi Apetyt (kiedy różnych różnie) na dąb wpędzi; Twarde to na cię drzewo, niewczymci oporem Idą rzeczy, zszedłby się kto
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 197
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wieją, Gdzie austry z krain, które dziś nadzieją Dobrą tamci nazywają, Co na południe mieszkają.
Zwiedziawszy nawet tutejsze Triony, Przeleci prędko i w podziemne strony. Co więc w jednejże godzinie Tego się o niej przewinie? Nadto nie tylko po krainach ziemnych, Ale po morskich otchłaniach bezdennych Pływa, prędzej niż odziane Łuską ryby obłąkane. Czasem nad górne słoneczne obroty Niezmordowane zanoszą ją loty, I znowu stamtąd w krainy Ciemne srogiej Próżerpiny. Zgoła nie najdzie rozum ludzki tego, Coby jej miało być nieprzystępnego. Powiedźcież mi słodkie strony Lutnie mojej ulubionej, Po których kątach świata obłąkana Tuła się teraz myśl moja stroskana? W tamtej ci
wieją, Gdzie austry z krain, ktore dziś nadzieją Dobrą tamci nazywają, Co na południe mieszkają.
Zwiedziawszy nawet tutejsze Triony, Przeleci prędko i w podziemne strony. Co więc w jednejże godzinie Tego się o niej przewinie? Nadto nie tylko po krainach ziemnych, Ale po morskich otchłaniach bezdennych Pływa, prędzej niż odziane Łuską ryby obłąkane. Czasem nad gorne słoneczne obroty Niezmordowane zanoszą ją loty, I znowu ztamtąd w krainy Ciemne srogiej Prozerpiny. Zgoła nie najdzie rozum ludzki tego, Coby jej miało być nieprzystępnego. Powiedźcież mi słodkie strony Lutnie mojej ulubionej, Po ktorych kątach świata obłąkana Tuła się teraz myśl moja stroskana? W tamtej ci
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 443
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
plugawym maczać. Zwady się nie bój, bo jako z nóg spadną, Niźli się zwadzą, rychlej cię okradną; Każ przeto za dnia opatrzyć komory, A nie dziwuj się: za trunkiem humory. Każda rzecz chodzi za swym przywilejem: Kto gachem z wina, po piwie złodziejem. 18. DO ŁYSEGO
Ma ryba łuskę, ptak powietrzny pierze, Domowe bydło sierć i leśni zwierze; Niedźwiedź kudłami, futrem się sobole,
Listem odziewa drzewo, trawą pole; Owca bez wełny, wieprz nie jest bez szczeci. Dlaczegóż goła głowa u waszeci? 19. DO TEGOŻ
Dyskurując o boskiej opatrzności, łysy Przytoczył z Testamentu owych słów napisy,
plugawym maczać. Zwady się nie bój, bo jako z nóg spadną, Niźli się zwadzą, rychlej cię okradną; Każ przeto za dnia opatrzyć komory, A nie dziwuj się: za trunkiem humory. Każda rzecz chodzi za swym przywilejem: Kto gachem z wina, po piwie złodziejem. 18. DO ŁYSEGO
Ma ryba łuskę, ptak powietrzny pierze, Domowe bydło sierć i leśni zwierze; Niedźwiedź kudłami, futrem się sobole,
Listem odziewa drzewo, trawą pole; Owca bez wełny, wieprz nie jest bez szczeci. Dlaczegóż goła głowa u waszeci? 19. DO TEGOŻ
Dyskurując o boskiej opatrzności, łysy Przytoczył z Testamentu owych słów napisy,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 213
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Kiedybyś z trochę chciał powąchać zadku?” 276 (P). CZŁOWIEK CZŁOWIEKOWI BOGIEM, CZŁOWIEK CZŁOWIEKOWI WILKIEM
Cóż Bóg ludziom lepszego dać może nad zdrowie? Stąd ci się człowiekowi człowiek Bogiem zowie, Gdy go z śmierci i z jawnej oswobodzi zguby; Jeśli Bogu, dopieroż jemu łomie śluby. Rybę z łuski oskrobać, oskuść ptaka z pierza, Kto chce mięso jeść, z skóry odrzeć trzeba zwierza; Człek człeka, chociażby był w to wszytko odziany, Zjadłby w pierzu i w sierci, ni wilk rozgniewany. 277. DO SĄSIADA NIEZGODNEGO
Sąsiedzie! do wszytkich ci, jako widzę, krzywo. Jeśli mieszkać z sąsiadem
Kiedybyś z trochę chciał powąchać zadku?” 276 (P). CZŁOWIEK CZŁOWIEKOWI BOGIEM, CZŁOWIEK CZŁOWIEKOWI WILKIEM
Cóż Bóg ludziom lepszego dać może nad zdrowie? Stąd ci się człowiekowi człowiek Bogiem zowie, Gdy go z śmierci i z jawnej oswobodzi zguby; Jeśli Bogu, dopieroż jemu łomie śluby. Rybę z łuski oskrobać, oskuść ptaka z pierza, Kto chce mięso jeść, z skóry odrzeć trzeba zwierza; Człek człeka, chociażby był w to wszytko odziany, Zjadłby w pierzu i w sierci, ni wilk rozgniewany. 277. DO SĄSIADA NIEZGODNEGO
Sąsiedzie! do wszytkich ci, jako widzę, krzywo. Jeśli mieszkać z sąsiadem
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 310
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w zęby, Ale trafia, bo ją tak snadniej pożyć tuszy, Albo w grzbiet albo w ogon albo między uszy. Jeśli się dziw obróci i on się odskoczy I wcześnie w górę idzie i wcześnie przyskoczy; Ale gdziekolwiek tłucze, lubo w grzbiet lub w pluski Lub w czoło, nie może stłuc z kości twardej łuski.
CV.
Tak ze psem mucha śmiała walczy na gorącu, W pełnem wielkiej kurzawy wrześniowem miesiącu, Lub w tem, co go uprzedza, lub co naśladuje, Z których ten w miód obfity, ów w kłos następuje; Kole go w nos i w oczy żądłem uprzykrzonem, On się darmo ogania i macha ogonem
w zęby, Ale trafia, bo ją tak snadniej pożyć tuszy, Albo w grzbiet albo w ogon albo między uszy. Jeśli się dziw obróci i on się odskoczy I wcześnie w górę idzie i wcześnie przyskoczy; Ale gdziekolwiek tłucze, lubo w grzbiet lub w pluski Lub w czoło, nie może stłuc z kości twardej łuski.
CV.
Tak ze psem mucha śmiała walczy na gorącu, W pełnem wielkiej kurzawy wrześniowem miesiącu, Lub w tem, co go uprzedza, lub co naśladuje, Z których ten w miód obfity, ów w kłos następuje; Kole go w nos i w oczy żądłem uprzykrzonem, On się darmo ogania i macha ogonem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 222
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Że na świecie mężniejszy rycerze nie byli; A z Oliwiera ojca byli to spłodzeni, Gryfon biały i czarny Akwilant, rodzeni.
LXVIII.
Prawda, że Oryl siła miał nad rodzonemi W ten czas, kiedy w straszliwy bój wstępował z niemi; Bo przywiódł z sobą na plac zwierzę niewidane, Ubrane w twardą skórę i łuski kościane, Które się w samem tylko tam kraju najduje, W brzegach przy Nilu mieszka, ludzie srodze psuje; Jego zwykłe pokarmy ciała nieostrożnych Są nieszczęsnych żeglarzów i ludzi podrożnych.
LXIX.
Już krokodyl na piasku leżał jadowity Podle portu, od braciej rodzonej zabity, I nie miał krzywdy Oryl żadnej w onej chwili, Że
Że na świecie mężniejszy rycerze nie byli; A z Oliwiera ojca byli to spłodzeni, Gryfon biały i czarny Akwilant, rodzeni.
LXVIII.
Prawda, że Oryl siła miał nad rodzonemi W ten czas, kiedy w straszliwy bój wstępował z niemi; Bo przywiódł z sobą na plac źwierzę niewidane, Ubrane w twardą skórę i łuski kościane, Które się w samem tylko tam kraju najduje, W brzegach przy Nilu mieszka, ludzie srodze psuje; Jego zwykłe pokarmy ciała nieostrożnych Są nieszczęsnych żeglarzów i ludzi podrożnych.
LXIX.
Już krokodyl na piasku leżał jadowity Podle portu, od braciej rodzonej zabity, I nie miał krzywdy Oryl żadnej w onej chwili, Że
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 347
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wiek swój prowadzące/ Oboje wielce chwały Boskiej pilnujące: Chmury precz porozrzucał/ i deszcze gwałtowne Różniozszy przez północe wiatry niehamowne/ Ukazał Niebu ziemię/ i Niebo też ziemi/ Ni się dłużej szerzyło Morze z gniewy swymi. Bowiem położywszy swe oręże trorogie Rządźca Morza/ sam począł błagać wody srogie/ Nad głębią wydanego/ i łuską ramiona Przykryte mającego/ F modrego Trytona Woła/ i w głośną Ronchę dąć każe: tym znakiem Do odwrotu ukazać chcąc rzekom wszelakiem. Wziął on trąbę dziurawą na szerz zakręconą/ Im dalej tym przestrzeniej z końca rozwiedzioną Trąbę/ która skoro w się powietrza nabrała/ Na śrzód Morza po wszytkich stronach zahuczała/ I wszytkie głosem
wiek swoy prowádzące/ Oboie wielce chwały Boskiey pilnuiące: Chmury precz porozrzucał/ y deszcze gwałtowne Rozniozszy przez pułnocne wiátry niehámowne/ Vkazał Niebu źiemię/ y Niebo też źiemi/ Ni się dłużey szerzyło Morze z gniewy swymi. Bowiem położywszy swe oręże trorogie Rządźcá Morzá/ sam począł błagáć wody srogie/ Nád głębią wydánego/ y łuską rámioná Przykryte máiącego/ F modrego Trytoná Woła/ y w głośną Ronchę dąć każe: tym znákiem Do odwrotu vkazáć chcąc rzekom wszelákiem. Wźiął on trąbę dźiuráwą ná szerz zákręconą/ Im dáley tym przestrzeniey z końcá rozwiedźioną Trąbę/ ktora skoro w się powietrza nábráłá/ Ná śrzod Morzá po wszytkich stronách záhuczáłá/ Y wszytkie głosem
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 20
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
gwałt w Macedoniej, gdy przed nim uciekała. Tę Pogaństwo mieli za Boginią Wieszczą, któraby rozkazowała słusznych rzeczy od Bogów żądać, i która tajemne zamysły Bogów objawiała. F Modrego Triorona woła. Trion jest dziw morski, zwierzchnią połowicą ciała podobny mężowi z rękami: drugą połowicą spodnią rybie, grzbiet i ogon okryty mając łuską modrawą. Ten czasem trąbi krzykliwie w skorupę zakrętną morskich Małżów: i przetoż Poëtowie zowią go trębaczem Neptunowym. G A skoro się tknęła Bożych ust. To jest Trytonowych; tak wiele grube Pogaństwo Bogów miało, że też i Trytona Poeta tu Bogiem zowie. Przemian Owidyuszowych H O siostro/ o żono. Deukalion żonę
gwałt w Mácedoniey, gdy przed nim vćiekáłá. Tę Pogáństwo mieli zá Boginią Wieszczą, ktoraby roskázowáłá słusznych rzeczy od Bogow żądáć, y ktora táiemne zamysły Bogow obiáwiáłá. F Modrego Trioroná woła. Tryon iest dźiw morski, zwierzchnią połowicą ćiáłá podobny mężowi z rękámi: drugą połowicą spodnią rybie, grzbiet y ogon okryty máiąc łuską modráwą. Ten czásem trąbi krzykliwie w skorupę zakrętną morskich Małżow: y przetoż Poëtowie zowią go trębáczem Neptunowym. G A skoro się tknęłá Bożych vst. To iest Trytonowych; ták wiele grube Pogáństwo Bogow miáło, że też y Trytoná Poëtá tu Bogiem zowie. Przemian Owidyuszowych H O śiostro/ o żono. Deukálion żonę
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 22
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
diffugiis, włoskiemi zaloty, ofertami gołemi, odprawował słowy. Multo minus, z tego razu zbiwszy nas, na sejmie nic nie będzie, jedno toż na swem postawi i dlategoż i teraz nie obiecują, wiemy, jedno swoje wiślickie sancita (które są własne quid pro quo), łupież wymiotowy, cienie, łuskę bez jądra. Nie baczą się i w tem, quae securitas zostawa honorumzdrowia, fortunarum, owszem metus pomsty tajemnej i jawnej, odsadzenia a praemiis virtutum tym, co się pro Republica ujęli. Nie baczą się, że wszytkie errores, corruptelae, nierządy zostaną, łotrowie, francikowie górę dopieroż wezmą, cnota podeptana
diffugiis, włoskiemi zaloty, ofertami gołemi, odprawował słowy. Multo minus, z tego razu zbiwszy nas, na sejmie nic nie będzie, jedno toż na swem postawi i dlategoż i teraz nie obiecują, wiemy, jedno swoje wiślickie sancita (które są własne quid pro quo), łupież wymiotowy, cienie, łuskę bez jądra. Nie baczą się i w tem, quae securitas zostawa honorumzdrowia, fortunarum, owszem metus pomsty tajemnej i jawnej, odsadzenia a praemiis virtutum tym, co się pro Republica ujęli. Nie baczą się, że wszytkie errores, corruptelae, nierządy zostaną, łotrowie, francikowie górę dopieroż wezmą, cnota podeptana
Skrót tekstu: PękosSkryptCz_III
Strona: 290
Tytuł:
Skrypt na tych, którzy rokoszu nie pragną a sejmu się napierają.
Autor:
Prokop Pękosławski
Miejsce wydania:
Jędrzejów
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918